Kamuflaż - Collin Forbes (cykl Tweed t.3).pdf

(2375 KB) Pobierz
850462923.001.png
850462923.002.png
Część I
Londyn: Adam Procane?
Prolog
— Nie masz jeszcze dość? — spytał Howard w ciemności prywatnego kina. — To
jest okropne, a oglądasz już trzeci raz...
— Bądź tak dobry i zamknij się. To jest moja żona...
Newman siedział osłupiały, podczas gdy operator wyświetlał film ponownie.
Twarz Newmana pozbawiona była wyrazu. Patrzył na ekran jak
zahipnotyzowany.
Człowiek trzymający kamerę i filmujący całą scenę musiał być zawodowcem.
Krótki film rozpoczął się na nowo, wyraźnie ukazując Alexis, która stoi w świetle
księżyca na nie znanej drodze. Gdy światła reflektorów samochodu oślepiły ją,
podniosła rękę. Za nią w tle rysował się tajemniczy zamek. Jadący szybko pojazd
najpierw uderzył w nią, podrzucając jej cudowne, szczupłe ciało jak szmacianą
lalkę, a potem po niej przejechał.
Mięśnie brzucha Newmana naprężyły się. Poczuł, jak koła miażdżą jej bezwładne
ciało łamiąc kości, gruchocząc czaszkę. Samochód zatrzymał się gwałtownie. Na
drodze za nim leżała nieruchomo Alexis. Newmanowi wydawało się, że usłyszał,
jak kierowca wrzuca wsteczny bieg, chociaż film nie miał ścieżki dźwiękowej —
słychać było tylko odgłos przewijania szpuli w kabinie projekcyjnej. Jego
papieros zgasł, zgnieciony w palcach. Newman przeniósł wzrok z poskręcanego
ciała na sterczący wysoko zamek, na ciemne kontury przypominające ilustracje
do baśni Hansa Andersena. Zaczęło się od nowa.
Samochód ruszył ostro do tyłu. Kierowca nie zmienił pozycji kierownicy ani o
cal. Przejechał po leżącym na drodze ciele. Newman znów usłyszał trzask
łamanych kości. W tym momencie jej piękna
twarz była już z pewnością zgnieciona na miazgę. Auto zatrzymało się kilka
jardów od Alexis i jeszcze raz ruszyło.
Film zadrżał. Światła zatańczyły Newmanowi przed oczami. Pusty, biały ekran.
Newman wstał, przesunął się do przejścia i wyszedł z małej, przyprawiającej o
klaustrofobię sali kinowej. Howard ruszył szybko za nim, w foyer złapał go za
rękę. Newman strząsnął jego dłoń, jakby ludzkie dotknięcie było mu przykre.
— Czy to twoja żona? — spytał Howard.
— Powiedziałem ci przecież. To była Alexis.
Mówił już o niej w czasie przeszłym. Ruszył ponurym korytarzem jak robot,
patrząc prosto przed siebie. Noga za nogą. Lewa, prawa, lewa.
— Tak mi przykro — zaczął znowu Howard. — Czy ona wpadła na trop jakiejś
grubszej sprawy?
— Powiedziałem, żebyś się zamknął. Rozpoznałem ją, to wszystko.
— Szpulę wysłano w kasecie. Z poczty, bardzo blisko twojego mieszkania. Kod
pocztowy SW5...
Newman szedł dalej. Zgaszonego papierosa trzymał nadal w ręku. Zgaszonego
jak Alexis. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć. Stawiał długie kroki.
Howard musiał się spieszyć, żeby za nim nadążyć.
Spróbował z innej strony:
— Dołączona była krótka wiadomość napisana niewprawnymi drukowanymi
literami: Powiedz innym, żeby trzymali się z daleka od Procane'a. To była... —
Howard zawahał się. Newman zaczynał go przerażać. — Sądzimy, że to była
pogróżka. Chodź i usiądź na chwilę w moim biurze. Napijesz się kawy. A może
coś mocniejszego? Paru naszych ludzi obejrzało to, próbując zidentyfikować
kraj. Ten zamek...
— Gdzieś go już widziałem — powiedział tym samym obojętnym tonem
Newman.
— Gdzie?
Howard zdał sobie sprawę, że zadał to pytanie zbyt szybko. Newman właśnie
miał zamiar wyjść frontowymi drzwiami. Odpowiedział nie zatrzymując się:
— Na zdjęciu. Nie wiem gdzie. Czy tą sprawą zajmie się Tweed? I kim jest
Procane?
— Nie mamy zielonego pojęcia.
— W porządku, możesz mi łgać.
Newman zarejestrował krótką pauzę przed odpowiedzią Howarda.
Doszedł do portierni, strażnik ubrany po cywilnemu podniósł się zza biurka, by
poprosić o przepustkę. Howard pokręcił głową i strażnik usiadł z powrotem,
podczas gdy Newman otworzył drzwi i nie oglądając się, bez słowa, zszedł
schodami na Park Crescent.
To było pierwsze wydarzenie, które w roku 1984 rozpętało wielkie polowanie na
człowieka — z powodu wyborów prezydenckich w USA, wyznaczonych na 7
listopada. O godzinie siódmej tego chłodnego ranka — zanim temperatura
zaczęła gwałtownie rosnąć do niewiarygodnego upału trwającego już dwa
miesiące — Newman pojechał taksówką z powrotem do domu. Był czwartek, 30
sierpnia.
Rozdział l
Drugie wydarzenie miało miejsce dwadzieścia minut później i było czystym
przypadkiem. Siedząc w taksówce, która zbliżała się do jego mieszkania na
Beresforde Road w południowym Kensington, Newman stwierdził, że sam nie
jest w stanie przygotować sobie śniadania.
Poprosił kierowcę, by zatrzymał się przy ogrodzie otaczającym kościół św.
Marka. Wysiadając zapłacił za przejazd i zaczął iść w kierunku zachodnim, w
stronę hotelu Forum, przez co nie zauważył niebieskiej cortiny, zaparkowanej
wbrew przepisom naprzeciwko wejścia do budynku, w którym mieszkał —
Chasemore House. Na przednich fotelach auta siedzieli dwaj mężczyźni. Później
pewien świadek powiedział policji, że byli ubrani w ciemne garnitury, lecz nie
potrafił opisać ich dokładniej.
Newman spotkał natomiast listonosza stojącego na chodniku i przeglądającego
plik listów do doręczenia. Listonosz podniósł wzrok i uśmiechnął się.
— Dzień dobry, panie Newman. Kolejny cudowny dzień. Myśli pan, że ten upał
potrwa aż do Bożego Narodzenia?
— Przy odrobinie szczęścia...
Newman odpowiedział automatycznie, tym samym monotonnym głosem, który
tak bardzo denerwował Howarda. Listonosz wyciągnął trzy koperty i znowu
spojrzał na Newmana. Miał przed sobą dobrze zbudowanego,
czterdziestoletniego mężczyznę, starannie ogolonego, o gęstych piaskowych
włosach, którego twarz była zwykle wesoła, jakby prawie wszystko w swoim
życiu uważał za zabawne. Zawzięta twarz, jaką listonosz ujrzał tego ranka, była
jak z kamienia.
— Dzisiaj mam dla pana trzy — oznajmił listonosz. — Tylko jeden zagraniczny.
W interesach chyba spokój.
— Dziękuję. — Newman zignorował aluzję do swego zawodu korespondenta
zagranicznego i ruszył w kierunku hotelu Forum, szesnastopiętrowej betonowej
wieży, górującej nad tą częścią Londynu. Dwa rachunki w zwyczajnych
brązowych kopertach. Ale kiedy zerknął na trzecią, zatrzymał się.
Poznał to wydłużone, niewyraźne pismo i... po plecach przebiegł mu zimny
dreszcz. To od Alexis. List od Alexis, która już nie żyje. Na niebieskiej naklejce,
w pośpiechu krzywo przyklejonej, wydrukowano słowa: Par Avion, Lentoposti,
Flygpost. Po francusku, fińsku i szwedzku. Stempel pocztowy był czytelny. W
czerwonym kółku Helsinki, potem 25.8.84, a dalej Helsingsfors, szwedzka
nazwa Helsinek.
Doznał dziwnego uczucia. Dzisiaj jest czwartek. Alexis żyła jeszcze ostatniej
soboty, kiedy to nadała ten list. Bogate doświadczenie korespondenta
zagranicznego spowodowało, że jego umysł zaczął pracować pomimo
odrętwienia.
Puszka z tym okropnym filmem wyświetlonym mu przez Howarda mogła być
przywieziona do Brytanii i wysłana z miejscowej poczty przez kogoś, kto
przyleciał na Heathrow z Helsinek. To wszystko wydarzyło się w ciągu ostatnich
czterech, pięciu dni.
Wkroczył do Forum jak automat, z nienaruszoną kopertą w kieszeni. Wszedł po
schodach do kawiarni, zamówił kawę z grzanką i usiadł przy stoliku, z daleka od
innych gości. Wypił dwie filiżanki czarnej kawy, przyglądając się kopercie, na
której w lewym górnym rogu były również wydrukowane granatowymi literami
nazwa i adres hotelu.
Hotelli Kalastajatorppa, Kalastajatorpantie l, 00330 Helsinki 33. Kiedyś był
służbowo w Helsinkach, lecz mieszkał w Marski, w samym centrum miasta.
Nigdy nie słyszał o hotelu z tak skomplikowaną nazwą. Pieczołowicie
posmarował masłem grzankę, nałożył marmolady i zmusił się do jedzenia.
Otworzył kopertę, znalazł w niej jeden arkusz papieru z nazwą tego samego
hotelu w nagłówku. Swymi niebieskimi oczyma przebiegł krótką treść,
nakreśloną śmiałym pismem, które zawsze przypominało mu morskie fale. Za
pierwszym razem nie zrozumiał treści. Zaczai czytać drugi raz.
Kochany Bobie. Cholernie się spieszę, by złapać statek — odpływa o 10.30.
Adama Procane'a trzeba powstrzymać. Stawiam na archipelag. Teraz wychodzę.
List wyślę po drodze do portu. Alexis.
Samo Alexis. Nie: Całuję cię, Alexis. A zatem nic się nie zmieniło, nawet na
samym końcu. Ich rozstanie okazało się zdecydowane i trwałe. To była
Zgłoś jeśli naruszono regulamin