Gordon Rennie - The Gothic War 01 - Czas Egzekucji.pdf

(860 KB) Pobierz
Chrzest ognia
Chrzest ognia
Muszę wyrazić swoje ubolewanie, że tak wielu wcześniejszych i mniej konsekwentnych w
pracy akademickiej historyków analizujących dzieje Wojny o Sektor Gothic preferowało
koncentrację swej uwagi na doskonale już znanych wydarzeniach związanych z późniejszymi
etapami tego konfliktu, miast poświęcić swe wysiłki zbadaniu szeregu faktów historycznych
pochodzących z pierwszych chwil wojny. Nie mam tu rzecz jasna na myśli doskonale już
opracowanych zagadnień związanych z heroiczną obroną Oraru przez Compela Basta czy
bohaterskiej bitwy admirała Varusa na Platei, ponieważ te akurat wydarzenia były badane
wielokrotnie i niemal każdy nowy adept nauk historycznych próbuje w nich bezskutecznie
odnaleźć coś bardziej ciekawego i odkrywczego od dokonań swych poprzedników (chociaż
muszę w tym miejscu prosić Cię, czcigodny czytelniku, abyś nie okazał wobec mnie takich
samych obiekcji, gdy w dalszych rozdziałach tego opracowania nawiążę do owych faktów).
Nie, ja chciałbym tutaj opowiedzieć o szeregu mniej istotnych ze strategicznego punktu
widzenia akcji militarnych, które miały miejsce w pierwszych, najmroczniejszych dniach
wojny – gdy eskadry Abaddona uderzyły na zaskoczone i nieprzygotowane do obrony
zgrupowanie Floty Gothic. Chociaż wielu badaczy uważa za bezcelowe analizowanie faktów
związanych z pojedynkami pojedynczych okrętów wojennych na tle konfliktu zawierającego
w sobie bitwy kosmiczne na skalę porównywalną jedynie z Herezją Horusa, ja jednak
uważam, że tylko zgromadzenie związanej z nimi wiedzy pozwoli lepiej poznać dwie nazwy
posiadające nie tylko ogromne znaczenie dla przebiegu Wojny o Gothic, lecz także na trwałe
zapisane w annałach historii marynarki kosmicznej Segmentum Obscurus.
Chodzi mi oczywiście o Leotena Sempera i jego okręt, Lorda Solara Machariusa...
Emerytowany skryba Rodrigo Konniger, W szczęki śmierci, w paszczę piekieł: historia
Wojny o Sektor Gothic, 143149.M41
- Udanych łowów, Macharius – były to pierwsze od kilku godzin wypowiedziane głośno
słowa na mostku HDMS Lord Solar Macharius. Zjawisko takie jak całkowita cisza jest
pojęciem obcym dla okrętu imperialnej marynarki kosmicznej, na którego pokładach
ustawicznie rozbrzmiewa głuchy pomruk masywnych plazmowych turbin, a w każdym
korytarzu, hangarze i kabinie można usłyszeć głosy któregoś z dziesięciu tysięcy spoconych,
mozolących się nad swą codzienną pracą członków załogi. Lecz na pokładach krążownika
panował zadziwiający spokój i nawet obsada mostka porozumiewała się między sobą jedynie
szeptem, przekazując sobie wzajemnie rozkazy i wyniki odczytów kontrolnych napływające
kanałami radiowymi z setek lokalizacji w obrębie kadłuba okrętu klasy Dictator.
Stojący w centralnej części mostka kapitan Leoten Semper usłyszał znaczące chrząknięcie
i dźwięk kroków za swymi plecami. Charakterystyczny akcent pierwszego oficera był
jedynym odstępstwem od jego perfekcyjnie beznamiętnego tonu.
- Komunikat z pokładu Indefatigable, kapitanie. Czy życzy pan sobie odpowiedzieć ?
Semper odwrócił się przesuwając spojrzeniem po rysach twarzy swego zastępcy. Hito
Ulanti, pomyślał. Nazwisko necromundiańskiej arystokracji. To rzadkość, by kogoś takiego
można było spotkać na okręcie marynarki kosmicznej. A dzieci arystokracji zawsze słynęły z
ambicji. Będzie trzeba na niego uważać. Semper pamiętał, że w mrocznych latach Wieku
Apostazy skrytobójstwo było jedną z popularniejszych metod awansu wykorzystywanych
przez ambitnych młodych oficerów floty.
Przestał myśleć o mało istotnych faktach przypominając samemu sobie, iż pełni rolę
kapitana tego okrętu i nie może sobie pozwolić na luksus bezwartościowych dywagacji.
- Proszę potwierdzić odbiór przekazu z Indefatigable, panie Ulanti. Standardowe
podziękowania dla kapitana i oficerów załogi oraz wyrazy nadziei, iż spotkamy się znów po
powrocie na Stranivar.
Pierwszy oficer strzelił obcasami i skinął głową potwierdzając przyjęcie rozkazu.
Semper odwrócił twarz w stronę przeszklonej ściany mostku, wpatrując się w swoje
odbicie. Był to widok niemalże łudząco przypominający któryś z tuzina portretów rodzinnych
wiszących na ścianach rezydencji Semperów na Cypra Mundi – te same jastrzębie rysy
twarzy elitarnego rodu oficerskiego, podobne dumne blizny (Leoten zdobył swoją podczas
akcji abordażowej na orczy okręt, którą poprowadził w randze młodszego porucznika), ten
sam uniform floty Segmentum Obscurus – lecz spojrzenie Sempera najbardd
dziej przyciągały gwiazdki lśniące na wysokim kołnierzu jego munduru. Wielu członków
jego rodziny służyło w marynarce kosmicznej od czasów Wieku Apostazy. Będąc ostatnim w
linii potomkiem rodu kapitana zastanawiał się uporczywie, czy w przeciwieństwie do swych
przodków pożyje dostatecznie długo, aby powrócić na Cypra Mundi i ujrzeć na ścianie
rezydencji swój własny portret. Skupił spojrzenie na otaczającej go pustce szukając
zmrużonymi oczami sylwetki Indefatigable. Na tle czerni kosmosu rozbłysła jaśniej plamka
ognia. Fregata typu Sword zwiększyła prędkość i zaczęła oddalać się od Machariusa
zmierzając w stronę kordonu statków strażniczych patrolujących obrzeża systemu Stranivar.
Kapitan zaklął w myślach zastanawiając się, gdzie były te środki ostrożności, kiedy
armada Chaosu wyszła z Osnowy zaskakując Grupę Floty Stranivar w orbitalnych dokach.
Atak okazał się niszczycielski w skutkach, ponieważ wyeliminował z akcji ponad dwie trzecie
stranivarskiej flotylli. Co gorsza, był to zaledwie wstęp do znacznie poważniejszych
wydarzeń. Z wszystkich systemów Gothica napływały alarmujące raporty. Atak nie był
odosobnionym rajdem. Oko Grozy wyrzuciło ze swej otchłani inwazyjną armadę Chaosu i
okręty marynarki w obrębie całego sektora znalazły się znienacka w obliczu otwartej wojny.
Krytycznie ważne stało się jak najszybsze przejście do kontruderzenia, pasywna taktyka
groziła rychłą utratą kontroli nad całym sektorem. Lord admirał Ravensburg domagał się
natychmiastowej relokacji swych sił, toteż będący jedynym nieuszkodzonym okrętem w
eskadrze Macharius został zmuszony do wyjścia z doków i tranzytu do pustego systemu
Dolorosa, gdzie oczekiwała już na niego eskadra niszczycieli typu Cobra. Po połączeniu sił
grupa miała udać się do systemu Bhein Morr, punktu zbornego imperialnej marynarki. Tam
na krążownik czekały uzupełnienia w postaci myśliwców przechwytujących Fury i
bombowców głębokiej przestrzeni Starhawk, wprowadzanych w miejsce przestarzałych
Interceptorów i Marauderów. Opuszczając doki Macharius prześlizgnął się niczym mroczny
cień obok dryfujących w próżni wypalonych wraków swych siostrzanych jednostek.
Był to sfrustrowany, potencjalnie niepokorny okręt i Semper zdawał sobie z tego sprawę.
W swym otoczeniu wyczuwał wściekłość, żądzę zemsty, ale i strach. Lęk przed tym, co
czekało na marynarzy w Osnowie i obawy o kompetencje nowego dowódcy krążownika. Była
to pierwsza jednostka pod komendą Sempera, a nieoczekiwany wybuch wojny na skalę
niespotykaną od czasu Herezji Horusa w najmniejszym stopniu nie ułatwiał kapitanowi
zmagań z codziennymi problemami świeżo upieczonego dowódcy. Ta wojna miała stać się
chrztem ognia dla kapitana, jego krążownika i jego załogi – albo scali ich razem w żarze
militarnych zmagań albo spopieli w wojennej zawierusze pustoszącej światy Gothica.
Semper odwrócił się od okna i przeciągnął wzrokiem po rzędach wpatrujących się w niego
wyczekująco twarzy.
- Astronawigacja ! – rzucił twardym tonem wyuczonym kilkanaście lat temu w kolegium
kadetów na Cypra Mundi – Oczekiwany czas lotu do punktu skokowego ?
- Jeden koma trzy godziny, kapitanie – padła odpowiedź oficera pochylonego nad
migoczącym runami pulpitem astronawigacyjnego terminala.
- Bardzo dobrze – skinął głową Semper i krótkim ruchem ręki polecił stojącemu opodal
oficerowi komunikacyjnemu otwarcie pokładowego radiowęzła – Kapitan Semper do magosa
Castaborasa. Skok podprzestrzenny za jeden koma trzy godziny. Rozpocząć natychmiast
stosowne przygotowania. Potwierdzić.
Po chwili ciszy w głośniku rozległ się głos najstarszego rangą techkapłana Adeptus
Mechanicus, silnie zniekształcony zarówno szumem radiowym jak i filtrem dźwiękowym
jednego z wielu cybernetycznych wszczepów używanych przez wyznawców Boga Maszyny.
- Potwierdzam.
Głowy pracujących na mostku oficerów uniosły się na dźwięk następnych słów Sempera.
- Jeszcze jedna sprawa, czcigodny Castaborasie. Nie wiem jak w poniższej kwestii
zachowywał się mój poprzednik na stanowisku kapitana tej jednostki, ja jednak życzę sobie
stałej obecności Technis Majoris lub jednego z jego starszych rangą braci na mostku okrętu.
Stanowiąc integralną część załogi musimy współpracować w bezpośredni sposób. Czy
wyraziłem się jasno ?
Tym razem milczenie trwało dłużej, a kiedy wreszcie padła odpowiedź, techkapłan nie
potrafił ukryć do końca zaskoczenia w swym głosie.
- Jak pan sobie życzy, kapitanie. Niezwłocznie zjawię się osobiście na mostku.
Semper dostrzegł nieme skinięcia głów, jakie wymienili między sobą jego oficerowie.
Marynarka kosmiczna musiała polegać na wiedzy Adeptus Mechanicus obsługujących
pokładową maszynerię okrętów, ale stosunki między obiema formacjami nie zawsze należały
do poprawnych.
Okręt wojenny może mieć kilka autorytetów, ale tylko jeden z nich jest kapitanem, Semper
wspomniał słowa swego dawnego mentora, admirała aaaa
Haasena. Jeśli chcesz sprawować autentyczną władzę nad okrętem, musisz pokazać jego
załodze, że to właśnie ty jesteś jedynym liczącym się zwierzchnikiem.
Oczy Sempera omiotły mostek przesuwając się po rzędach milczących serwitorów,
obsługujących stacje robocze ustawione w równych szeregach na podwyższeniach
otaczających mostek. Konsoleta kapitańska znajdowała się pośrodku nawy, na jej
krawędziach zaś tkwiły boczne skrzydła mostka. Tam pracowali starsi oficerowie, tam też
znajdowały się sekcje Artylerii, Astronawigacji, Kontroli Lotów i Monitoringu. Podnosząc
wzrok ku górze Semper dostrzegł platformy robocze pełne dron serwitorskich i zajętych
swymi obowiązkami techkapłanów, kontrolujących poprawność pracy wybranych elementów
Ducha Maszyny, który krążył w obwodach systemów krążownika.
Galeryjki robocze ciągnęły się niemal pod sam sufit mostka, jakieś dwadzieścia metrów w
górę od konsolety kapitana, jednakże Semper dostrzegł szukaną przez siebie postać na jednym
z niższych podpokładów. Mężczyzna stał przy balustradzie jednego z pomostów
łącznikowych obserwując bacznie pracę sekcji oficerskich okrętu. Padająca z pobliskiego
ekranu poświata odbijała się migotliwie na zdobiących epolety człowieka srebrnych
czaszkach. Semper zauważył, że tylko nieliczni członkowie załogi zapuszczali się w tamten
obszar mostka. Rozprawiwszy się dyplomatycznie z Magos Technicus kapitan postanowił
wziąć się za bary ze znacznie poważniejszym dla siebie wyzwaniem.
- Komisarzu Kyogen ! – zawołał w stronę stojącej w półmroku postaci – Zamierzam dokonać
inspekcji okrętu przed skokiem w Osnowę. Zechce mi pan towarzyszyć ? Panie Ulanti,
mostek jest pański.
* * * * *
Przypominający kształtem grot strzały Contagion dryfował w próżni opodal wciąż
płonącego wraku niszczyciela typu Cobra. Po pozostałych trzech okrętach należących do
lojalistycznej eskadry pozostały jedynie trzy rozchodzące się w kosmicznej pustce chmury
rozżarzonego gazu i drobnych odłamków, odległe o kilka tysięcy kilometrów od krążownika.
Na mostku Contagiona panował półmrok, ponieważ kapitan już dawno doszedł do wniosku,
że standardowe oświetlenie zbyt boleśnie podrażnia jego zdeformowane źrenice, lecz dla
większości członków załogi nie stanowiło to większego problemu. Ten sam kapitan – Hendrik
Morrau, niegdyś jeden z najsłynniejszych oficerów w historii Zgrupowania Floty Gothic –
położył pomarszczoną dłoń na runicznej klawiaturze pulpitu, przesuwając wzrokiem po
rzędach znaków składających się na raport podsumowujący starcie. Sapnął z zadowoleniem,
przekonany, iż w żaden sposób nie zdołałby efektywniej rozegrać niedawnego pojedynku.
Zmniejszając dystans dzielący krążownik od płonącego niszczyciela zamierzał potraktować
wrak jako obiekt treningowy dla swoich baterii artyleryjskich, wtedy jednak skanery
krótkiego zasięgu odkryły znacznie bardziej emocjonującą rozrywkę: jeńców. Część załogi
Cobry wciąż żyła, uwięziona w odciętych od siebie hermetycznie przedziałach pokładowych.
Morrau natychmiast wysłał na wrak oddziały abordażowe złożone w głównej mierze z
pokrytych chityną demonicznych bestii, hodowanych specjalnie na takie okazje i trzymanych
na co dzień w cuchnących ładowniach okrętu. Przykuty do mostka swymi dalece posuniętymi
mutacjami, Morrau obserwował na ekranach skanerów postępy stworów i z niecierpliwą
ekscytacją wsłuchiwał się w dzikie wrzaski błagających o litość marynarzy. Grupki rozbitków
były lokalizowane i rozdzierane na strzępy jedna po drugiej. Morrau nie skąpił swej załodze
rozrywki, lecz przed abordażem dał swym podkomendnym wyraźnie instrukcje nakazujące
pochwycenie kilku ofiar żywcem i dostarczenie ich w ręce pokładowego śledczego. Kapitan
uśmiechnął się diabolicznie na myśl o tym, że nieszczęśnicy wzięci żywcem szybko zaczną
żałować, iż nie podzielili losu swych wymordowanych na wraku niszczyciela towarzyszy.
Jakby na zawołanie, za swymi plecami usłyszał zbliżający się odgłos ciężkich kroków. Od
czasu, gdy ciało kapitana zaczęło zrastać się z fotelem, pokrywając się kościanymi
wypustkami i giętkimi mackami, które tworzyły swoisty żywy pomost pomiędzy jaźnią
Morrau i demoniczną esencją wypełniającą elektroniczne obwody krążownika, nie mógł on
już opuszczać swego miejsca, nie potrzebował jednak wzroku, by rozpoznać tożsamość
zbliżającego się osobnika. Adolphus Torque, pokładowy śledczy. Torque przystanął tuż za
kapitanem, jego cuchnący oddech zmieszał się z ciężkim odorem rozkładu panującym
niepodzielnie na mostku Contagiona. W głębi duszy Morrau był szczerze wdzięczny losowi
za to, iż nie musiał spoglądać już więcej na swego śledczego, pewne deformacje fizyczne
czyniły go bowiem wyjątkowo odrażającym nawet dla dowódcy okrętu poświęconego służbie
Plugawego Boga.
- Czy więźniowie przynieśli ci stosowną satysfakcję ? – zapytał kapitan.
- Dużą satysfakcję – wymamrotał niewyraźnie Torque, z trudem formułujący
cy ludzkie słowa z powodu rozdwojonego języka – Jeden z nich zdradził mi coś
interesującego, mój panie. Zaatakowane przez nas okręty nie przeładowywały tutaj swych
napędów podprzestrzennych, jak początkowo sądziliśmy. One czekały na spotkanie z
imperialnym okrętem liniowym.
Morrau rozszerzył z ekscytacji nozdrza, wdychając w płuca miriady zapachów
składających się na gęstą atmosferę wypełniającą wnętrze okrętu. Po zakończeniu kosmicznej
bitwy, kiedy wywietrzniki statku wtłaczały do tuneli wentylacyjnych gazy będące efektem
ubocznym zużytej energii, powietrze wewnątrz krążownika nabierało specyficznego aromatu.
Dla Morrau, weterana setek bitew, był to zapach zwycięstwa.
- Co to za okręt ?
- Lord Solar Mac... Macharius, kapitanie – wydukał Torque, ledwie zmuszając się do
wypowiedzenia na głos nazwiska jednego z największych bohaterów Imperium.
- Macharius... – mruknął pod nosem Morrau, rozpierając się wygodniej w fotelu i
przeszukując zasoby swej pamięci. Z trudem przypomniał sobie wspólną akcję z tym okrętem
przeciwko pirackim eskadrom Fra’al w klastrze Osiris. Contagion nosił wówczas miano
Vengis, a kapitanem Machariusa był Rutgen Jago, lecz wydarzenie to miało miejsce sześćset
lat temu wedle kalendarza Imperium i wiele się od tego czasu zmieniło. Ktokolwiek piastował
teraz komendę nad Machariusem, nie miał żadnych szans w konfrontacji z doświadczeniem i
talentem dowódcy Contagiona.
- Zapis przesłuchania jeńców ?
- Jest tutaj, przyniesiony dla pańskiej przyjemności – Torque wysunął przed siebie szponiastą
dłoń, w której ściskał krystaliczny nośnik informacji wciąż jeszcze śliski od ludzkiej krwi.
Morrau wsunął kryształ w jeden z wilgotnych czytników danych na obudowie pulpitu
kontrolnego. Nośnik zniknął wewnątrz obudowy z głośnym mlaśnięciem. Planując zasadzkę
na Machariusa kapitan zamierzał kontemplować jednocześnie zapis video ze scenami
przesłuchań.
* * * * *
Leoten Semper czuł wyraźnie pierwsze objawy migreny, będącej częstym efektem
ubocznym skoków w Osnowę. Starożytne generatory silników podprzestrzennych pracowały
na coraz większych obrotach przesycając umysły członków załogi nieprzyjemnymi
mentalnymi wibracjami. Wszędzie wokół dowódcy trwały ostatnie przygotowania do skoku.
Gdzieś w głębi maszynowni techkapłani naciskali kolejne rzędy runicznych przycisków na
panelach sterujących pracą napędów podprzestrzennych, w powietrzu rozchodził się ostry
zapach kadzideł zdradzający obecność kleryków Ministorum krążących po korytarzach i
pokładach krążownika w celu pobłogosławienia okrętu i jego załogi na czas podróży przez
dominium demonów. Z wysokiej galerii górującej nad gigantyczną metalową halą przedniej
prawoburtowej sekcji artyleryjskiej Semper i komisarz Kyogen mogli śledzić wzrokiem pracę
setek zziajanych, lśniących od potu ludzkich sylwetek ciągnących za łańcuchy przesuwanych
po kolejowych podkładach dział lub wieszających się na ogromnych wajchach zasuwających
grube pancerne tarcze na luki strzeleckie.
Semper zerknął z ukosa na masywną postać Koby Kyogena. Komisarz był prawdziwym
olbrzymem o ponad dwumetrowym wzroście. Semper zdawał sobie sprawę z faktu, że
mundur komisarza Floty – błyszczące skórzane oficerki, czarna kabura pistoletu, czarny
płaszcz z epoletami oznakowanymi trupimi czaszkami oraz wysoka czapka z daszkiem i
emblematem Imperialnego Orła – miał za zadanie wzbudzać należny respekt i lęk wśród
marynarzy, lecz i bez niego komisarz wciąż robiłby wrażenie. Semper przesunął wzrokiem po
baretkach odznaczeń na uniformie swego towarzysza, dostrzegając wśród nich
charakterystyczne kolory Gwiazdy Gothica, takie same jak te zdobiące jego własny mundur.
Skóra na twarzy komisarza była silnie pomarszczona, naznaczona śladami po oparzeniach od
plazmowej detonacji, część rysów twarzy Kyogena wykrzywiał sarkastyczny grymas będący
pozostałością po pośpiesznej i nie do końca profesjonalnej operacji chirurgicznej.
Dumnie noszone medale i blizny, pomyślał Semper. To nie tchórz, ten komisarz, ale jak
bardzo mogę na nim polegać ?
Kapitan wskazał dłonią panujący w hali ruch.
- Pańska opinia, komisarzu ? Ocena jednostki i jej załogi ?
- Mamy dobrą kadrę wyższego szczebla oraz oficerów porządkowych doskonale znających
okręt, ale wśród najniższych szarż zbyt wiele luk zapchano niewyszkolonymi rekrutami,
którzy nie odbyli nawet jednego skoku podprzestrzennego. Mamy też zbyt wielu skazańców
Zgłoś jeśli naruszono regulamin