Podatek Katastralny - wydziedziczenie milionów Polaków!.pdf

(86 KB) Pobierz
Podatek katastralny i jego skutki społeczne
Kataster - wydziedziczenie milionów Polaków!
Miała być „zielona wyspa” i obniżanie podatków. Jest podniesienie wieku emerytalnego
i kolejna próba wprowadzenia podatku katastralnego, przemycona w dokumencie o
„założeniach polityki miejskiej”. Jeśli wejdzie w życie, uderzy w posiadaczy
jakiejkolwiek nieruchomości z siłą, o której rażeniu możemy mieć mgliste wyobrażenie.
Rząd Donalda Tuska ma najwyraźniej kolejne kłopoty finansowe, a być może środki
„państwowe” (czy „budżetowe” – nieważne, jak je nazwiemy) po prostu się skończyły, i
trzeba w związku z tym sięgnąć po prywatne mienie Polaków. Dodajmy: mienie o
podstawowej wartości dla każdego człowieka, albowiem chodzi o dach nad głową. Nie ma
bowiem co marzyć, że zlikwiduje się na przykład 100 tysięcy etatów urzędniczych, albo jedną
ze służb specjalnych, które mają prawo nas inwigilować.
4 czerwca poseł Mariusz Błaszczak skierował do prezesa Rady Ministrów list, którego
wyjątki zacytujmy, gdyż daje on dobry obraz kwestii, jaka już wkrótce może stać się zmorą
właścicieli domów czy najzwyklejszych mieszkań:
„Zaprezentowany 22.05 br przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego projekt dokumentu pt.
Założenia Krajowej Polityki Miejskiej do 2020 zawiera wiele wielce kontrowersyjnych
propozycji.
Jedna z nich wzbudza nasz szczególnie ostry sprzeciw. Jest to zapowiedź wprowadzenia
podatku od wartości nieruchomości ad walorem, czyli podatku powszechnie zwanego
katastralnym.
845760744.001.png
Podatek katastralny spowoduje, że znacznej grupy właścicieli nieruchomości nie stać będzie
na jego zapłacenie, a w konsekwencji zmusi do pozbycia się majątku. Zwracamy się zatem o
wycofanie się z tego pomysłu, tym bardziej, że Pan Premier w kampanii wyborczej
odżegnywał się od takich rozwiązań”.
Swoim zwyczajem, urzędnicy zapewniają oczywiście, że cała sprawa jest niewinna, zaś z
założeń tego dokumentu nie wynika wprowadzenie tego podatku, tylko co najwyżej „reforma
podatku od nieruchomości”, tak jakby nazwa nowej daniny miała jakiekolwiek znaczenie.
Zresztą każdy, kto pamięta rozmaite wypowiedzi polityków PO „odcinające” się od rzeczy,
które potem i tak wprowadzają, nie jest chyba na tyle naiwny, by uwierzyć, że w sytuacji
finansowego noża na gardle klasy rządzącej, która nagle zorientuje się, że zieleń „wyspy” jest
już tylko zgnilizną, cofnie się ona przed podjęciem kroków, o których pisał pewien Francuz.
„Nie ma takiego okrucieństwa, do jakiego nie posunie się najłagodniejszy skądinąd rząd, gdy
zabraknie mu pieniędzy”.
Zorganizowana grabież
Wprowadzenie podatku katastralnego, uzależnionego wprost lub pośrednio od wartości
nieruchomości miałoby niewątpliwie niesłychanie negatywne skutki społeczne. Byłoby formą
kradzieży popełnionej na milionach Polaków, którzy własnym sumptem, i z pieniędzy, które
państwo już raz (albo i kilka razy, pamiętajmy o tym, że opodatkowane jest wszystko, pensje,
materiały budowlane, transport) opodatkowało, bądź wybudowali domy, bądź, często
odmawiając sobie szeregu innych dóbr, wykupili mieszkania. Problem zatem nie w nazwie,
ale w tym jak podatek ma funkcjonować, i jakie będzie miał skutki dla ludzi, którzy np.
posiadają w Warszawie mieszkanie własnościowe wycenione na 300, czy nawet 500 tysięcy
złotych, zaś ich dochód miesięczny to pensja czy emerytura nie przekraczająca trzech tysięcy
złotych? Jak poradzą sobie w sytuacji, gdy będą musieli płacić jeden procent rocznie lub na
początku, dla uspokojenia nastrojów, może nawet nieco mniej (niestety rządzący nie
zwierzają nam się do tego stopnia z obranej taktyki), od wartości swojego domu? Kto ją
będzie wyceniał? A co z emerytami, którzy posiadają mieszkania w centrach miast, często w
zabytkowych kamienicach, które ze względu na usytuowanie i „plany zagospodarowania
przestrzennego” znajdują się na terenach o ogromnej wartości?
Nie ulega wątpliwości, że sprawa dotyczy sporej większości Polaków. Dla wielu z nas,
posiadanie na własność choćby skromnej nieruchomości jest tak naprawdę podstawową
inwestycją dokonywaną w życiu. Jan Maria Jackowski przypomina: „Mamy bowiem z
powodu doświadczeń historycznych większy imperatyw do wyrzeczeń w celu uzyskania
prawa własności do nieruchomości, niż osoby mieszkające w krajach starej UE. (…) Nasz
kraj był rujnowany przez wojny, Niemców i komunistów, a w wyniku księżycowej
gospodarki socjalistycznej w okresie PRL popadliśmy w zacofanie cywilizacyjne i
technologiczne. Jednak mimo tych niesprzyjających warunków zdecydowana większość
właścicieli dochodziła do własnego domu czy mieszkania kosztem ogromnej determinacji,
wyrzeczeń, pomocy rodziny i przyjaciół, budowania całą rodziną przez lata, zapożyczenia się
na pokolenie”. Obłożenie zdobytych kosztem takich wyrzeczeń domów podatkiem liczonym
od ich wartości, płatnym corocznie, jest niczym innym jak „zachęceniem” Polaków do
pozbywania się własnych siedzib. A nie każdego stać na posiadanie nieruchomości za
granicą. Naprawdę zamożni ludzie mają nieruchomości właśnie za granicą (co nie jest
oczywiście niczym złym czy hańbiącym), lub je tam kupią. Na podatku katastralnym
najbardziej stracą w tej sytuacji ci, którzy we własny dom włożyli oszczędności swojego
życia, bo ich po prostu nie będzie stać na to, by mieszkać w domu, który wybudowali.
Warto pamiętać, iż został już przez Donalda Tuska Zespół ds. Rządowego Programu Rozwoju
Zintegrowanego Systemu Informacji o Nieruchomościach (ZSIN), a więc zdublowany poza
księgami wieczystymi państwowy rejestr nieruchomości i ich wartości, który jest
podstawowym instrumentem do wprowadzenia podatku katastralnego. W tym kontekście
zapewnienia, że nie ma mowy o żadnym nowym podatku, są po prostu cyniczne.
Nie sposób nie zgodzić się z publicystą „Naszego Dziennika”, który pisze: „Widzimy, jak
rząd Donalda Tuska, który specjalizuje się w oszukiwaniu i grabieniu społeczeństwa (np.
emerytury), zabiera się za kolejny obszar. Mocodawcy tego rządu dobrze wiedzą, że bez
własności nie ma wolności, i dlatego kombinują jak najlepiej Polaków pozbawić ich mieszkań
i domów”. W tym tkwi właśnie sedno sprawy: bez własności nie ma wolności! Taka forma
opodatkowania będzie niczym innym, jak kradzieżą na gigantyczną skalę. Przypomnijmy, iż
kradzież to właśnie pozbawianie człowieka jego godziwie nabytej własności, prawa do niej,
albo ograniczanie mu tego prawa, wreszcie zaś pozbawianie człowieka owoców jego
wysiłków, pracy, wyrzeczeń i zysków.
Wzorem rewolucjonistów
Oczywiście, istnieją liczne inne formy kradzieży popełnianych bezpośrednio przez jednych
ludzi na innych (takie jak rabunki indywidualne czy włamania połączone z kradzieżą,
oszustwa w handlu, kradzieże kieszonkowe, itp.), ale suma kosztów wszystkich tego rodzaju
przestępstw stanowi tylko stosunkowo znikomy procent kosztów, jakie ponosi naród będący
ofiarą kradzieży popełnianych przez państwo, w tak zwanym majestacie prawa. W tym
kontekście jeszcze dobitniej brzmi zapytanie, co poczują miliony Polaków, kiedy do ich drzwi
najpierw zapuka urzędnik, by dom zgodnie z własnym postrzeganiem sprawy wycenić, a
następnie przyśle rachunek do zapłacenia, podatek za dom, którego państwo nam nie
wybudowało, albo za mieszkanie, które za własne pieniądze musieliśmy wykupić.
Radykalna, bezprawna i rabunkowa zmiana stosunków własnościowych, jest od zawsze cechą
rządów niemoralnych, występujących przeciwko harmonijnemu rozwojowi społeczeństw,
przeciwko rodzinie, przeciwko cywilizacji chrześcijańskiej wreszcie. Przy tym, i zdaje się, że
tę metodę w działaniu obecnie obserwujemy, nie musi to już być gilotynowanie rozmaitych
„ci-devants”, założenie jakiejś nowej formy Hakaty, albo nawet wydawanie kolejnych
„dekretów Bieruta” czy rozporządzeń Minca, nie – to źle wyglądałoby w mediach, bo nie
wypadałoby milczeć o czymś takim. Lepiej jest zmienić zasady dziedziczenia, jak podczas
rewolucji we Francji, czy po prostu podnieść lub wprowadzić nowe, drakońskie podatki.
Podatek katastralny uderzy zatem – jeśli nie uda się skutecznie sprzeciwić jego wprowadzeniu
– w ludzi, którzy doszli do posiadania własnego mieszkania lub domu ciężką pracą i
wieloletnimi wyrzeczeniami, a przede wszystkim inwestowali w nie z dochodów, które już
raz zostały opodatkowane. Czy chodzi o to, by, jak pisze cytowany już Jan M. Jackowski,
umożliwić spekulantom z zagranicy masowy wykup nieruchomości za półdarmo? Na pewno
bowiem nie chodzi o coś, co jeden z dziennikarzy w osławionym pytaniu do jednego z ex-
prezydentów określił jako „dobro Polski”, a czego zrozumienie wśród rządzących naszym
krajem jest, jak widać, nadal opaczne. A może inaczej im nie wolno?
Piotr Toboła
Data publikacji: 2012-06-13 09:00
Żródło: http://www.pch24.pl/wydziedziczenie-milionow-
polakow,3384,i.html#ixzz1yKDEiWnk
845760744.002.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin