Peter V Brett - Wojna w blasku dnia Księga I.txt

(839 KB) Pobierz
Wojna w blasku dnia tom I
Peter V Brett
Dla moich rodziców, Johna i Dolores, którzy wcišż czytajš w nocy na kanapie
PROLOG
Inevera
300 ROK PLAGI
Inevera i jej brat Soli siedzieli w słońcu. Oboje przytrzymywali bosymi stopami spody wyplatanych koszy i zręcznie obracali je, wyplatajšc kolejne warstwy. O tej porze w ich niewielkim kramie było coraz mniej cienia. W ostatniej, zmniejszajšcej się plamie zasiadała ich matka, Manvah, zajęta własnym koszem. Sterta włókna palmowego ułożona między nimi kurczyła się z każdš chwilš.
Inevera miała dziewięć lat. Soli był od niej niemal dwa razy starszy, ale nadal doć młody, jak na dalSharum. Zasłużył sobie na ten zaszczyt zaledwie tydzień temu i jego czarna szata wcišż była jak nowa. Siedział teraz na macie, by nie pobrudzić się wszechobecnym kurzem Wielkiego Bazaru. Rozsunšł płótno pod szyjš, odsłaniajšc gładkš, muskularnš klatkę piersiowš, lnišcš od potu.
Powachlował się liciem palmy.
 Na jaja Everama, ależ goršco w tych szatach. Szkoda, że nie mogę już chodzić tylko w bido.
 Możesz usišć w cieniu, jeli sobie tego życzysz, Sharum  zauważyła matka.
Soli syknšł i pokręcił głowš.
 Tego oczekujesz? Że gdy tylko założę czarnš szatę, zacznę was rozstawiać po kštach niczym
Manvah zachichotała.
 Chciałam się tylko upewnić, że pozostaniesz moim słodkim chłopcem.
 Tylko dla ciebie i mojej kochanej siostrzyczki.  Soli zmierzwił włosy Ineverze. Pacnęła go w rękę, ale nie mogła powstrzymać umiechu. Obecnoć brata sprawiała, że wszyscy się umiechali.  Dla innych jestem paskudny niczym piaskowy demon.
 Akurat.  Manvah machnęła lekceważšco dłoniš, ale Inevera zamyliła się głęboko. Pamiętała, co Soli zrobił parę lat temu z dwoma chłopakami z plemienia Majah, którzy jej dokuczali na bazarze. Wiedziała też, że słabi nie dożywali witu w Labiryncie.
Skończyła kosz i dołożyła go do reszty. Przeliczyła je szybko.
 Jeszcze trzy i zamówienie dama Badena będzie gotowe.
 Może Cashiv przyjdzie je odebrać i zaprosi mnie na przyjęcie w pałacu dama  powiedział Soli.
Cashiv był kaiSharum dama Badena. Był też ajinpal Soliego, co oznaczało, że podczas pierwszej bitwy brata Inevery walczył zwišzany z nim mocnš linš. Mówiono, że taka walka tworzyła nierozerwalnš wię między mężczyznami.
Manvah parsknęła.
 Jeli rzeczywicie trafisz na to przyjęcie, dama Baden zapewne każe ci się rozebrać i naoliwić, a potem sprezentuje twój tyłek jakiemu lubieżnemu staruchowi. Wspaniały sposób na więtowanie Nowiu.
Soli wybuchnšł miechem.
 Słyszałem, że tych starych nie trzeba się obawiać. Większoć tylko patrzy. To młodsi uczestnicy przyjęcia nigdy nie rozstajš się z fiolkami oleju.
Westchnšł przy tych słowach.
 Gerraz usługiwał podczas ostatniej orgii u dama Badena. Mówił, że dama wręczył mu dwiecie draki. Niezła forsa, zdecydowanie warta paru otarć na tyłku.
 Uważaj, żeby ojciec tego nie usłyszał  ostrzegła Manvah.
Soli zerknšł na kotarę, za którš spał ojciec.
 I tak prędzej czy póniej dowie się, że jego syn to pushting  westchnšł.  Nie polubię jakiej biednej dziewczyny tylko po to, by to przed nim ukryć.
 Czemu nie?  spytała Manvah.  Pomogłaby nam przy wyplataniu. Czy naprawdę nie mógłby się przemóc i parę razy wlać w niš nasienie, abym doczekała się wnuków?
Soli skrzywił się tylko.
 Jeli o to chodzi, będziesz musiała poczekać na Ineverę.  Spojrzał na siostrę.  Jutro Hannu Pash, siostrzyczko. Może damating znajdš ci męża?
 Nie zmieniaj tematu!  Manvah smagnęła go liciem palmy.  Bez lęku stajesz do walki z potworami w Labiryncie, a boisz się tego, co się kryje między nogami kobiety?
Przez twarz chłopaka przemknšł grymas.
 W Labiryncie nie jest wesoło, ale przynajmniej otaczajš mnie silni, spoceni mężczyni. A zresztš kto wie? Może przypadnę do gustu dama, który też jest pushting? Ci najbardziej wpływowi, jak Baden, tworzš z ulubionych Sharum osobiste straże, które walczš w Labiryncie tylko podczas Nowiu! Wyobrażacie sobie? Tylko trzy noce w Labiryncie!
 To i tak o trzy za dużo  mruknęła Manvah.
Inevera była zmieszana.
 Ale przecież Labirynt to więte miejsce! To ogromny zaszczyt!
Manvah prychnęła i powróciła do wyplatania. Soli popatrzył na siostrę. Jego oczy były zamglone, jakby wpatrywał się w dal. Przestał się umiechać.
 W Labiryncie czeka więta mierć  rzekł w końcu.  Dama obiecujš Niebiosa każdemu mężczynie, który tam zginie, ale ja na razie nie palę się, aby stanšć przed Everamem. Jeszcze nie.
 Przepraszam  szepnęła Inevera.
Soli potrzšsnšł głowš i umiechnšł się znowu.
 Nie przejmuj się tym, siostrzyczko. Labirynt to nie twoje zmartwienie.
 Labirynt to zmartwienie każdej kobiety w Krasji, mój synu  rzekła Manvah.  Obojętnie, czy walczymy u waszego boku, czy też nie.
Rozmowę przerwał głony jęk i szmer odsuwanej kotary. Zaraz potem pojawił się Kasaad. Ojciec Inevery nawet nie spojrzał na żonę. Bezceremonialnie wypchnšł jš nogš z zacienionego miejsca, rzucił tam parę poduszek i rozparł się wygodnie. Wychylił mały kubek couzi i natychmiast nalał sobie kolejny, mrużšc oczy w blasku słońca. Jego wzrok jak zwykle przesunšł się po Ineverze, jakby nie istniała, i zatrzymał się na jej bracie.
 Soli! Natychmiast odłóż ten kosz! Jeste teraz Sharum i nie będziesz pracował jak byle khaffit!
 Ojcze, otrzymalimy pilne zamówienie!  zaoponował Soli.  Cashiv
 Phi!  Kasaad machnšł rękš.  Nie obchodzi mnie, czego chce ten naoliwiony, wypachniony pushting! Odłóż ten koc i wstawaj, zanim kto zauważy, że kalasz czarne szaty! Wystarczy, że musimy marnować cały dzień na tym brudnym bazarze.
 Ten człowiek chyba nie ma pojęcia, skšd się biorš pienišdze  mruknšł Soli pod nosem, nie chcšc, by go Kasaad usłyszał. Nie przerywał pracy.
 Albo jedzenie na stole.  Manvah przewróciła oczami i westchnęła.  Najlepiej będzie, jak zrobisz to, czego chce.
 Skoro jestem teraz Sharum, mogę robić to, co mi się żywnie podoba. Niby dlaczego mam przestać wyplatać kosze, skoro przynosi mi to ukojenie?  spytał Soli. Jego palce migotały coraz szybciej, wplatajšc kolejne licie palmowe. Kosz był już na ukończeniu i chłopak nie miał zamiaru przerywać. Inevera przyglšdała mu się ze zdumieniem. Pracował niemal równie szybko jak matka.
 To twój ojciec  rzekła Manvah.  Jeli nie zrobisz tego, co chce, wszyscy tego pożałujemy.
Zwróciła się do Kasaada słodkim głosem:
 Ty i Soli możecie odejć zaraz po tym, jak dama ogłoszš wieczór, mężu.
Kasaad skrzywił się tylko. Szybko wychylił kolejny kubeczek.
 W czym ja, wielki Kasaad asu Kasaad amDamaj amKaji, pogromca setek alagai, uraziłem Everama, że teraz muszę pilnować sterty koszy?
Z obrzydzeniem wskazał na stos gotowych wyrobów.
 Powinienem ić na miejsce zbiórki! Powinienem szykować się do chwalebnej alagaisharak!
 Chodzi mu tylko o to, by się upić z innymi Sharum  szepnšł Soli do Inevery.  Oddziały, które zbierajš się najwczeniej, udajš się do centrum Labiryntu, gdzie trwajš najzacieklejsze walki. Im dłużej będzie zwlekać, tym mniejszš ma szansę, że w ogóle zobaczy jakiego alagai. Wypije do tego czasu tyle couzi, że będzie pijany jak bela.
Couzi. Inevera nienawidziła tego napoju. Wyrabiano go ze sfermentowanych ziaren doprawionych cynamonem, sprzedawano w niewielkich glinianych buteleczkach, a pito z jeszcze
mniejszych kubków. Ineverze wystarczyło powšchać pustš butelkę, by zapiekły jš nozdrza i zakręciło jej się w głowie. W zapachu nie było ani ladu cynamonu. Mówiono, że smak zaczynało się odczuwać dopiero po trzech kubeczkach, ale czy można zawierzyć słowom człowieka, który tyle już w siebie wlał? Ludzie pijšcy couzi mieli tendencję do przesady i podkrelania własnej wielkoci.
 Soli!  warknšł Kasaad.  Zostaw robotę kobietom i napij się ze mnš. Wychylimy toast za mierć czterech alagai, które wczoraj załatwiłe!
 Będziesz mi przypisywał zasługi całego oddziału?  burknšł Soli. Jego palce poruszały się jeszcze szybciej.  Nie piję couzi, ojcze!  zawołał.  Evejah zabrania.
Kasaad parsknšł i wychylił kolejny kubeczek.
 Manvah! Zrób synowi sharik herbatę.
Znów przechylił butelkę, ale do kubka ciekło tylko kilka kropel.
 I przynie mi jeszcze couzi.
 Everamie, daj mi cierpliwoć  mruknęła Manvah i zawołała głono:  To była ostatnia butelka, mężu!
 No to rusz się i kup mi jeszcze!  warknšł Kasaad.
Inevera była pewna, że matka zgrzytnęła zębami.
 Większoć kupców na bazarze już zamknęła sklepy, a my musimy skończyć te kosze przed przybyciem Cashiva.
Kasaad machnšł rękš z obrzydzeniem.
 Przecież ten marny pushting może chyba zaczekać, nie?
Soli nabrał gwałtownie tchu. Inevera dostrzegła krew na jego dłoni, rozciętej ostrš krawędziš licia palmowego. Chłopak zacisnšł zęby, ale nie przerwał pracy.
 Wybacz, czcigodny mężu, ale wysłannik dama Badena nie będzie czekać.  Manvah również kontynuowała pracę.  Jeli nie wykonamy zamówienia na czas, Cashiv znów kupi kosze od Krishy. Bez jego zapłaty nie będziemy w stanie zapłacić podatku na cele wojenne, nie mówišc już o kupnie alkoholu!
 Co?  ryknšł Kasaad.  Co wy robicie z moimi pieniędzmi! Przecież przynoszę do domu sto draki na tydzień!
 A połowa z tego wraca do dama w formie podatku  odrzekła Manvah.  Co więcej, zawsze wkładasz dwadziecia draki do kieszeni. Resztę wydajemy na kuskus i couzi, a na
niewiele starcza, tym bardziej że często przyprowadzasz do domu pół tuzina spragnionych Sharum. To sporo kosztuje, mężu. Dama odršbujš kciuki khaffit przyłapanym na sprzedawaniu alkoholu. Nic dziwnego, że couzi staje się coraz droższe.
Kasaad splunšł.
 Khaffit sprzedaliby słońce, gdyby mogli je cišgnšć z nieba. Przestań już gadać i id kupić butelkę. Uprzyjemnisz mi oczekiwanie na tego półmężczyznę.
Soli skończył swój kosz, wstał i położył go na inne.
 Ja pójdę, matko. Chabin nigdy nie zamyka kramu przed zachodem słońca i na pew...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin