POPIOŁY – Stefan Żeromski
STRESZCZENIE
OSOBY
Rafał Olbromski – student, rozrabiaka, gł. bohater powieści.
Kacper – sługa.
Pan Nardzewski – wuj Rafała.
Jamrozek – chłop z Porąbek.
Miemiec – jakiś dziwny Niemiec.
Olchowski – pan krajczy senator.
Anna – matka Rafała, siostra Pana Nardzewskiego.
Hibil – komisarz, ojciec z Wiednia, który był mandatariuszem.
Psy pana Nardzewskiego: Niemen i Wisła, kundle: Rozbój, kusy.
Baron von Lipowski – pierwszy cyrkułowy komisarz kieleckiego.
Czaplicki – egzakor w Chęcinach.
Tomek Zalesiak – chłop, którego chciał Nardzewski wychłostać, gdy okazało się, że po uwłaszczeniu chłopów zrobić czegoś takiego nie może. By pokazać, że nadal jest panem, wychłostał go w końcu.
Helena – młoda panienka, blondynka, mieszka w Deresłowicach. Zakochana w Rafale ze wzajemnością. Zhańbił ją, została wywieziona z kraju.
Wicuś Jawrzyn – syn ubogiego szlachetni spod wiśniowej, wysoki, dziki. Rafał spotkał go w stodółce po „balu” – zajadał ciasta ze spiżarni, chował je pod poduszką.
Studenckie życie:
Krzysztof Cedra – kuzyn i kolega Rafała Olbromskiego, z którym mieszkał na stancji u profesora Zawadzkiego. Syn bardzo zamożnego szlachcica, do tego jedynak. Szczupły, mizerny, bez siły, doskonały uczeń. Uwielbiał Rafała, zawsze się zgadzał na jego szalone pomysły – jeden z nich skończył się dla niego tragicznie, śmiertelnie zachorował.
Bobrzyk – chudy rybak, od którego chłopcy „pożyczyli” łódź.
Profesor Zawadzki – właściciel stancji w dworku niedaleko ruin kościoła św. Piotra.
Sztyft – szkoła żołnierska, chłopcy nienawidzili uczniów stamtąd.
Profesorowie: Szczepański, Zawadzki, Orłowski, ks. Kazubski, prof. Kubaszewski.
Pan Filip – pedel szkolny, służył kiedyś w armii austriackiej, wszyscy się go bali.
Michał – kalafoktor.
Jan Kapistarn – stróż szkolny.
W Tarninach:
Piotr – podstarości.
Wincenty – sługa.
Zofia (Zofka) – młodsza siostra Rafała, ulubienica ojca.
Anna - starsza siostra.
Stary Cześnik Olbromski – ojciec Rafała. Straszny człowiek, zawzięty, istna głowa rodziny, która wszystkimi steruje.
U Piotra w Wygnance:
Kapitan Piotr Obromski – starszy brat Rafała, który został przez ojca wygnany z domu, po kłótni, podczas której ojciec obraził żołnierski honor Piotra, kazał mu się zaprzeć samego siebie, był za lojalizmem wobec zaborców. Na wojnie został poważnie, śmiertelnie wręcz raniony, co odebrało mu siły. Po poróżnieniu się z Księciem, zmarł.
Michcik – służący Kapitana Olbromskiego. Uratował go, gdy ten leżał już między trupami. Był żołnierzem.
Urban (Uryś) – Żyd, którego Rafał poznał będąc w Wygnance, od którego dowiadywał się wielu rzeczy. Min. O mądrości brata. Był on szewcem, ale zajmował się też innymi rzeczami.
Książę Gintułt – z Grudna. Znajomy Piotra z czasów kadeckich. Poróżnił się z Piotrem, gdyż był przeciw uwłaszczaniu chłopów, przez co doprowadził do śmierci kolegi.
MIEJSCOWOŚCI:
Wyrwy – w nich mieszkał pan Nardzewski.
Tarniny – miejscowość, w której mieszkali państwo Olbromscy.
Belweder – dawny dwór.
Wygnanka – miejscowość, w której osiadł Piotr Obromsk, pobliże Małogoszcza.
Sulicławice – tam znajdował się kościół, do którego jeździli ludzie z Tarnin.
Grudno – miejscowość będąca własnością Księcia Gintuła.
TOM I
W górach
Śnieg na górskich drzewach – Tatry. Rafał – myśliwy. Wbrew zasadom zszedł ze stanowiska. Było polowanie, jelenia sprzątnął sprzed nosa paniczowi Rafałowi Kacper. Udali się do wuja Rafała, czyli pana Nardzewskiego. Opowiadali o jakmiś Jamrozku, co przybył i o Niemcu – Miemiec się nazywał? Jamrozek wiózł Miemca i jak dojechał do Porąbek to się okazało, że się Miemiec zgubił. Znaleźli go, las wyciął. Kacper macha ręką – kto by tam las wyciął i opowiada o świętym Jeleniu. Łakomiec go widział i stary Szafraniec, który żył ponad 100 lat. Olchowski też widział. Jeleń miał między rogami złoty krzyż, z którego się świeciło. Nie wolno go zabić.
Kacper odpala sobie fajkę – chłopskie paliwo, Rafał próbuje i krztusi się. Następnie rozmawia z wujem o tym, jak wspaniale się mieszka w górach i z chęcią by tu został. Wuj jest zdziwiony, mówi, że siostrzeniec raczej by tu nie wytrzymał. Rafał namawia wuja na kulig, ten mówi, że 30 lat nie opuszczał tego miejsca i nie ma zamiaru.
Przybywa na saniach Hibil – komisarz z kieleckiego krajzamatu. Niemiec. Spożywana zostaje wieczerza, następnie Hibl mówi, z czym przyszedł – wysłał go baron von Lipowski, bo Nardzewski nie płaci Czaplickiemu, ponadto ma jechać do Krakowa. Nardzewski opowiada, dlaczego przysiągł sobie do Krakowa więcej nie wracać – ostatnio był w nim w 1768, trwała wojna, konfederacja, uciekł do lasu, do Wyrw i tam obiecał już na zawsze mieszkać. Niemiec opowiada co się dalej działo w Krakowie, w między czasie Nardzewski każe powiesić sobie asa żołennego, do którego strzela na siedząco. Hibl prezentuje akt uwłaszczenia chłopów – mają pracować nie więcej niż 3 dni w tygodniu, starcom od 60 roku przysługuje prawo do nie odrabiania pańszczyzny. Nardzewski mówi – niedoczekanie. Wtedy komisarz mówi o złej doli chłopów i o tym, że nowe prawo zabrania chłostania i bicia. Żegna się ze szlachcicem, Rafał został położony do łóżka, gdyż zasnął na siedząco.
Nazajutrz wuj budzi Rafała, konie są już gotowe do drogi. Hibl tłumaczył coś chłopom, którzy patrzyli nad panów spod oka. Nardzewski przerwał wykład, zawołał Zalewskiego i chyba go jednak wychłostał.
Kulig
Kulig mroźną nocą. Klimontowskie Żydki tworzyły kapelę. Albo przygrywali, albo ludzie śpiewali piosenki. Rafał jechał konno na Baśce, która liczyła 3 lata, pochodziła z araba i matki polkiJ Jechał, trochę wcześniej wypił i było mu weselej. W saniach siedziały dwie kobiety – jedna starsza, mężatka, rozwódka albo wdowa (ta bardziej mu się podobała) i druga młoda panienka (Helena), która ciągle na niego zerkała. Starsza miała wąty, że Rafał mało je zabawia. Chłopak postanawia się poprawić, rozmawiają o Tarninach – rodzinnej miejscowości Rafała, starsza kobieta nalega, że muszą tam zajechać, Rafał się broni – dom stary, musiałby ojciec nowy postawić (i się ogląda czy ojciec tych bzdur nie słucha). Wyskakuje turoń, Helena się przytula z krzykiem do Rafała, ten ją obejmuje, potem wszyscy się z tego śmieją.
Żydki zaczynają przygrywać, Rafał tańczy z Heleną, jest nią oczarowany. Zasiadają do sań, ojciec Rafała zaprasza wszystkich do siebie, synowi każe iść na przód i wszystkich witać. Rozpoczyna się biesiada w Tarninach. Wpada kulig, wyłamują okna. Rafał słyszy nieprzychylne komentarze – o winie i mięsie, oraz o siostrach – że najstarsza już za stara, a teraz młodszą chcą państwo wydać za mąż. Boli go to, a najbardziej, że starsza kobieta, która wcześniej mu się podobała, również się śmiała.
Rafał znajduje Helenę i jest zazdrosny, bo tańczy wesoła z jakimś mężczyzną. Ale gdy ich oczy się spotkały, okazało się, że Helena jest jeszcze radośniejsza. Ciągle zerkają na siebie. Rafał się upija, znajduje samotną Helenę w kuchni i całuje jej jasne włosy, ta z piskiem mu się wyrywa. Rafał jest szczęśliwy, po chwili czuje, że ma tego wszystkiego dosyć i zamierza roznieść chatę w pył, powybijać wszystkich, którzy źle się wyrażali, kląć i kłócić się. Widzi ojca w dziwnym uścisku z księdzem (tańczą), sam ląduje w ramionach jakiegoś grubasa, który zaczął go dusić w uścisku. Następnie znów dopadł Helenę i zaczął jej obiecywać, że na koniu przyjedzie do niej do Deresławic, zastuka trzy razy w okienko. Zebrani zaczęli się z tego śmiać, Rafała odciągnęła matka – ojciec może go zobaczyć. Syn dalej powtarzał, że przyjedzie. Matka siłą wyciągnęła go z domu ku Belwederze – dawny, upadły dwór.
Rafał budzi się rano z ogromnym kacem, wokół leży dużo ludzi. Spogląda na Wicusia Jawrzyna, który spod poduszki wyciąga ciasta i je pochłania. Zasnął znowu. Jak się obudził, to przypomniał sobie o Helenie, zaczął się zbierać, ale znowu zasnął. Na drugi dzień znaleziono go śpiącego na ziemi, z nogą w rękawie frakuJ
Poetica
Rafał i Krzyś Cedro (jego kuzyn i kolega) śpiewają sobie po łacinie (wiersze Horacego). Mieszkają u profesora Zawadzkiego na stancji – Krzyś jest mizerny, ale i bardzo uczony. Męskość Rafała fascynuje go. Spędzają czas na rzucanie pigułami (śnieżkami) w Żydów i katolików, najbardziej nie lubią młodzieży z szyftu (szkoła wojskowa mieszcząca się w pojezuickim gimnazjum).
Nad rzeką Wisłą – poszli zobaczyć zator lodowy. Wsiedli na łódź (Rafał zabrał ją Bobrzykowi), prąd szybko ich porwał, stracili nad nią kontrolę, nie wiedzieli gdzie są, natknęli się na zwalone drzewo, ale jakoś sobie poradzili pod komendami Rafała. Słyszeli, jak pęka zewsząd lód. Dotarli do brzegu lodowego, który kilkadziesiąt kroków prowadził do prawdziwego lądu, R. postanowił zostawić łódź przy brzegu i wracać na piechotę. Krzyś miał opory, ale R. stwierdził, że da się Bobrzykowi na piwo i będzie git. Krzyś postanowił dużo mu dać (R. mówi, że tak właśnie myślał) i poszli. Zaczęli wyciągać łódkę i wtedy lód zaczął się łamać, obaj wpadli do wody, najpierw Krzyś, którego Rafał uratował. Łódź poszła na dno, było im bardzo zimno, nie mogli iść. Krzyś padł. Rafał rozebrał się do naga, potem jego i tak pobiegli do Sandomierza, następnie do stancji. Był środek nocy. Profesor zastał ich całkiem nagich na podłodze (Krzyś wywalił się z krzesłem). Zganił Rafała.
W nocy Rafał nie mógł spać, było mu wstyd za to, co zrobił, tym bardziej, że Krzyś chyba się rozchorował. Wspomniał ojca i Tarniny i przeszył go dreszcz na samą myśl o tym. Nazajutrz Krzysia leczono, Rafał miał coraz większe wyrzuty sumienia, wszyscy patrzyli na niego wilkiem – był wielkim łobuzem, zawsze miał na pieńku z nauczycielami. Jedynie gdzieś w głębi serca czuł dumę z występku.
Zebrała się narada szkolna nauczycieli, wezwali do siebie Rafała i pytali, gdzie byli wczoraj z Krzysiem i kto kogo namawiał. Okazało się, że Krzyś umrze. Rafał powiedział tylko, że byli na rzece i pływali łódką, więcej nic nie chciał powiedzieć. Wezwano pana Filipa, który miał wyciągnąć wszystko z chłopaka siłą, ale wtedy Rafał wyciągnął nóż, krzyknął by się do niego nie zbliżać, bo wszystkim brzuchy porozbebesza, dźgnął Michała, pobił się z panem Filipem i zwiał – postanowił uciec z miasta.
Na pokucie
Wypędzony ze szkół sandomierskich, Rafał żył w Tarninach. Ojciec udawał, że go nie zna, miał zakaz rozmowy z rodziną, żył z chłopami, mało co jadł, ciągle miał pracować. Spał na sienniku, słuchał wieczorami chłopskich baśni, nudził się.
Pewnego dnia w niedzielę przyszła jego młodsza siostra, Zofka, ulubienica starego cześnika i powiedziała, że ojciec pozwala mu jechać z nimi do kościoła. W kościele ojciec zabronił iść z nimi do ławki, kazał stać „na kościele”, co dla Rafała było ubliżające, musiał stać między chłopami. Pod koniec mszy dojrzał Helenę, zakochał się w niej szaleńczo i odtąd zaczął się zmieniać. Ciągle myślał, nic nie jadł, nic nie robił sobie ze srogiego ojca, miał przemyślenia filozoficzne nad naturą człowieka, którą chciałby w sobie wytępić. Wszystko wydawało mu się inne. Wyglądać zaczął obrzydliwie – zżółkł, zczerniał, schudł. Jego jedyną powiernicą i przyjaciółką stała się klacz Basia (ta sama, na której pozwolił mu ojciec jechać podczas kuligu). Znał ją od źrebięcia. Śpiewał jej piosenki bez słów, ale z serca…
NOC ZIMOWA
Rafał powrócił do łask oglądania ojcowskiego oblicza, mógł mieszkać w swym pokoju, co wieczór czytał ojcu gazetę („Gazeta Krakowska”, 1796 r). Jak czytał o raporcie Bonapartego (ojciec co chwilę przerywał, zadawał pytania i komentował, aż w końcu usnął), Rafał ukradkiem zabrał klucz do stajni. Wrócił do pokoju, położył się, odczekał, wyszedł oknem, odwiązał klacz ze stajni i ruszył z nią w zamieć. Dotarł do Deresławic, przywiązał konia i udał się pod okno Heleny. Najpierw oglądał ją, jak siedziała pochylona nad książką, następnie zastukał 3 razy w szybę. Dziewczyna przestraszyła się, usłyszał mały zamęt w domu. Bał się, że obudziła służbę, ale okazało się, że wyszła na dwór i „spłynęła w jego ramiona”. Domyśliła się, że to on – obiecał tak przyjechać na koniu podczas kuligu. Złączyli się w miłosnym uścisku.
Nagle wyszedł stróż, Helena uciekła całując na pożegnanie Rafała. Zaczęła wołać do siebie psy, ale kilka zaczęło gonić Rafała. Dopadł Baśki i puszczając ją wolno, w ogóle nią nie kierując, gdyż był zajęty przeżywaniem tego, czego przed chwilą doświadczył, pocwałował w pola. Nie mógł rozsądnie myśleć, nagle spostrzegł, że nie wie gdzie jest. Baśka pocwałowała aż pod las. Nagle zaczęły gonić ich wilki… Długo uciekali, niekiedy udawało się Baśce uciec. Nagle Rafał usłyszał trzask, wyleciał przez łeb klaczy w zaspę, ta poleciała na niego. Po chwili dopadł go wilk, wżerał się w jego ciało. Rafał zaczął się z nim mocować. (Kurwa nie mogę tego czytać…). Rafał wyciągnął klucz, który zabrał ze sobą (taki duuży od stajni), rozwalił wilkowi łeb i brzuch, wyrwał swoją rękę, którą wilk trzymał w paszczy. Usłyszał ostatnie jęki klaczy, którą rozdzierały wilki (brr…, po nocach będzie mi się śniłoL). Rafał uciekł od rżącego konia, wszedł na drzewo. Miał odsłoniętą pierś, otwartą ranę, spuchnięte ręce, zaczął powoli zamarzać. Zaczęło robić się jasno.
Zobaczył rozprutą Baśkę, wilk siedział z głową w jej brzuchu. Zeskoczył w przypływie zemsty na ziemię, ale zaraz zaczął uciekać, wszędzie były pola, jego rany zaczęły się ponownie otwierać. Nagle ujrzał człowieka z wozem i końmi, krzyczał, ale człowiek ten nie słyszał. W końcu padł. Gdy źrebięta poczuły wilki, zatrzymały się, wtedy woźnica dostrzegł krwawą zjawę i zaczął uciekać, ale opamiętał się – znalazł Rafała bez duszy. (Oby umarł).
Mary
Nie umarłL Człowiek ten go uratował. Rafał ma zwidy. Nagle odzywa się jakiś głos i opowiada historię żołnierza, który wraca z wojny. Dostał od króla 3 dukaty, 2 dał dziadom, jakie spotkał w lesie. Jak wychodził, to spotkał trzeciego i dostał od niego niebiańskie skrzypki. Dotarł do Krakowa. Król obiecał we wspaniałym zamku, że kto odstraszy diabły, dostanie od niego rękę córki. Żołnierz podjął się tego, siadł i zaczął grać. Przyleciało do niego dwunastu diabłów, zaczęły go prosić do tańca, ale on powiedział, że muszą mu dać wory z pieniędzmi, to wtedy może potańczy. Lucyfer wysłał diabłów. Żołnierz wcisnął je wszystkie do torby, jak już przyniosły mu dużo złota i zawiązał. Wszystkie diabły rozlały się w maź, jak rzucił pierzcie w nie. Zostały ich wielkie łby, jednego czterech chłopów podnieść nie mogło.
Nagle Rafał z jakimś dziadem znalazł się na koniach, cwałowali, Rafał nie wiedział gdzie, choć prosił widmo, by go gdzieś zawiózł, zapomniał ino nazwy. Potem była kolejna opowieść jakiegoś dziada o umierającym Dylągu.
Wiosna
Rafał był w krytycznym stanie przez marzec, kwiecień i część maja. Cierpiał fizycznie, ale bardziej psychicznie – okazało się, że przez niego Helena została wywieziona albo do jakiegoś miasta, albo w ogóle za granicę. Czuł, że stracił ją na zawsze. Stał się brzydki jak trup. Miał drugie życie – jakieś zjawy, mary.
Ojciec wypędził Rafała z domu, do chwili uzdrowienia mógł przebywać jeszcze z nim. Gdy nadszedł ten czas, matka po kryjomu postanowiła posłać Rafała do starszego brata, gdzieś koło Małogoszcza, bo ponoć także był umierający, a nie mają o nim żadnych wieści. Odwiózł go podstaroszczy. Najbardziej Rafałowi było żal rozstania z matką, bardzo ją kochał. Ale czasem zapominał o swym bólu żyjąc w drugim świecie, marząc o Helenie, którą utracił.
W drodze namówił Wincentego by pojechał do Deresławic. Kazał iść do kowala, by podkuć lepiej konie, sam udał się pod dwór ukochanej i prawie łkał, że jego szczęścia już tu nie ma.
Na torfiskach konie nie miały siły iść, Rafał zadecydował, że tu przenocują. Fornal wyciągnął jedzenie, ale Rafał nie chciał jeść – jego ciało jakby nie istniało, miał duszę, która tęskniła za wiecznym snem. Rozczulał się nad słowikami, jego chora z miłości dusza czuła bliskość przyrody, czuł, że potrafi zrozumieć jej mowę i jeśli nie zrobi tego przejeżdżając przez las, to nigdy do końca nie uda się mu jej zrozumieć.
Nazajutrz Rafał i Wincenty wyjechali. Dotarli do starej chaty Piotra – otworzył Michcik, sługa kapitana Olbromskiego. Piotr z radością powitał brata. Było mu smutno, że matka nie przybędzie za nim, a ojciec nie miał mu nic do przekazania. Spytał, czy Rafał przypadkiem czegoś nie przeskrobał, ten przyznał się, że zajeździł wierzchówkę. Brat zdziwił się, że za to tylko ojciec go wygonił. Zaczął opowiadać za co jego ojciec swego czasu wygonił.
Ojciec oddał Piotra do szkoły kadetów. Stamtąd wyszedł pełen różnych myśli – bojowniczych. Należał do pokolenia, które czuło, że na ich barkach leży los RP. Rozmawiał o tym z ojcem, a ojciec stanął po stronie tych, których nienawidził najbardziej – uległych. Kazał Piotrowi zaprzeć się samego siebie. Ojciec zdeptał jego oficerski honor, aż Piotr wyciągnął miecz. Rafał słyszał wszystko wcześniej od Anusi (starszej siostry) i od matki.
Potem Piotra stłukły Prusaki, krew z niego uszła. Leżał między trupami, uratował go żołnierz, z którym teraz mieszka. Michcik podał ubogą wieczerzę, położyli się spać, ale rozmawiali do rana. Gdy już dniało, Piotr pokazał Rafałowi swoje obejście przez okno – staw, małe pole, drzewa.
Samotny
Przeminęła wiosna. Rafał spędził ją w Wygnance. Poznał tam Żyda Uriasza (Urysia), z którym często rozmawiał.
Pewnego dnia przyjechał Książę Gintułt z Grudna, znajomy Piotra z czasów kadeckich, razem walczyli. Pytał, czemu Piotr go nie odwiedził, jak obiecywał. Piotr tłumaczył to stanem swego zdrowia, miał ciągle mniej sił, żaden lekarz przecież nie mógł ich wrócić. Książę rozpamiętuje czasy kadeckie. Książę proponuje Piotrowi przeprowadzkę w lepsze miejsce, ten woli zostać tutaj. Następnie zaczęli się kłócić o uwłaszczenie chłopów, Piotr przywołał Michcika, podziękował mu za kolejny dzień, dzięki któremu żyje. Michcik zaczął również dziękować, wtedy książę go kopnął. Rozpoczęła się kłótnia, która niemal zakończyła się pojedynkiem, ale Piotr zasłabł. Michcik zaniósł go do pokoju – tam Piotr zmarł. Położyli go na sofie, Książę odjechał, a Rafał zajął się „spadkiem” po bracie.
Po uroczystościach przy zwłokach w nocy Michcik i Rafał siadają razem. Rafał w świetle księżyca czyta pamiętnik brata, który znalazł w szufladzie. Jest tam hymn do Boga – Miłości – najlepszego przyjaciela Piotra, który był przy nim podczas wojny, który wybawiał go przychodząc w różnych ludziach.
Drzewa w Grudnie
Michcik i Rafał zajmują się pogrzebem – Rafał udał się do Grudna do Księdza, Michcik do Włoszczowy po trumnę. W Grudnie wszystkim zajął się książę, potem zwołał uroczysty orszak odprowadzający ciało Piotra do kościoła. Rafał wysłał list do rodziców z wiadomością o śmierci brata. Rozmówił się z księciem, okazało się, że książę wisiał Piotrowi pieniądze, jako sukcesora zaprosił Rafała do Grudna, gdzie odtąd miał mieszkać.
Drzewa – stare drzewa złowrogo szeleściły, co przerażało Rafała.
Dworzanin
Opis dostojnego dworu. Rafał na początku nie mógł zasnąć, potem obudził się w obiad, zjadł śniadanie, które zostało mu postawione przed łóżkiem. Przyszedł lokaj wołając na obiad, na którym było wiele ludzi. Rafał nikogo nie znał, jednak zwróciła jego uwagę Elżbieta Gintułówna, siostra Księcia, która była zjawiskowo piękna i ciągle się przecudownie śmiała.
Podczas obiadu przemówił do niego Nikodem Chłuka z Polińca, ganił Piotra za to, że rozpuścił chłopów, kazał Rafałowi poinformować rodziców, że przejmuje po nim dwór w Wygnance, rzeczy brata mają być odesłane do Tarnin.
Rafał przysłuchuje się zabawie Elżbiety, panien, Kamilka (chyba bawią się w teatr – Kamil to najmłodszy książę). Nagle Elżbieta wychodzi, cały czas się śmiejąc. I nagle… wymierza Rafałowi straszne spojrzenie. Odchodzi. Po chwili pojawia się Książę, który również ma taki dziwny półuśmiech. Rozmawia z Rafałem o swej przyjaźni do Piotra, bardzo go kochał, a on już nie żyje, zmienił się w popiół, który nic już nie może powiedzieć. Daje Rafałowi wór złota, umawia się z nim by nikomu nie mówił, że poróżnił się przed śmiercią z Piotrem. Byli dobrymi przyjaciółmi, chociaż nieraz toczyli ostre rozmowy. Rafał teraz ich nie rozumie, ale kiedyś może zrozumie, że Książę dobrze radził jego bratu.
Książę każe też Rafałowi zacząć ubierać się stosowniej, według mody.
Egzekucja
Czas we dworze mijał wesoło na różnych grach, zabawach, polowaniach. Powoli Rafała zaczęto zapraszać do towarzystwa, ale młodzi książęta (szczególnie ten w wieku Rafała) patrzyli na niego wyniośle.
Rafał nie był zakochany w Elżbiecie, wręcz nienawidził jej za to, że jest taka piękna, dumna, wyniosła i ciągle się śmieje. Ciągle za nią chodził, marzył o niej, myślał o rozszarpaniu jej, zbrukaniu pocałunkami. Ona udawała, że nie zwraca na niego uwagi, ale czuła jego obecność.
Pewnego razu na jeździe konno, źrebak Elżbiety – angielski Unrelaimed, porwał ją w las. Rafał przybył jej z pomocą, złapał ją, poczuł jej ciało przy swoim, ta powiedziała, że a w życiu, walnęła go w głowę, Rafał spadł z konia, ona uciekła. Potem spotkał ją przy Księciu, który spytał skąd ma pręgę – odparł, że przez księżniczkę, którą wyratował, ale ta przytrzymała gałązkę gdy jechali pod drzewami i ona odbijając się uderzyła go w twarz. Ponadto był cały w błocie, więc książę zalecił mu nie robić z siebie pośmiechowiska, udać się do Chłuka, obmyć i wrócić wieczorem. Księżniczka nic nie powiedziała bratu.
Rafał udał się do Wygnanki, tam – odbywała się egzekucja nad chłopem, który nie chciał odbywać pańszczyzny, tłumacząc, że jest wolny. Był to Michcik, który nie chciał służyć Chłukowi, bili go austriaccy żołnierze. Rafał był wściekły – na siebie i na chłopów. Spotkał Urysia, który ciągle płakał z powodu bicia chłopa, sam też dostał rózgą w głowę. Rafał pędził na koniu, zaczął go mocno bić. Słyszał jak las skarży się głosem chłopów.
Chiesa aurea
1797, jesień, książę Gintułt wyjechał za granicę do Włoch, zostawiając wszystko pod opieką Mecenasa Dorszt z Krakowa. Siostry wysłał do szkół, a Rafała do Liceum Św. Anny, gdzie uczęszczał do piątej klasy.
Książę pojechał do Wenecji, oglądał zabytki, bazylikę, słuchał historii o złodzieju, który wykradł zwłoki Marka, potem płynął gondolą. Chciał wysiąść na placu, ale stacjonowali tam żołnierze i nikt nie chciał go wpuścić. W końcu jakoś się prześliznął, podszedł do armii, zaczął wypytwać, kto tu dowodzi, dowódca się zdenerwował. Książę oburzył się, że hańbią Polskę. Został pobity przez żołnierzy.
Żołnierska dola
Książę wyjechał z Wenecji następnego dnia. Książę Gintuł jechał z postanowieniami zaniesienia protestu przeciwko czynnościom rabunkowym, na korzyść Francji, batalionów weneckich. Jest w Weronie, marzy o Julii. Wierzy, że gdzieś tu jest dla niego zgotowane szczęście. Idzie na spotkanie Julii, jest w jakimś tunelu – tam zgarnia go armia. Są w niej Polacy, gdy oficer dowiaduje się, że Gintułt jest Polakiem i kiedyś służył, tłumaczy mu, że nie mogą go wypuścić, bo muszą wszystkich włóczących się po nocy zgarniać – dochodzi do wielu zabójstw. Biorą Księcia do swojego „kasyna”. Księciu przypominają się czasy, gdy sam był oficerem, poczuł przypływ tej wspaniałej dumy oficerskiej, bardzo chciałby znowu zostać żołnierzem. Pojawia się Dąbrowski. Gintułt rozmawia z nim, mówi, że to hańba, by Polacy brali udział w napadach na inne kraje (Legiony to chyba som). Dąbrowski pyta, czy lepszy dla niego byłby rokosz? Nie mogą się dogadać. Dla Dąbrowskiego to też jest cios, że walczą w obcych krajach, ale przynajmniej walczą, mogą się zasłużyć. Do tego, teraz już nie ma wolnej woli, teraz jest Bonaparte. Jemu trzeba służyć. Mężczyźni żegnają się.
Zuchwały
Miesiąc nivose, VI rok RP – Gintułt zmierza na wybrzeże Lunettes pod przykryciem. Wcześniej bezczynnie siedział w Paryżu. Na wybrzeżu spotyka swego dawnego przyjaciela, Sułkowskiego, który jest adiutantem Bonapartego. Gintułt mówi, że nie chce znowu walczyć – każdy ustrój ma złe strony, po co więc zmieniać ustroje i walczyć? Złem (zabijaniem, wojną) nie można wprowadzić niczego dobrego. Należałoby wypowiedzieć wojnę tyraństwu i zbrodni.
„Utrum Bucpehalus habuit rationem sufficientem?”
Skrytka
Manuta
chce_sie_wyspac