Maharaj Nisargadatta-Rozmowy z Mędrcem.pdf

(232 KB) Pobierz
303454665 UNPDF
7 maja 1970 r.
Rozmówca: Nasze codzienne doświadczenie jest tego rodzaju: gdy się budzimy, nagle pojawia się świat. Skąd się to
bierze?
Maharaj: Zanim się coś pojawi, musi istnieć ktoś, komu się to pojawi. Wszelkie pojawianie się i zanikanie zakłada
zmianę w stosunku do jakiegoś stałego podłoża.
R: Zanim się przebudziłem, byłem nieświadomy.
M: Jak pan to rozumie? Czy doznanie uleciało nagle z pamięci, czy też był pan nieświadomy własnego doznania? A
może jest tak, że miewa pan doznania nawet w stanie nieświadomości? Czy może pan istnieć bez doznawania? Czy
jakaś luka w pamięci może być dowodem pana nieistnienia? A czy w ogóle może pan poważnie mówić o swoim
nieistnieniu jako o faktycznym stanie? Przecież nie ma pan żadnej podstawy do stwierdzenia, że pański umysł nie
istniał. Czyż nie obudził się pan, gdy pana zawołano? Czyż nie pierwsze pojawiło się po przebudzeniu poczucie
„jestem"? Jakiś element świadomości musi istnieć zarówno podczas snu, jak i podczas omdlenia. Przy budzeniu się
występuje poczucie „jestem-ja-ciało-w-świecie". Choć może wydawać się, że te człony następują po sobie kolejno,
pojawiają się one jednocześnie. Czy mogłoby powstać owo „jestem", gdyby nie było tej czy innej osoby?
R: Jestem zawsze kimś, kto posiada wspomnienia i nawyki. Żadnego innego „jestem" nie znam.
M: A może istnieje coś, co przeszkadza panu w poznaniu? Co pan czyni, nie wiedząc czegoś, co wiedzą inni?
R: Próbuję dotrzeć do źródeł ich wiedzy, kierując się ich wskazówkami.
M: A czy nie jest dla pana ważne wiedzieć, czym pan jest w istocie - ciałem tylko, czy czymś innym? A może w ogóle
niczym? Czy nie zdaje pan sobie sprawy, że wszystkie pańskie problemy są problemami ciała; chodzi o pożywienie,
odzież, mieszkanie, rodzinę, przyjaciół, imię, sławę, bezpieczeństwo, zachowanie życia itd. Wszystko to może stracić
znaczenie, gdy uświadomi pan sobie, że nie jest tylko ciałem.
R: Jaką korzyść mógłbym mieć z uświadomienia sobie, że nie jestem ciałem?
M: Nawet powiedzenie, że nie jest pan ciałem, nie jest w pełni prawdziwe. W pewnym sensie jest pan wszystkimi
ciałami, sercami, umysłami i znacznie więcej jeszcze. Niech pan wniknie głęboko w treść owego „jestem", to się pan
przekona. Jak odnajduje pan rzecz, którą zapodział pan gdzieś lub zapomniał? Myśli pan o niej tak długo, aż przyjdzie
do pana. Tak i sens owego „jestem" winien pojawić się najpierw. Niech pan się zastanowi, skąd owo „jestem" się bierze
albo po prostu spokojnie je obserwuje. Gdy umysł zatrzyma się w bezruchu na owym „jestem", doświadczy pan stanu,
którego nie można zwerbalizować. Trzeba wytrwale próbować. „Jestem" przebywa przecież w panu bez przerwy, ale
dodał pan do niego przeróżne rzeczy: ciało, uczucia, myśli, pojęcia, zewnętrzne i wewnętrzne własności itd.
Utożsamianie się z tym wszystkim jest pomyłką. Uważa więc pan siebie za coś, czym pan nie jest.
R: A więc czym jestem?
M: Wystarczy wiedzieć, czym pan nie jest. Nie musi pan wiedzieć, czym pan jest. Dopóki wiedza oznacza opis w
terminach tego, co postrzeżeniowo lub pojęciowo jest już znane, dopóty niemożliwe jest samopoznanie. Tego bowiem,
czym pan jest, nie można opisać inaczej jak przez zupełne zaprzeczenie. Jedyne, co może pan stwierdzić, to „nie jestem
tym, nie jestem tamtym". Nie można sensownie orzec: „oto, czym jestem". To, co może pan wskazać jako „to" lub
„tamto", nie może być panem. Nie może pan również być „czymś innym". Nie jest pan niczym postrzegalnym czy
wyobrażalnym. A jednak bez pana nie może być ani postrzegania, ani wyobrażania sobie. Obserwuje pan jak czuje
serce, myśli umysł, porusza się ciało. Sam akt postrzegania wskazuje, że nie jest pan tym, co pan postrzega. Czyż bez
pana może istnieć percepcja i doświadczenie? Doświadczenie musi do kogoś „przynależeć". Musi być ktoś, kto je uzna
za swoje własne. Bez podmiotu doświadczającego nie ma doświadczenia. To podmiot doświadczający nadaje realność
doświadczeniu. Jaką wartość miałoby dla pana doświadczenie, którego nie może pan przeżyć?
R: Czy poczucie, że jestem osobą doświadczającą i poczucie, że „jestem", nie stanowią również doświadczenia?
M: Oczywiście, każde doświadczenie jest doświadczeniem. I we wszelkim doświadczeniu występuje podmiot
doświadczenia. Wprawdzie pamięć stwarza złudzenie ciągłości, ale naprawdę każde doświadczenie ma swój własny
podmiot doświadczający, a poczucie identyczności bierze się ze wspólnego czynnika leżącego u podstaw każdej relacji:
podmiot doświadczający - doświadczenie. Tożsamość i ciągłość nie są tym samym. Tak jak każdy kwiat ma swoją
barwę, ale przyczyną wszystkich barw jest to samo światło, tak i różne przedmioty doświadczenia pojawiają się w
nierozdzielonej, niepodzielnej świadomości - odrębne w pamięci, identyczne w swej istocie. Ta istota jest korzeniem,
podstawą, pozaczasową i pozaprzestrzenną „możliwością" każdego doświadczenia.
R: Jak to osiągnąć?
M: Nie potrzebuje pan tego osiągać, to już jest panu dane. Samo przyjdzie do pana, jeśli da mu pan szansę. Niech się
pan wyzbędzie przywiązania do tego, co nierzeczywiste, a wówczas rzeczywiste szybko i łatwo pojawi się na swoim
miejscu. Niech pan przestanie wyobrażać sobie, że jest pan tym lub tamtym, że to lub owo pan czyni, a zaświta w panu
świadomość, że jest pan źródłem i duszą wszystkiego. Wtedy nastanie w panu wielka miłość - poza wyborem,
upodobaniem czy przywiązaniem - miłość — potęga, która sprawia, że wszystko staje się jej godne i kochane.
9 maja 1970 r.
Rozmówca: Siedzi pan przede mną, a ja u pana stóp. Na czym polega zasadnicza różnica między nami?
Maharaj: Nie ma zasadniczej różnicy.
R: A jednak jakaś różnica musi być, skoro ja przychodzę do pana, a nie pan do mnie.
M: To pan wyobraża sobie różnicę i dlatego krąży tu i tam w poszukiwaniu „niepospolitych" ludzi.
R: Pan jest właśnie taką niepospolitą osobą. Przypisuje pan sobie znajomość rzeczywistego bytu, podczas gdy ja go nie
znam.
M: Czy kiedykolwiek twierdziłem, że pan go nie zna i z tego powodu stoi niżej ode mnie? Ci, którzy wymyślili tego
rodzaju zróżnicowanie, niechaj je udowodnią. Nie twierdzę, że wiem coś, czego pan nie wie. Na pewno wiem znacznie
mniej od pana.
R: Słowa pańskie są mądre, postawa - szlachetna, uprzejmość - doskonała.
M: Nic o tym wszystkim nie jest mi wiadomo i nie dostrzegam żadnej pomiędzy nami różnicy. Życie moje to ciąg
wydarzeń, tak samo jak u pana. Tylko, że ja nie jestem zaangażowany i patrzę na przemijające widowisko, jak na
przemijające widowisko, podczas gdy pan tkwi uczepiony rzeczy i daje się nimi kierować.
R: Co uczyniło pana tak zobojętniałym?
M: Nic szczególnego. Zdarzyło się, że zaufałem swemu Nauczycielowi. Powiedział mi, że nie jestem nikim innym
tylko sobą, a ja mu uwierzyłem. Ufając Mu, rozpocząłem odpowiedni tryb życia i przestałem dbać o to, co nie
stanowiło mego „ja" ani nie było moje.
R: Dlaczego miał pan szczęście w pełni zaufać swemu nauczycielowi, a nasze zaufanie jest powierzchowne?
M: Któż to wie? Po prostu tak się wydarzyło. Rzeczy zdarzają się bez przyczyny i bez racji. A zresztą, czy ma
znaczenie, jaki kto jest? Pańska dodatnia opinia o mnie jest tylko pańską opinią. W każdej chwili może ją pan zmienić.
Po co przywiązywać wagę do opinii, nawet do własnych?
R: A jednak pan odbiega od innych ludzi. Pan zdaje się być zawsze spokojny i szczęśliwy. I dzieją się wokół pana
rzeczy cudowne.
M: Nic mi nie wiadomo o cudach i wątpię, czy przyroda dopuściłaby do takich odchyleń od swoich praw. Chyba że
zgodzimy się, że wszystko jest cudem. Jednakże według mnie niczego takiego nie ma. Istnieje świadomość, w której
wszystko się wydarza. Jest to zupełnie oczywiste i każdemu dane w doświadczeniu. Pan po prostu nie patrzy dość
uważnie. Niech pan dobrze patrzy i dostrzeże to, co ja widzę.
R: A co pan widzi?
M: To, co ja widzę, mógłby i pan zobaczyć, tu i teraz, gdyby pan nie koncentrował błędnie swej uwagi. Pan nie
troszczy się dostatecznie o siebie samego. Cały pański umysł pochłonięty jest rzeczami, ludźmi, ideami - nigdy panem
samym. Niech pan siebie ustawi w centrum uwagi i zda sobie sprawę z własnego istnienia. Niech pan się przyjrzy
swemu postępowaniu, niech pan ustali motywy i skutki własnego działania. Musi pan poznać więzienie, które
niebacznie wzniósł pan wokół siebie. Przez ustalenie czym pan nie jest, dojdzie pan do samopoznania. Droga powrotu
do siebie prowadzi przez odmowę i odrzucenie. Jedno jest pewne: to, co rzeczywiste, nie jest dziełem wyobraźni ani
tworem umysłu. Nawet owo „jestem" nie jest czymś trwałym, chociaż stanowi użyteczną wskazówkę. Wskazuje gdzie
należy szukać, nie zaś czego szukać. Wystarczy dobrze patrzeć. Gdy się pan przekona, że poza stwierdzeniem „jestem"
niczego więcej zgodnego z prawdą powiedzieć pan o sobie nie może i że nic, na co można by wskazać, nie jest panem,
owo „jestem" przestanie być ważne i nie będzie pan już odczuwał potrzeby wyrażania słowami, czym pan jest. Jedyne,
czego panu trzeba, to wyzbycie się tendencji do samookreślania. Wszystkie określenia odnoszą się tylko do pańskiego
ciała i jego przejawów, a gdy minie pańska natrętna identyfikacja z ciałem, znajdzie się pan automatycznie i bez
wysiłku w swoim naturalnym stanie. Jedyna różnica pomiędzy nami polega na tym, że ja jestem świadomy swego
naturalnego stanu, natomiast pan znajduje się w stanie zamroczenia. Jak złoto przeobrażone w ozdobę nie ma przewagi
nad kruszcem, chyba że umysł nadaje mu odmienną wartość, tak i my jesteśmy tacy sami w bycie, a różna jest tylko
postać, w jakiej występujemy. Prawdę tę odkrywamy, jeśli życie traktujemy poważnie, jeśli poszukujemy, badamy
nieustannie, jeśli życie poświęcamy na odkrywanie.
11 maja 1970 r.
Rozmówca: Wydaje mi się, że jeśli chodzi o mój organizm i o warunki mego bytu, to wszystko jest w porządku. Nie
zależą one ode mnie i nie wymagają ulepszania. W złym stanie jest natomiast moje „ciało wewnętrzne", które można
nazwać umysłem, świadomością, antahkarana lub jakkolwiek inaczej.
Maharaj: Co pan znajduje złego w swym umyśle?
R: Jest niespokojny, żądny przyjemności, a boi się rzeczy nieprzyjemnych.
M: Cóż jest złego w tym, że szuka on przyjemności, a unika rzeczy przykrych? Rzeka życia płynie pomiędzy brzegami
cierpienia i przyjemności. Problem powstaje dopiero wtedy, gdy umysł nie chce płynąć wraz z życiem i grzęźnie w
nadbrzeżach. Przez płynięcie wraz z życiem rozumiem akceptację - to, co nadchodzi, niech przyjdzie, to, co przemija,
niech minie. Nie należy poddawać się pożądaniu ani bojaźni, lecz przyglądać się bacznie wszystkiemu, co się dzieje.
Nie jest pan tym, co się zdarza, lecz panu wszystko się zdarza. Ostatecznie nie jest pan nawet obserwatorem. Jest pan
najwyższą możliwością, której manifestacją i wyrazem jest wszechobejmująca świadomość.
R: Pomiędzy ciałem i jaźnią zalega chmura myśli i uczuć, która nie służy ani ciału, ani jaźni. Myśli te i uczucia są
marnego gatunku - po prostu kurz umysłowy, który zaślepia i dławi. Niemniej jednak one są - ciemne i niszczące.
M: Z pewnością wspomnienie czegoś nie może zastąpić samego wydarzenia. To samo dotyczy antycypacji. Wydarzenie
bieżące ma w sobie coś wyjątkowego, jedynego, czego nie mają wydarzenia dawniejsze ani przyszłe. Jest ono żywe,
rzeczywiste, mamy je przed sobą jak gdyby oświetlone. To, co się w danej chwili dzieje, zawiera „piętno realności",
którego pozbawione są wydarzenia przeszłe oraz przyszłe.
R: Co nadaje aktualnemu zjawisku owo „piętno realności"?
M: Nie ma niczego szczególnego w aktualnym zjawisku, aby podkreślać jego odmienność w stosunku do wydarzeń
przeszłych oraz przyszłych. Przez chwilę wydarzenie przeszłe było bieżące, zaś przyszłe takie będzie. Co czyni
wydarzenie bieżące tak odmiennym? Oczywiście moja obecność. Ja jestem rzeczywisty, bo jestem zawsze teraz, w
teraźniejszości, i to, co mnie teraz spotyka, uczestniczy w mojej rzeczywistości. Przeszłość istnieje w pamięci,
przyszłość - w wyobraźni. Nie ma niczego w samym wydarzeniu bieżącym, co by przydało mu realność. Jakieś proste,
okresowe zjawisko, jak bicie zegara. Chociaż wiemy, że kolejne jego uderzenia są identyczne, bieżące odbieramy jako
całkowicie odmienne niż przeszłe, zapamiętane lub przyszłe, spodziewane. To, co zdarza się w chwili obecnej, zdarza
się w związku ze mną, bo ja jestem zawsze obecny. To ja aktualnemu wydarzeniu użyczam mojej własnej realności.
R: Obcujemy jednak z rzeczami zapamiętanymi tak, jak gdyby one były realne.
M: Zajmujemy się wspomnieniami tylko wtedy, gdy przechodzą one w teraźniejszość. Rzeczy zapomniane nie liczą się
aż do ich przypomnienia, co stanowi przesunięcie ich do teraźniejszości.
R: Widzę z tego, że w teraźniejszości istnieje jakiś nieznany czynnik, który temu, co minęło, nadaje chwilowo cechy
realności.
M: Nie jest to czynnik „nieznany", ponieważ widzi go pan w ciągłym działaniu. Czy zmienił się on od czasu, gdy się
pan urodził? Rzeczy i myśli ciągle ulegały zmianom. Nigdy natomiast nie zmieniło się poczucie, że to, co jest teraz, jest
realne; nawet we śnie.
R: W głębokim śnie nie doświadcza się bieżącej rzeczywistości.
M: Pustka głębokiego snu spowodowana jest wyłącznie brakiem określonych wspomnień. Ale ogólna pamięć dobrego
samopoczucia pozostaje. Jest różnica pomiędzy powiedzeniem „spałem głęboko", a „byłem nieobecny". We śnie ciało
działa poniżej progu mózgowej świadomości.
R: Powróćmy do zagadnienia, od którego zaczęliśmy rozmowę: pomiędzy źródłem życia a jego wyrazem, jakim jest
ciało, znajduje się umysł z jego nieustannie zmieniającymi się stanami. Strumień psychicznych stanów jest
nieskończony, bezsensowny i bolesny. Cierpienie to czynnik stały. To, co nazywamy przyjemnością, jest tylko przerwą,
interwałem pomiędzy dwoma przykrymi stanami. Pożądanie i strach to wątek i osnowa życia, a prowadzą one do
cierpienia. Stawiam pytanie: czy może istnieć szczęśliwy umysł?
M: Pożądanie jest wspomnieniem przyjemności, zaś lęk -wspomnieniem cierpienia. Oba stany powodują niepokój
umysłu. Jakże więc może on być szczęśliwy?
R: To prawda, ale tylko wtedy, gdy pragniemy przyjemności lub spodziewamy się cierpienia. Istnieją jednak chwile
nieoczekiwanej i nieprzewidywanej radości. Radości czystej, nieskażonej pożądaniem. Nieszukanej, niezasłużonej,
danej przez Boga.
M: A jednak radość jest radością tylko w stosunku do istniejącego na dalszym planie cierpienia.
R: Czy cierpienie jest zjawiskiem kosmicznym, czy wyłącznie zrodzonym w umyśle?
M: Wszechświat jest dziełem skończonym, a gdzie istnieje pełnia, gdzie już niczego nie brakuje - cóż może
spowodować cierpienie?
R: Wszechświat może być dziełem doskonałym w całości, ale niedoskonałym w szczegółach.
M: Cząstka całości oceniana w związku z całością jest także doskonała. Tylko rozpatrywana w izolacji wykazuje braki i
staje się siedliskiem cierpienia. Co powoduje takie oderwanie?
R: Oczywiście - ograniczenia umysłu. Będąc częścią, umysł nie może pojąć całości.
M: Tak jest. W samej naturze umysłu leży różnicowanie i przeciwstawianie. Czy może istnieć jakiś inny umysł, który
jednoczy i harmonizuje, który widzi całość w części i część jako w pełni należącą do całości?
R: Gdzie szukać takiego drugiego umysłu?
M: Trzeba wyjść poza umysł ograniczający, dzielący i przeciwstawiający. Położyć kres umysłowemu procesowi, jakim
go znamy. Gdy jedno się skończy, narodzi się drugie.
R: Czy nie istniałby wtedy problem radości i smutku?
M: Nie w tej postaci, w jakiej go znamy, jako zjawisko upragnione lub odrzucone. Pozostanie już tylko miłość
szukająca swego wyrazu i napotykająca przeszkody. Integralny umysł, to miłość w działaniu, walcząca z
okolicznościami, początkowo zawiedziona, a w końcu zwycięska.
R: Czy miłość jest pomostem między duchem i ciałem?
M: A cóż innego? Umysł stwarza przepaść, a serce umożliwia jej przekroczenie.
13 maja 1970 r.
Rozmówca: Wielokrotnie spotykałam się z problemem, czy wszechświat podlega prawu przyczynowości, czy też
istnieje i działa on poza tym prawem. Pan zdaje się reprezentować pogląd, że wszechświat nie jest niczym
uwarunkowany i że wszystko, nawet najdrobniejsze zjawisko, niczym nie jest uwarunkowane, powstając i zanikając
bez jakiejkolwiek przyczyny.
Maharaj: Związek przyczynowy jest to czasowa kolejność pojawiania się wydarzeń w przestrzeni, przy czym przestrzeń
ta może być fizyczna lub psychiczna. Czas, przestrzeń, związek przyczynowy to kategorie umysłu powstające i
zanikające w umyśle.
R: Jak długo umysł działa, związek przyczynowy jest obowiązującym prawem.
M: Jak każda rzecz pochodząca z umysłu, również tak zwane prawo przyczynowości przeczy samemu sobie. Żadna
rzecz nie jest wynikiem określonej przyczyny - na powstanie jakiejkolwiek rzeczy, nawet najdrobniejszej, składa się
cały wszechświat. Żadna rzecz nie mogłaby być tym, czym jest, gdyby wszechświat nie był taki, jaki jest. Jeśli źródło i
podstawa każdej rzeczy jest jedyną przyczyną każdej rzeczy, niewłaściwe jest mówienie o przyczynowości jako o
prawie uniwersalnym Wszechświat nie jest związany swą treścią, ponieważ możliwości jego są nieograniczone. Poza
tym jest on manifestacją lub wyrazem zasady totalnej wolności.
R: Tak, przekonał mnie pan. Mówienie o jakiejś rzeczy jako jedynej przyczynie innej rzeczy jest całkowicie błędne. A
jednak w praktycznym życiu, podejmując jakieś działanie, zawsze liczymy na określone skutki.
M: Ludzie podejmują mnóstwo tego rodzaju działań z powodu swojej ignorancji. Ludzie osiągnęliby znacznie więcej
przy mniejszym nakładzie energii, gdyby wiedzieli, że nic nie może się wydarzyć, o ile cały wszechświat się do tego
nie przyczyni.
R: Jeśli każda rzecz jest przejawem całego zespołu przyczyn, to jak można mówić o celowości działania zmierzającego
do jakiegoś osiągnięcia.
M: Sama potrzeba osiągnięcia jest także wyrazem całego wszechświata. Wskazuje ona po prostu, że w danym miejscu
pojawił się potencjał energetyczny. Mówi pani o przyczynowości, ponieważ kieruje panią iluzja czasu. Gdy na
przeszłość i przyszłość patrzy się z ponadczasowej teraźniejszości, jako na części wspólnego wzorca, idea przyczyny i
skutku traci swoją zasadność i miejsce jej zajmuje twórcza swoboda.
R: A jednak nie mogę pojąć, jak może coś powstać bez przyczyny.
M: Gdy mówię, że jakaś rzecz nie ma przyczyny, mam na myśli, że może ona być bez określonej przyczyny. Matka
pani nie musiała pani urodzić, mogła panią urodzić jakaś inna kobieta. Natomiast nie mogłaby się pani urodzić bez
słońca i ziemi. Nawet i te czynniki nie spowodowałyby pani narodzin bez czynnika najistotniejszego. Chodzi o pani
własne pragnienie urodzenia się. Pragnienie właśnie prowadzi do narodzin, daje imię i kształt. Przedmiot pożądany
powstaje najpierw w wyobraźni i pragnieniu, a potem ujawnia się jako coś dotykalnego. Tak powstaje świat, w którym
żyjemy, nasz osobisty świat. Świat realny znajduje się poza zasięgiem umysłu — widzimy go poprzez siatkę naszych
pożądań jako podzielony na przyjemności i przykrości, na zjawiska zewnętrzne i wewnętrzne, na aspekty dobre i złe.
Aby zobaczyć świat taki, jaki on jest, należy wyjść poza tę siatkę. Nie jest to trudne do wykonania, ponieważ siatka jest
pełna otworów.
R: Co pan rozumie przez otwory? I jak można je znaleźć?
M: Niech pani spojrzy na siatkę i jej liczne sprzeczności. Na każdym kroku coś pani robi i coś niszczy. Ludzie pragną
spokoju, miłości, szczęścia, a jednocześnie wysilają się na wywołanie cierpienia, nienawiści i wojny. Pragną
długowieczności, ale się przejadają, szukają przyjaźni, lecz wyzyskują innych. Niech pani spojrzy na własną siatkę
utkaną z takich sprzeczności, a potem je usunie. Już samo dostrzeżenie ich sprawi, że znikną.
R: Jeżeli moje dostrzeżenie sprzeczności może spowodować ich usunięcie, to czyż nie ma przyczynowego związku
między dostrzeżeniem a usunięciem?
M: Przyczynowość, nawet jako pojęcie, nie ma zastosowania do chaosu.
R: W jakim stopniu pożądanie jest czynnikiem sprawczym?
M: Jest ono jednym z wielu czynników. Dla każdego zjawiska istnieje nieskończona ilość sprawczych czynników. Ale
źródłem wszystkiego, co istnieje, jest Możliwość Nieskończona, Najwyższa Rzeczywistość, która znajduje się w pani i
która na wszystko, czego pani doświadcza, rzuca swą moc, swe światło, swoją miłość. Ale źródło to nie jest przyczyną i
żadna przyczyna nie jest źródłem. Oto dlaczego mówię, że wszystko pozbawione jest przyczyny. Może pani spróbować
zbadać, w jaki sposób jakaś rzecz się dzieje, ale nie może pani wykryć, dlaczego dana rzecz jest właśnie taka. Jakaś
rzecz jest taka, jaka jest, ponieważ wszechświat jest taki, jaki jest.
15 maja 1970 r.
Rozmówca: Czy świadomość świadka ma charakter stały, czy nie?
Maharaj: Nie jest ona stała. Poznający powstaje i zanika wraz z poznanym. To, w czym poznający i poznanie łączą się,
znajduje się poza czasem. Terminy „stały" i „wieczny" nie mają tu zastosowania.
R: We śnie nie istnieje ani poznający, ani poznane. Co podtrzymuje wrażliwość i odbiorczość ciała?
M: Napewno nie można powiedzieć, że poznający był nieobecny. Nie doświadczało się rzeczy ani myśli - to wszystko.
A jednak brak doświadczenia jest także doświadczeniem. Jest jakby wejściem do ciemnego pokoju i stwierdzeniem „nic
nie widzę". Człowiek ślepy od urodzenia nie wie, co znaczy ciemność. Podobnie tylko poznający wie, że nic nie wie.
Sen stanowi po prostu przerwę w pamięci. Życie płynie dalej.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin