Prus Bolesław - Lalka-streszczenie.doc

(169 KB) Pobierz
Bolesław Prus, Lalka – treść

Bolesław Prus, Lalka – treść

 

Tom I, rozdz. 1 Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski przez szkło butelek?

Początek roku 1878. Na świecie: pokój san-stefański, wybór papieża, zagrożenie wojny w Europie. W Warszawie kwestią jest przyszłość sklepu na Krakowskim Przedmieściu. Pan Deklewski (fabrykant powozów, który zdobył majątek pracując w jednym fachu) i radca Węgrowicz (od 20 lat członek i opiekun Tow. Dobroczynności) przepowiadali Wokulskiemu ruinę, bo nie pilnuje swego fachu i nie szanuje fortuny. Pojechał on ze spadkiem po żonie na turecką wojnę robić majątek, zapewniając dostawy dla wojska.

 

W 1860 r. Wokulski był subiektem u Hopfera (stołówka serwująca wina i delikatesy), miał 20-kilka lat. Nocami studiował w Szkole Przygotowawczej, potem w Szkole Głównej. Mimo że był opryskliwy, przyciągał klientów jako subiekt-student, głównie innych studentów. Po roku rzucił Szkołę Główną, przystąpił do powstania i wylądował koło Irkucka. W 1870 wrócił do Warszawy z niewielkim majątkiem. Dzięki protekcji Rzeckiego, Minclowa przyjęła go do sklepu. A że była wdową, to rok potem się z nią ożenił. Była dużo starsza od niego, po 4 latach umarła.

 

Sklep nie upadł mimo wyjazdu Wokulskiego. Pogłoski o bankructwie przyciągały klientów, a po wjeździe właściciela po towary zgłaszali się rosyjscy kupcy. Trzej subiekci mieli pełno roboty – blond-włosy suchotnik, brodaty filozof i elegant z wąsikiem. Sukces sklep zawdzięczał jednak głównie zarządcy – Ignacemu Rzeckiemu, który od 40 lat tu pracował.

 

rozdz. 2 Rządy starego subiekta

Od 25 lat Rzecki mieszkał w pokoju przy sklepie. Zmieniali się właściciele i szyldy, ale on trwał. W pokoju nic nie zmieniał, codziennie wstawał o 6. Pół godziny potem już był w sklepie i czytał rozkład dnia.

 

Do sklepu pierwszy przychodził Klein (suchotnik). Rozmawiali o Wokulskim i wojnie. Rzeckiego nie obchodziła taka, w której nie bierze udziału Bonaparte. Klein polemizował, mówiąc, że większą potęgą od bonapartyzmu jest socjalizm. Drugi przyszedł Lisiecki (z brodą), który docinał Rzeckiemu (z wzajemnością) kolejnymi konceptami. Mraczewski (elegant) wpadał dopiero koło 9, oczywiście z szeregiem usprawiedliwień. Gdy tylko wszedł klient, jeden z subiektów już był przy nim i nim ten zdążył się otrząsnąć, już płacił za coś w kasie. Szczegóły z życia współpracowników Rzecki zapisywał w swym katalogu. Wieczorami Rzecki robił podsumowanie i plany na kolejny dzień.

 

Niedziela to najprzyjemniejszy dla Rzeckiego dzień, bo wtedy planował wystawy na cały tydzień. Okna miały streszczać zasoby sklepu, ale i przyciągać uwagę. Bawił się przy zmianie wystaw ruchomymi zabawkami.

 

Czekał na powrót Stasia, by wyjechać na całe lato. Nie miał z kim rozmawiać, więc mówił do siebie i pisywał pamiętnik.

 

rozdz. 3 Pamiętnik starego subiekta

Coraz mniej jest dobrych subiektów i polityków, bo stosują się do mody i zmieniają poglądy. Politykę powinno się opierać na wielkich dynastiach, a nie jednostkach. Napoleon IV na razie uczy się w Anglii, ale on jeszcze światu pokaże.

 

Ojciec Rzeckiego był żołnierzem, a potem woźnym w Komisji Spraw Wewn. Mieszkali z ciotką na Starym Mieście. Skromnie, ale Rzecki wesoło wspomina dzieciństwo. Ojciec ozdabiał pokój Napoleonami, ciotka – świętymi. Ojciec z kolegami – Raczkiem i Domańskim – snuł wizje przyszłości rodu Napoleonów. To on uczył Rzeckiego czytać, pisać, kleić koperty i musztrować się.

 

Ok. 1840 roku ojciec zachorował. Usłyszawszy, że Napoleon odnalazł się, umarł spokojnie. Ignacego wysłali do Mincla, a Raczek ożenił się z ciotką Zuzanną. Napoleona wsadzili do fortecy.

 

Jan Mincel był właścicielem sklepu, który po sufit wypchany był towarem. Na wystawie wisiał kozak, który ruszał się za pociągnięciem sznurka. Mincel od czasu do czasu nim ruszał. Drugim częstym jego zajęciem było liczenie dochodów i bicie rózgą subiektów – Franca i Jana Minclów i Ignacego. August Katz nie dostawał rózgą nigdy. Służąca i matka Mincla robiły im bułki i kawę. Ignacy był tam 8 nudnych i monotonnych lat. Towary kolonialne i mydło były tanie i sprzedawały się w dużych ilościach. W galanterii trzeba było wyczuwać nastroje wytwornych klientów, ale oni też dużo kupowali. W niedzielę Mincel dawał Rzeckiemu lekcje towarów, cen i ich historii. Wigilię spędzali razem. Przy wypłacie musieli wylegitymować się ze sporządzonych oszczędności.

 

Mincel i jego matka lubili Niemców, a nienawidzili Napoleona. Młodzi Minclowie i Katz – odwrotnie. W 1846 r. Jan Mincel umarł (zasnął w fotelu po sprawie w sądzie o rozbijanie własnych szyb, gdy obroty spadały), Rzecki został subiektem, a Ludwik Napoleon uciekł z więzienia. W 1850 r. Franc został na Podwalu z towarami kolonialnymi, a Jan przeniósł się z galanterią i mydłem na Krakowskie, gdzie są do tej pory. Jan ożenił się z Małgorzatą Pfeifer, późniejszą żoną Wokulskiego. Matka starego Mincla żyła jeszcze długo.

 

Kiedyś pryncypał żył życiem sklepu, a praktykantów traktował jak uczniów. Dziś zajmuje się jedynie zyskami i troszczy się o to, by dzieci jego nie zostały kupcami.

 

Staś nadal jest w Bułgarii, ale pisze, że wojny nie będzie, mimo że Austria się zbroi.

 

rozdz. 4 Powrót

Mimo marcowej zawiei śnieżnej, Rzecki jest wesoły i przygrywa sobie na gitarze, bo wraca Staś, więc zbliżają się jego wakacje. Wrócił po 8 miesiącach. Wieści ze świata: Austria chce zabrać Bośnię i Hercegowinę. Również Anglia dostanie kompensatę na koszt Turcji. Wg Wokulskiego to jest sprawiedliwe, bo po prostu silniejsi przetrwają. Pomnożył majątek z 30 tys. na 300 tys. rubli.

 

Staś dopytywał się o Łęckiego. Rzecki twierdzi, że ten zbankrutuje i sprzedadzą jego kamienicę, nawet u nich w sklepie ma kredyt. Izabela Łęcka jeszcze nie wyszła za mąż, bo nie ma posagu. Wokulski opowiadał o tym, jak go łapała tęsknota za krajem i... nie tylko. Sklep go mało obchodził, chciał tylko znać wysokość kredytu Łęckiego i to, co ostatnio kupował Izabela.

 

rozdz. 5 Demokratyzacja pana i marzenia panny z towarzystwa

Tomasz Łęcki mieszkał nie w swojej kamienicy, ale w wynajmowanym lokalu przy Alejach Ujazdowskich. Z nim mieszkała córka Izabela i kuzynka – panna Florentyna. Mieszkanie było wygodne, eleganckie, ale nie za ozdobne.

 

Łęcki miał 60-kilka lat, był niewysoki i przy tuszy. Pochodził z senatorskiego rodu, ale majątek zabrały zdarzenia polityczne (powst. styczniowe lub reforma uwłaszczeniowa z 1864 r., która pozbawiła go pańszczyźnianej siły). Wiele podróżował, był w bliskich stosunkach z Wiktorem Emanuelem II (król Włoch zjednoczonych). Jakiś czas temu wycofał się z życia towarzyskiego i wstąpił do Resursy Kupieckiej (sądził, że naraża się arystokracji, co nie było prawdą, to tylko jego przewrażliwienie). Izabela nadal bywała u hrabiny Karolowej, więc poszły pogłoski, że Łęcki ukrywa majątek, by wydać Izę za mąż z miłości, a nie dla jej majątku – wielbiciele znów się pojawili, do czasu pogłoski, że Łęckiemu licytują kamienicę.

 

Izabela była piękna. Świat uważała za zaczarowany ogród, a siebie samą za boginkę. Była niesamowicie rozpieszczana. Nawet w czasie burzy na morzu uśmiechała się, myśląc, że to przedstawienie dla niej, a nie rzeczywiste niebezpieczeństwo. W jej otoczeniu artystów, inżynierów, kapitanów i panów panowało wieczne święto – z wizytami, obiadami, spacerami, koncertami itp.

 

Świat inny oglądała Iza z okien karety i podobała jej się jego malowniczość. Był to świat rolników, rzemieślników, kupców, przekupek. Stamtąd pochodziły rzeczy jej potrzebne – sprzęty i jedzenie oraz Mikołaj i Anusia – służba. Wiedziała, że część jest nieszczęśliwa, więc często dawała jałmużnę, sądząc, że to Chrystus pod postacią ubogiego staje na jej drodze. Sądziła, że ci ludzie popełnili ciężki grzech, skoro Bóg skazał ich na pracę.

 

Przestraszył ją widok fabryki żelaza we Francji, gdzie zobaczyła brudnych i ciężko pracujących robotników. Był to widok jak z Okopów Św. Trójcy jej dalekiego kuzyna, Zygmunta (Nieboska komedia).

 

Świat arystokracji mieścił ludzi o odpowiednim urodzeniu i majątku – a to dostają tylko wybrane przez Boga familie. Trzeba uważać, by ostrożnie dobierać małżonków, aby Bóg im pobłogosławił. Miłość pojawia się potem, by żona mogła dobrze prezentować się w domu, a mąż asystować jej w świecie. Teraz jest coraz więcej mezaliansów. Izabela czuła wstręt do małżeństwa i do mężczyzn. Teraz zostało przy niej tylko dwóch kandydatów – baron i marszałek, bogaci, ale starzy. Nigdy nie była zakochana, kochała tylko posąg Apolla, który dzięki tej miłości ożył (jak posąg Pigmaliona;)).

 

Rok temu, gdy Łęcki wstąpił do Resursy, Wokulski zobaczył Izę i się w niej zakochał. Hrabina Karolowa natomiast namawiała Izę na małżeństwo, by ratować majątek. Ktoś kupił długi Łęckiego.

 

rozdz. 6 W jaki sposób nowi ludzie ukazują się nad starymi horyzontami

Początek kwietnia, przełom zimowo-wiosenny. Iza czyta „Une page d’amour” Zoli. Rozmyśla o stroju na Wielkanoc i na kwestę przy grobie Chrystusa, na którą jeszcze ją nie zaproszono. Modli się „Aktem rezygnacji” (z siebie) o najlepszą toaletę i najlepszy kościół do kwesty.

 

List od Karolowej nie przyniósł zaproszenia, ale propozycję wykupienia sreber (za 3tys.), bo podobno ofertę ich kupna złożyła znienawidzona przez nie Krzeszowska (za 5 tys.). W ps-ie dodaje, że Wokulski dał 1000 rubli na jej ochronkę. Florentyna pociesza Izabelę, że jej ojciec jednak ma pieniądze. Pan Tomasz twierdzi, że ich srebra trafią na bankierski stół, jak kiedyś na kozacki czy tatarski, z tym, że teraz trwa wojna nie na kosy, ale na ruble.

 

Łęcki chce z Wokulskim zorganizować mieszczaństwo i stworzyć towarzystwo do handlu ze Wschodem. Wg Izabeli Wokulski to gbur, pień o czerwonych rękach (odmrożone na Syberii). Humor jej poprawił list od Joasi (Karolowa), w którym przepraszała za propozycję wykupu sreber i zapraszała ją na kwestę, na którą kupi jej suknię. Wydało się, że Łęcki wygrywa pieniądze na drobne wydatki w karty, grając z Wokulskim. A zadłużają się u lokaja.

 

Izabeli śni się, że jedzie z ojcem pociągiem nad przepaścią pełną dymu i pary, w której jest Wokulski i gra z jej ojcem w karty. Iza chce po przebudzeniu oddać serwis jednak ciotce za mniejszą kwotę, ale srebra są już kupione przez Wokulskiego. Iza przeczuwa, że to on wykupił weksle Łęckiego, a wszystko po to, by ją zdobyć – nie wielbić, ale zdobyć.

 

rozdz. 7 Gołąb wychodzi na spotkanie węża

Karolowa pożyczyła Izabeli powóz na Wielką Środę. Pojechała do sklepu Wokulskiego, czując się jak w zoo, gdy chciała dotknąć tygrysa w ucho. (Prus wspomina tylko o polskim napisie na sklepie, specjalnie pomija rosyjski!) Poprosiła Mraczewskiego o rękawiczki i perfumy. Wokulski siedział w kącie nad rachunkami i czuł, że Izabela jest mu obojętna. Na jej pytanie odpowiedział, że srebra zamierza sprzedać z zyskiem za granicą. Mimo obojętności coś go zakłuło, gdy Mraczewski przechwalał się, że zdobędzie Izę.

 

rozdz. 8 Medytacje

Wokulski był zniechęcony do wszystkiego, do nowego sklepu, do ludzi, którym dał zatrudnienie. Twierdził, że ludzie mają tylko złudzenie, że kierują swym życiem, że w rzeczywistości pcha ich jakiś fatalny prąd. Wszystkie dzieła ludzkich rąk przeminą. Domy ubogich nad Wisłą były dla niego miniaturą kraju, gdzie wszystko dąży do upadku. On sam oddałby się nauce, gdyby nie ujrzał w teatrze Izabeli. By się z nią poznać, zdobył dyplom potwierdzający szlachectwo i wyjechał do Bułgarii po majątek, za namową Suzina, przyjaciela z Syberii.

 

Przed wyjazdem Wokulski był u Szumana, znajomego lekarza-Żyda, który badał włosy. Pytał go o chorobę, kiedy obojętnieje się na śmierć, a kobietę kocha się idealnie, bez pożądania. Wg Szumana to zakochanie. W wieku 45 lat jest gorsze od pierwszej miłości, bo nie ma już nadziei na kolejne. Szumanowi zmarła narzeczona, otruł się więc chloroformem, ale uratował go kolega.

 

Nad Wisłą Wokulski spotkał furmana Wysockiego i dał mu pieniądze na święta. Po nich miał się zgłosić do niego po pracę. Jego brata, Kaspra, obiecał przenieść na stację kolejową do Skierniewic. Wg Wokulskiego Wysocki miał szczęście, bo łatwo mu pomóc. Widział jedną nadzieję dla ludzkości – pracę obowiązkową, ale słusznie wynagradzaną. W Anglii wszystko się doskonali, ale u nas wyższa warstwa wytworzyła osobny gatunek i ma wstręt do reszty. On i Izabela są jak robak i motyl. Zaszła w nim zmiana – widział nędzę ludzi i nieme prośby o pomoc. Umiał współodczuwać, miał nowe cele – pomoc.

 

W sklepie Krzeszowska targowała się o neseser, gdy wszedł jej maż, baron i nakupił pełno drobiazgów do jazdy konnej. Do niej się nie odezwał, bo trwa między nimi proces o majątek. Ona nie chce mu dać rozwodu, on nie pozwala jej kupić kamienicy po Łęckich, w której baronowa mieszka i gdzie straciła córkę.

 

Mraczewski dostał wymówienie. Oboje Krzeszowscy wstawiali się za nim, sądząc, że to z ich winy. Rzecki też się wstawił za nim, sądził, że Wokulski go zwolnił za to, że Mraczewski nie popierał socjalistów. Przyszedł za niego Zięba, który dostosował się do wszystkich – przy Rzeckim był bonapartystą, przy Lisieckim – antysemitą, przy Klejnie – socjalistą.

 

rozdz. 9 Kładki, na których spotykają się ludzie różnych światów

Wokulski poszedł do kościoła dopiero w Wielką Sobotę. Był w kościele ostatnio na ślubie i na pogrzebie żony. Nie mógł zrozumieć, po co ludzie tu przychodzą. Z drugiej strony takie budynki dawały mu dowód na istnienie innego świata.

 

W kościele były trzy światy – ten, który modlił się i stawiał pałace na chwałę Boga (już wymarł), drugi, który modlił się, ale wznosił tylko swoje lepianki, trzeci, który wznosił sobie pałace, a w kościołach urządzał schadzki. Wokulski dał plik banknotów na stół hrabiny. Izabela szydziła po angielsku, wiedząc, że nie zrozumie. Na prośbę hrabiny obiecał dać Mraczewskiemu posadę w Moskwie z wyższą pensją. Wokulski obserwował Izabelę z konfesjonału, postanowił kupić powóz i nauczyć się angielskiego, narzekał na obłudę i zakłamanie dzisiejszych czasów. Hrabina i Izabela nudziły się, gdy po drugiej stronie kościoła biedacy na kolanach czołgali się do krzyża.

 

Wokulski zainteresował się młodą piękną kobietą z córeczką. Ale wtedy do stolika podszedł młodzieniec, na widok którego Iza się zarumieniła. W kościele była też prostytutka, płakała. Wokulski wziął ją do siebie, zapłacił jej długi, dał pracę i wysłał do magdalenek. Wiedział już, że społeczeństwa nie naprawi, bo potrzebna jest gruntowna odbudowa.

 

W Wielką Niedzielę Wokulski zajechał wynajętą karetą do hrabiny. Ze względu na niego Łęcki się z nią pogodził. Książę, kuzyn Karolowej, martwił się, czy interes Wokulskiego nie zniszczy polskich fabryk, oczywiście chodzi mu o dobro państwa. Na pewno zmniejszy ich dochody i zlikwiduje monopol, a Staś dba o zmniejszenie kosztów dla klientów i swój zysk, w ramach zdrowej konkurencji. Przedstawiono go prezesowej Zasławskiej. Na wspomnienie stryja Wokulskiego, który walczył w powstaniu listopadowym, a zmarł 5 lat temu, prezesowa rozpłakała się. Stryj jego jest pochowany w Zasławiu. Po powrocie z emigracji mieszkał tam i co dzień odwiedzał ruiny zamku, szczególnie stary kamień. Byli kochankami, ale ona była bogata, a on nie. Poprosiła, żeby Staś w jej imieniu postawił mu nagrobek z kamienia (z fragmentem „Do M***”), na którym siadywali. Wokulski wyszedł nie widząc już Izabeli. Wracał w obłąkaniu na piechotę. Iza wyznała wieczorem Florentynie, że się go boi.

 

rozdz. 10 Pamiętnik starego subiekta

Rzecki bał się budowy nowego sklepu w niepewnych czasach, gdy Anglia, Austria i Turcja się zbroją (1878). Ale wojny nie ma, a interes kwitnie. Wspomina czas, gdy Ludwik Napoleon (III) uciekł w 1846 r. z więzienia, gdy ukazywały się nowe pisemka, a znikali ludzie (powst. krakowskie było zupełnie niezależne od ucieczki Napoleona). W 1848 ukazał mu się zmarły ojciec, a wuj Raczek dał pieniądze i z Katzem poszedł do Węgier bić Austriaków. Dalej opowiada o bitwie, którą dowodził Bem; wciąż zwraca się do Katza. Dopóki nie weszli w linię ognia wszystko wyglądało wspaniale, ale mało strasznie. Przez dym i huk wycofali się, ale oficerowie pchali ich do przodu. Strzelali na oślep, w zaślepieniu zabijali. Po bitwie uklękli do modlitwy.

 

Potem już w większości przegrywali. Pod Komornem czekali na dobre wieści, ale twierdza skapitulowała. Poszli w przebraniu w stronę Turcji. Katz gorączkował, mówił, że nikt się za nimi nie wstawi, że trzeba było zginąć na froncie. Tej nocy zastrzelił się. Rzecki sam błąkał się po świecie, jedyną pociechą były wieści o Napoleonie, który został już prezydentem; cesarstwa nie przywrócił, ale zostawił syna. W 1851 r. Rzecki wrócił do kraju, do Zamościa (więzienie), gdzie dobrze drwa rąbał (prace więzienne). Jan Mincel sprowadził go dwa lata potem do Warszawy. Wszystko było po staremu – babcia z kawą i Franc drwiący z Napoleona, przez co kłócił się wciąż z bratem. Franc uważał się za Niemca, Jan za Polaka. Mimo to, Franc zapisał bratu cały majątek, a zmarł w 1856 r.

 

Rzecki nie rozumie Stasia, jego niespokojnego zabiegania o wciąż nowe rzeczy, spółki i dochody. Nie wiem, po co pomaga biednym. Rzecki ciężko przeżył przeprowadzkę na nowe mieszkanie, ale Staś przeniósł mu do pokoju wszystkie sprzęty ze starego. Wiele swatów przychodzi do sklepu, ale Staś nie chce się żenić. Mówiono o nim, że dochody z wojny są zapewne nieuczciwe, a teraz swym handlem zabija przemysł krajowy.

 

Niepokoi Rzeckiego, że wizytówki zostawia Stasiowi nauczyciel angielskiego, ale powiązał to z zamachem Hodla. Pani Meliton zaprasza go do Łazienek, z których wrócił z wieścią, że w Berlinie zbierze się kongres do zakończenia wojny. Inne takie schadzki wiązały się też z politycznymi wiadomościami.

 

W sklepie jest 5 nowych subiektów i nie mogą się porozumieć ze starymi. Wszyscy dokuczają Henrykowi Szlangbaumowi, który jako sprzedawca jest niezrównany, ale jest Żydem, a do nich rośnie niechęć. Był on na Syberii ze Stasiem i Szumanem. Nazywał się Szlangowski i był zasymilowanym Żydem. Teraz już się nie ochrzci, bo nienawiść do niego i tak by się nie zmieniła. [Stwórca świata formując cud natury, zwany kobietą, z pewnością nie zastanowił się, jakiej klęski narobi kupcom.J]

 

Mraczewski przyjechał z Moskwy z jakimiś „prykaszczykami” (subiekci) i broszurami. Rzecki wietrzy rewolucję. Mraczewski został socjalistą i nihilistą, głosił, że Boga nie ma, a kapitaliści to złodzieje, że po rewolucji wszystko będzie wspólne.

 

Rzecki upatrzył kobietę dla Stasia – młodą wdowę z córeczką. Na uroczystości poświęcenia sklepu bardziej troszczono się o obiad, niż o księdza. Pisano o nich w gazetach, reporter twierdził, że najlepszą reklamą byłaby jakaś tragedia, nie przyjął „prezentu”. Na przyjęciu był mówca, który musiał być literatem, bo gadał dużo i bez sensu. J Mraczewski odgadł po co to wszystko – dla Łęckiej. Szuman orzekł, że w Stasiu jest dwóch ludzi – romantyk sprzed roku ’60 i pozytywista z ’70.

 

rozdz. 11 Stare marzenia i nowe znajomości

Pani Meliton była oddaną nauczycielką, ale nie lubiano jej. Wyszła za mąż późno, za podstarzałego guwernera, który pił i bił ją. Gdy umarł, zaopiekowała się psem, ale on z kolei dostał wścieklizny. Pół roku była w szpitalu, przez co postarzała się przedwcześnie. Odtąd rekomendowała nauczycielki i swatała pary, wszystko za opłatą. Wokulskiemu pomagała w zbliżeniu się do Izabeli, np. mówiła mu, kiedy wybiera się na spacer do Łazienek.

 

Tego dnia wybierał się do Łazienek, gdzie miała być Iza, hrabina i prezesowa, ale zatrzymał go książę – wziął go do siebie, by kilku znajomym objaśnił projekt spółki. Książę uważał, że istnieje klasa panów i zwykły tłum. Był motłochowi życzliwy, jak Prometeusz, który musi biednym sprowadzić ogień z nieba. Za punkt honoru uważał cierpienie nad położeniem kraju. Czuł i cierpiał za miliony, ale nigdy nie zrobił nic pożytecznego. Zarzutem przeciw projektom Wokulskiego było oczywiście to, że podkopują krajowy przemysł tkanin. Wg Wokulskiego te „nasze” fabryki są w większości niemieckie. Poza tym towary byłyby tańsze, a pieniądze włożone w ten interes przyniosłyby zysk samym interesantom. Zgarbiony hrabia i hrabia-Anglik („tek”, Liciński) od razu się zgodzili.

 

Łęcki przedstawił Wokulskiemu ich kuzyna, Juliana Ochockiego. Poszli we dwóch do Łazienek. Ochocki skończył przyrodę i mechanikę, ulepszył mikroskop i lampę elektryczną, ale chciałby stworzyć machinę latającą cięższą od powietrza. Swatają go z Izą, ale jego laboratorium nie pasuje do jej salonów. Miał dwa pytania – kiedy Stasiowi zobojętniała nauka (rok temu, gdy miał 45 lat) i kiedy obojętnieją kobiety (nigdy). Wokulski potem długo błąkał się po ogrodach, myślał nawet o samobójstwie, ale oprzytomniał.

 

rozdz. 12 Wędrówki cudzymi interesami

Na Stasia czekał list od pani Meliton, w którym radziła oświadczać się, bo kamienica Łęckich idzie pod licytację i posag Izabeli przepadnie, a wtedy będzie skazana na starego marszałka. Radzi też kupić klacz, którą baron Krzeszowski sprzedał niedawno żonie i w ogóle podejść ostro do Izabeli, bo kobiety lubią silną rękę.

 

Nazajutrz Mraczewski przyszedł z propozycją sprzedania klaczy. Dobili targu. Wokulski poszedł obejrzeć kamienicę Łęckich, która była najbardziej żółtym domem w okolicy. Spotkał tam kobietę z dzieckiem, tę samą, co w kościele. Była to Helena Stawska. Oprócz niej mieszkała tu Krzeszowska, Maruszewicz, emerytka i studenci. Ktoś ćwiczył gamy, a studenci lali wodę na głowę Krzeszowskiej. U adwokata Wokulski kazał kupić kamienicę na 90 000, mimo że baronowa dawała tylko 60 000. Wg adwokata to romantyczne mrzonki, lepiej zdusić przeciwnika i zabrać łup (Izę). Staś poprosił Szlangbauma, żeby był trzecim kupcem, tylko po to, by podbić cenę dla zachowania pozorów. Przy okazji dowiedział się, że Żydzi zajmują się szaradami, ćwiczą rozum, więc zawojują świat, nie to, co polska arystokracja.

 

Staś chciał wprowadzić klacz do wyścigu bezimiennie. Był pewien, że jeśli wygra, Iza go pokocha. Tuż przed wyścigiem hrabia-Anglik w imieniu barona chciał odkupić klacz za 1200 rubli. Odszedł z niczym, ale wydało się, że wszyscy wiedzą, że on kupił klacz.

 

rozdz. 13 Wielkopańskie zabawy

Tłum na wyścigach był dla Wokulskiego odpychający dopóki nie przyjechała Izabela. Była mu wdzięczna za kupno konia, bo założyła się z ciocią, że baron go do wyścigów nie utrzyma. Założyła się też, że klacz wygra. I rzeczywiście, dżokej Yung wygrał. Wygraną dał Staś Izie na ochronkę. Baron zirytowany wpadł na Wokulskiego, wymienili się bilecikami – będzie pojedynek.

 

Szuman narzekał na złą korektę jego pracy o włosach. Staś poprosił go na sekundanta. Drugim był Rzecki, a po drugiej stronie – hrabia-Anglik i jakiś egiptolog. Baron był gotów przeprosić listownie Stasia, ale w końcu stanęło na strzałach do pierwszej krwi. Tak naprawdę był się, bo baron nazwał go wielbicielem Izy, a ją wtedy oblał rumieniec wstydu. Baron mało spał tej nocy, nie trafił Stasia, a sam dostał w skroń. Staś wyznał mu, że dostał, bo obraził kobietę.

 

Gdy Wokulski miał lekcję angielskiego, przyszedł Maruszewicz z wiadomością, że nie może mu pomóc w licytacji kamienicy (to jego wynajął Szlangbaum). Ale zaraz na drugi dzień przyszedł prosić o pożyczkę w imieniu barona, tak naprawdę pieniądze wziął sobie. Adwokat doniósł, że niektórzy chcą się wycofać ze spółki, bo Wokulski jeździ na wyścigi, a pieniądze potem rozdaje – jak arystokrata. Jeśli kupi kamienicę za drogo, to mu nie zaufa już nikt. Rzecki wyznał, że ludzie mówią, że Staś zaczyna wariować, robi duży szwindel, a na pewno zbankrutuje. Łęcki zaprosił go w imieniu córki na obiad.

 

rozdz. 14 Dziewicze marzenia

Iza była w kropce, bo nie mogła Wokulskiemu przyszyć łatki, był zbyt skomplikowany. Był to zuchwały kupczyk, który chciał ją zdobyć; zakochany i pełen czci dla niej; parweniusz, o znajomość z którym zabiegali najwięksi arystokraci. Iza kochała salony, ale zaczęła gardzić ludźmi, bo odsuwali się od niej z powodu utraty majątku. Mimo to Wokulski mógłby być dla niej jedynie doradcą, przyjacielem, nawet mężem, ale nigdy kochankiem. Kiedy jednak chciała go zobaczyć w Łazienkach, jego akurat nie było.

 

Przez kolejne dni wszyscy w mieście mówili o Wokulskim w superlatywach. Iza stwierdziła, że chciał przez nią wejść na salony, ale udało mu się to i bez niej, dlatego nie zabiega już o nią. Wtedy miała miejsce historia z klaczą. Gdy Staś wyzwał barona na pojedynek, stwierdziła, że byłby on miłym wielbicielem, gdyby nie był kupcem galanteryjnym. Po pojedynku była zdziwiona, że opłakany przez nią łaskawie we śnie Wokulski nie zginął. Łęccy zaczęli miewać gości. Do tego baron pogodził się z Izą. Iza marzyła, że Staś będzie jej idealnym wielbicielem, że znajdzie jej męża, jej dzieciom – bony, a gdy ona umrze, zastrzeli się na jej grobie.

 

rozdz. 15 W jaki sposób duszę ludzką szarpie namiętność, a w jaki rozsądek

Głos rozsądku mówił Wokulskiemu, żeby unikał samic innego niż on gatunku, bo nawet lew jest wstrętny dla krowy. Ale wariat tkwiący w nim chciał się żenić. Patrząc na pomnik niedocenionego za życia Kopernika, Staś stwierdził, że może pracować dla szczęścia, ale dla społeczeństwa czy przyszłej sławy – nigdy. Fryzjer, który go ciął, opowiadał, że teraz młodzież boi się pojedynku, nawet gdy ktoś damę uderzy. Staś ubrał w końcu frak, a nie surdut i pojechał.

 

rozdz. 16 „Ona” – „On” – i ci inni

Iza była rozmarzona, bo przyjechał wielki włoski tragik, Rossi i wypytywał o nią. Pięknie ubrana poszła do ciotki, ale on nie przyjechał, przysłał tylko list wyjaśniający. W domu czytała „Romea i Julię” od Rossiego. Staś mógłby być powiernikiem jej miłości.

 

Przed obiadem Staś rozmawiał z Łęckim. Miał dostać pieniądze ze sprzedaży kamienicy i obiecał Łęckiemu 20% zysku. Obłęd i pomieszanie opuściły Stasia, gdy tylko usiadł przy Izabeli. Nawet obliczył koszt jej ubioru. J Specjalnie robił błędy przy stole. Gdy jadł rybę nożem i widelcem, Łęcki zaczął jeść tak samo! Uznał, że odkocha się przed końcem obiadu. Tłumaczył im, że prawdziwe wysokie towarzystwa nigdy nie są niewolnikami etykiety i zachowują się jak im wygodniej. Wzbudził podziw w rozmówcach.

 

Po obiedzie do Tomasza przyszedł list od hrabiny (właściwie od niego samego), bo musiał zostać sam, by się zdrzemnąć. Gdy zostali sami, Iza podziękowała Stasiowi za „uprzejmości”. Chciała się zrewanżować. Poprosił o to, by mógł jej służyć. Długo jeszcze rozmawiali we trójkę. Postanowili razem jechać do Paryża.

 

rozdz. 17 Kiełkowanie rozmaitych zasiewów i złudzeń

Staś miło wspominał wieczór, wyzbył się uprzedzeń do wielkich panów. Chciał nagle pomagać całej ludzkości. W sklepie zastał płaczącego inkasenta Obermana, który zgubił ponad 400 rubli. Przy ludziach kazał mu zapłacić, ale po cichu powiedział, że te pieniądze mu zwróci. Znalazł zajęcie byłej prostytutce, a zakwaterował ją u Wysockiego. Postanowił też pomóc Krzeszowskiemu, ale go nie wpuszczono. Do tego baron naopowiadał Licińskiemu, że Staś traci pieniądze na wyścigi, że się zadaje z Maruszewiczem i ten postanowił mieć go na oku. Adwokat powiedział Stasiowi, że hrabia zażądał ostrej kontroli wydatków spółki.

 

Wokulski dogadał się u adwokata ze Szlangbaumem, który miał kupić za niego kamienicę, a potem pobiegł do Łazienek. Iza wzięła go na spacer do Pomarańczarni. Mówiła mu o Rossim, że Warszawa go za mało oklaskuje. Wokulski obiecał, że to się zmieni (zlecił to Obermanowi). Łęcki zirytował się, gdy hrabina zauważyła, że Staś interesuje się Belą.

 

rozdz. 18 Zdumienia, przywidzenia i obserwacje starego subiekta

Zainteresowania Stasia włoskimi teatrami strasznie dziwiło Rzeckiego. Do tego przez teatr zaniedbałby interes ze Szlangbaumem (Ignacy się tym zajął) i nie przyjął zaproszenia na wieczór u mecenasa. Sam Rzecki musiał wręczać Rossiemu jakiś album! Jego staromodne ubranie i fryzura sprawiły, że potraktowano go jak prowincjonalnego dziwaka. Rzecki zauważył, że Iza była zamagnetyzowana Rossim, Wokulski – Izą, a do tego Staś dyrygował klakierami. Wieczorem Rzecki upił się w karczmie! J Drugiego dnia spóźnił się do sklepu. Przyszedł list od „życzliwej”, żeby Staś opamiętał się i nie kupował kamienicy. Chodziły pogłoski, że Wokulski kupuje ją przez podstawioną osobę. Ignacy wypytał o to Henryka Szlangbauma – zasymilowanego syna Szlangbauma starszego.

 

Przyjechał Mraczewski. Opowiadał o Stawskiej, której mąż uciekł do Stanów i nie wiadomo, czy jest mężatką czy wdową. Suzin chce zabrać Stasia za darmo do Paryża, ale ten odmawia, choć ma jechać i tak za parę dni. Ignacy był pewny, że to wszystko przez politykę.

 

Rzecki poszedł zobaczyć licytację kamienicy, wyrzucając sobie, że zaniedbuje obowiązki kupieckie. Kobiety w sądzie zbierają się, by obejrzeć zabójcę i usłyszeć mowę – to lepsze od teatru. Ignacy był świadkiem, jak Szlangbaum kaptował ludzi do podbijania ceny. W kościele widzi baronową i Łęckiego, każde prosi Boga w swojej sprawie. Szlangbaum kupuje dom za 90 tysięcy. Mimo to, Rzecki nadal twierdzi, że pogłoski o Stasiu i Izabeli to tylko plotki.

 

rozdz. 19 Pierwsze ostrzeżenie

W sklepie Mraczewski rozpacza, że Staś nie chce jechać z Suzinem do Paryża, żeby zarobić 50 tysięcy. Przyszedł list od Beli, w którym zaprasza Stasia, by przygotować pożegnanie Rossiego i wspólny wyjazd do Paryża. Rzecki powiedział wprost – Staś musi dać sobie spokój z Łęcką, bo ona kocha innego, wobec kobiet trzeba być bezczelnym, Staś nie potrafi. Groch o ścianę – za moment przyszedł Łęcki. Skarżył się, że kamienica poszła za tanio. Wokulski ocucił go z ataku apopleksji, a potem obiecał 10 tysięcy rocznie nawet od wkładu 30 tysięcy.

 

Iza myślała, że te 10 tysięcy to 10% (masakra...). Wieczorem przyszedł Szpigelman, od którego Iza wreszcie dowiedziała się, że jej ojciec ma od dłuższego czasu duże długi. Ciotka oznajmiła, że z Anglii przyjechał Kazio Starski. Radziła Beli nie jechać do Paryża, ale wziąć się za Starskiego.

 

Na drugi dzień przyszli Żydzi-wierzyciele. Napisano po Wokulskiego, by uregulował dług. Przyszedł list od Krzeszowskiej, w którym prosiła, by wstawić się za nią, by nie wypędzano jej z kamienicy – Iza dowiedziała się, kto naprawdę ją kupił i za ile. Ojciec wyjaśnił jej, że Staś bawi się w przyjaźń z nimi, a robi interesy i kamienicę sprzeda drożej. Przyszedł Wokulski. Już wyznał Izie, że jest ich wiernym sługą, że chce im spod nóg usuwać przeszkody, gdy przyszedł Starski. Rozmawiali po angielsku, flirtując. Tymczasem lekarze zalecili Łęckiemu jechać na wieś. Staś postanowił jechać do Paryża jeszcze tej nocy.

 

Tom II, rozdz. 1 Pamiętnik starego subiekta

Rzecki wietrzył w wyjeździe Stasia polityczny podstęp związany ze zbliżającą się wojną, Napoleonem i interesem Suzina. Starski jechał tym samym pociągiem. Szuman na dworcu stwierdził, że ludzie są najgorszymi ze zwierząt, bo u nas kobieta nie może należeć do mężczyzny, któremu się podoba, za dużo warunków musi być spełnionych....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin