Fromm Erich - Miłość, płeć i matriarchat.doc

(864 KB) Pobierz
Erich Fromm

Erich Fromm

Miłość, płeć i matriarchat

Przekład

Beata Radomska

Grzegorz Sowinski

DOM WYDAWNICZY REBIS POZNAŃ 1997

Tytuł oryginału

Liebe, Sexualitdt und Matriarchat (ang.) Love, Sexuality and Matriarchy

Copyright © 1994 by the Estate of Erich Fromm Foreword Copyright © 1994 by Rainer Funk

Copyright © for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 1997

Przekład

Beata Radomska r. l, 2, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11 Grzegorz Sowinski Słowo od wydawcy niemieckiego, r. 3, 4

OtYCZAŁSU

Redaktor Grzegorz Sowinski

Opracowanie graficzne Andrzej Florkowski, Jacek Pietrzyński

Ilustracja na okładce MAURITIUS

Wydanie I

ISBN 83-7120-316-0

Dom Wydawniczy REBIS ul. Żmigrodzka 4149, 60-171 Poznań tel. 67-47-08, 67-81-40; fax 67-37-74

Fotosklad:Z.P. Akapit, Poznań, ul. Czernichowska 50B

Druk i oprawa: Zakłady Graficzne im. KEN S.A.

Bydgoszcz, ul. Jagiellońska l, Fax 21-26-71

Słowo od wydawcy niemieckiego

„Nie sposób zrozumieć ani psychologii kobiety, ani psychologii mężczyzny, jeśli się nie pamięta, że od mniej więcej sześciu tysiącleci obie płci pozostają w stanie wojny. Wojna ta ma charakter podjazdowy. Przed sześcioma tysiącami lat patriarchat odniósł zwycięstwo nad kobietą -społeczeństwo zostało oparte na dominacji mężczyzny. Kobiety stały się jego własnością i musiały okazywać wdzięczność za każde ustępstwo, jakie mężczyzna na ich rzecz czynił. Wszelka dominacja jednej części ludzkości, jednej klasy społecznej, jednej grupy narodowej czy jednej płci nad inną rodzi bunt, złość, nienawiść i żądzę zemsty u uciskanych i wyzyskiwanych, lęk zaś i niepewność u uciskają-cych i wyzyskujących".

Przytoczona powyżej wypowiedź Ericha Fromma, pochodząca z wywiadu opublikowanego 16 stycznia 1975 roku przez „L'Espresso", podsumowuje jego podstawowe idee dotyczące kwestii płci. Źródłem problemów nie jest, jak twierdzi Fromm, różnica płci; to raczej jej celowe utwierdzanie nieuchronnie prowadzi do trudności po obu stronach barykady.

Fromm interesuje się nie tyle faktem różnicy anatomicznej i biologicznej pomiędzy płciami, ile jej funkcjonalizacją w toku dziejów. Funkcją, którą różnica między płcią męską i płcią żeńską - ich wzajemna odmienność - pełni w powiązaniu z seksualizmem, jest zapewnienie trwałości gatunku ludzkiego. Seksualna atrakcyjność każdej z płci ma jednak tylko ograniczone znaczenie. Nie była więc w stanie sprawić, by człowiek nie wykorzystywał różnicy płci w swych dążeniach do dominacji. Dlatego w tym kontekście szcze-

gólnie interesujące jest pytanie, w jaki sposób owa funkcjo-nalizacja różnicy płci wpływa w sferze psychicznej na przeżywanie tożsamości indywidualnej i na współżycie ludzi, zwłaszcza na współżycie kobiet i mężczyzn.

Każde rozwiązanie kwestii płci, które chce jedynie znieść panowanie mężczyzny i przekazać je kobiecie, wspiera wojnę między płciami. Dlatego w przytoczonym wywiadzie Fromm ani słowem nie wspomina o ruchu feministycznym - w istocie rzeczy „stanowiącym kontynuację zasady świata pa-triarchalnego, tyle tylko, że teraz kobiety mają otrzymać ową władzę, która dotychczas była wyłączną domeną mężczyzn" - ponieważ kobiety nie „emancypują się jako istoty ludzkie". Wojna trwa, „po obu stronach barykady nieuchronnie rodząc bezmiar nienawiści i sadyzmu. Wyzyskiwani i wyzyskujący, których można by porównać do więźnia i jego strażnika, płyną w jednej łodzi. Oba obozy stanowią dla siebie zagrożenie i wzajemnie się nienawidzą. Każdy obawia się ataków ze strony drugiego. Mężczyźni boją się kobiet, nawet jeśli utrzymują, że jest inaczej".

Rzadko który problem psychologiczny budzi tyle kontrowersji i jest tak skomplikowany jak kwestia płci. Przyczyna jest prosta: wciąż jeszcze żyjemy w tradycji patriarchatu, dlatego każdy z nas jest bezpośrednio zaangażowany w kwestię płci i kieruje się wielorakimi uprzedzeniami, partycypując w projekcjach i przeniesieniach, zwyczajowych w „wojnie płci". By osiągnąć tu pewną jasność, najpierw musimy sobie zdać sprawę ze swego uwikłania we wzorce patriarchalnego myślenia i wniknąć w matriarchalne wzorce percepcji i myśli. Tylko wtedy będziemy mogli dojść do takiego sposobu postrzegania rzeczywistości, który integruje obie płci ponad ich różnicą.

Punktem wyjścia wszelkiej sensownej analizy kwestii płci musi być funkcjonalizacja różnicy płci w epoce patriarchatu. Sam Fromm doszedł do tego wniosku już pod koniec lat dwudziestych dzięki lekturze pism Johanna Jakoba Ba-chofena, a także dzięki dyskusjom z Georgiem Groddec-kiem, lekarzem z Baden-Baden. Niepodobna przecenić znaczenia, jakie dla rozwoju myśli Fromma miał Bachofenow-

6

ski Das Mutterrecht (Matriarchat). Frommowska recepcja Bachofena swój literacki wyraz znalazła już na początku lat trzydziestych. Szacunek dla Bachofena widać w całym dziele Fromma. Nawet w późnym wieku Fromm zaliczał prace tego autora do najważniejszych źródeł swej myśli i nie przestawał rekomendować lektury Das Mutterrecht.

Artykuły, które składają się na część pierwszą tego zbioru, stanowią wymowne świadectwo Frommowskiej recepcji tekstów Bachofena, omawiających strukturę społeczeństwa matriarchalnego i patriarchalnego. Ukazując, z jakim zapałem zapoznawał się z dorobkiem Bachofena, Fromm jawi się tu również jako prekursor analiz do dziś aktualnej kwestii płci. Dwie prace, które po raz pierwszy ukazują się drukiem, wymagają krótkiej noty edytorskiej.

Przyczynek zatytułowany Bachofena odkrycie matriarchatu wchodzi w skład naukowej spuścizny Fromma jako zredagowany rękopis w języku angielskim. Pochodzi on z połowy lat pięćdziesiątych i powstał jako wprowadzenie do planowanego tłumaczenia pracy Bachofena na angielski, które jednak nie doszło wówczas do skutku. Dopiero w roku 1967 Bollinger Foundation umożliwiła przekład głównych pism szwajcarskiego badacza. Wstęp Fromma, zatytułowanyBachofens Significanee for Today, popadł w zapomnienie i nigdy nie został przez autora opublikowany.

Przyczynek zatytułowany Męskie stworzenie świata dopiero niedawno udało mi się odnaleźć w tej części From-mowskiego archiwum, która należy do New York Public Library. Ma on postać rękopisu zredagowanego w języku niemieckim. Jego datowania na 1933 rok nie potwierdzają żadne ze znanych dokumentów. Wyraźne nawiązania do kultury europejskiej i amerykańskiej każą przypuszczać, że rękopis powstał w pierwszych miesiącach pobytu Fromma w Stanach Zjednoczonych. Do przeprowadzonego w tym tekście porównania pomiędzy biblijnym i babilońskim mitem o stworzeniu Fromm stale powraca w swych późniejszych pismach.

Matriarchalne i patriarchalne struktury społeczne wywierają istotny wpływ na kwestię płci. Nie są one jednak

jedynymi determinantami. W części drugiej Fromm rozważa kwestię związku między płcią i charakterem człowieka. Rozprawa z 1943 roku, zatytułowana Pleć i charakter, jest próbą pokazania, że różnice biologiczne pomiędzy mężczyzną i kobietą pociągają za sobą pewne różnice charakterologiczne. Wywody Fromma skupiają się na problematyce odmienności ról mężczyzny i kobiety we współżyciu płciowym oraz wynikających z tego konsekwencji charakterologicznych. Oczywiście, te biologicznie uwarunkowane następstwa sprzęgają się z następstwami, które generuje bezpośrednie działanie czynników społecznych. Następstwa uwarunkowane społecznie wywierają „znacznie silniejszy wpływ i mogą potęgować, zacierać bądź odwracać różnice biologiczne". W 1948 roku Fromm poszerzył Płeć i charakter o kilka ważnych ustępów.

Druga praca poświęcona problematyce „płci i charakteru" nosi tytuł Mężczyzna - kobieta. Powstała ona na podstawie odczytu poświęconego kwestii płci, który Fromm wygłosił w 1949 roku. Niniejsza edycja zawiera również najważniejsze wywody, które Fromm przedstawił podczas dyskusji towarzyszącej jego wystąpieniu. Między odczytem, którego tekst został opublikowany w 1951 roku, a tekstem Płeć i charakter widać pewne napięcie, ponieważ Fromm nie próbuje już wywodzić międzypłciowych różnic charakterologicznych z uwarunkowań biologicznych, specyficznych dla każdej z płci, lecz lapidarnie stwierdza: „nie jest tak", iżby „trudności, które pojawiają się w relacjach pomiędzy mężczyzną i kobietą, były w swej istocie uwarunkowane przez różnicę płci". Relacje między mężczyzną i kobietą są przede wszystkim relacjami dwojga ludzi. Relacje między ludźmi zaś determinuje dominujący charakter społeczeństwa. Wyróżnikiem dominującego w dzisiejszych czasach charakteru społeczeństwa jest właśnie to, że dla ludzi punktem orientacyjnym nie jest już ich własne istnienie i specyfika ich płci, lecz rynek, sukces, przypisana im rola, cudze oczekiwania. Rynkowy charakter dzisiejszego społeczeństwa powoduje, że „niewiele specyfiki pozostało w relacjach między mężczyzną i kobietą".

8

Według Fromma, kwestię płci determinują zarówno ma-triarchalne czy patriarchalne struktury społeczne, jak i dominanta charakteru danego społeczeństwa. Ujęcie to ma dalekosiężne następstwa dla rozumienia seksualizmu w kontekście kwestii płci. Dlatego dwa przyczynki, składające się na część trzecią, podejmują problematykę związku płci i seksualizmu. Pierwsza praca, zatytułowana Seksualizm i charakter, powstała w 1948 roku i była reakcją na Raport Kinseya. Fromm jednak tylko ubocznie nawiązuje do tej publikacji. Odcinając się od koncepcji Freuda, który charakter mężczyzny i kobiety pojmuje w świetle losów popędu seksualnego u chłopca i u dziewczynki, Fromm stwierdza, że zależność jest dokładnie odwrotna: „Uważam, że zachowanie seksualne nie jest przyczyną, lecz skutkiem struktury charakteru danego człowieka". O dolach i niedolach relacji między mężczyzną i kobietą nie decyduje „łóżko", wręcz przeciwnie, to właśnie wzorzec relacji, charakter, decyduje o ich zachowaniu seksualnym. Dlatego specyficzne dla każdej płci problemy nie są następstwem różnicy pomiędzy płciami, lecz przede wszystkim wyrazem szczególnego charakteru relacji pomiędzy dwojgiem ludzi.

Dotyczy to nie tylko seksualizmu międzypłciowego, ale i homoseksualizmu. Na temat homoseksualizmu Fromm wypowiadał się tylko ubocznie. Artykuł Zmiana w pojmowaniu homoseksualizmu, który po raz pierwszy ukazuje się tu drukiem, stanowi jedyną pracę Fromma, która w całości traktuje o homoseksualizmie. Angielskojęzyczny manuskrypt, zredagowany w 1940 roku, należy do nowojorskiej części spuścizny Fromma. Fromm pokazuje w nim, że praktyka terapeutyczna nie potwierdza Freudowskiego rozumienia homoseksualizmu. Homoseksualizm nie stanowi odrębnej jednostki klinicznej, lecz zjawisko, które towarzyszy najrozmaitszym problemom charakterologicznym i „zanika, jeśli rozwiąże się ogólne problemy charakterologiczne". Zdaniem Fromma, fakt ten potwierdza również tezę, że to nie seksualizm determinuje charakter, lecz właśnie orientacja charakterologiczna determinuje zachowania seksualne. Dlatego istnieje „tyle różnych typów zacho-

wania homoseksualnego, ile typów zachowania heterosek-sualnego, a interpersonalne relacje homoseksualistów wykazują takie same problemy jak interpersonalne relacje heteroseksualistów".

Jeśli kwestia płci i problemy relacji pomiędzy płciami, związane z ich odmiennością, nie są przejawem różnicy płci — wręcz przeciwnie: różnica płci jest celowo umacniana, aby mogły znajdować upust ludzkie namiętności (cechy charakteru), takie jak panowanie i podległość, miłość i nienawiść -to kwestia wzajemnych stosunków pomiędzy obiema płciami okazuje się przede wszystkim pytaniem, jaka orientacja charakteru determinuje kształt relacji pomiędzy ludźmi: miłość czy nienawiść, uwielbienie życia czy fascynacja przemocą. Dlatego część czwarta traktuje o podstawowych orientacjach charakterologicznych, które wywierają decydujący wpływ także na kwestię płci.

Artykuł Egoizm a miłość własna ukazał się w 1939 roku w czasopiśmie „Psychiatry", a później popadł w zapomnienie, jeśli nie liczyć jego pierwszej części, którą Fromm włączył w 1947 roku do swej książki Psychoanalyse und Ethik. Należy on do najważniejszych rozpraw Fromma. Autor przedstawia w nim - na długo przed reprezentantami psychologii jaźni i teorii narcyzmu - koncepcję, która, w odróżnieniu od Freudowskiego ujęcia, głosi, że stosunek człowieka do siebie samego zawsze współgra z jego stosunkiem do innych ludzi. Punktem wyjścia Fromma nie jest konkurencja między miłością własną i miłością bliźniego, lecz korespondencja i korelacja naszego stosunku do samych siebie i do naszych obiektów. Fromm podkreśla przy tym niezbędność pozytywnego odniesienia człowieka do samego siebie - niezbędność miłości własnej. Dopiero gdy miłość do samego siebie zostaje udaremniona, pojawiają się egoizm i narcyzm jako formy kompensacyjne braku miłości własnej. Podobną logikę relacji człowieka do samego siebie i relacji do obiektów ukazuje Fromm również w odniesieniu do nienawiści, mówiąc o nienawiści reaktywnej i nienawiści uwarunkowanej charakterologicznie. Zaskakująca jest przy tym jasność, z jaką Fromm w 1939 roku potrafił ukazać podłoże psychologiczne niemieckiego nazizmu.

Miłość i nienawiść są podstawowymi orientacjami charakterologicznymi, które wpływają na kształt relacji pomiędzy płciami. W XX wieku pojęcia miłości i nienawiści uzyskały znacznie szersze, a zarazem precyzyjniejsze znaczenie. Nie chodzi już tylko o miłość, lecz o miłość do żywej istoty, która rośnie i rozwija się: o biofilię. I nie chodzi już tylko o nienawiść, lecz o rozkosz niszczenia dla samego niszczenia, o nęcącą siłę wszelkiej martwoty, o fascynację przemocą, o miłość do śmierci: o nekrofilię. Kwestie te porusza ostatnia rozprawa, opublikowana przez Fromma w 1967 roku w jednym z amerykańskich czasopism. O przyszłości człowieka nie zadecyduje kwestia płci, lecz odpowiedź na pytanie, czy nasze stosunki - w tym stosunki między płciami - będzie określać miłość życia, czy miłość śmierci. „Postawy tej trudno jednak doświadczyć w kręgu kultury, która kładzie nacisk na rezultaty, a nie na proces, na rzeczy, a nie na życie, która środki czyni celem i która uczy nas używać mózgu tam, gdzie powinno mówić serce. Miłość do drugiego człowieka i miłość do życia nie są czymś, do czego można dojść w pośpiechu. Do seksu tak, ale nie do miłości. Miłość wymaga, byśmy się radowali ciszą, byśmy potrafili cieszyć się byciem, a nie tylko działaniem, posiadaniem czy używaniem".

Rainer Funk

Część I

Matriarchat a męskie stworzenie świata

l. Bachofena odkrycie matriarchatu

Bachofen jest znany stosunkowo nielicznym specjalistom. W żadnym razie nie można go jednak uznać za „zapomnianego autora" - Bachofen nigdy nie był znany czy sławny, ani wtedy, gdy ukazywały się jego książki, ani zaraz po śmierci. W ostatnich latach życia Bachofena jego dzieła zostały dostrzeżone przez niektórych antropologów, takich jak Adolf Bastian czy Lewis H. Morgan, a także przez Fryderyka Engelsa, na którego (podobnie jak na Karola Marksa) wywarł on znaczny wpływ. Przez wiele lat jednak dorobek Bachofena był niemal całkowicie ignorowany i dopiero przed pierwszą wojną światową mała grupa niemieckich intelektualistów o romantycznych zapatrywaniach zaczęła go na nowo czytać i sławić jego imię - choć tylko w niewielkich kręgach. Dopiero w ostatnich latach daje się zauważyć wzrost zainteresowania postacią Bachofena, nie tylko w Niemczech i Szwajcarii, ale także w krajach anglo- i hiszpańskojęzycznych.

Osobliwy los prac Bachofena ukaże się nam jeszcze wyraźniej, jeśli porównamy go z innym geniuszem, który o jedno pokolenie później pracował nad pokrewną problematyką - z Zygmuntem Freudem. Jakiż kontrast przedstawiają losy ich dokonań! Freud staje się jednym z najbardziej znanych na świecie myślicieli, jego idee i kategorie wchodzą do języka potocznego, jego książki publikuje się we wszystkich językach, jego idei naucza się w niezliczonych placówkach naukowych; Bachofen zaś pozostaje postacią nieznaną ogółowi, podziwianą przez nielicznych, wyśmiewaną przez większość specjalistów. Wszystko to jest tym bardziej uderzające, że Bachofen niejednokrotnie

15

antycypował idee Freuda, a często udzielał też bardziej dogłębnych odpowiedzi na te same co Freud pytania.

Za główne dokonanie Bachofena zwykle uważa się odkrycie matriarchatu. Analizując mity i symbole Rzymian, Greków i Egipcjan, doszedł on do wniosku, że patriarchalna struktura społeczeństwa, którą spotykamy w całej historii cywilizowanego świata, jest stosunkowo młodym tworem i że poprzedzał ją stan kultury, w którym matka była głową rodziny, przywódczynią społeczeństwa i Wielką Boginią. Bachofen zakładał ponadto, że u zarania dziejów fazę matriar-chalną poprzedzała niedojrzała, prymitywna forma społeczeństwa („heteryzm"), opierająca się wyłącznie na naturalnej kreatywności kobiety, nie znająca instytucji małżeństwa, prawa, zasad czy porządku - stan, który można by porównać do nieokiełzanego rozrostu bagiennego zielska. Faza matriarchatu stanowi ogniwo pośrednie pomiędzy najniższą i najwyższą, jak dotąd, fazą rozwoju ludzkości - fazą patriarchatu, w której włada ojciec jako przedstawiciel prawa, rozumu, świadomości i hierarchicznej organizacji społecznej. Teoria ta jest czymś więcej niż tylko hipotezą antropologiczną, która dotyczy pewnego prehistorycznego zjawiska. Stanowi ona głęboką i wielostronną koncepcję historiozoficzną, która w wielu punktach przypomina historiozofię Hegla, a zwłaszcza Marksa. Według Marksa, początkiem dziejów jest pierwotny stan równości, który cechuje niewielki stopień ludzkiej samoświadomości i rozwoju sił wytwórczych. Człowiek rozwija się dzięki przeobrażeniom w sferze pracy - doskonali swój umysł, swą biegłość, swą indywidualność; na koniec powraca do początkowej harmonii, osiąganej już wszakże na nowej płaszczyźnie - płaszczyźnie racjonalizmu i techniki. U Bachofena podobny przebieg ewolucji wiąże się z dominującą rolą postaci matki bądź ojca. Tok dziejów wiedzie od przedracjonalnego świata macierzyńskiego do racjonalnego świata ojcowskiego, a zarazem od wolności i równości do hierarchii i nierówności. Na koniec człowiek ma powrócić do stanu miłości i równości, osiągając je na nowym poziomie, który będzie połączeniem zasad matriarchalnej i patriarchalnej. 16

Ten ewolucyjny model historii bynajmniej nie wyczerpuje znaczenia Bachofenowskiej teorii. Swą analizą istoty miłości macierzyńskiej i miłości ojcowskiej Bachofen położył podwaliny pod psychologię indywidualnego i społecznego rozwoju psychicznego. Jest on nie tyle prekursorem nowoczesnej psychologii, ile raczej odkrywcą nowych dróg, którego poglądy dzisiaj, po stu latach rozwoju nauki o człowieku, są bardziej zapładniające i, paradoksalnie, bardziej nowoczesne niż w jego własnej epoce. Dalsze wywody mają uzasadnić to twierdzenie.

Zapewne najbardziej fundamentalnym dokonaniem Bachofena jest jego analiza istoty miłości macierzyńskiej i miłości ojcowskiej oraz konstytuowanej przez nie różnicy między przywiązaniem do matki bądź do ojca. Oczywiście nie chodzi tu o empirycznych rodziców tej czy innej osoby, lecz o ich „typ idealny" (w rozumieniu Maxa Webera) czy też ich archetyp (w rozumieniu Junga). Bachofen rozważa funkcję i rolę zasady macierzyńskiej i zasady ojcowskiej w toku ludzkiej ewolucji.

Co jest istotą funkcji macierzyńskiej?

Wychowując potomstwo, kobieta wcześniej niż mężczyzna uczy się rozszerzać swą miłującą opiekuńczość poza granice własnego „ja" na inną istotę, całą swą inwencję poświęcając ochronie i upiększeniu jej egzystencji. W tym sensie kobieta jest skarbnicą wszelkiej kultury, wszelkiej życzliwości, wszelkiego poświęcenia, wszelkiej troski o żywych i wszelkiego żalu za dusze zmarłych Miłość, troska, odpowiedzialność za innych są dziełem matki; miłość macierzyńska jest ziarnem, z którego wyrasta wszelka miłość i wszelki altruizm. Co więcej, miłość ta jest podstawą rozwoju powszechnego humanizmu. Matka kocha swe dzieci dlatego, że są jej dziećmi, a nie dlatego, że spełniają takie czy inne warunki albo takie czy inne oczekiwania. Matka kocha swe dzieci po równi, zatem i one same, dopóki więź z matką stanowi najważniejszy związek w ich życiu, uważają się za wzajemnie równe. „Idea macierzyństwa rodzi poczucie powszechnego braterstwa wszyst-

17

kich ludzi, które ginie z rozwojem idei ojcostwa" (tamże). Wolność i równość, szczęście i bezwarunkowa afirmacja życia są głównymi zasadami kultury zogniskowanej wokół postaci matki.

W przeciwieństwie do zasady macierzyńskiej, zasada ojcowska jest zasadą prawa, porządku, rozwagi, hierarchii; ojciec ma swego ukochanego syna, który jest doń najbardziej podobny, który najlepiej nadaje się do roli sukcesora jego majątku i jego pozycji w świecie. Wśród synów skupionych wokół osoby ojca równość ustępuje miejsca hierarchii, a harmonia sporowi. Wielką zasługą Bachofena jest to, że pokazał przebieg ewolucji historycznej od zasady macierzyńskiej do zasady ojcowskiej oraz zwrócił uwagę zarówno na pozytywne, jak i negatywne aspekty obu zasad. Uznanie patriarchatu za wyższą formę ewolucji nie przeszkodziło mu zauważyć tak specyficznych zalet struktury matriarchalnej, jak i wad patriarchatu.

Pozytywnym aspektem matriarchatu jest jego zmysł równości, powszechności i bezwarunkowej afirmacji życia. Negatywnym aspektem są więzy krwi i ziemi, brak racjonalności i postępu. Pozytywnym aspektem patriarchatu jest jego zasada rozumu, prawa, nauki, cywilizacji, rozwoju duchowego, natomiast negatywnym hierarchia, ucisk, nierówność, nieludzkie traktowanie. Pozytywne aspekty matriarchatu i negatywne patriarchatu szczególnie dobitny wyraz znalazły w Antygonie Sofoklesa. Antygona jest reprezentantką ludzkiego traktowania i miłości, natomiast Kreon, totalitarny przywódca, reprezentuje kult państwa i zasadę posłuszeństwa.

Bachofen jest nie tylko odkrywcą istoty miłości macierzyńskiej i miłości ojcowskiej, ich roli w procesie historycznym, ale również ojcem interpretacji symboli i mitów, tak jak Freud jest ojcem interpretacji marzeń sennych. Wprawdzie mitami interesowali się także romantycy - dość wymienić Karla Otfrieda Mullera, Josepha von Górresa czy Georga Friedricha Creuzera - ale Bachofen jest genialnie oryginalny w swej metodzie odkrywania nieświadomości za ukrytą treścią mitu. Starannie rozważając każdy szcze-

18

gół mitu, dosięga Bachofen jego najgłębszych, nieuświada-mianych korzeni i motywów.

Bachofen ma rzadko spotykany u innych badaczy dar intuicyjnego wglądu w sens symboli. Jeśli ktoś chciałby się nauczyć rozumienia bogactwa i subtelności symbolizmu, to nie znalazłby lepszego nauczyciela niż Bachofen. Czytając, na przykład, rozdział Symbole jaja, można dostrzec nie tylko głębię i subtelność, których wymaga interpretacja symbolu, ale też niebywałą cierpliwość i umiłowanie przedmiotu analizy, które cechują każdy krok Bachofena w odszyfrowywaniu znaczenia danego symbolu czy mitu. Sam Bachofen doskonale zdawał sobie sprawę z bogactwa i głębi mitu, który dopuszcza nie tylko jedną, „właściwą" interpretację, lecz całe ich mnóstwo, zależnie od głębi rozumienia, którą ktoś osiągnął. Mit, stanowiący egzegezę symbolu, jest „wytworem tego okresu w kulturze, w którym życie nie wyłamało się jeszcze z harmonii natury" Mit rządzi się własnymi prawami; jeśli ktoś je zna, to jego rozumienie mitu jest równie obiektywne i racjonalne, jak rozumienie każdego innego zjawiska historycznego.

Przyjrzyjmy się bliżej metodzie i sposobowi interpretacji mitów i symboli u Bachofena. Pierwszy, a zarazem chyba najważniejszy jest fakt, iż Bachofen nie ulega cudzym opiniom. Jest świadomy sprzeciwu, który wywołają jego teorie.

Ten kontrast, który nie mógłby już być bardziej radykalny, wywiera głęboki wpływ na nasze metody i na nasze odkrycia. Odkrycia przywodzą nas do faktów historycznych, które dogmatyczny przesąd traktuje jako już nieważne, a które są jednak istotne dla wszelkiego pełnego rozumienia dziejów

Konieczne jest więc spełnienie podstawowego warunku.

Uczony musi umieć całkowicie odrzucić idee i wierzenia własnej epoki, które wypełniają jego ducha, i przenieść się w zupełnie odmienny świat myśli. Bez takiej autonegacji trudno myśleć o rzeczywistym sukcesie w badaniu starożytności. Uczony, który za punkt wyjścia przyjmuje postawę późniejszych pokoleń, nieuchronnie uniemożliwia sobie rozumienie najdawniejszych czasów.

19

Mnożą się sprzeczności; gdy wyjaśnienie jakiegoś zjawiska wydaje się niemożliwe, podaje sieje w wątpliwość, a na koniec przeczy jego istnieniu. Oto dlaczego uczoność i krytycyzm naszej epoki przynoszą tak niewiele znaczących i trwałych rezultatów. Prawdziwy krytycyzm tkwi w samym materiale i nie zna innego kryterium niż jego obiektywne prawo, innego celu niż rozumienie odmiennego systemu, innego sprawdzianu niż liczba zjawisk, które wyjaśnia jego podstawowa zasada. Gdzie uczoność widzi deformacje, tam zafałszowanie jest dziełem uczonego, a nie źródeł, którym w swej ignorancji, arogancji i niedbałości chce on przypisać własne braki. Poważny uczony musi stale pamiętać, że świat, którym się zajmuje, jest nieskończenie różny od znanej mu rzeczywistości i że jego wiedza o nim, choć znaczna, zawsze musi być ograniczona; że jego doświadczenie życiowe zwykle jest niedojrzałe, gdyż opiera się na obserwacji niewielkiego wycinka czasu, a materiał, którym dysponuje, to zbieranina oderwanych okru-chów i fragmentów, które często, jeśli patrzeć na nie z jednego tylko punktu widzenia, wydają się nieautentyczne, ale jeśli umieścić je w ich prawdziwym kontekście, demaskują tak pochopny osąd .

W wyimku tyra Bachofen dał nie tylko jeden z najbardziej zwięzłych i pięknych opisów problemu obiektywności i wolności wewnętrznej w badaniach historycznych, ale i nakreślił wierny obraz własnej metody. Czytelnika jego prac uderza - tym bardziej, im dalej posuwa się lektura - obiektywizm ich autora. Bachofen, podobnie jak jego wielki rodak Carl Jacob Burckhardt, nie uległ wrzawie potęgi i sukcesu swej epoki; nawet jego własne upodobania i wartości nie zdeformowały mu obrazu minionych czasów. Bachofen nazwał swą metodę „metodą badającą naturę" przez co rozumiał „czysto obiektywną obserwację". Nikt, kto zapoznaje się z jego prezentacją różnorakich aspektów tej metody, nie może nie być pod wrażeniem wyjątkowych zdolności Ba-chofena jako obserwatora i naukowca.

Das Mutterrecht ukazało się mniej więcej w tym samym czasie co główne dzieło Darwina. Mimo wielu oczywistych różnic między tymi pracami nie ulega wątpliwości, że w swej koncepcji rozwoju człowieka i historii Bachofen zastosował zasadę ewolucjonizmu. Podobnie jak Darwin,

20

uznał on początki ludzkiej ewolucji za skromne, a nawet upokarzające dla naszej dumy.

Nawet jeśli obraz, który odsłania się przed nami, niezbyt nas cieszy, nawet jeśli nie skłania nas do dumy z naszych początków, to jednak widok człowieka, który stopniowo transcenduje bestialstwo swej natury, może uzasadniać ufną wiarę, że dzięki wszystkim zmianom ród ludzki znajdzie siłę, by dokończyć swą triumfalną wspinaczkę, która z głębin, z nocy materii prowadzi go ku światłu niebiańsko-duchowej zasady

Oraz:

Któż by nie chciał [...] oszczędzić naszemu rodowi pamięci tak niegodnego dzieciństwa? Ale świadectwo historii nie pozwala nam zważać na głos dumy i miłości własnej. Nie ulega wątpliwości, że instytucja małżeństwa stanowi owoc nader powolnego postępu

Krótkiego z konieczności opisu metody Bachofena nie możemy zakończyć, nie wspomniawszy choćby słowem o jego dialektycznym nastawieniu. Bachofen, podobnie jak Hegel, uważał konflikt i sprzeczność za motor postępu. Każde zjawisko historyczne należy ujmować jako reakcję na wcześniejszy - przeciwny - stan. „To nie paradoks, lecz wielka prawda [...] że kultura ludzka czyni postępy tylko dzięki ścieraniu się przeciwieństw" Dzięki rozumieniu dialektycznej natury procesu historycznego Bachofen mógł dostrzec, że skrajność wszelkiej postawy wynika z jej tryumfu nad poprzednim, przeciwnym stanem i że jeśli ktoś dostatecznie głęboko szuka, to w każdej nowej skrajności odnajdzie ślady poprzedzającego ją przeciwieństwa (por. Freudowski „powrót stłumionego" w formacji reaktywnej).

Nic dziwnego, że człowiek o prawdziwie naukowym umyśle, taki jak Bachofen, nie uległ fascynacji metodą ilościową w naukach społecznych. Gruntowna i wyczerpująca analiza jednego zjawiska jest więcej warta niż prezentacja wielu analogii, z których żadna nie jest w pełni przekonywająca. Dla Bachofena sto dowodów połowicznych nigdy nie sumowało się w dowód, którego dostarcza jedna grun-

21

towna analiza. Bachofen pokazał, że nie można oddzielać od siebie rozumienia struktury społecznej, rozumienia prawa, rozumienia religii, rozumienia układu rodzinnego i rozumienia struktury charakteru. Zatem już przed stu laty zastosował w praktyce badawczej pogląd, który zdobył sobie uznanie dopiero w ostatnich latach. Dzięki temu Bachofen nie jest ani antropologiem, ani archeologiem, ani filozofem, ani psychologiem, ani socjologiem czy historykiem. Bachofen uprawia naukę o człowieku i żadna z tych dziedzin nie jest dlań niezależna od pozostałych.

Wspomniałem już o osobliwym przeciwieństwie losu, który stał się udziałem Bachofena i Freuda. Natomiast inne istotne różnice między nimi - dotyczące zarówno ich dzieła, jak i ich osobowości - mogą posłużyć także uwypukleniu uderzających podobieństw między obydwoma badaczami.

Ich prace ogniskują się na tym samym problemie - problemie rozumienia rozwoju człowieka poprzez rozumienie jego relacji z matką i ojcem. Obaj uważali, że początkiem ludzkiego rozwoju jest związek z matką, który z czasem słabnie i ustępuje miejsca związkowi z ojcem jako głównym obiektem uczuć. Jakże inaczej postrzegali jednak sens tego związku! Dla Freuda był on przede wszystkim związkiem seksualnym. Skutkiem tego założenia Freud zaciemnił fakt, który Bachofen wydobył na światło - że związek z matką jest pierwszą i najsilniejszą relacją emocjonalną małego dziecka. Największą zaś tęsknotą niemowlęcia -tęsknotą, która nigdy nas nie opuszcza, dopóki nie powrócimy do matki-ziemi - jest tęsknota za matczyną miłością; matka oznacza dlań życie, ciepło, pokarm, szczęście, bezpieczeństwo. Miłość matki jest miłością bezwarunkową, której dziecko doświadcza nie dlatego, że jest posłuszne, dobre czy użyteczne, lecz dlatego, że jest jej dzieckiem, że tej miłości i opieki potrzebuje. Freud, prawdopodobnie z charakterologicznych powodów, tę najsilniejszą z wszystkich uczuciowych tęsknot racjonalizuje jako więź seksualną, opartą na tym, że chłopiec wykazuje aktywny instynkt seksualny i że matka jest jedyną intymnie znaną mu kobietą, która opiekując się nim fizycznie, pobudza jego pożą-

22

danie seksualne. Freud ujawnia swą osobliwą negację emocjonalnego znaczenia matki, pisząc: „Nie potrafiłbym wskazać w okresie dzieciństwa potrzeby silniejszej niż potrzeba ojcowskiej opieki" (Z. Freud, Kultura jako źródło cierpień). Albo we wprowadzeniu do drugiego wydania swej Traurndeutung, gdzie, po stracie ojca, stwierdza, że jego śmierć jest „najważniejszym wydarzeniem, najbardziej bolesną stratą w życiu człowieka" (cytat za: E. Jones, The Life and Work of Sigmund Freud, t. 1). Można wyraźnie zaobserwować, jak w doświadczeniach Freuda matka traci swą ośrodkową rolę i zostaje zdetronizowana przez ojca. Wypędzona bogini przeobraża się w prostytutkę.

Bachofenowska interpretacja pokazuje, że Freud ma raCJę gdy przyjmuje, że niezdolność do przezwyciężenia przywiązania do matki (choć nie wszelkiej tęsknoty do niej) jest zarodkiem wszelkiej nerwicy, a popełnia błąd, gdy redukuje rolę matki do roli seksualnej. Fundamentalnym dokonaniem Bachofena jest odkrycie, że najwcześniejszą i najgłębszą więzią człowieka jest więź z matką, że osiągnięcie dojrzałości, zarówno przez jednostkę, jak i przez ród ludzki, wymaga przezwyciężenia tej fiksacji i przejścia przez stadium, w którym związek z ojcem staje się główną relacją; że w końcu, na jeszcze wyższym szczeblu rozwoju, więź z matką odnawia się, ale już nie jako przywiązanie do własnej matki, lecz jako powrót do zasady miłości i równości na wyższym, duchowym poziomie.

Ze swego skrajnie patriarchalnego stanowiska Freud patrzył na kobietę jak na wykastrowanego mężczyznę (typowa kompensacja nie przezwyciężonego lęku przed zależnością od kobiety), natomiast w ujęciu Bachofena jest ona, jako matka, reprezentantką pierwotnej siły, natury, rzeczywistości, a zarazem miłości i afirmacji życia. To właśnie dlatego, a nie z powodu atrakcyjności seksualnej, zawiązuje się więź, którą tak trudno przezwyciężyć. Z drugiej strony, ukazując pozytywną funkcję ojca, Bachofen dowodzi, że zwrot od matki do ojca nie wynika z obaw kastracyjnych, lecz z odczuwanej przez chłopca potrzeby przewodnictwa i pomocy ojca, który ucieleśnia zasadę ojcowską.

23

Bachofen, podobnie jak Freud, wnika w tajemnicę języka symbolicznego. Freud bada głównie sny, natomiast Bachofen mity. Żaden z nich nie uległ obiegowym opiniom o mitach i marzeniach sennych; obaj poszukiwali ich ukrytych, utajonych, nieuświadamianych znaczeń. I znów: jakaż różnica, jeśli chodzi o głębię wyrazu najbardziej elementarnych pragnień człowieka, zakorzenionych w warunkach jego egzystencji - Freud zbyt często ogranicza ich znaczenie do seksualizmu czy skojarzeń, nierzadko trywialnych, a ujawnianych za pomocą metody swobodnych skojarzeń.

Obu interesuje relacja pomiędzy historią, religią i psychologią. Bachofen postrzega ewolucję rodu ludzkiego jako wzbicie się ponad więź z matką i konstruuje społeczeństwo matriarchalne jako stadium poprzedzające znane nam kultury patriarchalne. Freud, przeciwnie, początek dziejów i ludzkiej ewolucji widzi w stadzie, w którym dominuje ojciec, i w buncie synów przeciwko ojcu.

Podobieństwa i różnice teoretyczne pomiędzy Bachofe-nem i Freudem są odbiciem podobieństw i różnic pomiędzy ich osobowościami. Obaj to geniusze pałający nieodpartą żądzą prawdy, nienasyconym zainteresowaniem ukrytymi, tajemnymi podziemiami ducha. A jednak jakaż różnica. Bachofen, szwajcarski patrycjusz - religijny, konserwatywny i antyliberalny. Freud, wiedeński Żyd - liberalny, anty-religijny, racjonalistyczny.

Różnice te nie powinny nam przesłaniać innych, które mają nie mniejsze znaczenie. Bachofen, skrajnie konserwatywny i nader sceptyczny wobec wszystkiego co nowe, był człowiekiem głębokiej wiary w przyszłość rodu ludzkiego. Wierzył, że między początkiem i końcem ludzkich spraw widać szczególne podobieństwo, że koniec jest powrotem do początku, na wyższej płaszczyźnie rozwoju. Twierdził, że zasady matriarchatu nie znikną, lecz zostaną zachowane (aufgehoben w Heglowskim rozumieniu) i połączone w nową syntezę z zasadami patriarchatu. Oto słowa Ba-chofena, w których opisuje on swą wiarę w rozwój rodu ludzkiego:

24

Jedno wielkie prawo rządzi prawidłowym rozwojem człowieka. Rozwój ten postępuje od materializmu do immaterializmu, od fi-zyczności do metafizyczności, od telluryzmu do duchowości. Ostateczny cel można będzie osiągnąć tylko dzięki zjednoczonemu wysiłkowi wszystkich ludzi i epok - ale na pewno zostanie on osiągnięty, mimo wszelkich przeciwności losu. Co zaczęło się jako materialne, musi się zakończyć jako niematerialne. U końca wszelkiego prawidłowego rozwoju stoi nowe ius naturale, już nie materii, lecz ducha - ostateczna sprawiedliwość, która będzie powszechna, tak jak powszechna była pierwotna sprawiedliwość, i tak jak pierwotne prawo, wolna od wszelkiej arbitralności, dyktowana przez samą rzecz, nie wymyślona, lecz odkryta przez człowieka, tak jak pierwotne prawa fizyczne jawiły się jako imma-nentny porządek materialny. Persowie wierzyli, że kiedyś będzie na świecie jedna sprawiedliwość i jeden język. „Gdy Aryman zostanie pokonany, ziemia będzie płaska i równa, a szczęśliwa ludzkość znać będzie jeden język, jedną formę rządów i jeden sposób życia" (Plutarch, O Izydzie i Ozyrysie). Ta ostateczna sprawiedliwość oznacza czyste promieniowanie zasady dobra. Nie jest to telluryczne prawo, podobne do mrocznej, krwawej sprawiedliwości pierwszej, materialnej ery, lecz niebiańskie i świetliste, doskonałe prawo Zeusowe. Ta ostateczna sublimacja musi implikować zarazem jego zanik. Dzięki uwolnieniu się od wszelkich materialnych domieszek prawo staje się miłością. Miłość jest najwyższą sprawiedliwością. Ta sprawiedliwość znów musi się przejawiać w dualności, ale nie, jak dawna sprawiedliwość telluryczna, w dualności właściwej konfliktowi i nie kończącemu się niszczeniu, lecz w dualności, która nadstawia drugi policzek i z radością oddaje drugi płaszcz. W doktrynie tej uobecnia się najwyższa sprawiedliwość. Jej doskonałość transcenduje nawet pojęcie sprawiedliwości, a tym sposobem staje się ostateczną i całkowitą negacją materii, usunięciem wszelkich dysonansów (tamże).

Pomimo tej wiary w człowieka - a może właśnie z jej powodu - Bachofen z pełnym sceptycyzmem odnosił się do „postępu" swej epoki i tego, co miało nadejść w XX wieku. Oto przepowiednia z 1869 roku, która dowodzi profetycznej jasności, z jaką Bachofen widział przyszłość - tej samej intuicyjnej jasności, z jaką spoglądał w przeszłość:

Zaczynam wierzyć, że historycy XX wieku nie będą mieli o czym pisać, jeśli nie liczyć Ameryki i Rosji. Europa, Stary Świat, leży na łożu boleści i już z tego nie wyjdzie. Dla nowych władców świata będziemy jeszcze dość użyteczni jako nauczyciele, jak niegdyś Grecy dla rzymskiej potęgi, i będziemy mieli okazję grun-

25

townie studiować do końca dzieje tego postępu. Niestety, jestem czarnowidzem, czego nikt nie lubi (list do Meyer-Ochsnera, 25 maja 1869).

Paradoksalnie, Freud reprezentuje odwrotną postawę polityczną. On, liberał, niezbyt wierzy w przyszłość ludzkości. Jest przekonany, że nawet gdyby rozwiązano problemy społeczne i ekonomiczne, to i tak natura człowieka nadal będzie go czynić zazdrosnym czy zawistnym, i nadal będzie się on kierować chęcią rywalizacji z innymi mężczyznami o przywilej posiadania wszystkich pożądanych kobiet. Dla Freuda proces historyczny jest z istoty tragiczny. Im większy jest udział człowieka w tworzeniu kultury, tym większa jest też jego frustracja instynktownych popędów, tym bardziej staje się też nieszczęśliwy i znerwicowany.

Dla Bachofena człowiek dzięki konfliktom zmierza ku coraz wyższym formom harmonii. Z drugiej strony, Bacho-fen nigdy nie uległ czarowi potęgi, czego nie można powiedzieć o Freudzie. Gdy rozpoczęła się pierwsza wojna światowa, Freud, jak pisze Jones w drugim tomie jego biografii, stał się żarliwym patriotą, głęboko przekonanym, że racja leży po stronie Austrii i Niemiec, entuzjazmującym się niemieckimi zwycięstwami. Ten tragiczny udział w histerii wojennej nigdy nie mógłby się przydarzyć Bachofenowi, dla którego wartości duchowe były zbyt realne i jednoznaczne, by kiedykolwiek skłonić go do kultu oręża i zwycięstwa.

Porównanie Bachofena i Freuda nie miało umniejszyć wielkości twórcy psychoanalizy: wielkość pozostaje wielkością nawet mimo cieni, które mącą świetlistą postać geniusza. Przeprowadzone porównanie miało ukazać szczególną pozycję Bachofena, a może i dać wyraz memu osobistemu podziwowi dla człowieka, którego dokonania są tak mało znane, a jednocześnie tak istotne dla naszego pokolenia i dla przyszłości.

Na zakończenie chciałbym kilka uwag poświęcić odpowiedzi na pytanie, w jakich kierunkach można kontynuować dzieło Bachofena i w jaki sposób korzystać z niego jako źródła nowych odkryć w dziedzinie antropologii, historii, religii i psychologii. Na jednym polu wpływ Bachofena za-

26

znaczył się już w przeszłości. Chodzi tu o badania Marksa i Engelsa nad związkiem pomiędzy strukturą rodziny, strukturą społeczeństwa i organizacją ekonomiczną we wczesnych dziejach człowieka. Engels w swej pracy Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa (opublikowanej po raz pierwszy w 1884 roku) poświadcza wpływ myśli Bachofena na własne poglądy. Inni, jak Lewis H. Morgan w Systems of Consanguinity and Affinity of the Human Family (Washington 1871) i w Społeczeństwie pierwotnym, a wiele lat później Robert Briffault w The Mothers. A Stu-dy of the Origins of Sentiments and Institutions, dowiedli istnienia struktur matriarchalnych w wielu społeczeństwach i religiach, innych niż te, które badał Bachofen. Jest to jednak dopiero początek twórczego wykorzystania odkryć Bachofena w badaniach antropologicznych i historycznych. Studia nad hinduizmem, nad religiami Meksyku i Chin, nad rozwojem judaizmu, katolicyzmu i protestantyzmu z pewnością zaowocują nowym...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin