Here Kitty, Kitty - Rozdział 13.pdf

(77 KB) Pobierz
Here Kitty, Kitty - Rozdział 13
385913168.001.png
ROZDZIAĀ XIII
Nik otworzył drzwi – Angie?
– Kuchnia.
Zamarł. Kuchnia?
Skierował się w jej stronę z niepokojem, ale kiedy podszedł bliżej, wyczuł jedzenie.
I pachniało naprawdę dobrze.
Wszedł do środka. Angie siedziała na blacie, stopy trzymała w górze. Ostatnie wydanie, jak
przypuszczał, Mademoiselle Magazine leżało otwarte na jej kolanie. Ulga jaką poczuł, widząc ją
bezpieczną, praktycznie zbiła go z nóg. Kiedy jego bracia zwrócili uwagę na pojawienie się hien w
mieście, natychmiast pomyślał o najgorszym. A zobaczenie niedźwiedzic i wilczyc razem
wychodzących ze sklepu totalnie go zaskoczyło.
– Co tak pachnie? - Podobało mu się, że nie musiał zaczynać każdej rozmowy zwyczajowymi
uprzejmościami. Właściwie odnosił wrażenie, że Angie nienawidziła uprzejmości.
– Moje wymiatające spaghetti z mięsnym sosem.
– Umiesz gotować?
Spojrzała na niego – Tak. Umiem gotować. Najczęściej wybieram nie robienie tego, ale umiem
gotować.
Założył ręce przed sobą – Więc dlaczego postanowiłaś ugotować coś dla mnie?
– Wiesz...żeby podziękować ci za twoją cudowną gościnno....
– Angie...
– Dobrze, już dobrze! - Łał, nie trzeba było bardzo dokręcać jej śrub, żeby pękła. -
Pojechałam do miasta z twoimi siostrami i pojawił się mały problem z hienami i Kisą.
Potem była bójka pomiędzy lwicami i niedźwiedzicami, a potem gepardy wkurzyły wilki...
w każdym razie, sklep Fallon obciąży twoje konto na coś około dwóch tysięcy.
Nik zmusił się aby się nie uśmiechać – Pustoszysz moje konto na dwa kawałki, a jedyne co dostaje
to twoje marne spaghetti?
Z ledwością uchylił się przed nadlatującym magazynem – Moje spaghetti nie jest marne. -
Zabrała swoje stopy z blatu – I zjesz je i cholera pokochasz! - Przepchnęła się obok niego. -
Pieprzony Burak. - Podeszła do kuchenki. Miała na sobie spodenki. Przyjemnie. - Posadź swój
buraczany tyłek.
Wysunął krzesło i opadł na nie – Gotowe?
– Prawie. - Postawiła przed nim talerz. - Ale żebyś mógł już zacząć, masz sałatę.
Odwróciła się żeby odejść, ale złapał jej nadgarstek i pociągnął na swoje kolana.
– Gdzie się wybierasz? - Wiedział, ze jest dalszy ciąg tej historii.
– Zabierz swoje kocie łapy ode mnie – zaśmiała się i próbowała od niego odsunąć.
Otoczył jej talię ramionami i mocno przytrzymał – Czego mi jeszcze nie mówisz?
– Niczego.
– Nie kłam mi, Angie.
– Nie robię tego. - Zsunął rękę pomiędzy jej nogi, a ona złapała go za nadgarstek. - Nie waż
się!
– Więc powiedz mi.
– Nie ma nic do opowiadania. - Przesunął rękę bardziej do góry – Okej! Okej!
Wzięła głęboki oddech, ale nadal odmawiała puszczenia jego nadgarstka – Pojawiło się małe
wgniecenie na błotniku samochodu twojego ojca, ale to była wina twojej siostry.
– Ile będzie mnie to kosztować?
– Nie wiem.- Ręka przesunęła się w górę o kolejny centymetr. - Nie wiem! - Pchnęła jego
ramię – Ale twój tato powiedział, że da ci znać.
– Może – przebiegł językiem dookoła jej ucha, zanim się cofnął – Mogłabyś odpracować te
wszystkie pieniądze. Wiesz. Wymienimy się.
– Oh, weź na wstrzymanie, Buraku. Wiesz, że zwrócę ci za wszystko.
Polizał jej szyję. Uszczypnęła go w rękę. A on ugryzł ją w kark. Ona odepchnęła jego ramię. On
gładził w górę i w dół jej łydkę, zwyczajnie ciesząc się dotykiem jej gładkiego ciała pod ręką.
– Słuchaj Buraku, jeżeli nie masz zamiaru mnie przelecieć, przestań mnie tak dotykać.
Nik zatrzymał się ponieważ nie był pewny czy dobrze ją usłyszał. – Co?
– Nie lubię być dotykana... chyba że prowadzi to do pieprzenia. A wtedy tylko, jeżeli dotyczy
to ważnych obszarów. W innym wypadku zabieraj swoje łapy.
– Żartujesz, prawda?
– Nie.
Postanowił ją przetestować, przeciągając ręką po zgięciu jej kolana.
Z warknięciem, cofnęła się a on ją wypuścił. Niestety straciła równowagę i spadła z jego kolan na
podłogę. Najpierw jej tyłek uderzył o kafelki, potem jej głowa. Nik wzdrygnął się z sympatią.
– Wszystko w porządku Cukiereczku?
– Och, odpierdol się.
– Teraz jesteś zwyczajnie nieuprzejma.
– Wiesz – próbowała usiąść, więc złapał jej koszulkę i podciągnął ją do pozycji siedzącej.
Strzeliła go po rękach. - Jesteś bardzo rozpraszającym mężczyzną.
– Bardzo dziękuję.
– To nie był komplement, Dupku.
– Mam na imię Nik.
Angie schowała tą piękna, drobną twarz w dłoniach i westchnęła.
***
Naprawdę mogła go zwyczajnie zabić. Oczywiście, że poszłaby potem do więzienia na dwadzieścia
pięć lat, ale byłoby to warte zachodu.
Kucnął przed nią, łapiąc ją za kostkę przyciągnął do siebie.
– Hej! - Trzasnęła go w rękę. - Co robisz?
– Brzydko upadłaś. Chcę sprawdzić twoją głowę.
– Moja głowa jest w porządku. - Próbował odsunąć się od niego, ale z surową determinacją,
złapał ją, ciasno przyciskając do swojego ciała.
– Nie masz zamiaru zmusić mnie do związania twoich rąk, żebym mógł to zrobić, prawda?
Mówił to w żartach, wiedziała że tak.... ale jej błąd? Odwracając się, szybko oddychała, a jej sutki
stwardniały. Wszystko w jednej chwili.
Co mogła powiedzieć? Pomysł bycia związaną i na łasce tego Buraka, wysyłał rożne brudne,
erotyczne obrazy do jej zmęczonego, lekko zamroczonego po szampanie umysłu. A on tego nie
przeoczył. Jego uścisk zacisnął się na jej talii, i jak na kogoś kto jako tygrys biegał setki kilometrów
każdej nocy, miał teraz nagły problem z oddychaniem.
– Nik, puść mnie.
– Naprawdę nie chcę.
– Nik... wypuść mnie.
Zrobił to. Powoli. Jego palcom zabrało boleśnie długą chwilę aby ją puścić. Kiedy tylko to zrobił,
odsunęła się od niego odrobinę.
– Angie...
– Nie wymyślaj sobie żadnych.... dziwnych pomysłów, Buraku. - Chciała odsunąć się jeszcze
bardziej, ale nie zrobiła tego. - To nie tak jak myślisz. Nie jestem zainteresowana żadną z
takich rzeczy...
– Wiem. Wiem dokładnie czego chcesz. - Potarł jej policzek. - Lubisz się bawić. - Dlaczego
nagle poczuła się jak jedna z tych piszczących myszek, którą ktoś dał do zabawy kotu?
Pochyli się bliżej, a ona zamknęła oczy. Pachniał tak dobrze, jej całe ciało ścisnęło się na ten
zapach. - Długo czekałem aby poznać kogoś takiego jak ty, Angelino Santiago.
Poczuła jego język na swoich wargach, i po chwili zawahania, otworzyła na niego swoje usta.
Zajęczał, kiedy jego usta zawładnęły jej ustami. Jego ręka zjechała po jej plecach, przyciągając jej
ciało bliżej.
Co teraz? Trzymała, niedającego się kontrolować tygrysa, za ogon. I co kurwa miała z tym zrobić?
***
Wszystko czego potrzebowała. Wszystko czego chciała. Bezwzględnie wszystko...jeżeli tylko
będzie mógł wniknąć w nią, i zostać tak do końca świata.
Angie wyrwała się z pocałunku – Mój sos... ja... muszę go skończyć.
Nik cofnął się i zabrał ręce od Angie. Miała minę zdziczałego, bezdomnego kota, którą już u niej
widział. Nie miał zamiaru zrobić czegokolwiek żeby ją odepchnąć. Nie teraz. Nigdy.
– Okej. Nie ma problemu. Muszę iść i skończyć pracę w gabinecie i jak będziesz gotowa to
wrócę i wspólnie zjemy.
Podnieśli się razem, powoli.
– Pójdę teraz do gabinetu. Gdybyś mnie potrzebowała...
– Tak. Tak. Wiem gdzie będziesz. A teraz idź.
Wyszedł za drzwi. Kiedy był już w korytarzu, usłyszał jak wydała naprawdę seksowne i
sfrustrowane westchnięcie, a potem zaczęła przeklinać jak marynarz. A potem dużo uderzeń w
naczynia.
Ale nie odeszła. A to było to, co tak naprawdę musiał wiedzieć.
***
Nie mogła nawet spróbować jedzenia. Była to najdłuższa, najmniej komfortowa kolacja na której
była. W szczególności kiedy cały czas myślała o nagim Niku.
Tump. Tump. Tump.
– Moi bracia pojawią się za chwilę.
Ostatni kawałek spaghetti jaki wzięła z talerza, zawisnął jej w ustach – Dlaczego? - Wypełniła to
pytanie otoczką niedowierzania. Tak mocno, że Nik odchylił się na krześle.
– Zazwyczaj żeby polować. Ale dzisiaj będziemy sprawdzać czy posiadłość jest
zabezpieczona. Że ty jesteś bezpieczna.
– Aha.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin