1
18 stycznia 2006
Zbigniew KiernikowskiBiskup Siedlecki
w: Wobec cierpienia. Konferencja Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich „Psychologia i psychoterapia wobec cierpienia”. Konstancin 21-23 marca 2003 roku, R. Jaworski, A Rusak, W. Simon (red.), s. 11-38, Płock 2004
Temat cierpienia jest powszechnie obecny w Biblii i stanowi zasadniczy składnik orędzia biblijnego. Jest on właściwie tym elementem, którego orędzie biblijne dotyczy, bowiem problematyka cierpienia to przedmiot jednego z podstawowych pytań człowieka. Właśnie w orędziu biblijnym otrzymujemy nań zasadniczą i pewną odpowiedź[1].
Problematykę cierpienia – także w Biblii - można rozpatrywać w różnych aspektach. Swoją wypowiedź chcę skoncentrować na jednym z nich: mianowicie w kontekście tego, co Słowo Boże ogólnie mówi o cierpieniu, chcę zwrócić uwagę przede wszystkim na funkcję cierpienia w spełniającym się życiu człowieka - stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Będzie to więc ukazanie pozytywnego aspektu cierpienia, co w pełni można zrozumieć w świetle centralnego wydarzenia zbawczego, jakim jest Wcielenie Syna Bożego i Jego śmierć na krzyżu.
Czynię to naturalnie z pełną świadomością, że cierpienie samo w sobie jest czymś negatywnym. Właśnie krzyż Jezusa Chrystusa ukazuje najgłębszy wymiar tej negatywności, która stanowi jakiś brak i jest związana ze złem, z grzechem. Jezus to wszystko przyjął na siebie, przeżył do końca i nadał temu nowy sens.
Cierpienie – według definicji – to stan psychiczny, który jest reakcją człowieka na ból fizyczny albo psychiczny, spowodowany np. niedomaganiem organizmu, niemożnością zrealizowania wytkniętego sobie celu albo przeżyciem doznanej przykrości[2]. W relacji do Boga cierpienie zyskuje wymiar duchowy, a specyficzny rys nadaje mu chrześcijaństwo[3].
Cierpienie stanowi stały element naszej ludzkiej egzystencji. Nie jest jednak faktem samoistnym ani też przypadkowym, chociaż bardzo często zdarza się niespodzianie. Jest faktem wkomponowanym w ludzkie życie, w tę egzystencję, którą człowiek przeżywa, a która jest prowadzona przez Boga. Cierpienie, jakiego człowiek doświadcza, ma konkretne przyczyny. Aby poznać cierpienie i rozumieć jego rolę, trzeba sięgać właśnie do przyczyn, do korzeni.
Doświadczenie cierpienia przez człowieka oznacza coś więcej niż tylko doznanie cierpienia samego w sobie czy samego z siebie. Cierpienie w ogóle - podobnie jak każdy najmniejszy ból fizyczny – jest pewnym objawem, informacją, że coś w człowieku nie funkcjonuje dobrze, komunikuje zaburzenia określonej równowagi. Równowaga ta została człowiekowi wyznaczona w akcie stworzenia, natomiast grzech stał się przyczyną jej zburzenia czy wręcz utraty.
Ogólnie trzeba powiedzieć, że cierpienie rodzi się wskutek napięcia czy rozdźwięku, jaki zachodzi między stanem, w jakim ktoś się znajduje, a tym, w jakim powinien czy chciałby być. Cierpienie wypływa bowiem z konfrontacji tego, kim się jest i w jaki sposób się jest (egzystuje), z tym, kim się powinno czy chciałoby się być. Można powiedzieć, że zachodzi tu pewne napięcie czy rozdźwięk między tym, do czego człowiek został stworzony, a tym, co ktoś aktualnie przeżywa, co się w nim dzieje (w danej chwili i w określonych okolicznościach, w jego ciele i w jego duchu) oraz tym, czym człowiek sam z siebie chciałby być, co chciałby przeżywać, co widzi jako konieczny przejaw lub warunek swego życia, realizacji czy przeżywania siebie, by mógł czuć się wolnym i szczęśliwym według swoich wyobrażeń.
Cierpienie rodzi się zatem z napięcia między przeżywanym a idealnym – w rozumieniu i przeżywaniu ludzkim - stanem życia.
Istotę cierpienia można też wyrazić z jednej strony jako doświadczenie braku, doświadczenie tego, że czegoś nie można w pełni zrealizować, że w jakiejś dziedzinie przeżywa się fiasko, bankructwo, niemożność wpływu na pewne procesy, a z drugiej strony - jako nieakceptację tej niemocy czy niewydolności. Po ludzku bowiem patrząc, nie można zaakceptować czegoś, co jest „przeciw” człowiekowi, co go niszczy w jego planach, w jego dobrym samopoczuciu, w jego realizacji samego siebie, w jego życiu.
Cierpienie oprócz tego, że może być przeżywane i rozpatrywane jako indywidualne, rozciąga się na relacje z drugim człowiekiem. Człowiek bowiem nie został stworzony sam dla siebie, lecz jest zorientowany na drugiego i tylko wtedy może w pełni i harmonijnie przeżywać siebie, gdy jest w poprawnej relacji z innymi gdy jest zdolny do dawania siebie drugiemu i przyjmowania drugiego[4]. Wskutek grzechu została jednak zwichnięta ta relacja, a właściwie przez Boga ustanowiona jej jakość, to znaczy moc dawania siebie drugiemu, przez co człowiek, zdany na siebie, odbiera drugiego bądź jako przedmiot pożądania, bądź jako zagrożenie. Stąd rodzą się wszelkie, spowodowane lękiem przed drugim i chęcią obrony przed nim napięcia, u których źródeł leży pragnienie zachowania własnej samoistności, samowystarczalności czy niezależności.
Wszelkie cierpienia w dziedzinie relacji międzyludzkich spowodowane są niemocą zaakceptowania konsekwencji grzechu (to znaczy odwrócenia się człowieka od Boga – źródła życia i afirmacji). Człowiek znajduje się w stanie, w którym - ze względu na grzech - zasługuje na nieakceptację, ale sam tego stanu nie może przyjąć i potrzebuje akceptacji, stąd też cierpi. Nie znaczy to, że Bóg go nie akceptuje, ale człowiek nie wie, iż Bóg go akceptuje takim, jakim jest, dlatego szuka akceptacji innych ludzi i zmierza do samoafirmacji. W relacjach z innymi powoduje to cierpienie, a przynajmniej stwarza taką okazję. Dlatego – antycypując nasze dalsze rozważania - można powiedzieć, że zbawcze dzieło Jezusa będzie polegało na tym, że stanie On wśród odrzuconych - aż do przyjęcia krzyża. Przeżyje więc cierpienie, to najbardziej absurdalne i niezasłużone, i w tym stanie objawi fakt, że Bóg Jego – jako odrzuconego nie odrzucił. Stąd płynie Dobra Nowina skierowana do ludzi dotkniętych cierpieniem, poczuciem braku akceptacji.
Cierpienie jest dys-formą, de-formacją egzystencji – czyli jej złą, błędną formą; inaczej mówiąc: jest objawem wynikającym ze złej czy błędnej egzystencji, ze złej koncepcji istnienia, która wkradła się do człowieka. W swoisty sposób osłabia ono chęć (wolę) życia i zaprzecza możliwości życia poprzez doświadczany stan. Czasem prowadzi wręcz do decyzji pozbawienia siebie życia, gdy człowiek z tym napięciem nie może sobie poradzić.
Słusznie więc cierpienie jest odbierane jako skandal (przeszkoda) na drodze do realizacji życia. Dlatego też głębsza refleksja nad cierpieniem musi uwzględniać danie odpowiedzi na pytania o sens życia, o sens i sposób realizacji siebie. Cierpienie w życiu człowieka nie jest bowiem czymś, co może, ale nie musi być – jak jakikolwiek przedmiot czy przymiot, np. posiadane dobra, pieniądze (czy ich brak) lub jakaś cecha temperamentu. Ono po prostu jest obecne tam, gdzie jest człowiek. Jest wpisane w egzystencję człowieka po grzechu – jako nieodłączny jego skutek. Człowiek pyta więc: jaki sens ma cierpienie, skoro jest „przeciw” człowiekowi, przeciw jego (samo)realizacji. Pyta o to, jak może czy jak powinien je odbierać i jak winno ono być przeżywane. Nie da się bowiem uniknąć czy złagodzić cierpienia przez oddalenie go od siebie na jakiś czas.
Rozwiązania problemu cierpienia należy szukać nie tyle na drodze eliminowania cierpienia (chociaż tego wysiłku nie należy wykluczać, a jest on wręcz konieczny), lecz na drodze odkrycia jego sensu, a właściwie sensu życia człowieka, który nie wyczerpuje się tylko w ludzkim wymiarze egzystencji. Właśnie tutaj trzeba szukać odpowiedzi na pytania dotyczące cierpienia. Cierpienie człowieka jest związane z tym (realizowanym właściwie lub niewłaściwie) ponadludzkim wymiarem.
Stąd każda bezpośrednia walka z cierpieniem czy próba rozumienia cierpienia tylko na płaszczyźnie dotykania samego cierpienia jest rozwiązaniem połowicznym. Jest to walka z objawem, którym jest doznane cierpienie, a nie zawsze dotykanie czy podejmowanie istoty rzeczy w tej materii. Konieczne jest sięganie do korzeni, do przyczyn cierpienia. Podobnie też ma się sprawa ze złem. Trzeba więc sięgać głębiej w tę relację z Kimś, kto cierpienie przyjął, przeżył do końca i pozbawił je bezsensu.
Człowiek nie jest sam z siebie bytem wystarczającym, dlatego też rozwiązanie tej kwestii nie może przyjść od samego człowieka. Problem polega na tym, że cierpienie - z punktu widzenia tylko ludzkiego – widzi się jako bezsens, jako coś, co przeszkadza realizacji tego pożądanego wymiaru pełni egzystencji, którą człowiek chciałby pojąć i zrealizować sam z siebie, a która w rzeczywistości jest możliwa i realna tylko w odniesieniu do Boga. Dlatego – z punktu widzenia biblijnego, z punktu widzenia człowieka wierzącego – właściwy wymiar cierpienia można uchwycić dopiero w odniesieniu do kogoś, kto nadaje sens egzystencji człowieka. Chodzi tu o odkrycie relacji do kogoś, kto jest bytem absolutnym i kto jest poza cierpieniem, kto nie podlega cierpieniu i nie jest zależny od cierpienia, a kto jednak nie pozostaje obojętny wobec ludzkiego cierpieni...
bis68