Buchan Elizabeth Zemsta kobiety w średnim wieku.pdf

(1630 KB) Pobierz
425931570 UNPDF
425931570.002.png
Elizabeth Buchan
Zemsta kobiety w średnim
wieku
(Revenge of the Middle-Aged Woman)
Tłumaczyła Iza Kowalczyk
425931570.003.png
Dla Lindy
Informacje dotyczące plemienia Yanomami zaczerpnęłam z czasopisma „The
Times”, natomiast dotyczące Rzymu – z przewodnika The National Geographic
Traveller. Chciałabym podziękować za informacje paniom z Janet Buck (one
najlepiej będą wiedział)’, kogo mam na myśli), Bernadettę Forcey za jej dowcip i
Pameli Norris za nieustające wsparcie. Proszę także o przyjęcie podziękowań
następujące osoby: mojego wspaniałego wydawcę, Louise’a Moore’a, cały zespół
w wydawnictwie Penguin, Clare Ledingham, mojego agenta, Marka Lucasa i – jak
zawsze – Hazela Orme’a, Keith Taylor oraz Stevena Ryana. Nie zapominam
oczywiście o mojej rodzinie i przyjaciołach.
425931570.004.png
Rozdział 1
Trzymaj – powiedziała Minty, moja zastępczyni, i zaśmiała się w typowy dla
siebie sposób, wydmuchując jednocześnie powietrze. – Właśnie przysłali recenzję.
Jest dowcipnie mściwa. – I popchnęła w moją stronę książkę z zatkniętą weń
opinią.
Przeczytałam: Hal Thorne, Tysiąc drzew oliwnych, i nieoczekiwanie dla samej
siebie wzięłam ją do ręki. Zwykle jak ognia unikałam wszystkiego, co miało
związek z Halem, teraz jednak pomyślałam, że pewne sprawy nie mają już
znaczenia. Byłam przecież zupełnie inna – ustatkowana, zajęta – a ważną decyzję
podjęłam wiele lat temu.
Gdy wcześniej dyskutowaliśmy na temat mojej pracy w wydawnictwie, Nathan
twierdził, że jeśli kiedykolwiek uda mi się zaspokoić własne ambicje i zostanę
recenzentką książek, skończę jako osoba, która ich nienawidzi. Z poufałości rodzi
się pogarda. Ale ja przyznawałam rację Markowi Twainowi, który twierdził, że z
poufałości rodzi się więcej dzieci niż pogardy. Czy Nathan nie mówił raczej o
swoich własnych odczuciach na temat pracy?
– To nonsens. Czy kiedykolwiek byłem szczęśliwszy? – odpowiadał na to. –
Poczekaj, a sama się przekonasz – dodawał.
Ostatniemu zdaniu towarzyszył ironiczny uśmiech mężczyzny który-zawsze-
wie-lepiej, uśmiech, który zawsze bardzo lubiłam. Jak dotychczas jednak Nathan
nie miał racji.
Książki pozostały dla mnie pełne obietnic. To dzięki nim wszystko jeszcze
mogło się wydarzyć. W burzliwych czasach młodości zastępowały mi doradców i
mistrzów. Gdy byłam młodsza, szukałam w nich uzasadnienia swoich decyzji. Po
latach pracy z nimi moją drugą naturą stało się ocenianie książek za pomocą
zmysłów. Przydawał się zwłaszcza dotyk. Grubość i szorstkość taniego papieru
wskazywała zwykle na popularne powieści. Poezje wydawały się pozbawione
ciężaru, a zdobiły je szerokie białe marginesy. Biografie były ciężkie od fotografii i
sekretów życia bohatera.
Książka Tysiąc drzew oliwnych była cienka i poręczna – typowo podróżnicza.
Zdjęcie na okładce przedstawiało niezwykle niebieskie niebo z wąskim paskiem
skalistego wybrzeża poniżej. Wyglądało na to, że jest tam sucho i gorąco. To takie
miejsce, gdzie stopy osuwają się na nierównym terenie, a pomiędzy palcami w
sandałach pojawiają się wciąż nowe otarcia.
425931570.005.png
Minty obserwowała moją reakcję. Miała zwyczaj wpatrywania się swoimi
ciemnymi, lekko skośnymi oczami w konkretną osobę, bez mrugania powiekami.
Sprawiało to wrażenie nagłego przyjaznego zwrócenia uwagi na kogoś, co budziło
fascynację i – jak sądzę – dawało poczucie komfortu psychicznego. Te ciemne,
intensywnie wlepione we mnie oczy z pewnością wielokrotnie poprawiały moje
samopoczucie w ciągu trzech lat spędzonych wspólnie w pracy.
– „Ten człowiek to oszust” – cytowała recenzję. – „A jego książka jest
gorsza...”
– Jak myślisz, co zrobił, żeby zasłużyć sobie na taką krytykę? – mruknęłam.
– Sprzedał zbyt wiele egzemplarzy – podchwyciła Minty.
Wręczyłam jej Tysiąc drzew oliwnych.
– Wiesz, co robić. Zadzwoń do Dana Thomasa i spytaj, czy nie mógłby tego
szybko załatwić.
– Nie masz na to sama ochoty, Rose? – Mówiła wolno i z rozmysłem, ale i
także z pewnym akcentem, którego intencje nie całkiem rozpoznawałam. – Czy nie
sądzisz, że tym razem to powinnaś być ty?
Uśmiechnęłam się. Lubiłam przypominać sobie, że Minty stała się moją
przyjaciółką, a ponieważ zawsze mówiła to, co myśli, ufałam jej.
– Nie, to nie jest test. Po prostu nie chcę mieć do czynienia z książkami Hala
Thorne’a.
– OK. – Minty obeszła wokół paczki z książkami, którymi zasłana była cała
podłoga, i usiadła. – Jak mówiłaś, wiem, co robić.
Nie byłam jednak pewna, czy to zaakceptowała. Podobnie zresztą jak ja.
Zignorowanie książki, i to w dodatku książki o takim nakładzie, z całą pewnością
nie świadczyło o profesjonalizmie.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek telefonu. Dzwonił Steven z produkcji.
– Rose, bardzo mi przykro, ale musimy wyciąć jedną stronę z działu książek.
– Steven!
– Przykro mi, Rose. Czy możesz przygotować zmiany jeszcze dziś po
południu?
– To będzie drugie podejście, Steve! Czy ktoś inny nie mógłby być kozłem
ofiarnym? Może dział porad kucharskich albo książek podróżniczych?
– Nie.
Steven był uparty i niecierpliwy. W naszej pracy – przygotowywaniu wydania
do druku – wszystkie decyzje i działania były podyktowane terminami. Dlatego od
pewnego momentu naszą drugą naturą stało się mówienie do siebie skrótami.
425931570.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin