15. Diana Palmer - Skazani na miłość +.pdf

(406 KB) Pobierz
538413459 UNPDF
DIANA
PALMER
SKAZANI
NA MIŁOŚĆ
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Stojący poza grupką ludzi zebranych przed kościołem Jacob
wydał się Kate właśnie takim, jakim go pamiętała. Jacob
Cade nigdy nie miał łatwości obcowania z ludźmi. Dzięki
sporej fortunie nie brakowało mu pewno kobiet, które
zabiegały o jego względy, ale sam zdawał się odnosić do
każdego z jednakową pogardą. Teraz spokojnie palił
papierosa, ponurym wzrokiem patrząc na drogę, gdzie lada
chwila miała ukazać się jego bratanica. Miał śniadą cerę i
wyraziste rysy twarzy, doskonały krój spodni uwydatniał jego
krzepkie nogi, a szerokie ramiona rozpychały marynarkę. We
wszystkim - od stroju po zachowanie - był staroświecki, i nie
wstydził się tego. Nie musiał. Miał dosyć pieniędzy, by w
miarę potrzeby narzucać innym swoje reguły gry.
- Pan i władca - szepnęła wpatrzona w niego Kate.
- Ma w kieszeni dość roztrzepotanych damskich serc -
zaśmiał się cicho jej brat, Tom. - Twoje też...
- Pst! - uciszyła go Kate.
- Niczego nie zauważył - uspokoił ją Tom i spojrzał na nią.
Oboje byli wysocy, oboje mieli ciemne włosy i zielone oczy.
Podobieństwo ich twarzy sprawiało, że wyglądali na bliźnięta,
mimo że Tom - teraz dwudziestoośmioletni - był od niej o
cztery lata starszy. Te same regularne, jakby odlane z brązu
rysy, twarze o wydatnych kościach policzkowych, jedynej
pozostałości po pradziadku z plemienia Siuksów.
- Nienawidzę go - stwierdziła stanowczo Kate, wplatając
opadły kosmyk z powrotem we wdzięczny kok, w jaki
uczesała rano swoje długie i proste włosy.
- Ależ oczywiście.
- Naprawdę - powiedziała z naciskiem.
W tej chwili faktycznie czuła nienawiść. Pewne zdarzenie,
kiedy Kate miała osiemnaście lat, wzbudziło do niej nagłą,
gwałtowną niechęć Jacoba. Przez to właśnie bardzo
skomplikowała się jej przyjaźń z Margo.
Po śmierci ojca Kate i Tom zostali adoptowani przez babkę ze
538413459.001.png
strony ojca. Bóg jeden wiedział, gdzie była ich matka.
Opuściła ich przed laty i Kate nigdy nie wybaczyła jej tego.
Co przeszli dzięki metodom wychowawczym ojca, tego nie
wiedziała nawet babcia Walker, bo nie należała do osób
chętnie słuchających zwierzeń. Ale zabrała ich do swego
domu w Blairsville w Południowej Dakocie, bardzo blisko
stolicy stanu - Pierre.
Margo Cade mieszkała od wielu lat, od nieoczekiwanej
śmierci rodziców, ze stryjem Jacobem Cade i jego ojcem
Hankiem na rancho Warlance. Kiedy Kate i Tom Walkerowie
przeprowadzili się do Blairsville - do babki - dziewczęta
zaprzyjaźniły się. A teraz Margo wychodziła za mąż i Kate,
chociaż zrezygnowała z zaszczytu drużbowania, nie mogła nie
być na ślubie. Choćby nawet chciała zrobić na złość
Jacobowi Cade.
Tak jakby wyczuł jej obecność, odwrócił swą dumną głowę,
nakrytą bardzo drogim, kremowym kapeluszem stetson.
Ubrany nienagannie w ciemnoszary garnitur z kamizelką,
stanowił uosobienie elegancji, ale Kate widywała go przy
bydle i znała siłę kryjącą się w tym wysokim smukłym ciele.
Jacob uniósł swą kwadratową głowę i uśmiechnął się do niej,
ale nie było to miłe pozdrowienie. Bez słowa wypowiadał
wojnę.
Kate poczuła rumieniec na szyi i przycisnęła do siebie biało -
zieloną torebkę, dopasowaną do jasnozielonego kostiumu.
Sama też wyzywająco podniosła głowę. Był to mechanizm
obronny, zaprogramowana reakcja, która powstrzymywała ją
przed rzuceniem się na niego. Póki z nim walczyła, nie miał
szans zranić jej tak mocno, że ucierpiałoby na tym jej bardzo
wrażliwe serce.
Kochała go chyba zawsze, przez całe życie. Ciągle o nim
marzyła, dręczyły ją wspomnienia. Jacob na koniu,
uśmiechający się do niej, gdy pod okiem Margo uczyła się
jeździć. Jacob spokojnie siedzący na huśtawce przed domem,
gdy ona i Margo tańczyły ze swymi młodymi adoratorami
podczas letnich zabaw na rancho. Jacob. We wszystkich jej
dziewczęcych marzeniach pojawiał się ten jeden silny, bardzo
538413459.002.png
męski mężczyzna. I oto grom z jasnego nieba - Jacob staje się
jej wrogiem.
Coś się już między nimi zaczynało, odkąd skończyła
osiemnaście lat. Widać to było po jego oczach, tliło się w nich
zainteresowanie, które przerażało ją i intrygowało zarazem.
Kiedy dorastała, widziała w nim dobrotliwego starszego
brata, dla którego jej udział w przyjęciach urządzanych przez
Margo i wspólne z nią wypady były czymś tak naturalnym,
jakby należała do rodziny. Oczywiście nie zwierzała mu się,
jak ją wychowywano. O tamtych niespokojnych latach Kate
nie opowiadała nikomu, nawet Margo.
Jacob był dla niej zawsze dobry. Po zawale babci Walker
właśnie on na wszelki wypadek towarzyszył jej w nocnym
czuwaniu. Kiedy Tom miał w szkole kłopoty, bo bił się z
kolegami, Jacob poszedł do dyrektora i uprosił, by nie
wydalano zapalczywego brata Kate. Jacob był zawsze na
miejscu - jak kotwica zapewniająca wszystkim równowagę
wśród życiowych sztormów. I Kate pokochała go z czasem,
urzeczona jego siłą i dobrocią. A potem w ciągu jednego
wieczoru cała serdeczność zniknęła i jej przyjaciel Jacob stał
się nagle jej największym wrogiem.
Przed sześciu laty, w lipcu, Kate i chłopiec, z którym się
wtedy spotykała, zostali zaproszeni do domu Margo na
przyjęcie połączone z pływaniem w basenie. Po godzinie
pływania, kiedy to Kate nie mogła oderwać wzroku od
niewiarygodnie zmysłowego ciała Jacoba w białych
kąpielówkach, poszła do przebieralni. Dopiero co zdjęła
kostium, gdy na tonącym w słońcu pasie betonu przy ścianie
zobaczyła zwiniętego grzechotnika. Straciła głowę, od dziecka
bała się węży. Ogarnięta histerią zapomniała, że jest
rozebrana. Rozkrzyczała się i zaraz przybiegł jej chłopak,
Gerald. Wąż wypełzł już przez jakąś dziurę. Kate trzęsła się,
płakała, a bezradny Gerald trzymał ją tylko w objęciach. Na
to wszedł Jacob i zobaczył ich w takiej pozie - nagie ciało
Kate przytulone do wysokiej postaci Geralda, mającego na
sobie jedynie krótkie kąpielówki.
W innych okolicznościach Jacob wysłuchałby może jej
538413459.003.png
wyjaśnień, ale Kate była już wcześniej zła na siebie o swoją
reakcję na silne, sprężyste ciało Jacoba, na niego samego zaś
o to, że wyraźnie zalecał się do pięknej jasnowłosej sąsiadki,
Barbary Dugan. Dlatego podpłynęła w basenie do Geralda i
obdarzyła go na oczach Jacoba całkiem dorosłym
pocałunkiem. Zdawała sobie sprawę, że właściwie nie
powinna mieć do Jacoba żalu o to, że nabrał o niej tak złego
mniemania. Była wstrząśnięta swoim własnym zachowaniem,
ale wytrąciło ją z równowagi, że tak bardzo pociągał ją ten
mężczyzna i że nie umiała sobie z tym poradzić.
Wydawało jej się, że nie potrafi zapomnieć, jak Jacob wtedy
na nią spojrzał - jego czarne oczy były pełne wzgardy, a twarz
pozbawiona wszelkiego wyrazu. Gerald, speszony gniewem
Jacoba, bąkał jakieś wyjaśnienia, które brzmiały zbyt
niepewnie, by mogły kogokolwiek przekonać.
Wszystko, co mówił, było prawdą, ale Jacob nie słuchał.
Wtedy Kate była po raz ostatni mile widzianym gościem w
Warlance. Jacob pozostał stanowczy mimo błagań i gróźb
Margo. Mówił, że nie chce, żeby jego bratanica utrzymywała
kontakt z taką kobietą jak Kate. A Geralda przepędził z
rancho natychmiast, bez jednego słowa pożegnania.
Zanim Kate wsiadła do samochodu Geralda, doszło między
nią a Jacobem do strasznej, gwałtownej kłótni.
- Dlaczego nie chcesz jej wysłuchać? - pytała Margo, broniąc
Kate. - To było całkiem niewinne. W przebieralni był wąż!
- Oczywiście - odparł Jacob lodowatym tonem. Nigdy dotąd
Kate nie słyszała, żeby zwracał się tak do kogokolwiek.
Stała z zaciśniętymi pięściami, pałając gniewem.
- A więc dobrze, możesz wierzyć, że jestem taką kobietą,
chociaż wiesz, że nią nie jestem!
- Uważałem cię za świętą osóbkę - odparł opryskliwie, mrożąc
ją wzrokiem - aż do dzisiejszego wieczoru, kiedy to straciłaś
aureolę i zobaczyłem, że doroślejesz.
Nie zrozumiała, dlaczego tak się wyraził. Ani tego, ani żalu w
jego głosie.
538413459.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin