56. Dunn Lesley - Miłosna terapia.pdf

(495 KB) Pobierz
139463405 UNPDF
Lesley Dunn
Miłosna terapia
Przełożył Jakub Kowalski
Rozdział 1
Pogodny zmierzch zaczął już ustępować
miejsca ciemnej nocy, gdy jasno
oświetlony liniowiec „Venutus" wypłynął
z cichych wód zatoki w Southampton i
sunął łagodnie w kierunku bardziej
niespokojnego morza na kanale La
Manche.
Jak zwykle zajęta, pielęgniarka Isabel
Bainey, siedząca w recepcji znajdującej się
pomiędzy gabinetem doktora a salą dla
obłożnie chorych, postanowiła zrobić sobie
krótką przerwę. Odsunęła roletę przy
bulaju, otwarła go i wpatrzyła się w ginące
w mroku brzegi. Potrzebowała tej chwili
wytchnienia po ciężkim dniu pracy.
Zamknęła bulaj i przekręciła mosiężny
uchwyt zabezpieczając go przed
otwarciem. Westchnęła. Westchnięcie to
spowodowane było nienawiścią, którą
zostawiła w Stanach, a na którą nie miała
wpływu, częściowo natomiast radością, że
udało jej się od tego uciec. Lecz nie miała
teraz czasu na rozdrapywanie starych ran.
Statek zaczął się lekko kołysać, musi zająć
się ludźmi, którzy za chwilę zwalą się jej
na głowę w poszukiwaniu tabletek
przeciwko chorobie morskiej.
– Siostro, chciałabym się widzieć z
doktorem, jeśli można.
Głos dorodnej kobiety o pogodnej
twarzy oderwał Isabel od rozmyślań o
przeszłości. Rozejrzała się po kabinie
wyłożonej jasnoniebieskimi kafelkami, z
wbudowaną umywalką, szklanymi
szafkami na lekarstwa i instrumenty,
pokrytymi sztucznym tworzywem
siedzeniami, jakby chciała się upewnić,
gdzie się znajduje. W końcu spojrzała na
pasażerkę i doszła do siebie.
– W tej chwili jest zajęty, przyjmuje
pacjenta. W czym mogłabym pani pomóc?
– Nazywam się Stead. Z pokładu A.
Kiedy będzie wolny?
Wzmianka, że zajmuje kajutę na
pokładzie A miała zapewne zrobić na
Isabel wrażenie. Mieściły się tam
wyłącznie bardzo drogie apartamenty, na
które rzadko kto mógł sobie pozwolić.
Zwykle pasażerowie zajmowali pokłady,
które, w zależności od komfortu kajut i ich
ceny, ponumerowano od B do E.
– Tego nigdy nie można przewidzieć,
pani Stead – odpowiedziała ostrożnie,
zdając sobie sprawę, że wiekowy już
doktor Arnold Forbes – „Doktorek Arno"
niemal dla każdego – potrafi spędzić
kwadrans nad najdrobniejszym
przeziębieniem. Osiągnął on ten etap
swojej kariery, że nie zostało mu już zbyt
wiele do zdobycia. A Isabel, choć znała go
zaledwie od kilku dni, podejrzewała, iż
miała się ona skończyć smutno i
przedwcześnie z powodu jakiejś trapiącej
go, ale starannie ukrywanej choroby.
– W czym mogłabym pani pomóc, pani
Stead? – zapytała ponownie, zdając sobie
sprawę, że jest to tylko kolejna prośba o
poradę na chorobę morską. – Wiem, że
pierwsze dni na morzu, a zwłaszcza na
kanale La Manche i w Zatoce Biskajskiej,
mogą się dawać we znaki. Doktor Forbes
zawsze poleca w takich wypadkach te
pastylki – podniosła małą buteleczkę.
Kobieta wzięła je ciesząc się, że nie
będzie zmuszona poddać się
szczegółowemu badaniu.
– Dziękuję, siostro. Myślę, że to mi
wystarczy.
Isabel zapisała na kartce nazwisko
kobiety, sprawdziła numer kajuty na liście
pasażerów i wpisała do kartoteki dodając
nazwę leku.
Zadźwięczał dzwonek telefonu. Kiedy
podnosiła słuchawkę, zmarszczyła brwi.
Wypłynęli w morze zaledwie trzy godziny
Zgłoś jeśli naruszono regulamin