Binchy Maeve - Srebrne gody.pdf

(797 KB) Pobierz
271254675 UNPDF
MAEVE BINCHY
Srebrne gody
Z angielskiego przełożyła Teresa Lechowska
Świat Książki
Skan i korekta Roman Walisiak
Tytuł oryginału SILVER WEDDING
Projekt okładki i stron tytułowych Maciej Sadowski
Redakcja Anna Bolecka
Redakcja techniczna Alicja Jabłońska
Korekta: Marianna Filipkowska, Jolanta Rososińska
Copyright © Maeve Binchy 1988
All rights reserved
© Copyright for the Polish edition by „Świat Książki",
© Copyright for the Polish translation by Teresa Lechowska, 1997
Świat Książki, Warszawa 1997
Skład KOLONEL.
Druk i oprawa OZGraf. Olsztyn
ISBN 83-7129-547-2
Nr 1767
Gordonowi Snellowi, memu najdroższemu i najlepszemu przyjacielowi.
Rozdział Pierwszy.
Anna.
Anna wiedziała, że stara się sprawiać wrażenie zainteresowanego. Tak
dobrze umiała czytać z jego twarzy. To była ta sama mina, jaką u niego
widywała, kiedy w klubie przysiadali się do nich starsi aktorzy i
opowiadali historyjki o dawno zmarłych ludziach. Joe wtedy też usiłował
okazać zainteresowanie, przybierał wyraz serdeczności, uprzejmości,
powagi - licząc, że zostanie to poczytane za prawdziwe zainteresowanie, i
w nadziei, że konwersacja nie potrwa zbyt długo.
- Przepraszam, trochę się rozgadałam - usprawiedliwiała się Anna.
Pociesznie się wykrzywiła. Siedziała po drugiej stronie łóżka ubrana
jedynie w jedną z jego koszul. Oddzielały ich niedzielne gazety i taca ze
śniadaniem.
Joe uśmiechnął się w odpowiedzi i tym razem był to uśmiech prawdziwy.
- Ależ nie, to miłe, że tak się tym przejmujesz, bo dobrze jest troszczyć się
o rodzinę.
Myślał tak rzeczywiście, to wiedziała, ponieważ w głębi serca wierzył, że
troszczenie się o rodzinę to dobra rzecz, podobnie jak ściąganie kociaków
z drzew i piękne zachody słońca, i duże psy collie. Zasadniczo Joe
popierał dbałość o rodzinę, ale o swoją nie dbał zupełnie. Nie miał pojęcia,
od ilu lat są małżeństwem jego rodzice. Nie wiedział prawdopodobnie, jak
długo sam jest żonaty. Czymś takim jak dwudziestopięciolecie ślubu Joe
Ashe nie zawracałby sobie głowy.
Anna patrzyła na niego ze znanym sobie uczuciem
7
czułości i lęku. Czule i opiekuńczo. Wyglądał tak słodko, gdy leżał oparty
o wielkie poduchy, z opadającymi mu na twarz jasnymi włosami, z tak
spokojnymi, opalonymi, szczupłymi rękami. Pełna lęku - na myśl o tym,
że miałaby go utracić, że mógłby zniknąć z jej życia równie cicho i bez
wysiłku, jak się w nim pojawił.
Joe Ashe nigdy z nikim nie walczył, jak wyznał Annie, uśmiechając się
szeroko, po chłopięcemu, życie jest zbyt krótkie, żeby walczyć. I to była
prawda.
Kiedy nie dano mu jakiejś roli, dostał złą recenzję, kwitował to
wzruszeniem ramion. - No cóż, mogło być inaczej, ale nie róbmy z tego
sprawy.
Podobnie jak jego małżeństwo z Janet. - Skończyło się, po co więc
udawać, że nadal trwa? - Spakował manatki do torby i odszedł.
Anna obawiała się, że pewnego dnia w tymże pokoju Joe spakuje torbę i
znowu odejdzie. Ona będzie pomstować i błagać jak Janet, i nic to nie da.
Ta ją nawet odwiedziła, proponując pieniądze, żeby tylko wyjechała.
Opowiadała z płaczem, jaka była z nim szczęśliwa. Pokazywała zdjęcia
dwu małych synków. Wszystko będzie znowu dobrze, jeśli tylko Anna
wyjedzie.
- Ale on nie odszedł od pani z mojego powodu. Mieszkał sam od roku,
zanim jeszcze się poznaliśmy - tłumaczyła Anna.
- Tak, i przez cały ten czas myślałam, że wróci. Anna nie miała ochoty
wspominać zalanej łzami Janet
ani tego, jak robiła dla niej herbatę, a jeszcze bardziej rozmyślać o tym, że
jej własna twarz też będzie mokra od łez pewnego dnia, i na dodatek
równie niespodziewanie, jak się to przydarzyło Janet. Przebiegł ją lekki
dreszcz, gdy spojrzała na przystojnego chłopca w swoim łóżku. Mimo
dwudziestu ośmiu lat Joe to wciąż chłopiec. Delikatny, okrutny chłopiec.
- O czym myślisz? - spytał.
Nie powiedziała. Nigdy mu nie mówiła, jak wiele o nim myśli i jak bardzo
obawia się dnia, w którym od niej odejdzie.
8
- Pomyślałam, że już czas zrobić następną filmową wersję Romea i Julii.
Jesteś taki przystojny, że byłoby nie w porządku wobec świata, gdyby nie
dano mu szansy oglądania ciebie - oznajmiła ze śmiechem.
Przechylił się i odstawił tacę na podłogę. Niedzielne gazety zsunęły się w
ślad za nią.
- Chodź tu do mnie - rzekł. - Moje myśli biegną tym samym torem,
całkiem tym samym, jak to mówicie wy, Irlandczycy.
- Co za znakomite naśladownictwo - powiedziała Anna z poważną miną,
ale przytuliła się do niego. - Nic dziwnego, że jesteś najlepszym aktorem
na świecie i słyniesz na całej kuli ziemskiej ze swoich wielkich
umiejętności naśladowania najrozmaitszych akcentów.
Leżała w jego ramionach i nie przyznawała się, jak martwi się o te srebrne
gody. Wyczytała z twarzy Joego, że już zbyt długo na ten temat
deliberowała.
Joe nigdy nie zrozumiałby, co to znaczy w ich rodzinie.
Dwudziestopięciolecie ślubu rodziców. W domu Doyle'ów celebruje się
wszystko. Mają tam albumy ze zdjęciami, pudła z dokumentacją
minionych uroczystych obchodów. W salonie na ścianie zrobiono galerię
Głównych Uroczystości. Sam Dzień Ślubu, trzy Chrzty. Sześćdziesiąte
urodziny babci O'Hagan, wizyta dziadka Doyle'a w Londynie, kiedy to
wraz z nimi wszystkimi stoi obok strażnika przed pałacem Buckingham.
Poważny młody strażnik w futrzanej czapie wygląda tak, jakby zdawał
sobie sprawę z doniosłości wizyty dziadka Doyle'a.
Są tam też trzy Pierwsze Komunie, trzy Bierzmowania, jest mała sekcja
sportowa, drużyna szkolna w tym roku, gdy Brendan chodził do ostatniej
klasy. A nawet jeszcze mniejsza sekcja akademicka -jej portret zrobiony
podczas promocji. Upozowana i sztywna, dzierży w ręce dyplom tak,
jakby ważył tonę.
Matka i ojciec zawsze żartowali na temat tej ściany, mówiąc, że to
najcenniejsza kolekcja na świecie. Co by im przyszło ze starych mistrzów i
słynnych obrazów, gdyby nie mieli czegoś o wiele od nich cenniejszego -
tej jakże
9
wymownej ściany oznajmiającej światu, o co im chodziło w życiu.
Anna zawsze się wzdrygała, gdy mówili to komuś, kto przyszedł w
odwiedziny. Wzdrygnęła się i teraz, leżąc w ramionach Joego.
- Czy to ja cię przyprawiam o drżenie, czy to namiętność? - zapytał.
- Rozpasana namiętność - odparła, zastanawiając się, czy to normalne,
żeby leżeć obok najatrakcyjniejszego mężczyzny w Londynie i myśleć nie
o nim, lecz o ścianie w salonie rodzinnego domu.
Rodzinny dom trzeba będzie udekorować na srebrne gody. Zawieszą
mnóstwo dzwonków z tektury i srebrnych wstążek. I kwiaty popstrykane
sreberkiem. Do magnetofonu włożą taśmę z Walcem Rocznicowym. Na
parapetach piętrzyć się będzie stos kartek z życzeniami, może ich być
nawet tak dużo, że rozwieszą je nad kominkiem jak życzenia na Boże
Narodzenie. Pojawi się udekorowany w sposób tradycyjny tort, a
zaproszenia będą mieć srebrne brzegi. Zaproszenia na co? Właśnie ta
sprawa zaprzątała umysł Anny. Jako dzieci powinni zorganizować coś
Zgłoś jeśli naruszono regulamin