Józef Augustyn SI, Słup Lucyna - Jak zgadzać się na własne życie.doc

(545 KB) Pobierz
Lucyna Słup

Lucyna Słup

Józef Augustyn SJ

 

 

 

 

 

 

 

 

Jak zgadzać się

 

na własne życie?

 

 

SPIS TREŚCI

WSTĘP

 

Cz. I - PRZEJAWY NIEZGODY

CZY LUBISZ SAMEGO SIEBIE? ...... L. Słup - J. Augustyn SJ

SKĄD SIĘ TO BIERZE? ...........  L. Słup

CZY MOŻNA ZGODZIĆ SIĘ NA ŻYCIE?  L. Słup - J. Augustyn SJ

 

Cz. II - KU PEŁNEJ ZGODZIE NA ŻYCIE

PRZYJĘCIE MIŁOŚCI .............. L. Słup

DROGA .......................... L. Słup

"TRZECI POKÓJ" ................. L. Słup - J. Augustyn SJ

PRZYJĄĆ CAŁE ŻYCIE ............. L. Słup - J. Augustyn SJ

ZGODA NA CIERPIENIE............. L. Słup

SPOTYKAJĄC DRUGIEGO .............L. Słup

IĆŚ, CIĄGLE IĆŚ ................ L. Słup

OTWARCIE NA DUCHA ŚWIETEGO...... L. Słup

ZAMIAST ZAKOŃCZENIA............. J. Augustyn SJ

 

 

WSTĘP

     Jak zgadzać się na własne życie?

     Czy jest na to jakaś recepta? I czy na takie pytanie może

odpowiedzieć książka? Chyba nie. Nie można podać przepisu,

spreparować recepty, która pomogłaby nam zgodzić się na życie -

zwłaszcza jeśli to nasze życie jest trudne, pełne bólu i

cierpienia.

     Odpowiedzi na pytanie o zgodę na swoje życie szuka się

zawsze w głębi własnego serca, stając przed sobą samym i przed

Bogiem ze swoimi wątpliwościami, nadziejami, obawami,

pragnieniami... W tych poszukiwaniach mogą być jednak pomocne

rozważania innych, tych, którzy szukali, znaleźli ...i szukają

nadal. A wyrazem takich poszukiwań jest właśnie ta książeczka.

     Inspiracją dla napisania tej książeczki były z jednej strony

skupienia rekolekcyjne pod hasłem "Jak zgadzać się na swoje

życie?" prowadzone  przez Ks. Józefa Augustyna, z drugiej zaś

wieloletnia współpraca środkowiska miesięcznika "List" oraz

Wydawnictwa "M" z Domem Rekolekcyjnym Księży Jezuitów w

Częstochowie.

     Książka ta składa się z dwu części. Pierwsza ukazuje

przejawy niezgody na życie i źródła tej postawy. Chociaż książka

nie ma charakteru pozycji z dziedziny psychologii, to jednak w

omawianiu tego zagadnienia odwołanie do psychologii stało się

konieczne. Człowiek jest jednością psychofizyczną i trudno mówić

o jego egzystencjalnych poszukiwaniach bez pewnej podstawowej

znajomości procesów psycho

logicznych, które się w nim dokonują.

Druga część książki przedstawia proces zgody na życie, który w

najgłębszej swej istocie jest zawsze zgodą na przyjęcie Bożej

miłości. Ta zgoda nie przychodzi łatwo i nie dokonuje się

automatycznie, nie znaczy to jednak, że nie jest możliwa.

     Integralną częścią prezentowanych w tej książeczce treści

są "Pytania do refleksji", wszystkie autorstwa Lucyny Słup. Ta

książeczka bowiem w swojej istocie nie jest książką do czytania

(na temat akceptacji życia ukazały się opracowania o wiele

wnikliwsze i celniejsze) ale do "przećwiczenia". Gorąco zachęcamy

do tego, aby odpowiedzieć sobie szczerze na zadane pytania. Nie

służą one sprawdzaniu kogokolwiek, mają tylko pobudzić czytelnika

do refleksji nad własną postawą.

     Podobny charakter mają zawarte w drugiej części ,,Ćwiczenia

na czas modlitwy''. To także pytania. Jeszcze wyraźniej niż w

pierwszej części zachęcamy jednak do tego, by stawiać je sobie

w obecności Boga, by Jemu powierzać owoce własnych przemyśleń i

Jego prosić o radę. Jemu naprawdę na nas zależy!

                                            Redakcja

 

Cz. I

PRZEJAWY NIEZGODY

Lucyna Słup

Józef Augustyn SJ

CZY LUBISZ SAMEGO SIEBIE?

 

              ,,Gdyby ludzie szczerze kochali siebie zamiast

               nienawidzieć, gdyby nie gardzili swoją słabością,

               a zechcieli pokochać ją w swoim wnętrzu,

               mielibyśmy o połowę mniej pracy.''

                                   Payne Whitneya

 

     Początkiem zgody na swoje życie jest zgoda na siebie samego.

A zgoda na siebie płynie z poznania siebie i z uznania własnej,

niepowtarzalnej wartości, z prawdy o naszym życiu. Potrzeba

szacunku dla siebie i docenienia swojej własnej osoby jest

podstawową potrzebą człowieka. Jest ona tak podstawowa i

zasadnicza, iż jeśli ona zostanie zaspokojona, to reszta

(potrzeb) na pewno zharmonizuje się w ogólne poczucie szczęścia

(John Powell SJ).

     Szczęśliwe życie człowieka, który uznaje swoją wartość nie

jest oczywiście równoznaczne z egoistyczną pogonią za własną

przyjemnością i dążeniem do sukcesu. I chociaż taki właśnie model

egzystencji pozbawionej troski i wysiłku przedstawia się często

jako prawdziwe szczęście, to jednak nie o takie rozumienie

szczęścia chodzi w poniższych rozważaniach. Życie szczęśliwe to

życie dla innych. Tylko... czy można oddać się Drugiemu, Bogu i

człowiekowi, "nie mając" swojego życia "we własnych rękach"? Czy

można kochać życie innych, jeżeli nie kocha się własnego?

     Gdy ból zęba bardzo nam dokucza, tylko z wielką trudnością

możemy skupić się na czymś innym. Jeżeli ktoś w tym właśnie

momencie prosi nas o pomoc, najczęściej usprawiedliwiamy

grzecznie naszą odmowę, ponieważ zajmowanie się jego sprawami

jest wtedy dla nas ponad siły. Zupełnie tak samo dzieje się, gdy

ciągle "boli nas" nasze życie. Nasza niezgoda na siebie odziałuje

na innych, dotyka ich i mniej lub bardziej rani.

 

1. PRZEJAWY NIEZGODY

     Ojciec John Powell SJ, amerykański psycholog, autor wielu

publikacji poświęconych samoakceptacji, w książce "Jak kochać i

być kochanym" przedstawia historię, jaka przydarzyła się dr

Williamowi Glasserowi - pracującemu w szpitalu psychiatrycznym.

W. Glasser leczył kiedyś pewnego człowieka, który od lat nie miał

praktycznie żadnego kontaktu z rzeczywistością. Żył w swoim

urojonym świecie. Któregoś dnia podczas porannego obchodu

człowiek ten podniósł głowę i najnormalniej w świecie oznajmił,

że zachorował na zapalenie płuc. Przeprowadzone badania

potwierdziły tę chorobę. W trakcie leczenia zniknęły u niego

wszelkie objawy obłędu. Po całkowitym wyleczeniu z zapalenia płuc

zaczęły stopniowo powracać objawy choroby psychicznej. W dniu,

w którym pacjent wyzdrowiał fizycznie z powrotem pogrążył się w

chorobę umysłową. Interpretując tę historię doktor Glasser

twierdzi, że obłęd stanowi pewnego rodzaju "wybór", że jest

"sposobem" uśmierzenia wewnętrznego bólu płynącego z poczucia

bezwartościowości własnej egzystencji.

     Każdy człowiek pragnie potwierdzenia swojej własnej

wartości. Przekonanie o tym, że tej wartości nie posiada rodzi

w nim ogromny wewnętrzny ból, niechęć i nienawiść do siebie.

Chcąc się pozbyć bólu człowiek szuka różnego rodzaju sposobów

ucieczki od niego. Choroba psychiczna jest właśnie jednym z

takich sposobów. Pojawia się ona wtedy, gdy wszelkie poszukiwania

własnej wartości w świecie realnym zawodzą. Zrozpaczony człowiek

tworzy sobie wówczas nierealny świat własnego wnętrza i chroni

się w nim. Zachowuje się więc tak jak dziecko, które w chwilach

zawodu i rozczarowania ucieka w świat własnych marzeń.

     Innym o wiele częściej stosowanym sposobem ucieczki od życia

jest - według doktora Glassera - choroba organiczna, w której ból

psychiczny odzwierciedla się w dolegliwościach fizycznych.

Nieakceptacja siebie i swojego życia przejawia się szczególnie

w chorobach wrzodowych, nadciśnieniu, zawałach serca. Wpływa

nawet na zachorowania się organizmu w chorobach wirusowych;

frustracja spowodowana niezadowoleniem z siebie sprawia, że

odporność organizmu słabnie. Pacjent doktora Glassera który

rozchorował się na zapalenie płuc, "przeszedł" z jednej formy

tłumienia bólu wewnętrznego w drugi. Gdy jego organizm uporał się

już ze stanem zapalnym, pacjent ten wrócił z powrotem do obłędu.

     Innym powszechnie niemal stosowanym sposobem ucieczki od

cierpienia związanego z życiem jest nerwica. Victor E. Frankl

określa ją jako przejaw nieodpowiedzialności za życie. Człowiek

przyjmujący nerwicowe rozwiązanie próbuje nie tylko uciec od

odpowiedzialności, ale także przerzucić ciężar życia na innych.

Przejawem takiej postawy bywają wszelkiego typu zachowania

agresywne lub depresyjne połączone zwykle z "szukaniem" winnych

swojego własnego nieszczęścia.

     Carl G. Jung w swojej książce "Wspomnienia, sny, myśli"

opowiada o pewnej arystokratce, która leczyła się u niego z

nerwicy natręctw. Kobieta ta miała zwyczaj bicia po twarzy swych

oficjalistów, włącznie z lekarzami. "Zjawiła się u mnie" -

wspomina Jung. "Zachęliśmy  miłą konwersację. Dobrze się nam

rozmawiało. Wreszcie nadszedł moment, gdy musiałem jej powiedzieć

coś wielce niemiłego. Zerwała się wściekła grożąc, że mnie

uderzy. Ale ja też się poderwałem. ţDobrzeţ - powiedziałem. ţPani

jest damą, niech pani wali pierwsza. Potem moja kolejţ. Zaraz

opadła na krzesło i jakby okłapła. ţJeszcze nikt tak do mnie nie

mówiłţ - rzekła tonem skargi. Od tej chwili terapia zachęła

przynosić rezultaty." 

     Kiedy nie chcemy sobie uświadomić naszej ucieczki w nerwice,

kiedy nie chcemy leczyć się z niej i ponosić jej konsekwencji,

to wówczas stosujemy zwykle z jednej strony metodę "szukanie

winnych" naszego cierpienia, z drugiej zaś szukania "ofiar", na

które moglibyśmy zrzucić ciężar życia.

     Wszyscy doświadczyliśmy totalitarnego systemu politycznego,

jakim był komunizm. Każdy system totalitarny jest chorym -

powiedzielibyśmy "nerwicowym" - rozwiązaniem polityczno-

społecznym. Obserwując uważnie to, co działo się na naszych

oczach przez dziesiątki lat w dziedzinie politycznej w wymiarze

"macro", stosunkowo łatwo moglibyśmy dostrzec to samo w wymiarze

osobowym, indywidualnym "micro". Jest to ten sam system

"nerwicy". W komunizmie cały potencjał polityczny, ekonomiczny,

kulturalny był nastawiony wyłącznie na obronę systemu oraz

sprawujących w nim władzę. W razie jakiegokolwiek "problemu" (w

każdej dziedzinie życia), zasadniczym rozwiązaniem było zawsze

znalezienie "winnych", osądzenie ich i ukaranie. Był to system

niereformowalny. Można go było jedynie odrzucić. Nie dało się go

naprawić. Podobnie jest z nerwicą w wymiarze osobistym. Ona jest

także nieroformowalna. Można ją tylko przekroczyć -

transcendować.

     Bardzo wielu z nas zdarzają się "reakcje nerwicowe":

irytacja, wybuch złości, odruchy zemsty, obrażanie się, zamykanie

się w sobie. Nierzadko są to reakcje całkowicie nieproporcjonalne

do bodźców. W takich sytuacjach nasze niedojrzałe reagowanie

usprawiedliwiamy najczęściej szukaniem wyłącznie zewnętrznych

przyczyn: "On mnie zdenerwował, to jego wina, on zaczął

pierwszy". Drugi człowiek nie powoduje jednak  mojego agresywnego

zachowania, ale wydobywa jedynie na światło dzienne "moją

samoobronną nerwicową strukturę". Zródłem każdej agresji wobec

innych jest agresja wobec siebie samego, podobnie jak miłość

siebie staje się źródłem miłości innych. Jeżeli niechęć czy wręcz

nienawiść do siebie nie jest skierowana na zewnątrz, wówczas

wyraźniej i szybciej obraca się przeciwko sobie samemu.

Przechodzi w stan depresji.

     Depresja  zastępuje cierpienie lub też jest jego "mniejszą"

formą. Ratuje ona człowieka od agonii z bólu, broni go przed

całkowitym rozsypaniem się. Jeżeli życie nadmiernie mi dokucza,

mogę się z niego czasowo "wyłączyć". Życie płynie wówczas obok

mnie, a ja jestem zwolniony z wpływania na jego bieg, z

podejmowania decyzji, z odpowiedzialności, z relacji z innymi.

Szczególnym symptomem depresji jest wyłączenie się z

jakiekokolwiek kontaktu z innymi, całkowita bierność z relacji,

traktowanie innych jak powietrza. Niekiedy okresy depresyjnego

otępienia i bierności mogą oczywiście przeplatać się z okresami

wzmożonej aktywności.

     Nierzadko zarówno w stanach agresji jak i depresji pomagamy

sobie również różnymi środkami "odurzającymi", których zażywanie

stopniowo staje się nieraz nałogiem: zażywanie narkotyków,

nadużywanie alkoholu, środków audiowizualnych, nadużycia

sekusalne. Także "przejadanie się", "nałóg pracy" służą nieraz

do zabicia bólu egzystencjalnego. U podłoża wielu sukcesów

odnoszonych w pracy zawodowej tkwi nieraz wielkie niezadowolenie

z siebie, ze swojego życia.

 

2. SAMOBÓJSTWO

     Do wszystkich tych sposobów ucieczki od życia można z

pewnością dodać jeszcze jeden będący ich swoistą kulminacją. Jest

nim samobójstwo. Kiedy człowiek nie ma już sił zgadzać się na

swoje życie podejmuje próby rozstania się z życiem. Samobójstwo

jest rozwiązaniem skrajnym, jest totalnym buntem przeciwko życiu,

w którym mówimy "NIE" nie tylko jednemu przejawowi życia, ale

samemu faktowi istnienia.

     Samobójstwo wynika zawsze z jakiejś rozpaczy, która jest nie

tylko wielką chorobą "emocjonalną", ale przede wszystkim chorobą

duchową. Rozpacz jest próbą ucieczki od życia. Kiedy nie mamy już

sił udawać zgody na życia, wówczas wpadamy w rozpacz. Rozpacz i

samozniszczenie z niej wynikające jest zazwyczaj nie tyle

świadomym i bezpośrednim wyborem człowieka (choć w pewnych

wypadkach tego do końca nie można wykluczyć), ile raczej

kompulsywną ucieczką przed cierpieniem. W rozpacz jesteśmy zwykle

wpychani przez wydarzenia, konflikty wewnętrzne, nastroje

depresyjne, poczucie winy.

     Rozpacz i samobójstwo nie jest rozwiązaniem stosowanym

często. Otwarty autodestrukcyjny bunt jest przeciwny ludzkiej

naturze. Pragnienie życia jest głęboko wpisane w naturę

człowieka. Samobójstwo jako forma rozwiązania problemu niezgody

na życie jest powszechnie potępiane. Nawet w obozach

koncentracyjnych, gdzie systematycznie mordowano ludzi,

społeczność obozowa przyjmowała samobójczą śmierć z dezaprobatą,

a kaci obozowi nierzadko wykorzystywali ją przeciwko więźniom,

np. dla upokorzenia więźniów tej samej narodowości.

     W człowieku istnieje jakieś głębokie wewnętrzne przekonanie,

iż nic nie może usprawiedliwić samobójczej ucieczki od życia.

Życie jest darem. Otrzymaliśmy je w darze i sam Dawca może nam

je zabrać. Ale przecież w krytycznych momentach naszego życia

wielu z nas przychodzą myśli i odczucia, iż lepiej byłoby "w tej

chwili" nie istnieć, lepiej byłoby "zapaść się pod ziemię". Kiedy

dochodzimy do kresu wytrzymałości ludzkiej, do granic naszych

możliwości takie odczucia wydają się być naturalne, choć łatwo

mogą powodować w nas poczucie winy. Takich "myśli" nie trzeba się

jednak obawiać. W sytuacjach granicznych wyostrza się widzenie

człowieka. Kiedy dochodzimy do jednego brzegu rzeki, dostrzegamy

się "drugi brzeg". Osiągnięcie "drugiego brzegu" jest wpisane w

naszą ludzką naturę - w nasze ziemskie życie.

 

3. POZORNA ZGODA I PRZYSTOSOWANIE

     Niezgoda na siebie a w konsekwencji i na własne życie może

także przybrać inną, bardziej zawoalowaną postać. Nie podejmujemy

wówczas prób samobójczych, nie upijamy się, nie zażywamy

narkotyków, nie lądujemy w szpitalu psychiatrycznym. Żyjemy

normalnie: prowadzimy dom, chodzimy do pracy, posiadamy

przyjaciół, rodzinę, ale mimo wszystko gdzieś w na dnie serca

nosimy w sobie głębokie niezadowolenie z życia. Niekiedy dopada

nas jakieś dziwne odczucie, iż to życie jest jakieś

"nieprawdziwe".

     Zgadzamy się na siebie, lecz jest to zgoda pozorna. Nie

chcemy zgodzić się jednak na nasze życie do końca, ponieważ

przeczuwamy, iż to domagałoby się od nas uznanie naszych braków

i ograniczeń. A ponieważ nienawidzimy swoich słabości, nie

chcemy, aby one się ujawniły. Obawiamy się, iż odkrycie naszych

słabości i ograniczeń spowoduje odrzucenie nas przez innych.

Dlatego też, tracąc całe mnóstwo energii, próbujemy ukryć sami

przed sobą a także przez innymi bolesne przeczucie, iż tak

naprawdę nie zasługujemy na miłość. W tej bolesnej dla nas

sytuacji nie szukamy prawdy o nas samych, uzdrowienia

wewnętrznego, prawdy o otaczającej nas rzeczywistości, ale

usiłujemy przystosować się do naszego pojmowania rzeczywistości.

Precyzyjnie choć nieświadomie konstruujemy różnego rodzaju

"mechanizmy obronne" chroniące nasze nerwicowe, a więc sprzeczne

mniemania o sobie. Raz bowiem wydaje nam się, iż "wszystko się

nam należy", innym razem natomiast jesteśmy wewnętrznie

przekonania, iż "wszyscy mają prawo nas odrzucić i przekreślić".

     Takich "przystosowawczych" opartych na nerwicowych

mechanizmach obronnych zachowań jest bardzo wiele. Przejawiają

się one z różną intensywnością: od form najbardziej skrajnych aż

do najbardziej łagodnych. Nie występują w stanie czystym, ale są

wymieszane. Zasadniczo można je podzielić na dwie grupy. Jedne

zmierzają do zaskarbienia sobie cudzej miłości i szacunku, drugie

do zminimalizowania bólu płynącego z przekonania o własnej

bezwartościowości. Przyjrzyjmy się niektórym z nich:

     a. Bojaźliwość. Przejawia się ona w niechęci do podejmowania

jakiegokolwiek ryzyka, przedsięwzięć, planów. Przewidując w

każdej sytuacji zagrożenia i niepowodzenia życiowe, człowiek

bojaźliwy rezygnuje z góry z jakiejkolwiek próby znaczących

dokonań. Ponieważ obawia się, iż mógłby się pomylić, doznać

porażki, nie podejmuje decyzji, ale czeka. W takiej sytuacji

"samo życie" siłą upływającego czasu "podejmuje decyzje". A

ponieważ brak w nich osobowego zaangażowania i wolności

człowieka, są one zwykle fatalne dla jego życia.

     b. Chełpliwość i przechwałki. Chełpliwość to schlebianie

samemu sobie po to, by zyskać na wartości we własnych i cudzych

oczach. Chełpliwy nieustannie "reklamuje" swoje, przez siebie

wykreowane, zalety, cnoty, osiągnięcia, aby być przez innych

zauważonym, docenionym, uznanym. Ale nawet najbardziej prymitywny

"chwalipięta" posiada pewną intuicję, stąd też stosunkowo łatwo

wyczuwa sztuczność w swoich postawach i zachowaniach.

     c. Nieśmiałość. Człowiek nieśmiały żyje w ciągłym lęku przed

ludźmi. Z jednej strony nieustannie obawia się odepchnięcia ze

strony innych, z drugiej zaś swoim zachowaniem sam prowokuj to

odrzucenie. Jest przekonany, że inni akceptują go tylko pod

pewnymi warunkami, które zwykle sam na nich projektuje.

     d. Gniew. Osoba dotknięta poczuciem niskiej wartości i

pogardy do siebie na początku nienawidzi tylko własnej

nieudolności. Z czasem zaczyna nienawidzieć całe swoje życie.

Szybko wówczas staje się przygnębiony, smutny. Swój gniew,

zgorzknienie wyładowuje naprzeniennie: raz na sobie, innym razem

na bliźnich. Jednym z ważnych przejawów gniewu na siebie i innych

jest krytykanctwo. Krytyka...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin