Jesień I ty jesteś z uroków odarta, Jesienna poro smutku i niemocy, Gdy innych ptaków kończy się już warta I kogut tylko krzyczy o północy; Gdy słońce, gasnąc, w mgłach ponurych tonie I rzuca niwom długie, żółte smugi, A wyrobnica biada na zagonie, Że dzień tak krótki, a wieczór tak długi… I tyś nie brzydka szara druhno zimy, Wiodąca z sobą melancholię dziką, Strojna w błękitne chat wieśniaczych dymy I głośna rogów myśliwskich muzyką, Gdy w zawalonych drzew trupami knieję Ze sforą wyżłów prowadzisz szlachcica - I grzmią dwururki, i starka się leją I płomień ognisk krwawo barwi lica… Jednak, choć ziemia kwieciem cię okadza Niby kościelnym, dusznym trybularzem - I pośród kwiatów bliska śmierć cię zdradza, I czuć cię z dala – trumną i cmentarzem. Choć się zakrywasz hurysek zasłoną Z babiego lata srebrnonitnej przędzy, Ja ciebie widzę z twarzą przymarszczoną, W żałobnym kirze, pełną mgły i nędzy… I próżno wabisz niejedną ponętą, Która wzrok czuły bawi i zachwyca - Piękność twa złudna jest dla mnie przeklętą I przeklętymi zalotne twe lica! s.244 Alboż nie jesteś bladym grobów gońcem, Co wkrótce kwiaty i owoc pochłonie? Alboż nie mówisz skąpanym w krwi słońcem O łach rozpaczy, nicości i zgonie? Smętny twój uśmiech, ledwie błysnął – gaśnie… A zaraz po nim leci zawierucha, Żywioły dzikie poczynają waśnie I wichry wieją, i ulewa bucha… Jakiż to orszak ciągnie w ślad za tobą, ...
P.Kuba-47