W malinowym chruśniaku...Bolesław Lesmian
Z cyklu W malinowym chruśniaku
W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiemZapodziani po głowy, przez długie godzinyZrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoniOwoce, przepojone wonią twego ciała.I stały się maliny narzędziem pieszczotyTej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebieNie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,Porwałem twoje dłonie ? oddałaś w skupieniu,A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła. Łąka 1920
ooogosia24241ooo