Dwojakie szczęście(1).pdf

(105 KB) Pobierz
Polska Oficjalna strona Berta Hellingera
Opowieści
© by Bert Hellinger
Dwojakie szczęście
W dawnych czasach, gdy bogowie zdawali się być jeszcze bardzo bliscy ludziom, w pewnym
miasteczku żyło dwóch śpiewaków o imieniu Orfeusz.
Jeden z nich był tym wielkim. Wynalazł kitarę, poprzedniczkę gitary, a gdy uderzał w struny i
śpiewał, cała przyroda wokół niego była oczarowana. Dzikie zwierzęta leżały potulnie u jego
stóp, wysokie drzewa chyliły się ku niemu: nic nie mogło się oprzeć jego pieśniom. Ponieważ
był taki wielki, zabiegał o najpiękniejszą kobietę. Potem zaczął się jego upadek.
Jeszcze w czasie godów zmarła piękna Eurydyka, a pełen kielich, jeszcze gdy go wznosił,
pękł. Jednak dla wielkiego Orfeusza śmierć nie oznaczała bynajmniej końca. Za pomocą swej
wysokiej sztuki znalazł wejście do świata podziemnego, zstąpił do krainy cieni, przeprawił się
przez rzekę zapomnienia, minął Cerbera, stanął żyw przed tronem boga śmierci i wzruszył go
swoją pieśnią.
Śmierć uwolniła Eurydykę – jednak pod pewnym warunkiem, a Orfeusz był taki szczęśliwy, że
nie dostrzegł szyderstwa kryjącego się za tą łaską.
Wyruszył w powrotną drogę i słyszał za sobą kroki ukochanej kobiety. Minęli cało Cerbera,
przeprawili się przez rzekę zapomnienia, zaczęli wspinać się do światła, widzieli je już z oddali.
Wtedy Orfeusz usłyszał krzyk – Eurydyka potknęła się – przestraszony odwrócił się, zobaczył
jeszcze jak cienie zapadają się w noc i był sam. I nieprzytomny z bólu zaśpiewał pieśń
pożegnania: „Ach straciłem cię, a z tobą całe moje szczęście!”.
On sam powrócił do światła, jednak wśród zmarłych życie stało mu się obce. Gdy odurzone
kobiety chciały go zabrać na święto młodego wina, wzbraniał się, a one rozszarpały go
żywcem.
Tak wielkie było jego nieszczęście, tak daremna jego sztuka. Ale: Cały świat go zna!
88799859.009.png 88799859.010.png 88799859.011.png 88799859.012.png 88799859.001.png 88799859.002.png 88799859.003.png 88799859.004.png 88799859.005.png 88799859.006.png 88799859.007.png 88799859.008.png
 
Drugi Orfeusz był tym małym. Był tylko śpiewakiem ulicznym, występował na małych
uroczystościach, grał dla małych ludzi, sprawiał małe radości i sam się przy tym cieszył.
Ponieważ nie mógł wyżyć ze swojej sztuki, wyuczył się jeszcze innego, zwykłego zawodu,
ożenił się ze zwyczają kobietą, miał zwyczajne dzieci, grzeszył niekiedy, był całkiem
zwyczajnie szczęśliwy, i zmarł stary i syty życia.
Ale: Nikt go nie zna – oprócz mnie!
BERT HELLINGER
© for the Polish translation Zenon Mazurczak
© 2003-2004 Hellinger Polska
Zgłoś jeśli naruszono regulamin