Douglas Adams HOLISTYCZNA AGENCJA DETEKTYWISTYCZNA DIRKA GENTLY�EGO T�umaczy�a Kinga Dobrowolska Od Autora Zamieszczony w tej ksi��ce opis Kolegium �wi�tego Cedda, je�li w og�le skupia si� na jakich� szczeg�ach, zawdzi�cza je g��wnie moim wspomnieniom o Kolegium �wi�tego Jana w Cambridge, cho� zapo�ycza�em si� tak�e bez specjalnych uprzedze� u innych szk�. Sir Isaac Newton ucz�szcza� w rzeczywisto�ci do Kolegium Tr�jcy �wi�tej, a Samuel Taylor Coleridge do Kolegium Jezusa. Chodzi o to, �e Kolegium �wi�tego Cedda to ca�kowicie fikcyjny tw�r, zlepek, nie nale�y wi�c doszukiwa� si� �adnych podobie�stw pomi�dzy przedstawionymi tu instytucjami oraz postaciami a rzeczywistymi instytucjami oraz lud�mi - �ywymi, martwymi lub te� b��dz�cymi w�r�d nocy w upiornej m�ce. Ksi��ka ta zosta�a napisana i wydrukowana na komputerze Apple Macintosh Plus oraz drukarce LaserWriter Plus przy u�yciu oprogramowania marki MacAutor. Na koniec za� chcia�bym szczeg�lnie gor�co podzi�kowa� pani Sue Freestone za wszelk� pomoc, kt�rej do�wiadczy�em od niej przy narodzinach tego dzie�a. Douglas Adams Londyn. 1987 Mojej matce, kt�rej spodoba� si� kawa�ek z koniem Rozdzia� pierwszy Tym razem nie b�dzie �adnych �wiadk�w. Tym razem by�a tylko martwa ziemia, huk gromu i pocz�tek tej nie ko�cz�cej si� lekkiej m�awki z p�nocnego wschodu, kt�ra odt�d, jak si� zdaje, towarzyszy wszystkim najdonio�lejszym chwilom w dziejach �wiata. Usta�y ju� wczorajsze i przedwczorajsze burze, opad�a zesz�otygodniowa pow�d�. Niebiosa wprawdzie nadal p�cznia�y od deszczu, lecz w narastaj�cej grozie wieczoru zacina�a tylko ohydna m�awka. Poryw wiatru smagn�� ciemniej�c� r�wnin�, zab��ka� si� na chwil� w�r�d niewysokich pag�rk�w, po czym wion�� przez niedu�e zag��bienie doliny, w samym �rodku kt�rej wznosi�a si� jaka� konstrukcja, co� jakby przechylona wie�a, samotna w�r�d koszmaru b�ot. Wie�a przypomina�a poczernia�y pniak. Stercza�a w g�r� jak intruzja magmy, kt�ra wyp�yn�� mog�a tylko z najbardziej zatraconej czelu�ci piekie�. Pochyla�a si� pod dosy� szczeg�lnym k�tem, jak gdyby przygnieciona czym� du�o powa�niejszym ni� tylko jej w�asna, do�� znaczna przecie� masa. Jedynym ruchem, jaki da�o si� tu zauwa�y�, by� powolny przep�yw rzeki b�ota, kt�ra sun�a ospale dolin� u st�p wie�y. Jak�� mil� czy dwie dalej rzeka ta wpada�a w jar i tam znika�a pod ziemi�. Lecz w miar� jak narasta�y ciemno�ci, stawa�o si� coraz bardziej oczywiste, �e wie�a nie jest zupe�nie pozbawiona �ycia. G��boko w jej wn�trzu pulsowa� pojedynczy strumie� zamglonego, czerwonego �wiat�a. �wiat�o to by�o ledwo widoczne - pomijaj�c, rzecz jasna, fakt, �e i tak nie by�o tam nikogo, kto m�g�by je widzie� (tym razem �adnych �wiadk�w) - niemniej �wiat�o to z ca�� pewno�ci� istnia�o. Najpierw z ka�d� minut� stawa�o si� odrobin� mocniejsze i odrobin� ja�niejsze, a potem powoli zanika�o, a� w ko�cu niemal zupe�nie znikn�o. W tym samym czasie z wiatrem przy�eglowa� cichy, �a�obny g�os; d�wi�k narasta� a� do kulminacyjnego lamentu, po czym rozwia� si�, powoli i sm�tnie. Min�o nieco czasu i pojawi�o si� nast�pne �wiat�o, tym razem ma�e i ruchome. Pojawi�o si� tu� przy ziemi i pocz�o chybotliwie okr��a� wie��, od czasu do czasu przerywaj�c na chwil� sw�j kolisty marsz. A potem �wiate�ko oraz ledwo dostrzegalny cie� nios�cej go postaci na powr�t znikn�y we wn�trzu wie�y. Up�yn�a godzina, a wraz z jej ko�cem nasta�a absolutna ciemno��. �wiat wygl�da� jak martwy, noc przeistoczy�a si� w pustk�. P�niej po�wiata zn�w si� pokaza�a, bli�ej wierzcho�ka wie�y, i tym razem narastanie �wiat�a zdawa�o si� mie� jaki� konkretny cel. Szybko uros�o do uprzednio osi�gni�tego szczytowego punktu nat�enia i pi�o si� dalej, ci�gle narastaj�c. �a�obny g�os, kt�ry mu towarzyszy�, wznosi� si� coraz wy�ej i brzmia� coraz ostrzej, a� przeistoczy� si� w przera�liwe, �a�osne wycie; i ono nie ustawa�o - przeistoczy�o si� w o�lepiaj�cy wrzask, a �wiat�o przesz�o w og�uszaj�c� czerwie�. A� wtem zamar�y - i wrzask, i �wiat�o. Nast�pi�a milisekunda ciemno�ci i ciszy. W�r�d b�ota u st�p wie�y nabrzmia�o i zachybota�o nowe, zdumiewaj�ce i blade �wiat�o. Niebo zwar�o si� gwa�townie, g�ra b�ota konwulsyjnie zadr�a�a, niebiosa i ziemia rykn�y co� do siebie, nast�pi�a potworna r�owo��, nag�a zielono��, chmury zaplami�a oci�a�a pomara�czowo��, a potem �wiat�o zgas�o i wreszcie zapad�a g��boka, ohydna ciemno��. Nie s�ycha� by�o nic poza mi�kkim pluskiem wody. Za to rankiem s�onko wsta�o, nadaj�c niezwyczajny blask dniowi, kt�ry by�, a raczej wydawa� si�, albo mo�e raczej wydawa�by si� - gdyby na miejscu znajdowa� si� kto�, komu mog�oby si� cokolwiek wydawa� - cieplejszy, ja�niejszy i przejrzystszy, jednym s�owem: o wiele bardziej �ywy ni� wszystkie dni przed nim. W�r�d potrzaskanych resztek doliny p�yn�a teraz przejrzysta rzeka. Czas zacz�� p�yn�� na powa�nie. Rozdzia� drugi Wysoko na skalistym p�wyspie siedzia� elektryczny mnich na znudzonym koniu. Spod szorstkiej tkaniny kaptura wpatrywa� si� bez zmru�enia oka w zupe�nie inn� dolin�, z kt�r� mia� w�a�nie pewien problem. Dzie� by� gor�cy; s�o�ce sta�o wysoko na zamglonym, pustym niebie i bi�o bezlito�nie w szare ska�y i szczeciniast�, wysuszon� traw�. Wszystko tkwi�o w bezruchu, nawet mnich. Jedynie ogon konia drga� leciutko w daremnej pr�bie poruszenia st�a�ego powietrza, lecz poza tym ju� nic. Wszystko inne pozostawa�o nieruchome. Elektryczny mnich to urz�dzenie, kt�re ma zaoszcz�dzi� cz�owiekowi pracy, tak jak zmywarka do naczy� albo magnetowid. Zmywarki za�atwiaj� za niego nudne zmywanie, magnetowidy - nudne ogl�danie telewizji, elektryczne mnichy za� zast�puj� go w wierze w najr�niejsze rzeczy, uwalniaj�c w ten spos�b od prawdziwie uci��liwego obowi�zku - wierzenia w to wszystko, w co �wiat ka�e mu wierzy�. Niestety, w tym akurat elektrycznym mnichu powsta�a pewna usterka, wskutek kt�rej zacz�� on wierzy� w najrozmaitsze, na chybi� trafi� wybrane rzeczy. Zdarza�o mu si� uwierzy� w co�, w co nawet mieszka�cy Salt Lake City uwierzyliby z najwy�szym trudem. Mnich, rzecz jasna, nigdy nie s�ysza� o Salt Lake City. Nie s�ysza� tak�e o kwingiglionie, a jest to mniej wi�cej tyle, ile mil dzieli�o jego dolin� od Wielkiego S�onego Jeziora w Utah. Problem z dolin� przedstawia� si� tak: mnich aktualnie wierzy�, �e owa dolina, wraz ze wszystkim, co si� w niej znajdowa�o, i wszystkim, co j� otacza�o - nie wy��czaj�c samego mnicha i jego konia - by�a w jednolitym odcieniu bladego r�u. Z faktu tego wynika�a niejaka trudno�� w rozr�nianiu poszczeg�lnych obiekt�w, w zwi�zku z czym wszelkie dzia�ania sta�y si� praktycznie niemo�liwe, a w ka�dym razie trudne i niebezpieczne. I st�d w�a�nie bra�a si� nieruchawo�� mnicha oraz znudzenie konia, kt�ry swego czasu musia� znosi� r�ne g�upstwa, lecz �ywi� sekretne przekonanie, �e teraz ma do czynienia z najgorszym. Od jak dawna mnich wierzy� w to wszystko? Hm, je�li ju� o tym mowa, to od zawsze. Wiara, kt�ra przenosi g�ry, a przynajmniej wbrew wszelkim istniej�cym dowodom utrzymuje, �e s� one r�owe, jest wiar� solidn� i trwa��, pot�n� opok�, w kt�r� �wiat mo�e sobie ciska�, co zechce, bo i tak nie wstrz��nie jej posadami. W praktyce - ko� wiedzia� o tym doskonale - nie przetrwa�a nigdy d�u�ej ni� dob�. C� to zatem za ko�, kt�ry miewa w�asne opinie i bywa sceptyczny? Cechy niecz�sto spotykane u koni, nieprawda�? Mo�e wi�c jaki� niezwyk�y ko�? Nie. Cho� niew�tpliwie by� to niebrzydki i do�� harmonijnie zbudowany przedstawiciel gatunku, niemniej by� to absolutnie zwyczajny ko� - produkt, jakim ewolucja konwergentna obdarzy�a nas w wielu wype�nionych �yciem miejscach. Od dawien dawna konie rozumiej� o wiele wi�cej, ni� daj� po sobie pozna�. Trudno wszak ca�ymi dniami nosi� na grzbiecie inn� istot� i nie wyrobi� sobie na jej temat okre�lonego zdania. Z drugiej za� strony, jest ca�kiem mo�liwe, �e kiedy ca�ymi dniami siedzi si� na grzbiecie innej istoty, nie po�wi�ci si� jej nawet jednej my�li. Kiedy budowano wczesne modele mnich�w, zak�adano, i� wa�ne jest, aby m�c natychmiast rozpoznawa� w nich sztuczne twory. Nie m�g� zaistnie� nawet cie� prawdopodobie�stwa, �e b�d� wygl�da� jak �ywi ludzie. Sam, czytelniku, pewnie te� nie chcia�by�, �eby tw�j magnetowid wylegiwa� si� na kanapie, kiedy ogl�da za ciebie telewizj�, zapewne nie �yczy�by� sobie r�wnie�, �eby zacz�� d�uba� w nosie, popija� piwo i wysy�a� ci� po pizz�. Tak wi�c pierwsze modele mnich�w konstruowano ze zwr�ceniem szczeg�lnej uwagi na oryginalny zarys sylwetki oraz na praktyczn� umiej�tno�� jazdy konnej. To ostatnie mia�o istotne znaczenie: ludzie - no i przedmioty - siedz�c na koniu, wygl�daj� o wiele bardziej szczerze. Tak wi�c urz�dzeniom przydano par� n�g jako bardziej odpowiednie i ta�sze ni� normalny u naczelnych zestaw siedemnastu, dziewi�tnastu czy dwudziestu czterech. Sk�ra mnich�w by�a r�owawa, a nie purpurowa, mi�kka i g�adka, a nie karbowana. Ograniczono im tak�e liczb� ust i nos�w - zostawiono zaledwie po jednej sztuce - dorzuciwszy za to dodatkowe oko, co w sumie dawa�o par�. Doprawdy, dziwaczny stw�r. Ale znakomity, je�li chodzi o dawanie wiary najbardziej niedorzecznym bzdurom. Usterka w naszym egzemplarzu powsta�a, kiedy pewnego dnia kazano mu uwierzy� w zbyt wiele bzdur naraz. Przez pomy�k� pod��czono go do magnetowidu, kt�ry ogl�da� jednocze�nie jedena�cie program�w telewizyjnych, a to spowodowa�o wybuch w obwodach nielogiczno�ci. Magnetowid mia� je tylko ogl�da�. Wcale nie musia� w to wszystko zaraz wierzy�. Oto dlaczego tak wa�ne s� instrukcje obs�ugi. Tak wi�c po tygodniu rozgor�czkowanego przekonania, �e wojna to pok�j, z�o to dobro, a ksi�yc wykonano z niebieskiego sera oraz �e B�g potrzebuje wielkiej sumy pieni�dzy, kt�r� nale�y wys�a� pod pewien numer skrytki pocztowej, mnich zacz�� wierzy�, �e trzydzie�ci pi�� procent wszystkich ...
Widmo2015