Bajka o księżniczce Sylwianie.txt

(16 KB) Pobierz
BAJKA O TYM, JAK KSIʯNICZKA SYLWIANA WYRUSZY�A NA SW�J PIERWSZY BAL...

 

            Nad rzek�, wij�c� si� na niebiesko w�r�d zielonych las�w i ��k, na g�rze bia�ej jak zimowe �niegi, sta� zamek.

            W�a�ciwie zameczek.

            Zbudowany z marmur�w, z kamiennych blok�w, z wysokich �cian i wielkich okien, sta� sobie zameczek na g�rze, nad rzek�, w�r�d las�w i ��k.

            Zameczek prawie zapomniany, zagubiony, zameczek do kt�rego prowadzi�a jedna, w�ska �cie�ka prowadz�ca w�r�d wysokich drzew, czasem nikn�ca za wielkimi krzakami malin, czasem pojawiaj�ca si� znienacka na poziomkowej polanie, nurkuj�ca pod kapeluszami wielkich grzyb�w, dumnie prostuj�ca si� w�r�d jag�d, je�yn i bor�wek.

            �cie�k� ta dwa razy do roku, wiosn� i jesieni�, jecha�y kolorowe wozy wioz�ce towary na sprzeda� do wielkich miast i wielkich zamk�w w Kr�lestwie. Wozy zatrzymywa�y si� na dzie� lub dwa, gdy pada� deszcz to na trzy, ich w�a�ciciele zostawiali troch� barwnych tkanin, troch� glinianych garnk�w, troch� kolorowych chustek i troch� no�y, a w zamian otrzymywali sznury suszonych grzyb�w, wielkie s�oje jagodowych d�em�w i bor�wkowych kompot�w. I jechali dalej, w �wiat, zostawiaj�c zameczek na jego boku.

            W zameczku mieszka�a Kr�lowa. Pi�kna i m�dra kr�lowa Lena. Kr�lowa, o kt�rej r�k� ubiegali si� kiedy� najznamienitsi rycerze Kr�lestwa, kt�rej uroda i m�dro�� s�yn�y hen, hen, za morzami, za najwi�kszymi g�rami. Jeszcze dzi�, jej d�ugie w�osy cieszy�y gwia�dzistym blaskiem, jeszcze dzi� b�yszcza�y s�o�cem a wiotka i krucha figura by�a wzorem dla rze�biarzy i malarzy. 

            Kr�lowa Lena m�drze gospodarzy�a w swoim zameczku. Las i rzeka dawa�y jej po�ywienie, ochron� i cisz�, dawa�y jej ukojenie i spok�j. Nawet dzikie zwierz�ta przy niej �agodnia�y, wilki pokornie pochyla�y g�owy, rysie i �biki �asi�y si� jak koty a wielkie or�y siada�y jej na ramieniu pozwalaj�c si� karmi� okruszkami chleba. 

            �ycie toczy�o si� powoli, z rytmem drzew i nurtu rzeki.

            A� pewnej nocy...

 

            Noc by�a gwia�dzista i ksi�ycowa. Kr�lowa Lena sta�a na polanie przed zameczkiem i patrzy�a na las. Wypi�a w�a�nie ostatni �yk bor�wkowego kompotu, kiedy w�r�d drzew co� si� poruszy�o. 

            Kr�lowa nie ba�a si�. Las by� jej domem, ochron� i rado�ci�. 

            Patrzy�a jak drzewa powoli si� rozsuwaj�, s�ucha�a, jak trzaskaj� suche ga��zie na ziemi. W�r�d mrocznych li�ci, zacienionych pni, wy�oni�y si� oczy. ��te oczy wilka. 

            Wilk by� ogromny, czarny, pos�pny. Najwi�kszy wilk jakiego widzia�a w �yciu. Powoli podszed� do Kr�lowej Leny. Nie ba� si�. Szed� spokojnie, dostojnie. Jak wilczy kr�l. Zatrzyma� si� pi��, mo�e trzy kroki od Kr�lowej.

-         Witaj, Kr�lowo � powiedzia�.

Kr�lowa nie zdziwi�a si�. Wszak las, rzeka, g�ry, wszystko ma swoje tajemnice i sekrety. Kto w�r�d nich �yje, tego nie mo�e dziwi� m�wi�cy ludzkim g�osem wilk.

-         Witaj, wilku � odpowiedzia�a.

Wilk sk�oni� g�ow�.

-         Jestem Argh. 

Kr�lowa popatrzy�a na niego uwa�nie. W ��tych �lepiach nie widzia�a z�a ani z�o�ci. Nie widzia�a te� rany, kt�ra nale�a�o opatrzy�. Wilk nie wygl�da� te� na g�odnego. Czego wi�c chcia�?

-         Jak mog� ci pom�c, Argh?

Wilk spojrza� na ni�.

-         Wiem, �e jeste� dobra, Kr�lowo. Wszystkie le�ne zwierz�ta chwal� twoj� m�dro�� i zapobiegliwo��. Nigdy nie uczyni�a� krzywdy le�nemu stworzeniu, nigdy las przez ciebie nie cierpia�. �yjesz z nami w zgodzie i harmonii, nie chcesz niszczy� jak inni ludzie, bo wiesz, �e na tym �wiecie, jest miejsce i dla ludzi, i dla zwierz�t.

Przerwa� a jego spojrzenie posmutnia�o.

-         Lecz las�w jest coraz mniej, Kr�lowo. Coraz trudniej nam �y�, coraz trudniej ukrywa� na naszych �cie�kach. Inni ludzie nie s� tacy jak ty, Kr�lowo, s� �li, nie maj� w sercach mi�o�ci dla le�nych stworze�...

Kr�lowa Lena patrzy�a na niego uwa�nie.

-         Potrzebujesz schronienia, ty, albo kto� z twojego stada? Kto� z lasu potrzebuje ratunku? Zrobi� co b�d� mog�a!

Argh patrzy� na ni� spokojnie.

-         Wiem, Kr�lowo. Dlatego tu jestem. 

Z jego pyska wydar�o si� nagle kr�tkie warkni�cie. Z lasu, jak duchy, wy�oni�y si� nagle dwa czarne cienie, wilki prawie tak pot�ne jak Argh. W z�bach, nios�y mi�dzy sob� pakunek, pozwijany w�ze�ek. Delikatnie po�o�y�y go obok wilka i Kr�lowej i natychmiast znikn�y w lesie.

-         Co to jest, wilku?

-         Zobacz sama, Kr�lowo. I pami�taj � nasz �wiat si� zmienia. Lecz nie mo�e nigdy zgin��...

Pochyli�a si� nad k��bowiskiem szmat i zacz�a rozwija� w�z�y i tasiemki, i nagle, w ksi�ycowej po�wiacie b�ysn�a pi�kna twarz �pi�cego dziecka. Kr�lowa poderwa�a g�ow�.

-         Argh! Kto to...

Lecz nikogo przy nich nie by�o.

 

Dziecku, dziewczynce o promiennoniebieskich oczach i w�osach jasnych jak promyki s�o�ca, dano imi� Sylwiana. 

Kr�lowa otoczy�a j� mi�o�ci� i dobroci�. Nazwa�a swoj� c�rk� i Ksi�niczk�.

I wkr�tce ca�y zameczek pokocha� dziewczynk�, kt�ra wnios�a do niego dziecinne gaworzenie, nieustanny �miech, rado�� i szcz�cie. Wkr�tce wszyscy nazywali j� Ksi�niczk� Sylwian�, wszyscy uznali j� za c�rk� Kr�lowej Leny i nikt nie pyta�, sk�d wzi�a si� w zameczku.

Czy pytamy bowiem, sk�d bierze si� szcz�cie?

Sylwiana dorasta�a, kolejne wizyty kolorowych woz�w odmierza�y pory roku i lata. Coraz to nowe stroje stawa�y si� zbyt ma�e, coraz to nowe �cie�ki zbyt znane i coraz to nowe zabawy zbyt �atwe.

Sylwiana by�a dzieckiem �ywym, radosnym, wsz�dzie by�o jej pe�no. Biega�a po kuchni podkradaj�c sw�j ulubiony placek z le�nego rabarbaru, biega�a po tarasie �api�c za ogony wr�ble i s�jki, pluska�a si� w rzece razem z karasiami i pstr�gami, opala�a na le�nych polankach.

Im stawa�a si� starsza, tym mniejszy wydawa� si� jej zameczek. Tym bardziej kusi� j� �wiat za lasem. �wiat wielkich tanecznych sal, muzyki flet�w i harf, �wiat bal�w i rycerskich turniej�w. �wiat o kt�rym tyle opowiadali jej w�drowcy na kolorowych wozach.

Ju� coraz mniej cieszy� j� las, rzeka, g�ra i zameczek.

Kr�lowa Lena z trosk� spogl�da�a na coraz smutniejsz� twarz swojej c�rki. Coraz bardziej bola�o j� serce, coraz cz�ciej ksi�yc widzia�, jak oczy Kr�lowej wype�niaj� �zy.

A� pewnego dnia...

 

To nie by� dzie� przybycia kolorowych woz�w. A jednak na �cie�ce prowadz�cej do zameczku rozleg� si� t�tent ko�skich kopyt. Kr�lowa Lena ciekawie wyjrza�a przez okno. Na placu przed zameczkiem sta�y ju� s�u��ce i kucharki, wpatrzone w stron� lasu. 

Z lasu wy�oni� si� je�dziec, ubrany w zielony surdut, wielki kapelusz z mn�stwem pi�r i  z�ot� tr�bk� przypi�t� do pasa. Dumny wjecha� na dziedziniec, zatrzyma� konia i zatr�bi� trzy razy na swej z�otej tr�bce. 

A kiedy ju� wszyscy ch�tni mieszka�cy zameczku zebrali si� przed nim, a pierwsza w�r�d nich by�a oczywi�cie Sylwiana, wyci�gn�� z kieszeni zw�j papieru, rozwin�� go i zacz�� czyta�:

-         S�uchajcie, s�uchajcie!!! Wielki Kr�l Ademir ma zaszczyt zaprosi� wszystkich szlachetnie urodzonych na wielki bal kt�ry odb�dzie si� w Zamku Za Lasem. Bal ten wydany na cze�� urodzin Ksi�cia Edgara b�dzie najwi�kszym balem na wszystkich �wiatach i kr�lestwach!!!!! B�d� ta�ce, turnieje rycerskie, b�d� pie�ni i opowie�ci!!!! Wszystkie Kr�lowe i Ksi�niczki �wiata, wszyscy Ksi���ta i Kr�lowie!!!! S�uchajcie, s�uchajcie!!!! Kr�l Ademir zaprasza!!!

Je�dziec sk�oni� si�, schowa� list do kieszeni, tr�bk� przypasa� do surduta, zawr�ci� konia i ruszy� dalej. I jeszcze nie ucich� t�tent ko�skich kopyt, kiedy Kr�lowa Lena poczu�a przytulon� do siebie Sylwian� i zobaczy�a jej oczy wpatrzone w siebie.

-         Mamo, pojedziemy, prawda? Prosz�....

Kr�lowa obj�a Sylwian� i poczu�a na sukni jej gor�ce �zy.

-         Tak c�reczko, pojedziemy...

I kaza�a przygotowa� pow�z, i uszy� sobie i Ksi�niczce najpi�kniejsze suknie. Le�ne kwiaty da�y jej najpi�kniejsze zapachy na perfumy a ptaki poznosi�y jej do st�p g�rskie kamienie pi�kniejsze od wszystkich klejnot�w.

Sylwiana by�a szcz�liwa jak nigdy. Oto si� mia�o spe�ni� jej wielkie marzenie!!! I gdy nadszed� czas wyruszy�y na bal...

 

Konie jecha�y powoli, ci�gn�c leniwie pow�z. Droga kr�ta wiod�a przez las, nad powozem kt�rym jecha�y rozpo�ciera� si� zielony dach li�ci, gdzie� daleko s�ycha� by�o �piew ptak�w, szemranie le�nych strumieni. 

Sylwiana nuci�a radosne piosenki co rusz poprawiaj�c nowe pantofelki na swoich i g�adz�c wst��ki na swojej sukience, Kr�lowa Lena patrzy�a na ni� z u�miechem.

Nagle ptaki ucich�y. Zamilk� strumie�. Konie niespokojnie zar�a�y. A� w ko�cu zatrzyma�y si�. Kr�lowa wyjrza�a przez okno. Zielony dach znikn�� znad jej g�owy.

Przed jej oczami rozpostar�a si� wielka polana, na kt�rej wyci�to wszystkie drzewa. Niekt�re, stare, tysi�cletnie d�by i buki, wielkie sosny i ogromne cisy le�a�y powalone, po�amane na ziemi. Wiewi�rcze domy, lisie nory, ptasie dziuple i gniazda le�a�y zniszczone i po�amane.

Kr�lowa krzykn�a przera�ona widz�c, jak kilku drwali zabiera si�, by zr�ba� kolejne drzewo, wielki d�b kr�luj�cy i g�ruj�cy nad lasem.

-         Co wy robicie?! Dlaczego niszczycie las?!

Jeden z drwali wysun�� si� lekko do przodu.

-         To rozkaz kr�la Ademira. R�biemy drzewo na sale taneczne i pod�ogi na turnieje. Na sto�y dla biesiadnik�w i na opa� do komink�w!!!

Kr�lowa Lena wyskoczy�a z powozu i stan�a przy wielkim d�bie.

-         Zabraniam wam, s�yszycie!!! Kr�l ma wystarczaj�co wiele sto��w, sal balowych, drewna na opa� i pod��g!!! Nie wolno!!!

Drwale za�miali si�.

-         Kr�lowi nigdy nie do�� sto��w i zabawy. Wkr�tce zr�biemy ca�y ten las!!!!

Kr�lowa Lena obj�a ramionami drzewo i mocno si� do niego przytuli�a.

-         Nie pozwalam!!!

Drwal podszed� do niej powoli.

-         Lepiej odejd� Kr�lowo. Po co bronisz martwych drzew zamiast si� bawi� na balu? Odejd�, bo zr�biemy drzewo razem z tob�...

Lecz Kr�lowa mocnie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin