Henryk Kiereś, Kasyczna teoria sztuki.pdf

(151 KB) Pobierz
Henryk Kiereś
KLASYCZNA TEORIA SZTUKI
(„U źródeł tożsamości kultury europejskiej”, red. T. Rakowski, Lublin 1994, s. 201-218)
Legendarny poeta grecki Pindar z Teb ukuł aforyzm, iż „sztuka jest rzeczą trudną”,
bowiem niełatwo ją tworzyć, a jeszcze trudniej wnikać w jej tajniki. Rzut oka na sztukę
współczesną oraz na towarzyszącą jej teorię przekonuje, że aforyzm ten jest aktualny: w
sztuce dominuje tzw. antysztuka, profesjonalni znawcy sztuki są skłóceni, a szeroka
publiczność jest zdezorientowana. Mówi się głośno o kryzysie w sztuce i w całej kulturze, a
przecież kryzys to świadectwo braku rozumienia – braku rozumienia siebie, własnych
poczynań i otaczającego nas świata. Gdzie w tej sytuacji szukać ratunku? Ponieważ o
antysztuce napisano już wiele i – by tak rzec – nic z tego nie wynika, powróćmy do
klasycznej teorii sztuki, której zręby znajdziemy u Arystotelesa, a jej rozwinięcie i
uzupełnienie w myśli Tomasza z Akwinu i jego komentatorów (głównie J. Maritaina, E.
Gilsona i M. A. Krąpca). Podczas poznawania tej teorii będziemy się zatrzymywać przy
konkurujących z nią ujęciach, co da nam w miarę pełny wgląd w problem sztuki w jego planie
rzeczowym, jak i historycznym.
Będziemy pytać: co to jest sztuka?, jaka jest ostateczna racja istnienia sztuki?, jaki jest
związek sztuki z realną rzeczywistością?
1. Co to jest sztuka?
Słowo „sztuka” – będące przekładem łacińskiej „ars”, ta zaś greckiej „techne” – oznacza
coś sztucznego, różnego od rzeczy powstałych „z natury”, a także oznacza coś, co jest
wytworzone umiejętnie, co jest dziełem. Można by więc sztukę zdefiniować jako umiejętność
wytwarzania. Narzucają się nam jednak różne pytania, np.: co to jest (resp. na czym polega)
umiejętność?, jaki jest zakres działania sztuki?, co stanowi podstawę wytwórczości – rozum
czy wyobraźnia?, czy pojęcie „wytwarzania” nie upraszcza przypadkiem zjawiska sztuki?, itp.
Spójrzmy, co mają w tej sprawie do powiedzenia klasycy problemu sztuki.
Dla Arystotelesa sztuka to „trwała dyspozycja do opartego na trafnym rozumowaniu
tworzenia”; trwała dyspozycja to właśnie umiejętność (cnota) wytwarzania, umiejętność
związana z ludzkim intelektem. Tę samą myśl wyraża niemniej zwięźle Tomasz, według
którego „ars est recta ratio factibilium”; w tej definicji spotykamy dwa człony: „ratio recta”
oraz „factibile”. Poddajmy je wyjaśnieniu.
1
1117600184.002.png
„Rectitudo” to stosowność, zaś „rectum” to stosowne (właściwe, odpowiednie) – z czym?
Z przyjętym planem-koncepcją oraz z zamierzonym celem. W sztuce rozum obmyśla plan i za
pomocą tego planu kieruje wszystkim, co stosowne (przydatne) do osiągnięcia ustalonego
celu. „Ratio” oznacza:
a)rozum kierujący wytwarzaniem,
b)koncepcję obmyśloną przez rozum
c)zamierzony cel jako ostateczną rację wytwarzania.Co to jest „factibile”?
„Factibile” oznacza wszystko to, co jest wytwarzane oraz to, co służy wytwarzaniu, a więc:
plan, tworzywa, czynności i narzędzia. Nasuwa się pytanie: co może być tworzywem sztuki?
Tworzywem tym może być praktycznie wszystko, co da się przetwarzać, a więc zarówno
materia nieożywiona oraz ożywiona, jak i ludzkie myśli (pojęcia, poglądy) oraz uczucia.
Dlatego sztuką dla Arystotelesa i Tomasza jest w równym stopniu logika i poezja, medycyna i
hodowla lub uprawa, szewstwo i budownictwo. Wszędzie tam, gdzie wiedza jest
wykorzystana po to, aby coś wytworzyć, tam jest sztuka.
Przy okazji odnotujmy, że powyższe wyjaśnienia pozostają w niezgodzie ze stanowiskiem,
niezwykle dziś popularnym, według którego sztuka to ekspresja (wyrażanie) postaw, myśli i
uczuć przeżywanych przez człowieka. Arystoteles powiedziałby, że wyrażanie postaw czy
uczuć zakłada sztukę; kto posiadł ją, ten napisze piękny wiersz liryczny, a kto jej nie posiada,
informuje, że przeżywa to czy tamto – kogoś takiego nazywamy grafomanem.
Wróćmy do spraw ważniejszych, bowiem rodzą się następujące pytania: czy tak szerokie
pojęcie sztuki nie obniża rangi pewnych sztuk, np. poezji?, czy przypadkiem nie prowadzi
ono do pomieszania ze sobą nauk (logiki, medycyny), rzemiosł (szewstwa, tkactwa) i sztuk? I
wreszcie mamy prawo pytać: czy takie szerokie rozumienie sztuki nie jest po prostu banalne,
a zatem mało przydatne w praktyce obcowania ze sztuką?
Pytania te nie zostały przywołane po to, aby podtrzymać wykład, ponieważ są one
stawiane pod adresem klasycznej definicji sztuki przez – zdziwionych, a nawet oburzonych –
dzisiejszych estetyków i artystów. Rozważmy je po kolei.
Czy poezja, taniec bądź malarstwo stracą coś ze swego splendoru, jeśli się je przyrówna do
szewstwa czy hodowli? Odwołajmy się do doświadczenia, bo to ono, a nie jakaś popularna,
ale aprioryczna teoria, ma nam dostarczyć rozstrzygających argumentów. W jego świetle
zgodzimy się, że na czym innym polega umiejętność dowodzenia wojskiem, szycia butów,
rzeźbienia czy też wyprowadzania wniosków z określonych przesłanek, ale zgodzimy się
także z tym, że dla dowódcy, szewca, rzeźbiarza i logika wspólna jest umiejętność
wytwarzania czegoś: dowódca wytwarza stan rzeczy pożądany na polu bitwy, szewc –
2
1117600184.003.png
obuwie, logik – wniosek, lekarz – zdrowie, a poeta – wiersz. W każdym z tych przypadków
mamy do czynienia z wytwarzaniem jako czynnością świadomą, czyli celową i roztropną
(ekonomiczną), którego celem jest to, co – zgodnie z zamierzeniem – być powinno.
Respektuje to lekarz, szewc, logik i poeta, a jeżeli któryś z nich opanuje zasady swej sztuki w
sposób doskonały i nie będzie popełniał błędów, nazwiemy go mistrzem.
Z kolejnym pytaniem wiąże się podejrzenie pomieszania ze sobą dziedzin nauki, rzemiosła
i sztuki. Czy rzeczywiście dochodzi do takiego pomieszania, a właściwie do bezzasadnej
unifikacji? Skoro doświadczenie poucza, że logika, medycyna i poezja to sztuki, skąd się
wzięło powyższe podejrzenie? Z tym pytaniem należy się zwrócić do dziejów naszej kultury,
do tych wydarzeń, które podniosły pewne sztuki do roli nauk, inne zdegradowały do funkcji
rzemiosł, a jeszcze innym nadały status sztuk tzw. pięknych. Należy zastrzec, że problem ten
jest bogaty i złożony, a jego pełne wyświetlenie wymagałoby gruntownych studiów
kulturoznawczych , dlatego musimy ograniczyć się do wskazania zaledwie kilku jego wątków.
Otóż zauważmy po pierwsze, że niektóre ze sztuk, np. logika i matematyka, dokonują się
na poziomie operacji czysto myślowych, a to zbliża je do czynności poznawczych. Ponadto,
są one użyteczne w opracowywaniu naszego doświadczenia, nadawaniu mu formy, np. na
etapie rozumowania (następującego po pojęciowaniu i sądzeniu) lub w nowożytnym,
matematycznym przyrodoznawstwie, które wykorzystuje systemy logiko-matematyczne do
opisu doświadczenia (stąd podział np. na fizykę teoretyczną i doświadczalną). To sprawiło, że
logika i matematyka stały się naukami w czasach nowożytnych i współcześnie, ale weszły
one do panteonu nauk z przymiotnikiem: formalne (w odróżnieniu od realnych:
przyrodoznawstwa i humanistyki, oraz filozofii i teologii). Natomiast do wydzielenia sztuk i
pośledniejszych rzemiosł przyczyniły się podziały sztuk, które nie były wolne od różnego
rodzaju supozycji natury kulturowej, np. sztuki, które nie wymagały wysiłku fizycznego
nazwano sztukami wolnymi, a ich autora i adresata widziano właśnie w człowieku –
obywatelu, a nie w niewolniku (rzeźbiarzu, murarzu, szewcu), którego zajęcia wymagały
pracy mięśni. O sprawach tych warto wiedzieć, bowiem wniosły one z sobą generalne
przekształcenia, które tak mocno wzrosły w świadomość społeczną, że dziś uważamy je –
wbrew doświadczeniu! – za oczywiste.
I wreszcie trzecia wątpliwość, według której klasyczne określenie sztuki jest w gruncie
rzeczy banalne i w związku z tym bezużyteczne w poznawaniu dorobku sztuki. Czy tak jest?
Odnotujmy wpierw, że ci, którzy odwołują się do powyższego argumentu, są zdania, że
definicja sztuki powinna być pomocna w odróżnianiu sztuki od nie-sztuki, a powinna to
uczynić wyszczególniając kryteria dzieła sztuki lub – jeśli operują oni pojęciem sztuk tzw.
3
1117600184.004.png
pięknych – powinna podać kryteria piękna resp. wartości estetycznej i artystycznej. Jaki
charakter posiada klasyczna definicja sztuki?
Otóż powstałe dzięki niej pojęcie sztuki posiada charakter analogiczny, tzn. że treść
oznaczona nazwą „sztuka” i realizowana w jej desygnatach jest w pewnej części ta sama, a w
pewnej – różna. Inaczej mówiąc, w każdej sztuce branej oddzielnie zasady jej realizowania są
różnorodne, ale cel pozostaje taki sam. Arystoteles nieustannie podkreśla, że w sztuce
rozumne pokierowanie (ratio recta) dokonuje się ze względu na „factibile”, to zaś – plus
okoliczności zewnętrzne – jest w różnych sztukach różne, a niekiedy tak bogate, iż
„uniemożliwia to zastosowanie dowodzenia w sensie naukowym”. Sztuka porusza się w
dziedzinie przypadłości, a tu może być tak lub inaczej, dlatego nie we wszystkich sztukach
stosuje się identyczne zasady: „celem sztuki lekarskiej jest zdrowie, celem sztuki budowania
jest dom, a celem sztuki gospodarowania – bogactwo”. Skoro cele są tak odmienne, różnią się
także właściwe dla nich zasady, dlatego: „nie to samo jest słuszne w polityce i w poezji, i nie
to samo w poezji, co w innych sztukach”. Co więcej, nawet w poszczególnych sztukach
trudno mówić o uniwersalnych zasadach: „nie ma jednej sztuki lekarskiej dla wszystkich
istniejących stworzeń”. Arystoteles wyraźnie mówi, że różne zasady (reguły) prowadzą do
tego samego celu w tej samej sztuce, bowiem to właśnie cel stanowi przyczynę sztuki (jest
poznawany jako pierwszy!), a nie uniwersalne zasady!
Przytoczony wywód Arystotelesa może posłużyć dwom sprawom. Po pierwsze, oddala on
powszechne przekonanie, iż to Arystoteles jest twórcą definicji sztuki jako wytwarzania
wedle uniwersalnych reguł. Zdumiewać może popularność tej opinii i jej bezkrytyczna
akceptacja przez teoretyków sztuki i artystów; definicję taką można by przypisać prędzej
Platonowi, który wymagał od artysty, aby kierował się receptami na sztukę „jakie podało
prawo i mądry prawodawca”. Platon miał jednak po temu powody systemowe, a mianowicie,
idealne państwo, w którym sztuka powinna pełnić określone funkcje i dlatego powinna być
oparta na powszechnych zasadach: zasadach ściśle zdeterminowanych, stanowiących kryteria
pozwalające odróżnić sztukę prawdziwą od sztuki nieprawdziwej. I po drugie, wywód ten jest
swoistą filipiką przeciwko urabianiu uniwersalnej (jednoznacznej) definicji sztuki, bowiem
wynika z niego, że każda taka próba będzie aprioryczna i redukcjonistyczna. Ma się
rozumieć, podobnie będzie z próbą zbudowania uniwersalnej definicji piękna czy wartości
estetycznej.
Ciekawe, że do identycznych konkluzji doszli współcześnie tzw. antyesencjaliści, którzy
poddali krytyce znane określenia piękna i sztuki, a w efekcie tej krytyki oskarżyli je o
normatywizm i redukcjonizm, który jest przeciw sztuce i wolności artystycznej. Ze swej
4
1117600184.005.png
trafnej krytyki wyprowadzili oni jednak pochopnie wnioski, iż sztuka jest niedefiniowalna, że
– paradoksalnie – nie posiada ona istoty lub że jej istotę stanowi każdy jej przejaw. Dodać
wypada, że antyesencjaliści nie znają omówionej wcześniej definicji sztuki, a jeżeli znają
jakąś jej uproszczoną postać, uważają, iż jest ona banalna! Dzieje się tak dlatego, bowiem
nowożytna i współczesna teoria sztuki porusza się pomiędzy Scyllą jednoznaczności a
Charybdą wieloznaczności w definicji sztuki. Jaki jest tego rezultat? Otóż jednoznaczność
będzie zawsze prowadziła do redukcjonizmu i normatywizmu, czyli ugrzęźnie ona w jakimś
aprioryzmie, zaś przy założeniu wieloznaczności, jak w przypadku antyesencjalistów
(wyrosłych z tradycji brytyjskiego empiryzmu i nominalizmu) – sztuką będzie to, co uznamy
za sztukę! Pomijając sprzeczności logiczne, w jakie jest uwikłany antyesencjalizm, prowadzi
on do innego aprioryzmu w teorii sztuki, a mianowicie, do relatywizmu i konwencjonalizmu.
Zatrzymajmy się przy jeszcze jednej ważnej kwestii. Otóż estetycy niezadowoleni z
klasycznej definicji sztuki poszukiwali takiego określenia, które zawierałoby w sobie kryteria
odróżniające od siebie sztukę i nie-sztukę (poznanie i moralność), a także pozwalające
odróżnić od siebie sztukę dobrą, prawdziwą od sztuki złej, nieudanej. Czy klasyczna definicja
stwarza taką perspektywę?
Przede wszystkim zauważmy, że Arystoteles budował swoją definicję sztuki na tle tzw.
teorii aspektu, czyli odróżnienia od siebie i wzajemnego ustosunkowania poznania
(„theoria”), moralności („praxis”) i sztuki („poiesis”). W ujęciu Tomasza poznanie
teoretyczne określa formuła „recta ratio speculabilium”, gdzie „speculabile” jest równoważne
całej, złożonej i bogatej rzeczywistości i dlatego nie istnieje poznanie naukowe po prostu,
wobec czego Tomasz powiada, że w poznaniu teoretycznym chodzi o rozumne
(zreflektowane) pokierowanie poznawaniem, czyli o respektowanie w nim charakteru jego
przedmiotu. Inne będzie „recta ratio” w przypadku fizyki, inne w przypadku historii, a jeszcze
inne w przypadku filozofii. Natomiast „agibile” i „factibile” wskazują na przedmioty
poznania praktycznego, w którym nie chodzi o wiedzę dla niej samej, czyli nie chodzi o
prawdę, lecz w którym wiedza jest przyporządkowana działaniu: postępowaniu w przypadku
moralności i wytwarzaniu w przypadku sztuki. Definicja sztuki implikuje więc szerszy
kontekst wyjaśniania i rozumienia samej rzeczywistości oraz odmian ludzkiego poznania,
suponuje, że jeżeli coś jest sztuką, nie jest zarazem poznaniem czy moralnością. Spytajmy,
czy definicja klasyczna daje rękojmię rozpoznania sztuki dobrej od sztuki marnej lub
fałszywej?
Nikt nie zaprzeczy, że dziełem, wytworem sztuki jest zarówno tzw. brukowy romans, jak i
„Hamlet” Szekspira, jest nim „Straż nocna” Rembrandta, ale także jarmarczna makatka z
5
1117600184.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin