Pearl S. Buck
CESARZOWA
Przełożył Krzysztof Schreyer
Tytuł oryginału: Imperial Woman
Data wydania oryginalnego 1956
Data wydania polskiego 1994
O Pearl S. Buck
Pearl Buck (z domu Sydenstricker) urodziła się 26 czerwca 1892 r. w Hillsboro w Zachodniej Wirginii, ale znaczną część swego życia spędziła w Chinach. Była córką misjonarzy prezbiteriańskich, którzy wkrótce po jej narodzinach wyjechali wraz z nią do Państwa Środka. Wbrew zwyczajom osiedlili się z dala od misji, w głębi Chin - dzięki temu mała Pearl opanowała język chiński, zanim zaczęła mówić po angielsku. W 1900 r. rodzina Sydenstrickerów przeniosła się do Szanghaju, chroniąc się przed zamieszkami spowodowanymi rewolucją Bokserów (I Ho Tuan). Tu właśnie nastąpił debiut Pearl - jako kilkunastoletnia dziewczynka zaczęła publikować swoje literackie próbki w Shanghai Mercury, ucząc się jednocześnie pod kierunkiem chińskiego uczonego Kunga historii Chin, podstaw konfucjanizmu, a także chińskiego języka pisanego. Chiny opuściła tylko na krótko, by kontynuować naukę w Randolph-Macon College w Lynchburg, gdzie w 1914 r. otrzymała bakalaureat. Potem powróciła do Chin i w 1917 r. wyszła za mąż za Amerykanina Johna L. Bucka. Państwo Buck zamieszkali w jednej z północnych prowincji Państwa Środka, a później przenieśli się do Nankinu, gdzie Pearl Buck wykładała na uniwersytecie historię literatury angielskiej. W Chinach pozostała aż do roku 1934, kiedy to ze względu na zaostrzającą się sytuację polityczną w tym kraju podjęła decyzję powrotu do USA, gdzie pozostała już do swej śmierci w 1973 r.
Lata spędzone w Państwie Środka zaowocowały jednak w jej twórczości. Znaczna część bogatego dorobku literackiego Pearl Buck (wydała ponad 50 powieści) poświęcona jest właśnie Chinom. Z rzadkim zrozumieniem opisywała ten mało znany i trudno dostępny zachodniemu czytelnikowi region świata. Jej powieści nasycone są bogactwem szczegółów, znajomością mentalności i wrażliwości mieszkańców tego kraju.
Jej twórczość zyskała sobie ogromną popularność wśród czytelników całego świata. Pearl Buck była jedną z najczęściej tłumaczonych pisarek amerykańskich w historii tego kraju, a jej powieści osiągały milionowe nakłady. Była przy tym autorką cenioną przez krytyków. Otrzymała wiele prestiżowych nagród - w 1932 r. nagrodę Pulitzera za powieść Ziemia błogosławiona, w 1935 Medal im. Williama Deana Howellsa za najlepsze dzieło literatury amerykańskiej w latach 1930-35, a w 1938 Komitet Literatury Szwedzkiej Akademii Nauk przyznał jej nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.
Cesarzowa to jedna z ciekawszych powieści w dorobku Pearl Buck. Jest to fascynująca opowieść o ostatniej wielkiej władczyni Chin - cesarzowej Tz’u Si, która władała Państwem Środka w latach 1862-1908. W historii Chin był to okres niezwykle burzliwy - nasilała się ekspansja mocarstw zachodnich, które usiłowały narzucić temu krajowi swoją dominację. Był to także okres wewnętrznych zamieszek wstrząsających imperium - Rewolucji Tajpingowskiej, która stawiała sobie za cel obalenie dynastii mandżurskiej władającej Chinami od ponad dwustu lat, i Rewolucji Bokserów skierowanej przeciwko wzrastającej dominacji obcych potęg. Wydarzenia te stanowią tło powieści, w której autorka stara się przede wszystkim stworzyć portret cesarzowej Tz’u Si - energicznej, ambitnej i przebiegłej kobiety, która musiała przejść długą drogę, zanim osiągnęła pełnię władzy, zanim z nic nie znaczącej nałożnicy stała się władczynią wielomilionowego narodu. Pearl Buck z wielkim wyczuciem i znajomością psychiki ludzi Wschodu odsłania przed czytelnikiem motywy kierujące poczynaniami cesarzowej, tworząc porywającą opowieść o władzy, intrygach i spiskach, które prowadzą do jej zdobycia, o cenie, jaką trzeba za nią zapłacić.
Jehonala
Kwiecień, czwarty miesiąc roku słonecznego 1852, trzeci miesiąc roku księżycowego, dwieście ósmy rok panowania w Chinach wielkiej dynastii mandżurskiej. W Pekinie wiosna tego roku nadeszła późno i północne wiatry niosące ładunek drobnego, żółtego piasku z pustyni Gobi wiały zimowym chłodem nad szczytami domów. Piasek opadał na ulice, tworzył wiry i przenikał przez drzwi i okna. Osadzał się w rogach pokoi, kładł się na stołach, krzesłach i w fałdach odzieży, zasychał na policzkach płaczących dzieci i w zmarszczkach starców.
W mandżurskim domu chorążego Muyangi, w Alei Cynowego Dzbana piasek dokuczał bardziej niż zwykle, bowiem okna nie były szczelnie dopasowane, a drzwi wisiały luźno w drewnianych zawiasach. Tego właśnie poranka Orchideę, najstarszą córkę zmarłego brata Muyangi, obudził hałas wiatru i skrzypiącego drzewa. Usiadła na wielkim chińskim łożu, które dzieliła ze swą młodszą siostrą, i skrzywiła się, ujrzawszy piasek, który leżał na kołdrze jak pofarbowany śnieg. W jednej chwili, miękko, aby nie obudzić śpiącej, wywinęła się z pościeli. Poczuła pod gołymi stopami na podłodze piasek i westchnęła. Dopiero wczoraj wymiotła do czysta cały dom, a teraz, skoro tylko wiatr ucichnie, znów trzeba będzie zamiatać.
Orchidea, dziewczyna ładna, sprawiała wrażenie wyższej, niż była w istocie, z powodu swej szczupłości oraz tego, że zawsze trzymała się prosto. Rysy miała wyraziste, ale nie pospolite - prosty nos, czysta linia brwi, ładnie rzeźbione, niezbyt małe usta. Jednak jej piękno kryło się przede wszystkim w oczach. Były podłużne, wielkie, niezmiernie czyste, z wyraziście obrysowanymi, czarnymi źrenicami. Lecz piękno to nie miałoby znaczenia bez wrodzonej energii i inteligencji, które mimo że była jeszcze bardzo młoda, ożywiały całą jej istotę. Potrafiła panować nad sobą, a miękkość ruchów i pełne spokoju zachowanie świadczyły ojej sile.
Zwinnie i bezszelestnie ubrała się w szarym od piasku, porannym świetle i odchylając niebieską, jedwabną zasłonę, która oddzielała sypialnię, weszła do głównego pokoju, a z niego do przylegającej doń małej kuchenki. Z wielkiego żelaznego kotła na glinianym piecu unosiła się para.
- Lu Ma - pozdrowiła służącą. - Wstałaś dziś wcześnie. - Jej miły, rozsądnie ściszony i nad wyraz uprzejmy ton świadczył o opanowaniu.
Zza kotła odpowiedział skrzeczący głos:
- Nie mogłam spać, panienko. Cóż my poczniemy, kiedy nas opuścisz?
Orchidea uśmiechnęła się.
- Cesarzowa wdowa może mnie nie wybrać - moja kuzynka Sakota jest ode mnie daleko ładniejsza.
Zerknęła za piec. Lu Ma siedziała w kucki i starała się podsycać ogień wiązkami suchej trawy, wykorzystując każdy listek tego skąpego opału.
- Zostaniesz wybrana. - Staruszka powiedziała to tonem zdecydowanym i smutnym wyłaniając się zza pieca. Wyglądała na zatroskaną. Była niską, zgarbioną Chinką w jedwabnym, niebieskim odzieniu, wyblakłym i połatanym, ze skrępowanymi kikutami stóp, z twarzą zaciągniętą siecią zmarszczek obrysowanych bladym piaskiem. Piasek pokrywał też jej siwe włosy, oszraniał brwi i brzeg górnej wargi.
- Ten dom zginie bez ciebie - biadoliła. - Twoja siostra nie zaceruje nawet szwu, który się rozszedł, bo zawsze wszystko za nią robiłaś. Ci chłopcy, twoi bracia, potrafią w ciągu miesiąca znosić do szczętu jedną parę butów. A co z twoim krewnym Jung Lu? Czy od dzieciństwa nie jesteś z nim prawie zaręczona?
- Poniekąd jesteśmy zaręczeni - odpowiedziała Orchidea tym samym, niezmiennie miłym głosem.
Wzięła ze stołu miednicę i żelazną chochlą, która leżała na blacie pieca, nalała do niej gorącej wody z kotła. Następnie sięgnęła po mały, szary ręcznik wiszący na ścianie, zanurzyła go w gorącej wodzie, wyżęła prawie do sucha i przetarła nim twarz i szyję oraz nadgarstki i dłonie. Kiedy jej gładka, owalna twarz zaróżowiła się od wilgotnego ciepła, spojrzała w maleńkie, kilkucalowe lustro wiszące nad stołem. Mogła w nim dostrzec tylko swoje niezwykłe, żywe i ciemne oczy. Zawsze była z nich dumna, chociaż nigdy nie pozwoliła sobie tego okazać. Kiedy sąsiadki mówiły o jej brwiach podobnych do skrzydełek ćmy i o oczach jak listki, zdawała się nie słuchać. Ale słyszała.
- No, no - powiedziała staruszka, wpatrując się w nią. - Zawsze mówiłam, że niesiesz z sobą własne przeznaczenie. Ono jest w twoich oczach. Musimy być posłuszni cesarzowi, Synowi Niebios. A kiedy zostaniesz cesarzową, mój klejnocie, nie zapomnisz o nas i będziesz nam zawsze pomagała.
Orchidea zaśmiała się miękko i powściągliwie.
- Będę tylko konkubiną, jedną z setek!
- O tym, kim będziesz, zadecydują niebiosa - oświadczyła staruszka. Wyżęła ręcznik i powiesiła go na gwoździu. Następnie uniosła miskę, podeszła do drzwi i uważ...
A-n-i-t-a