Winters_Rebecca_Zaproszenie_do_raju.pdf

(479 KB) Pobierz
The Tycoon's Proposition
Rebecca Winters
Zaproszenie do raju
155216654.002.png
Rozdział 1
– Nie zaprosisz mnie do środka?
Matt Watkins był przystojnym rozwodnikiem, od niedawna mieszkającym w
Lead, w Dakocie Południowej, gdzie prowadził stację obsługi samochodów.
Wprawdzie była to ich pierwsza randka, ale Terri Jeppson wiedziała już, że nic
z tego nie wyjdzie. Matt najwyraźniej szukał żony, uznała więc, że najlepiej będzie,
jeśli od razu pozbawi go złudzeń.
– Przykro mi, Matt. Zaczynam pracę wcześnie rano i...
– Nadal kochasz byłego męża – przerwał jej, zanim zdążyła dokończyć zdanie,
a ton jego głosu świadczył o tym, że czuje się bardziej zraniony niż wściekły.
Terri chciała powiedzieć, że jej miłość do Richarda należy już do przeszłości,
podobnie jak ich trwające sześć lat małżeństwo, ale w ostatniej chwili ugryzła się w
język.
– Może masz rację. Może musiałam umówić się z kimś innym, aby to sobie
uzmysłowić – odparła. – Wybacz mi, jeśli potrafisz. Naprawdę doskonale się dziś
bawiłam. Dziękuję za kino i kolację.
– Cóż, kiedy już uznasz, że tamtą historię masz definitywnie za sobą, daj mi
znać.
Terri skinęła głową i zniknęła za drzwiami swojego mieszkania.
Była zastępcą prezesa izby handlowej. Lato było najbardziej gorącym okresem
w pracy. W lipcu tłumy turystów zjeżdżały do Black Hills na wakacje, a to
oznaczało życie w nieustannym pogotowiu. Wydzwaniało do niej wiele osób, także
do domu.
Pierwsze dwie wiadomości, jakie znalazła na automatycznej sekretarce,
pochodziły od matki i siostry Beth, która mieszkała z mężem w Lead. Niestety,
Beth odkryła, że Terri wyszła na randkę i nie będzie zadowolona, kiedy dowie się,
że było to ostatnie spotkanie siostry z Mattem.
Trzecia wiadomość zaskoczyła Terri.
– Pani Jeppson? Nazywam się Martha Shaw. Dzwonię z biura pana Herricka w
Houston, w stanie Teksas. Pani mąż, Richard, uległ wypadkowi w pracy.
Oczekujemy, że przyjedzie pani najszybciej, jak się da. Wiza dla pani jest już
przygotowana.
Wiza?
– Ponieważ nie będzie pani przebywać w dżungli, szczepienia nie są
155216654.003.png
wymagane. Koszty podróży i zakwaterowania pokryje firma. Proszę skontaktować
się ze mną, żebym mogła zarezerwować lot i hotel.
Terri była zszokowana.
Rozwiodła się z Richardem niemal rok temu, a przedtem sześć miesięcy żyli w
separacji. Od czasu rozwodu nie utrzymywali ze sobą kontaktów i sądziła, że ten
rozdział swojego życia ma definitywnie za sobą.
Sprawa wyglądała tajemniczo, ale skoro jej były mąż powiedział, że nadal są
małżeństwem, musiał znajdować się naprawdę w ciężkim stanie. W przeciwnym
razie jego firma nie zadałaby sobie tyle trudu, by ją odnaleźć.
Spisała podany numer telefonu i zadzwoniła.
– Martha Shaw, w czym mogę pomóc?
– Halo? Pani Shaw? Tu Terri Jeppson.
– Och, cieszę się, że odebrała pani moją wiadomość.
– Dziękuję za telefon. Czy stan Richarda jest poważny?
– Przykro mi, ale nie znam szczegółów. Jeden z pracowników naszej filii w
Ekwadorze zadzwonił do nas i powiadomił nas o wypadku.
Ekwador?
– Nasi ludzie pracują wiele mil od centrum miasta, więc zanim wiadomość trafi
do nas, przekazuje ją sobie mnóstwo osób. Gdy tylko dotrze pani do Guayaquil,
proszę zadzwonić do naszego biura, tam, na miejscu. Z pewnością będą mieli już
jakieś dokładniejsze informacje. Najważniejsze, żeby jak najszybciej dotarła pani
do szpitala, w którym znajduje się mąż.
Po rozmowie z panią Shaw, Terri zadzwoniła do szefa i poinformowała go, że
musi wyjechać w pilnej sprawie.
Ray Gladstone, prezes izby handlowej, nie robił żadnych problemów.
Powiedział, że sam zajmie się wszystkim podczas nieobecności Terri i życzył jej
szczęśliwego powrotu.
Należało jeszcze powiadomić o wszystkim matkę. Choć rodzina Terri nie
darzyła Richarda sympatią, współczucie dla chorego i osamotnionego człowieka
tym razem przeważyło. Matka obiecała, że zaopiekują się z Beth jej mieszkaniem.
Richarda wychowywała ciotka i wuj, który był szklarzem. To on nauczył
bratanka fachu. Po ich śmierci Richard otworzył warsztat szklarski w Lead i tu
poznał Terri. Wkrótce się pobrali.
Jednak z upływem czasu Terri zaczęła odkrywać mroczne strony natury męża.
Nieustannie zmieniał miejsce pobytu, przenosząc się ze stanu do stanu w
poszukiwaniu lepszej pracy. Zawsze chciał czegoś więcej. Terri podejrzewała, że
155216654.004.png
po drodze były inne kobiety. Richard miał też problem z alkoholem, co starał się
przed nią ukryć.
Długie rozstania, częste zmiany miejsca pobytu, dwa poronienia, kiedy
Richarda naturalnie nie było przy niej, złożyły się na to, że ich małżeństwo nie
przetrwało. Gdzieś po drodze jej miłość ulotniła się, znikła.
Teraz jednak nie miało to żadnego znaczenia. Richard był daleko i nie miał przy
sobie nikogo, kto mógłby go pocieszyć.
Osiemnaście godzin później wyczerpana Terri dotarła do Guayaquil. Była
zaskoczona klimatem, który, choć gorący, wcale nie był wilgotny, przez co niemal
nie odczuwało się upału.
Zgłosiła się od „Ecuador Inn", gdzie miała zarezerwowany pokój i natychmiast
zadzwoniła pod numer, który otrzymała od Marthy Shaw. Po rozmowach z kilkoma
osobami udało się jej ustalić, że Richard znajduje się w szpitalu San Lorenzo. Była
to jedyna konkretna informacja, jaką zdobyła.
Wzięła prysznic i przebrała się w czyste ubranie. Wymieniła czeki podróżne na
lokalną walutę, po czym wsiadła do jednej z hotelowych taksówek.
Bywała już w różnych miejscach na ziemi, ale ruch, jaki tu panował i
kompletny brak przepisów, wprawiły ją w zdziwienie. Uznała, że tylko za sprawą
cudu dotarli cało do szpitala. Tu po długich poszukiwaniach udało się jej odnaleźć
doktora Dominigueza, który zajmował się Richardem.
Starszy mężczyzna zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, jak typowy samiec.
– Pani mąż będzie uszczęśliwiony – powiedział poprawną angielszczyzną, choć
z silnym obcym akcentem.
– Zanim stracił przytomność, wciąż powtarzał pani imię. Nie miał przy sobie
żadnych dokumentów i władzom zajęło trochę czasu, nim ustalono, że pracował dla
Heniek Company.
– Chce pan powiedzieć, że Richard nadal nie odzyskał przytomności? – spytała
Terri, nie wyprowadzając lekarza z błędu co do formalnego stanu ich związku.
– Nie, nie. Jest przytomny. Mamy nadzieję, że teraz, kiedy pani przyjechała,
trochę się uspokoi.
– Proszę mi powiedzieć dokładnie, co mu jest.
– Nic groźnego. Kilka ciętych ran na twarzy, powierzchowne poparzenia dłoni i
zwichnięty bark. Najgorzej jest z gardłem. Podejrzewam, że morska woda, której
się nałykał, była zanieczyszczona czymś toksycznym i stąd te poparzenia.
– Och, to okropne.
– Niech się pani nie martwi. Wszystko goi się dobrze, choć na razie pani mąż
155216654.005.png
nie może mówić. Ale jeszcze kilka dni i opuchlizna zejdzie, a wtedy opowie nam,
co się wydarzyło. Rany na twarzy nie są głębokie, a ponadto na szczęście znajdują
się głównie na podbródku i skórze czoła. Nie zostaną więc po nich szpecące blizny.
Nie jestem nawet pewien, czy będzie potrzebna operacja plastyczna.
– Mogę go zobaczyć?
– Naturalnie. Tylko proszę nie zapalać górnego światła. Musi dużo
wypoczywać.
Terri skinęła głową.
– Siostra Angelica zaprowadzi panią. – Lekarz odwrócił się i powiedział coś po
hiszpańsku do pielęgniarki.
Kobieta zaprowadziła Terri do pokoju Richarda.
Na widok owiniętego bandażami mężczyzny, Terri mimowolnie wydała z siebie
zduszony okrzyk. Zawstydzona, skinęła siostrze głową i podeszła do łóżka.
Prawe ramię Richarda było unieruchomione, na twarzy miał maskę z tlenem, a
w żyłach na obu przedramionach tkwiły wenflony. Terri poczuła ucisk w gardle.
– Richard? – odezwała się cicho. – To ja, Terri. Przyleciałam, jak tylko
dowiedziałam się o wypadku.
Richard wydał z siebie jakiś niezrozumiały dźwięk.
– Nie próbuj nic mówić. Musisz oszczędzać gardło. Zostanę tak długo, jak
długo będziesz mnie potrzebował.
Przysunęła krzesło do łóżka i usiadła.
Richard był silnym, dobrze zbudowanym mężczyzną, a w tych bandażach
sprawiał wrażenie jeszcze większego. Jedynym fragmentem jego ciała, którego nie
zakrywał opatrunek, było lewe ramię, spalone od słońca.
Richard wydał z siebie kolejny dźwięk i uniósł rękę. Terri widziała, że cierpi.
Pochyliła się i lekko dotknęła jego nogi.
– Lekarz mówi, że wszystko będzie dobrze. Rany świetnie się goją i może
nawet obejdzie się bez operacji plastycznej.
Poczuła, jak jego noga porusza się pod jej palcami. Najwyraźniej bardzo go
bolało.
Nie mieszkali ze sobą już od ponad półtora roku, a to, że zobaczyła go w takim
stanie, czyniło ich spotkanie jeszcze trudniejszym. Czuła się tak, jakby rozmawiała
z zupełnie obcym człowiekiem.
– Lekarz powiedział, że zanim straciłeś przytomność, powtarzałeś moje imię.
Dziwi mnie jednak, że w dokumentach nadal figuruję jako twoja żona. Nie wiem,
dlaczego tak zrobiłeś, bo pamiętam, jak bardzo chciałeś tego rozwodu, ale nie
155216654.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin