Fiut - O prozie polskiej lat osiemdziesiątych.pdf

(6993 KB) Pobierz
Sonet jest gatunkiem, ktory bardzo wczesnie pojawil sie. w tworczosci Barariczaka
i odgrywa w niej istotn^ role, jakkolwiek bywa wykorzystywany z umiarkowanq
czestotliwoscia,. Zob. D. Pawelec, op. cit., s. 33-38.
Ten problem szczegolowo omowiony jest w ksiqzce: K. Biedrzycki, Swiat poezji
Stanislawa Baranczaka, Krakow 1995, rozdz. VIII, s. 249-279. Motyw Boga w
tworczosci Barariczaka jest rowniez szczegolowo analizowany w nastepuja^cych pra-
cach; J. Kandziora, Obserwator z zaswiatow. 0 wierszach rnetafizycznych Stanislawa
Baranczaka, ,,W Drodze" 1990, nr 1, s. 96-103; D. Pawelec, Poezja Stanislawa
Baranczaka, Katowice 1992, s. 166-170.
Dla tej obserwacji nie jest pozbawiony znaczenia fakt, ze w tomie wiersz Drogi
kqciku porad poprzedzony jest wierszem Kontrapunkt, gdzie punktem wyjscia reflek-
sji bohatera sa, Wariacje dla Goldberga siuchane przezen podczas podrozy samocho-
dem.
L. Kotakowski, Jesli Boga nie ma, Krakow 1988, s. 150.
L. Kolakowski, op. cit, s. 155.
Zwrocii na to uwage T. Komendant w swojej recenzji z Widokowki..., His
Master's Voice, ,,Tworczosc" 1989, nr 5, s. 97.
ALEKSANDER FIUT
STAN OSACZENIA.
O FROZE POLSKIEJ LAT OSIEMDZIESIATYCH
Jaki jest Polakow portret wfasny utrwalony w prozie lat osiemdziesiatych?
Zbiorowy, a jakby tej samej osobie poswiecony. Sugerujacy gfe/bie, a napra-
wde uderzajqco piaski. Pretenduj^cy do obiektywizmu, a wyraznie pochle-
biony. Patetyczny i szyderczy zarazem. Przewazaja. w nim na ogol rozmaite
odcienie szarosci, z duza. przymieszk^ czerni, choc tu i owdzie zdarzaj^ si?
jasniejsze przeswity. To w duzej mierze wina okolicznosci historycznych -
trudno oczekiwac radosnych malunkow w latach zamrozonych stanem wo-
jennym! A przeciez, 6w ogl^dany z obecnej perspektywy wizerunek nie jest
jedynie zapisem wstrzasu, jaki to wydarzenie wywolalo w swiadomosci spo-
fecznej. Bowiem stan wojenny i jego naste.pstwa uwyraznily i obnazyly pew-
ne zjawiska, ktore byty przez ogol albo postrzegane falszywie, albo ignoro-
wane. Dotyczyto to zwlaszcza odarcia z wszelkich pozorow systemu totali-
tarnego oraz brutalnego unaocznienia faktu, it Polska nie jest panstwern
suwerennym. Jakby rozdarla sie zasiona, tkana przez wiele lat przez umiejet-
n^ propagande. Ale takze - szlachetne, choc falszywe, ziudzenia, oportunizm,
strach, zmeczenie czy, po prostu, przystosowanie do narzuconych warunkow.
Ten rodzaj iluminacji byt mozliwy, poniewaz ostatecznie wygasta wiara w
ideologic komunistyczna., a zarazem oparty o nia. system polityczno-ekono-
miczny znalazl sie w calkowitym rozkladzie. Slowem - skoriczyla si? gra
pozorow, zaczeta naga przemoc. Ale w blasku tej iluminacji objawily zara-
zem swa, moc i slabosc najtrwalsze wartosci narodowej kultury. Probie ognia
poddana zostata cata - w tym takze literacka - tradycja. Z drugiej strony -
wyrazniej odslonil sie zasieg zsowietyzowania spoleczenstwa i jego demora-
lizacji pod rz^dami komunistow. Proza lat osiemdziesiatych o tym wlasnie
mowi. Ale nie zawsze do konca i nie catkiem jawnie. W zamian daje klini-
czny opis stanu osaczenia. Osaczenia nie tylko przez rozgrywajace sie aktu-
alnie wypadki czy geopolityczne potozenie kraju. Takze - przez stereotypy i
schematy myslowe patronujace zarowno widzeniu narodowych dziejow, jak
tez roli, jaka. winien w nich odgrywac inteligent i pisarz, wreszcie osaczenia
425
845392490.002.png
zaskakuj^ce zwroty akcji i przedziwne perypetie. Oto wi?zieri obozu koncen-
tracyjnego, wyzwolony przez Amerykanow, wraca do Polski, do swojej uko-
chanej, by po aresztowaniu przez UB znalezc sie w karnej kompanii wojsko-
wej i kopac w?giel w kopalni, przez co rujnuje sobie zdrowie. Oto mieszka-
niec kresow, byly zeslaniec, ktory tuz po wojnie byl swiadkiem bqdz ucze-
stnikiem nabicia na pal radzieckiego zolnierza w zemscie za gwalt i morder-
stwo, i ktory wlasnor?cznie zastrzelil Niemca, gdy ten oswiadczyl, ze Polak
Niemcowi b?dzie kiedys bratem. Historyczna przeszlosc stale kladzie si?
cieniem na aktualne wydarzenia. Rzezbi obecne postawy i reakcje. Tym
sposobem - z niezliczonych scenek czerpanych z zycia codziennego, a szki-
cowanych zawsze ze szczegoln^ dbafosciq o szczegoty i wierne oddanie
nastroju, z napomkni?c i dlugich monologow, w ktorych starannie zachowany
zostaje indywidualny charakter j?zyka - wylania si? bogata galeria rozmai-
tych typow ludzkich po raz kolejny poddawanych historycznej probie.
Jednakze ta quasi-QpopQJa co raz to zdradza swoje mankamenty. Rzecz
nawet nie w tym, ze budowana jest z okruchow zycia, drobnych migawek,
nie przystajacych do siebie fragmentow. Znacznie wazniejsze, ze przez sam
jej srodek przebiega wyrazna rysa. Galeria charakterow okazuje si? mocno
niekompletna, a pewne portrety wiszq jakby w osobnej sail. To - ,,oni".
Funkcjonariusze partyjni, milicja, agenci SB, cztonkowie ZOMO i najbar-
dziej znienawidzona postac - general. Obraz spoleczeristwa pretenduje do
obiektywizmu i bezstronnosci - stqd nadawanie utworom formy raportu,
notatnika, luznych zapiskow. Tymczasem zdradza swq schematycznosc i wy-
razn^ tendencyjnosc. Sygnalizuja, to natychmiast epitety. Oficer milicji musi
bye ,,nieprzyjemny, suchy" i patrzec ,,wodnistym okiem" (RSW 11)', chorqzy
jest ,,chmurny, marsowy" (ZNSW 21), odznaczony partyjnym orderem - ,,z
twarza, wieprza, lekko czerwona,, prawie bez brwi" (SPZ 128). Jakby ducho-
wa czy polityczna brzydota wypelzala na twarze, deformowata rysy.
Jesli wierzyc autorom, godzina proby w sposob przejrzysty polaryzuje
spoleczne postawy. Po jednej stronie sa. zatem ci uczciwi, niezaleznie od
przeszkod chroniqcy podstawowe wartosci - glownie byli dziaiacze ,,Solidar-
nosci". Po drugiej - wszelkiej masci tajdacy oraz sfrustrowani nieudacznicy,
ktorym brak zdolnosci nie pozwalat si? wybic, a ktorzy teraz moga. si?
odegrac za lata upokorzen. Dla nich w wyzszej cenie jest podporzadkowanie
si? zwierzchnikom i ch?c zarabiania za wszelka, cen?, niz pracowitosc i
uczciwosc. Pragnienie zrobienia kariery idzie przy tym nierzadko w parze z
brakiem skrupulow, a brutalnosc walki o lepsz^ pozycj? zabarwia polityczny
oportunizm. Nie dziw zatem, ze wladza znajduje zwolennikow nie w ,,gronie
przez j?zyk mitow i symbolicznych obrazow, ktorymi od wiekow przemawia
polska literatura.
Pierwszym widomym znakiem poczucia osaczenia jest podzial przestrzeni
na swojska. i obc^, przyjazna. i wroga.. W opisach stanu wojennego podzial
ten najdotkliwiej wyznaczaja. stoja.ce na ulicach czoigi i pojazdy opancerzone
oraz patrole milicji i wojska. Ale nie tylkq. W obr?bie tej wielkiej przestrzeni
pojawiaja. si? bowiem wydzielone jakby enklawy. Nie przypadkiem akcja
wielu utworow rozgrywa si? w obozie dla internowanych, w szpitalu lub
przenosi do prywatnych mieszkari, ktore zamieniaja. si? w rodzaje fortec
odgradzajacych poczuciem swojskosci od zewn?trznego swiata. Dose podo-
bnie w filmie, by przypomniec chocby Chce mi si% wye czy Rozmowy kon-
trolowane. Przy blizszym wejrzeniu okazuje si? jednak, ze owa granica jest
ruchoma, rzec mozna, przenosna. Pojawia si? bowiem zwykle tarn, gdzie
obywatel staje wobec panstwa. A poniewaz niemal wszystko jest paristwu
podporzadkowane, przestrzeri wroga - budzqca strach lub nienawisc - wciska
si? prawie wszedzie tarn, gdzie czfowiek przestaje bye osoba. prywatna. i
zmuszony jest do odgrywania rozmaitych rol spolecznych.
Czy nie paradoksalne, ze da.zac do wiernego utrwalenia historycznej chwi-
li, proza stanu wojennego - jako jedyna w dziejach literatury PRL - odpo-
wiedziala naprawde na wotania krytyki o wielka. epike? Wiecej nawet -
ujrzana jako pewna calosc, zdaje si? najlepiej spemiac warunki, jakim ma
sprostac epopeja. Przedstawia zbiorowosc w przelomowym momencie histo-
rycznym. Dba o reprezentatywnosc spoteczna. bohaterow. Na dziejowa. seen?
wprowadza nawet Boga, ktory -jak kiedys - przeznacza polskiemu narodowi
wazna. rol? do odegrania w kosmicznym moralitecie czy diabelskim wodewi-
lu. W utworach Nowakowskiego, Bocheriskiego, Szczypiorskiego, Anderma-
na mozna znalezc przedstawicieli wlasciwie wszystkich zawodow, grup wie-
kowych czy plci. W snutych, zazwyczaj przy wodce, wspomnieniach, w
rozmowach przypadkowych ludzi na przystankach autobusowych - objawiaja.
si? cale polacie historii narodowej, ktore w literaturze obejmowalo dotych-
czas przymusowe milczenie. Dramatyczne i powiklane losy kilku generacji
Polakow. Tych zwlaszcza, ktorzy zeslani na poczatku wojny, z lagrow -
poprzez rozmaite fronty - dotarli do wi?zieri UB. A niemal kazdy z tych
opowiedzianych losow moglby si? ztozyc na osobnq powiesc, obfitujqc^ w
427
426
845392490.003.png
rzetelnych artystow", lecz ,,w gronie starych, wyshizonych fagasow, ktdrzy
kazda. ekip? rza.dzaca, w tym kraju wyslawiali pod niebiosa zapluwajac si? i
zagl?dzajac z gorliwosci" (RSW 162). Krotko mowia_c, tam gdzie nalezaloby
oczekiwac starannego rozlozenia blaskow i cieniow, pojawia si? bialo-czarny
szablon. Duch Dziejow musi, zaiste, odznaczac si? szczegolna. ironia., skoro
najgorliwiej zwalczaja,cy system komunistyczny skladaja, posredni hold regu-
lom socrealizmu...
Symbolicznego znaczenia nabiera szyba ekranu telewizora. Za nia, poja-
wiaja, si? przemawiajacy general, kukielki spikerow w mundurach i cynicz-
nych komentatorow. Media kreuja. swiat wlasny, na pozor czerpiacy z rze-
czywistosci, a w istocie zupelnie z nia, niezgodny. W jednym z opowiadari
Nowakowski konfrontuje opowiesci robotnikow, ktorzy byli swiadkami bru-
talnej pacyfikacji strajkujacego zakladu, z komentarzem telewizyjnym: ,,Na-
reszcie spokqj i ulga. Odetchneli ludzie. Pracuja. coraz lepiej i wydajniej.
Zaczynajq si? cieszyc zyciem". I dodaje od siebie: ,,Plyn?ly te zepsute slowa
z ust spikera o szarej, wymi?tej twarzy" (RSW 109). A przeciez owe ,,zepsute
slowa" przenikaja, niepostrzezenie w swiadomosc. Zbojkotowac telewizj?? To
nie zawsze si? udaje. Dziala jej magia, przyzwyczajenie lub, po prostu, brak
innej rozrywki. U Bocheriskiego pacjenci szpitala kardiologicznego, z moral-
nymi oporami, ale jednak ogladaja. filmy radzieckie. U Andermana, jeden ze
swiadkow pozaru Teatru Narodowego biegnie do domu, bo woli to wydarze-
nie obejrzec w telewizji. Ale swiat za ekranem telewizora nie tylko slucha
zalecen propagandy, wedle ktorej wdzi^czni mieszkaricy dzi?kujq zolnierzom
za stan wojenny, a nieliczne grupki chuligan6w zaklocaja. porzqdek publicz-
ny. Nierownie wazniejsza jest perswazyjna funkcja mediow: demonstracyjne,
cyniczne klamstwo stanowi pokaz bezkarnosci i pot?gi panstwa, ktore nie
tylko nie liczy si? z opinia, obywateli, ale tez, co wi?cej, z naocznym do-
swiadczeniem. Totez symbolicznego znaczenia nabiera scena w jednym z
opowiadari Nowakowskiego, kiedy to zdesperowany warszawiak ciska z pie.-
tra telewizorem w oddzial milicji pacyfikujacy uliczna. demonstracj?.
Dodac wypada, ze w scenach bezposredniej konfrontacji z aparatem prze-
mocy wspomniana rysa w obrazie spoteczeristwa przeksztalca si? w gl?bokq
szczelin?. Ucielesnieniem wszelkiego zla staja. si? oddzialy ZOMO i agenci
bezpieki, Mnoza. si? aresztowania, przesluchiwania, rewizje, ktore natych-
miast, niemal automatycznie ozywiajq syndrom okupacyjny. Skad, jak wia-
domo, caty siownik do tych czasow nawiqzuj^cy: ,,wojna polsko-jaruzelska",
,,wrona", gestapo, lapanka, buda. Co jednak uderzajqce, to ze rejestrujqc te
spontaniczne odruchy zbiorowej pami?ci, pisarze natr?tnie i usilnie podkre-
slajq dysproporcj? wyposazenia milicji czy wojska z bezbronnoscia. pojedyn-
czych ludzi. Pragna. bowiem albo silniej unaocznic bestialstwo przesladow-
cow, albo, przeciwnie, uwypuklic odwag? i determinacj? walcz^cych.
Opowiada swiadek rozp?dzania demonstracji w rocznic? czerwca 1956
roku: ,,Widzialem samorzutnych przywodcow, trybunow ludowych i walcza,-
cych harcownikow, ktorzy swq odwaga, dodawali nam ducha. Oto na placu
przed katedrq mtodociany chorazy lopocze bialo-czerwon^ pJachtq. Zagrzewa
ludzi do oporu. «Naprzod!» - wola i smialo wysuwa si? na czolo" (RSW
132). Opowiada, a w tej opowiesci przesuwaja. si? cienie z narodowej historii:
wojen ze Szwedami i Turkami, zrywow powstariczych w XIX wieku, rewo-
lucji 1905, powstania warszawskiego. Jakby Sienkiewicz wzia.1 si? pod r?k?
z Zeromskim i Kamiriskim... Ale od bohaterstwa do smiesznosci krok tylko.
I to nieraz wbrew intencjom pisarza. Co mialo bye heroiczne, zamienia si?
w heroikomiczne. Co mialo bye opisem walecznych zmagari, przeksztalca si?
w ich niezamierzonq parodie.. Bo trudno zaiste zachowac powag?, kiedy si?
czyta - w tymze opowiadaniu - iz w nacierajqcych zomowcow ludzie ciskali
z okien sloikami z powidtami i marynatami, a emeryci okladali ich laskami
i protezami.
Skad to artystyczne potkni?cie? W duzej mierze stqd, ze pomimo usilnych
mitologizujacych zabiegow -jak spod odlaz^cej na staryrn malowidle farby
- przebija obraz calkiem inny. Juz nie tak podniosly i barwny, lecz szary i,
prawd? rzeklszy, dosyc kompromitujqcy. Jest nim prawda o tym, ze Polacy,
bez interwencji obcych wojsk, sami sobie odebrali resztk? suwerennosci. Ze
spelzly na niczym zamysly ogloszenia strajku generalnego, a do powalenia
na kolana wielomilionowego ruchu wystarczylo aresztowanie jego przywod-
cow. Ze sama demonstracja sily sparalizowala wi?kszosc narodu. Moze dla-
tego opisom heroicznym towarzysza. w prozie stanu wojennego opisy grote-
skowe? Szyderstwo i drwina rodzi si? zwykle z pelnej pasji goryczy i roz-
czarowania, ze spoleczeristwo nie sprostalo wysokim, zapisanym w arcydzie-
lach literatury narodowej, wzorom przeszlosci.
W jadowicie szydercze tony uderza przede wszystkim Anderman. Wystar-
czy porownac jego opis rozp?dzania demonstracji z poprzednio cytowanym.
Portretowany przez Andermana tlum jest bezwolny, bezosobowy i niezde-
cydowany. Nad nim rozlegaja, si? znieksztalcone przez gtosnik patriotyczne
hasla, ale nikt naprawd? nie wie, w imi? czego ma walczyc. Do konfrontacji
z oddzialami milicji pcha bardziej logika sytuacji niz swiadomy zamysl. A
samo wydarzenie nabiera coraz to innego sensu, zaleznie od tego, kto jest
jego swiadkiem i kto o nim opowiada. Milicjant nadaje przez krotkofalowk?:
429
428
845392490.004.png
Tym sposobem okupacyjna ,,gospodarka wy^czona" staje si? jedynym
sposobem na przezycie. Patologia przeksztalca si? w norm?. Lamanie prawa
zamienia w powszechny obyczaj. Korupcja, zlodziejstwo, oszustwo nie tylko
zataczajq szersze kr?gi, ale spotykaja, si? z moralnq aprobata,. W przekonaniu
wi?kszosci warunki ,,wojny" usprawiedliwiaj^ przest?pstwa popemione wo-
bec rezimu. Totez obywatele zachowuja, si? podobnie jak podczas okupacji,
choc ulice patroluj^ wojska ich wlasnego paristwa. Obracaj^ si? w rzeczywi-
stosci nienormalnej, ale takiej, ktora, zd^zyli juz oswoic i do ktorej zdqzyli
przywyknqc. Jeden z bohaterow Bocheriskiego zadaje, dosyc retoryczne, py-
tanie:
,,chyba b?dzie to szlo, bo si? zgromadzilo i teraz stoi, ale chyba b?dzie szlo;
niebiescy to obstawiaja, i kontrolujq; na razie to nie Izy i nie ura^ga; nie
wznosi; na razie to spiewa zwroc nam Panie, cos koto tego, ale nierowno,
nierowno". Dziennikarz uklada w myslach artykul zaczynaja^cy si? od slow:
,,kto pchnaj: do demonstracji t? garstk? zdezorientowanej mlodziezy, a wla-
sciwie dzieci; jacy mocodawcy kryja, si? tchorzliwie za mlodymi plecami,
jaka, brudna, pieczen chcieli upiec na polskim ogniu". Zachodnia dziennikarka
,,patrzy w tfum z obawa, i juz nie wie, czy te twarze, ktore bielej^ w mroku,
sa, dzikie i azjatyckie, czy lagodne i ma^drze europejskie". Poeta tworzy strofy
wiersza-swiadectwa: ,,bijq dzis dzwony, bijq na trwog?, wokol kosciola tlok,
w ludziach znowu nadzieja gore, chociaz nad nimi czerwony smok" (KS
22-24). Tyle wersji jednego wydarzenia, ile jawnych i ukrytych intencji jego
swiadkow. lie stylow wypowiedzi, w ktorych zawiera si? wszystko: pogarda,
cynizm, brak zrozumienia i naiwnosc.
To ja ci musz? mowic, ze tu nie, zadna rzecz, zadna instytucja nie jest tym, czym
teoretycznie ma bye? I ze wskutek tego wszyscy cierpimy, a!e z drugiej strony dzieki
temu istniejemy?
(SPZ 198)
W swoim klasycznym juz studium Korzenie totalitaryzmu Hannah Arendt
wskazuje na scisiq wspolzaleznosc mie.dzy terrorem, a ,,stwarzajqc4 przymus
wewn?trzny sit^ wywodow logicznych, ktora przygotowuje izolacj? poszcze-
golnych jednostek". I dodaje: ,,Jak terror, nawet w swojej przedtotalnej,
zaledwie tyrariskiej postaci niszczy wszystkie stosunki mi?dzyludzkie, tak
narzucony sobie przymus ideologicznego myslenia niszczy wszystkie stosun-
ki z rzeczywistosciq". Dlatego Jdealnym poddanym rzqdow totalitarnych nie
jest przekonany nazista czy komunista, lecz czlowiek, dla ktorego nie istnieje
juz rozroznienie mi?dzy faktem a zmysleniem (tzn. rzeczywistosc doswiad-
czenia) i rozroznienie mi?dzy prawdq i faiszem (tzn. normy myslenia)" 2 .
W prozie stanu wojennego przegla^da si? spoleczeristwo w rozkladowej
fazie totalitaryzmu, ktora dla Andrzeja Walickiego jest fragmentem procesu
,,detotalitaryzacji" 3 , a wedle Vaclava Havla winna bye okreslona mianem
,,systemu posttotalitarnego" 4 . W tej fazie wystarczy namiastka terroru czy
obudzenie pami?ci o terrorze hitlerowskim lub stalinowskim, by przemienic
wi?kszosc narodu w mas? izolowanych jednostek. I wystarczy nacisk propa-
gandy - nawet takiej, w ktora, ani rzqdz^cy, ani rzqdzeni nie wierzq - by
zatrzec, a przynajmniej zachwiac granice pomi?dzy faktem i zmysleniem oraz
prawda, i falszem. To, co przez lata bylo przedmiotem starannej propagando-
wej obrobki, przenosi si? w stref? nawykow, na poly tylko kontrolowanych.
Socjotechniczne manipulate trafiajq przy tym na grunt nader podatny. Zbie-
si? bowiem ze soba, skutki wojny - w wyniku ktorej panstwo zmienilo
Literackie zapisy stanu wojennego mowi^ o tym doswiadczeniu z pewno-
za malo, nizby si? nalezalo spodziewac, ale i wi?cej, niz zamierzyli ich
autorzy. Jest w nich jednak zawarta pewna prawda o stanie swiadomos'ci
spolecznej. O cz?s'ciowym porazeniu pami?ci history cznej, bezsile narodowej
mitologii i jalowosci szyderstwa, ktore uchyla si? przed diagnoz^ zjawisk. O
zagrozeniu tozsamosci narodowej, poczuciu zagubienia i ponizenia. O prze-
ksztalceniu si? solidarnosci pozornych zwyci?zcow w zalosn^ i kalekq soli-
darnosc ofiar. Te kreslone nieraz w pospiechu i gor^czce notatki, lepiej niz
dotychczas uzmyslawiaja, takze moraine skutki zycia w realnym socjalizmie.
Bo przeciez stan wojenny warunki zyciowe tylko wyostrzyl, uczynil szcze-
golnie dokuczliwymi, ale nie zmienil. Bochenski opowiada w Stanie po
zapasci o tym, jak to jeden z pacjentow kupuje w szpitalu kradzione kolka z
wozka inwalidzkiego, czemu jego towarzysze - wliczajqc w to identyfikuja,-
cego si? z autorem narratora! - przygla,daja. si? biernie, a nawet z pewnym
zrozumieniem. U Nowakowskiego kolejarz biora^c od pasazera lapowk?
usprawiedliwia si? nast?puja,co:
Czego tu si? bac? Przed wojna to mogl si? trafic jakis pasazer z ,,SoIidarnosci",
albo kolega kolejarz, tez z ,,Solidarnosci"... A teraz po staremu paristwo wzi?lo
wszystko w swoje fapy. Czyli kazdy kombinuje jak moze, nie?
(RSW 143)
431
430
845392490.005.png
nosci^ idealnymi poddanymi rz^dow totalitarnych. Czy jednak naprawd?
takie jest - czy bylo wowczas - polskie spoleczeristwo?
Daj^ce si? zauwazyc ograniczenia i deformacje zbiorowego portretu tlu-
maczy do pewnego stopnia swoista optyka. Nie jest przeciez bez znaczenia,
ze narratorem tych utworow jest zwykle przedstawiciel inteligencji, a do tego
pisarz, Przebywanie w wi?zieniu czy obozie razem z przedstawicielami in-
nych warstw leczy go z poczucia izolacji, stwarza przekonanie, ze przemawia
w imieniu ogolu. Stqd tak ch?tne przyjmowanie roli bezstronnego obserwa-
tora, swiadka i kronikarza wyrazaj^cego opinie i nastroje zbiorowosci. Ale
mimo tego kamuflazu raz po raz dochodzi do glosu przekonanie o wlasnej
wyja.tkowosci i stusznie uprzywilejowanym miejscu w spoleczenstwie. Cha-
rakterystyczna pod tym wzgl?dem jest wypowiedz Szczypiorskiego. Po slo-
wach: ,,Swoj^ droga, - s^ w nas jakies snobizmy cierpi?tnicze! Polski inteli-
gent zyc bez tego nie moze, nawet jesli towarzyszy mu samokrytyczny osqd"
natychmiast dodaje: ,,Ale jesli jestesmy tacy, to przeciez nie z wlasnej winy,
lecz w rezultacie tego dlugiego upla.tywania, tej spuscizny przekazywanej z
pokolenia na pokolenie". Sta,d wniosek: ,,Tkwi? korzeniami w tej warstwie,
ktora wiele nagrzeszyla i wcale niewartajest oltarzykow", uzupelniony takim
samousprawiedliwieniem:
zarowno granice, jak i sklad narodowosciowy - z ksztaltowaniem si?, row-
nolegle z procesami zachodz^cymi w calej Europie, spoleczeristwa masowej
kultury i masowej konsumpcji. Powstaje tym sposobem nowa zbiorowosc, o
zachwianym poczuciu tozsamosci, zarowno pod wzgl?dem stratyfikacji spo-
lecznej i norm obyczajowych, jak i systemu wyznawanych wartosci, rnalo
podobna do spolecznosci w Polsce przedwojennej.
To wlasnie taka. zbiorowosc portretuje Andennan. Zatomizowana,, pozba-
wiona, umiej?tnosci rozrozniania pomi?dzy pozorem a prawda,, karmiaca, si?
resztkami zbiorowych mitow wymieszanymi z produktami kultury masowej
w komunistycznym opakowaniu. Dobrym tego przykiadem opowiadanie Lan-
cuch czystych sere. Szlachetna w zamysle idea przybiera forme, karykaturalna.
i groteskowa,, kiedy symbolizujacy mi?dzyludzka. solidarnosc taricuch ludzi,
ktdrzy trzymaja, si? za re.ce, wplata si? nieoczekiwanie w kolejki stojace przed
sklepami. Tym samym wrazliwosc na cudze cierpienie zderza si? z bez-
wzgl?dnoscia, i cwaniactwem, luksus pokojowej demonstracji jaskrawo odsta-
je od warunkow codziennego zycia, w ktorym nade wszystko liczy si? ele-
mentarna walka o przetrwanie. Ponadto owa akcja sluzy z rozmyslein poli-
tycznej manipulacji. Odwraca uwag? spoleczenstwa od istotnych problemow
i pacyfikuje jego nastroje. Takze - w sposob niemal symboliczny - demon-
stracje. ,,w dziele porozumienia narodowego" (KS 46) przeciwstawia demon-
stracjom politycznym, prowokuja_cym starcia z milicja.. Anderman osmiesza
przy tym pacyfistyczne ruchy zachodnie, w ktorych efekt propagandowy
liczy si? bardziej od rzeczywistych skutkow. Tym bardziej, ze lewicowe
protesty skrz?tnie pomijaja. milczeniem lamanie praw czlowieka w paristwach
realnego socjalizmu. Nie oszcze.dza takze przyslowiowej polskiej niezdolno-
sci do przeprowadzenia czegokolwiek do konca i starannie - bo i ten lancuch
tatwo w koncu peka.
Co w takim razie sklania ludzi do udzialu w tego rodzaju przedsie.wzi?-
ciach? Zwykla ciekawosc, ch?c zabawy, ktora by wypetnila wszechobecn^
nud?, szukanie chocby namiastki osobistego kontaktu. Wszystko to zas -jak
zwykle u Andermana - odbija j?zyk, ktorym uczestnicy nie tyle mowia., ile
,,s^ mowieni' 3 . Dialektyzmy mieszaj^ si? w nim ze strz?pami nowomowy,
cytaty z popularnych piosenek przeplataja, z j?zykiem ulicy. Siermi?zna ele-
gancja idzie o lepsze z ostentacyjnym prostactwem i zwyklym chamstwem.
Jakby w ludziach nie bylo ani jednej wlasnej mysli, ani jednego, nie powt6-
rzonego, sfowa! Kukly, ktorymi za sznurki pociqgataby kulawa nawet propa-
ganda ideologiczna, wespol z trywialn^ kultura. masow^, bylyby z calq pew-
Ale jednoczesnie jest to warstwa piekna, bo dzi?ki niej przetrwaia kultura narodu
za czasow naszych pradziadow, a za naszego juz zycia - stala si? dobrem niemal
powszechnym.
(ZNSW 28-29)
Przeswiadczenie, ze si? nalezy do elity wyraza si? - szczegolnie u Bo-
cheriskiego i Szczypiorskiego - tajonym, lecz dajqcym si? wyczuc poczuciem
satysfakcji, pol^czonym z zabarwionym lekk^ pogardq spogl^daniem na tych
,,z awansu spolecznego". Trudno si? oprzed wrazeniu, ze ,,spoleczenstwo"
jest dla tych pisarzy raczej abstrakcyjnym poj?ciem, ide^, a nie praktyka..
Podobnie jak dla romantykow ,,lud". Daje o sobie znac uprzywilejowany
status literata w PRL, jego oddzielenie od tzw. prostych ludzi, przebywanie
w getcie. Tenze literal znalazl si? przy tym w bardzo niewygodnej i dwuzna-
cznej sytuacji. Bo niespodziewanie, to samo paristwo, ktore wydawalo przez
wiele lat jego ksia,zki i nie szcz?dzilo mu rozlicznych apanazy, z dnia na
dzieri stalo si? smiertelnym wrogiem. Paristwowe wydawnictwa - agentura.
,,okupanta". Bardzo pod tym wzgl?dem charakterystyczna jest reakcja Szczy-
piorskiego na wiadomosc, ze w okresie stanu wojennego ma si? ukazac Msza
za miasto Arras:
432
433
845392490.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin