Here Kitty, Kitty - Rozdział 6.pdf

(83 KB) Pobierz
Here Kitty, Kitty - Rozdział 6
373479989.001.png
ROZDZIAĀ VI
Nik nie wrócił. Przynajmniej nie słyszała, żeby wrócił. Około jedenastej zwlekła się z łóżka i
zwędziła miskę płatków, zrobiła świeży dzbanek kawy, czytając gazetę i wypijając dwa kubki, nim
poszła pod prysznic.
Wykąpana zarzuciła na siebie dżinsowe szorty i T-shirt. Skierowała się w stronę ogrodu na tyłach
domu. Położyła się na leżaku i wybrała numer do Sary.
Nikt nie odpowiedział. Więc spróbowała połączyć się z Miki.
– Taaa?
– Cześć. To ja.
– Taaa.
– No co ty, dalej jesteś na mnie zła?
– Nie. Nie jestem.
– Ale Sara jest?
– Jest zła na wszystkich. Zacha, Conalla, na mnie. Na cały wszechświat.
Angie skrzywiła się. Trzeba było mieć jaja żeby wkurwić Sarę. A jak już się to zrobiło, kobieta nie
była zadowolona nim ktoś nie leżał płacząc i krwawiąc.
– Więc zrób coś.
– Na przykład co? Nawet ze mną nie rozmawia. Jest wkurwiona. I mam na myśli w-k-u-r-w...
– Tak, Miki. Wiem jak przeliterować to słowo. Właściwie potrafię je powiedzieć w kilku
językach.
– Ale ja i tak jestem od ciebie lepsza o dwa.
– Bardzo mi przykro ale elficki i klingoński 1 się nie liczą.
– Kto tak mówi? Klingoński jest naprawdę trudny.
– Miki, kochana, naprawdę potrzebuję żebyś się skupiła.
– Taa. Gdybym była tobą, nie byłabym tak kurewsko wyluzowana.
– Czy tylko ja widzę tu większy problem? Hieny próbowały Cię zabić. Prawda, że jest wielu
którzy chcieliby zobaczyć twoją śmierć, ale to jest pierwszy raz kiedy ktoś naprawdę
próbował.
Miki prychnęła. - Słuchaj, ja to wszystko rozumiem. I doceniam troskę i w ogóle.
– Ale...
1 To chyba z Władcy pierścieni.
– Nie ma żadnego ale. Widzisz troszkę poszperałam wczoraj na temat tych chłopaków
Vorislav i znalazłam kilka zdjęć jego i jego braci na stronie internetowej ich firmy
I wyobraź sobie moje zaskoczenie, jak zobaczyłam na tych zdjęciach kolesia z lotniska. Ale
oczywiście, jestem pewna że nie ma to nic wspólnego z tym, że czujesz się tam tak
komfortowo.
Pieprzona szpiegujĄca suka!
– To nie ma nic wspólnego. Czekam aż Sfora tu dotrze. I wtedy wrócę.
– Więc, powiem Ci że wydają się z tym nie spieszyć, ale jestem pewna że znajdziesz jakiś
sposób żeby przetrwać.
– Ohh, na wszystko co święte. Robię to dla Twojego ...o boże.
– Co? Co się dzieje?
– Yyy...szczeniaczek.
– Nie nazywaj tak mojego dziecka!
Angie zmrużyła oczy. - Nie nazywam, ty gnomie. Mam przed oczami prawdziwego szczeniaka.
Zachwycający, czarny szczeniak labradora, pędził przez trawę.
– Szczeniak? Dlaczego nie nazwiesz go tym czym naprawdę jest... przekąska w połowie dnia.
Jej szalona przyjaciółka miała rację. Na tej posesji rządziły tygrysy. Ta śliczna, mała rzecz była w
rzeczywistości dla nich batonikiem Snickers.
Przyczepiła telefon do bluzki, upewniając się, że ma założone dobrze słuchawki i podeszła do
szczeniaka, krzycząc do swojej przyjaciółki.
– Wszystko co robię, to próba ochrony mojej rodziny. Sądzisz, że ona to doceni?
– Mówiąc rodzina bierzesz mnie pod uwagę?
– To jest najgłupsza, cholerna rzecz jaką kiedykolwiek powiedziałaś. Oczywiście, że mam
ciebie na myśli!
– Hej, nie musisz się robić niemiła.
– A właśnie, że muszę. Kiedy zadajesz kurewsko głupie pytania. Ty, Sara i Marrec jesteście
moją jedyna rodziną, od kiedy umarła babcia.
– Trzy osoby jeszcze żyją.
– Ta, ale oni się nie liczą. - Podniosła szczeniaka, w momencie kiedy miał wejść z trawy
między drzewa i krzaki. - Chodź tu piękny. - Schyliła się i podniosła małą bestię do góry. -
Co tutaj robisz, maluchu?
– Może jest samobójcą?
– Zamknij się.
– Jak to się dzieje, że jesteś milsza dla psa?
– On nie uznał za cel swojego życia wkurwiania mnie.
– Fakt.
Szczeniak wyślizgnął się jej z rąk. - Cholera. - Sięgnęła po niego, i ją zamurowało kiedy patrzyła
jak pies wspina się na głowę tygrysa, niecałe 2 metry od niej. Był tak dobrze ukryty w trawie, że
nigdy by go nie zauważyła. Ale jej prawdziwym problemem było to, że znakowania na nim były
inne niż Nika. Jego uszy tez były wygięte inaczej. Oczy miał bardziej skośne. To na pewno nie był
Nik. A to oznaczało, że nie wiedziała, jak bezpieczna lub nie w tej chwili była.
– Cholera. - warknęła i zaczęła się cofać.
– Co się dzieje?
– Yyyy... - tygrys ruszył do przodu, jego ciało wyłoniło się z wysokiej trawy. Strząsnął z
siebie szczeniaka. Złapał go za skórę na grzbiecie, między zęby.
Wzdrygnęła się. Nie miała ochoty widzieć jak pies staje się czyimś lunchem. Naprawdę! Ale pies
zwisał z pyska tygrysa bez żadnego strachu. Tygrys podchodził powoli co raz bliżej, ostatecznie
upuszczając szczeniaczka na jej stopy. Podniosła go i wycofywała się, aż usiadła z powrotem na
leżaku.
Tygrys obserwował ją przez długą chwilę. A potem wskoczył z powrotem między drzewa.
– Jesteś jeszcze?
– Co? Yyy...taa. Jestem.
– Co się dzieje?
– Tygrysie wygłupy.
– Nigdy nie odwracaj się do żadnego plecami.
– Słucham?
– Tygrysy atakują zza pleców.
Zamknęła oczy wzdychając. - Boże, rzeczywiście czytałaś na ten temat.
– To jest to czym się zajmuję. Sprawdzaniem.
Tygrys wrócił z zającem w paszczy. W przeciwieństwie do szczeniaka, zając nie miał się zbyt
dobrze. Rzucił jego martwe, zakrwawione ciało na środek trawnika, patrząc na nią wyczekująco.
Z lasu wyszedł kolejny tygrys, także z innym znakami niż Nika. Złapł spojrzenie drugiego kota.
Popatrzył na nią. Potem na martwe zwierzę. Odwrócił się i pobiegł z powrotem do lasu. Po kilku
minutach wrócił niosąc własnego zająca. Większego. Rzucił go na pierwszego zwierzaka.
– Aaa -hh.
– Co aa-hh?
Dwa tygrysy gapiły się na siebie a potem znowu pobiegły do lasu.
– Coś złego?
– Nie dla mnie.
Wrócili, każdy niosąc jelenia. Jeden trzymał samicę, drugi samca. Upuścili swoje ofiary, prychając
na siebie nawzajem i znowu skierowali się do lasu.
Zachichotała. - Koleś, to się robi coraz dziwniejsze.
– Jak bardzo dziwne?
– Wiesz, mogę się mylić...ale wydaje mi się, że jestem uwodzona... w tygrysim stylu.
– Co to znaczy dokładnie?
– Jak na razie? Zające i jelenie.
– Co?
Bracia wrócili, każdy ciągnął swojego własnego łosia. Przyciągnęli je i upuścili na stertę.
A potem jeden uderzył łapą drugiego, ten z kolei mu oddał. I zanim się spostrzegła, zamienili się w
masę warknięć, ugryzień i migających jej przed oczami pasków.
– Co to za dźwięk?
– Bójka kotów.
– Biją się o Ciebie?
– Nie wiem.
– O tak, biją się o Ciebie. - Miki zaśmiała się – Angelina i jej wszechmocne nogi uderzają
ponownie.
– Och, zatkaj się.
– Masz na sobie spodenki, prawda?
– Cicho bądź!
Trzeci tygrys wyłonił się z lasu. Nik. Rozpoznała jego znaki. Używając swoich wielkich szczęk,
złapał jednego z braci za kark, rzucając go w drzewa. Drugi chciał za nim podążyć, ale Nik
znokautował go uderzeniem łapy. Przeganiając go w odwrotnym kierunku.
– Już po wszystkich, starszy brat sobie z nimi poradził.
– Przysięgam, gdziekolwiek się pojawiasz...
Zamknij siĘ!!
Nik odwrócił się, przeszedł obok niej, prawie na nią nie patrząc i bardzo nieelegancko wskoczył do
basenu.
Angie wybuchnęła śmiechem.
– Co?
– Nic. Tylko tygrys- Nik wskoczył do basenu. Jak fajtłapowaty, gruby dzieciak z dziewiątej
klasy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin