LEGENDA NA DZIEŃ ŚW. TEODORY
12 lipca
Legenda o św. Teodorze pochodzi ze Wschodu chrześcijańskiego - nie darmo bohaterka jej miała być rodem z Aleksandrii egipskiej - i doczekała się dwukrotnego opracowania w języku greckim [BHG nr 1727-30]. Jeden z tych żywotów przełożony został na łacinę [BHL nr 8070], a przekład ten posłużył prawdopodobnie za źródło Jakubowi de Voragine.
Nietrudno dostrzec uderzające podobieństwo tej legendy do legendy o św. Marynie [wyżej nr 32]. Różnica polega jedynie na tym, że tamta rozwija ten sam motyw w formie prostszej, a natomiast legenda o Teodorze komplikuje go czyniąc swoją bohaterkę uwiedzioną mężatką, co, trzeba przyznać, wzbogaca jej treść i czyni ją bardziej interesującą, stwarzając głębsze tło psychologiczne samozaparcia Teodory, a równocześnie dając sposobność do wprowadzenia dodatkowych postaci jak przede wszystkim jej męża, a obok niego np. znanej nam z komedii starożytnej figury starej rajfurki, która tu przedzierzga się w czarownicę.
W tym stanie rzeczy będziemy raczej skłonni przypisywać chronologiczne pierwszeństwo legendzie greckiej o Teodorze, która na Zachodzie - po uproszczeniu - przemieniła się w legendę o św. Marynie. Historycznej wartości oczywiście nikt w niej nie będzie szukał, natomiast literacko, jako rodzaj noweli o naiwnej, lekkomyślnej młodej kobiecie, która winę swą zmazuje surową dobrowolną pokutą, wydaje się ta legenda zabytkiem ciekawym i dlatego godnym umieszczenia w niniejszym wyborze.
Teodora była kobietą szlachetną i piękną. Żyła w Aleksandrii za cesarza Zenona [1].'Mąż jej był człowiekiem bogatym i bogobojnym. Diabeł jednak zazdroszcząc Teodorze świętości rozpalił w sercu pewnego bogatego mężczyzny wielkie ku niej pożądanie, tak że ten ustawicznie prześladował ją wysyłając do niej posłów i podarunki, aby w ten sposób zdobyć jej wzajemność. Teodora jednak nie przyjmowała posłów, a dary odsyłała. On zaś tak był natrętny, że nie miała ani chwili spokoju i już traciła siły. Wreszcie wysłał do niej pewną czarownicę, która usilnie ją namawiała, aby zlitowała się nad owym mężczyzną i okazała mu przychylność. Na te namowy Teodora odpowiedziała, że nigdy nie popełni tak wielkiego grzechu przed oczyma Boga, który wszystko widzi. Czarownica zaś rzekła: Bóg wie i widzi tylko to, co dzieje się w dzień, ale nie patrzy na to, co zdarzy się wieczorem i po zachodzie słońca. Teodora tedy spytała: Czy rzeczywiście mówisz prawdę? Tak - odrzekła czarownica - prawdę mówię. Przekonana tymi słowy młoda niewiasta powiedziała czarownicy, że spełni życzenie owego mężczyzny i kazała mu przyjść do siebie wieczorem. On dowiedziawszy się o tym z wielką radością przyszedł o oznaczonej godzinie do Teodory i spał z nią, a potem odszedł. Teodora jednak przyszedłszy do siebie gorzko płakała i biła się po twarzy mówiąc: Biada mi, biada, zgubiłam moją duszę, zniszczyłam największą ozdobę mej piękności. Tymczasem mąż Teodory wrócił do domu, ujrzał żonę tak zrozpaczoną i smutną, a nie znając przyczyny usiłował ją pocieszyć. Ona jednak żadnej pociechy nie chciała przyjąć od niego, lecz rano udała się do klasztoru pewnych mniszek i spytała przełożoną, czy Bóg może znać jakiś grzech ciężki, popełniony przez człowieka o zmroku. Ta zaś odparła: Nic nie może ukryć się przed Bogiem. Bóg zna i widzi każdy czyn człowieka, o którejkolwiek godzinie byłby popełniony. Wtedy Teodora płacząc gorzko rzekła: Daj mi świętą księgę Ewangelii, niech los jeszcze mnie upewni [2]. Otworzywszy ją zaś znalazła słowa: Co napisałem, napisałem [3], Teodora tedy wróciła do domu, a pewnego dnia pod nieobecność męża obcięła włosy, włożyła strój mężczyzny i udała się do pewnego męskiego klasztoru, oddalonego o 8 mil od miasta. Tam poprosiła mnichów, aby ją przyjęli do klasztoru, a oni zgodzili się na to. Gdy zapytano ją o imię, oznajmiła, że nazywa się Teodor. W klasztorze Teodora spełniała pokornie wszystkie swe obowiązki, a usługa jej każdemu była miła. W kilka lat później opat wezwał raz do siebie brata Teodora, kazał mu zaprząc woły i przywieźć z miasta oleju. Tymczasem mąż Teodory opłakiwał ją gorąco obawiając się, czy nie odeszła do innego mężczyzny. A oto anioł Boży rzekł mu: Wstań rano i czekaj przy ulicy męczeństwa Piotra apostoła [4]. Pierwszą osobą, którą tam spotkasz, będzie twoja żona. Tak też mąż Teodory uczynił, a ona przyszedłszy tam z wołami ujrzała swego męża, a poznając go rzekła do siebie: Biada mi, mój dobry mężu, ileż muszę cierpieć, aby zmazać grzech, którym wobec ciebie zawiniłam! Później zbliżyła się do niego i rzekła: Bądź pozdrowiony, panie mój. On jednak nie poznał jej i długo jeszcze czekał w tym miejscu. Wreszcie, gdy już sądził, że go oszukano, usłyszał głos: Ta, która cię wczoraj rano pozdrowiła, to była twoja żona.
Św. Teodora odznaczała się wielką świętością i dokonała wielu cudów. Uratowała człowieka poszarpanego przez dzikie zwierzę i modlitwami swymi przywróciła mu życie, następnie zaś poszła za owym zwierzęciem i przeklęła je tak, że natychmiast padło martwe. Diabeł zaś nie mogąc znieść jej wielkiej świętości ukazał się jej i rzekł: Ty nierządnico najgorsza, żono wiarołomna, porzuciłaś swego męża i przyszłaś tu, aby ze mnie szydzić? Ja moją straszliwą mocą wzniecę w tobie walkę i jeśli nie sprawię, że wyrzekniesz się Ukrzyżowanego, to będziesz mogła powiedzieć, że mnie nie ma. Teodora jednak uczyniła w powietrzu znak krzyża i natychmiast szatan znikł.
Pewnego dnia Teodora wracała z wielbłądami z miasta [5] i zanocowała w jednym domu. Nocą przyszła do niej pewna dziewczyna i rzekła jej: Śpij ze mną. A gdy Teodora ją odtrąciła, poszła do innego, który też tam spał. Po pewnym czasie brzuch jej powiększył się i pytano ją, z kim zaszła w ciążę, na co ona rzekła: To ten mnich Teodor spał ze mną. Gdy więc urodził się chłopiec, posłano go do przełożonego klasztoru. Ten począł gromić Teodora, a skoro on w odpowiedzi prosił tylko o przebaczenie, włożył mu dziecko na barki i wyrzucił go z klasztoru. Przez siedem lat przebywała Teodora poza klasztorem i karmiła dziecko mlekiem owiec i krów. Diabeł zaś, który patrzył zawistnym okiem na jej cierpliwość, przyjął na siebie postać jej męża i rzekł do niej: Co robisz tutaj, pani moja? Oto tęsknię za tobą i nie mogę się pocieszyć. Wróć więc, światło moje, bo jeżeli zgrzeszyłaś z innym mężczyzną - przebaczam ci. Teodora przekonana, że rozmawia ze swym mężem, rzekła na to: Nigdy już nie będę żyła z tobą, ponieważ syn rycerza Jana spał ze mną, więc chcę dopełnić pokuty za grzech, który wobec ciebie popełniłam. Później poczęła się modlić, a on znikł i wtedy Teodora zrozumiała, że to był szatan.
Innym znów razem diabeł chcąc ją przestraszyć zwołał inne diabły, które przyszły do niej w postaci strasznych dzikich zwierząt, a mąż jakiś szczuł je i wołał: Rozedrzyjcie tę nierządnicę! Teodora jednak modliła się i diabły znikły. Kiedy indziej ujrzała Teodora wielki tłum rycerzy, którym przewodził książę, a wszyscy oddawali mu cześć. Rycerze powiedzieli do niej: Wstań i oddaj cześć naszemu księciu! Teodora zaś odparła: Ja czczę tylko Pana Boga. Gdy oznajmiono to księciu, kazał ją przyprowadzić do siebie i tak bardzo męczyć, że wydawała się już martwa. Później zaś cały ten tłum znikł. Jeszcze innym razem Teodora ujrzała koło siebie wielką ilość złota, przeżegnała się tedy i uciekła odeń polecając się Bogu. Pewnego razu zobaczyła jakiegoś człowieka, który niósł kosz pełen pożywienia wszelkiego rodzaju. Człowiek ten rzekł do niej: Książę, który cię kazał chłostać, polecił ci teraz powiedzieć, abyś brała z tego i jadła, on bowiem uczynił to w nieświadomości swojej. Teodora jednak uczyniła znak krzyża, a człowiek ten znikł natychmiast [6].
Gdy minęło siedem lat, opat widząc wielką cierpliwość Teodory, udzielił jej rozgrzeszenia i przyjął do klasztoru wraz z dzieckiem. Tam spędziła jeszcze dwa lata chwalebnego życia. Pewnego dnia zaś wzięła chłopca i zamknęła się z nim w swojej celi. Dowiedziawszy się o tym opat posłał kilku mnichów, którzy mieli pilnie nadsłuchiwać, o czym będzie ona z chłopcem rozmawiać. Ona zaś obejmując chłopca i całując go rzekła: Synu mój najmilszy, już nadchodzi kres mego życia. Zostawiam cię Bogu, On będzie twoim ojcem i opiekunem, synu kochany. Pamiętaj o modlitwach i postach, i służ pobożnie twoim braciom. To mówiąc wydała ostatnie tchnienie i zasnęła szczęśliwie w Panu około roku Pańskiego 470. Chłopiec zaś widząc, że umarła, począł żałośnie płakać.
Tej samej nocy opat klasztoru miał takie widzenie: ujrzał przygotowania do wspaniałego wesela. Zewsząd schodziły się orszaki aniołów, proroków, męczenników i wszystkich świętych. Pośród nich stała jedna kobieta, otoczona niewypowiedzianą chwałą. Przybyła ona na zaślubiny, usiadła na łożu [7], a wszyscy obecni cześć jej oddawali. I oto dał się słyszeć głos mówiący: Oto jest ojciec Teodor, który niesłusznie został oskarżony o spłodzenie chłopca. Siedem lat pokutowała za to, że przedtem zhańbiła łoże swego męża. Opat tedy zbudziwszy się udał się spiesznie wraz z braćmi do celi Teodory i znalazł ją martwą. Gdy zaś zbliżyli się i odkryli ją, przekonali się, że była kobietą. Wtedy opat posłał po ojca owej dziewczyny, która oczerniła Teodorę, a gdy ten przyszedł, rzekł do niego: Mąż twojej córki umarł. Potem uniósł jej szatę, aby przybyły się przekonał, że to była kobieta. Trwoga wielka padła więc na wszystkich, którzy to słyszeli, a anioł Boży rzekł do opata: Wstań szybko, dosiądź konia i jedź do miasta, a kogo spotkasz na drodze, weź go ze sobą i przywieź. Pojechał tedy opat do miasta, a w drodze spotkał jakiegoś biegnącego mężczyznę. Spytał go więc, dokąd dąży, a ten odrzekł: Żona moja umarła, więc idę ją zobaczyć. Wziął tedy opat męża Teodory na konia, a gdy przyjechali, płakali bardzo i pogrzebali Teodorę z największą czcią. Mąż Teodory zamieszkał następnie w jej celi i pozostał tam aż do śmierci. Chłopiec zaś poszedł w ślady swojej żywicielki i prowadził tak przykładne życie, że po śmierci opata bracia klasztorni jednomyślnie wybrali go opatem.
ciucian