MON chwali się komandosami z NKWD.pdf

(54 KB) Pobierz
MON chwali się komandosami z NKWD
MON chwali się komandosami z NKWD
Polski Samodzielny Batalion Specjalny - sowiecka formacja wyspecjalizowana w akcjach
dywersyjnych przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu w latach II wojny
światowej, to dla Muzeum Wojska Polskiego dziedzictwo polskich wojsk specjalnych.
Zwiedzający wystawę "Zanim uderzył GROM - historia jednostek specjalnych i wojsk powietrzno-
desantowych WP" przeżywają prawdziwy szok, widząc gabloty poświęcone formacji wchodzącej
w skład Armii Czerwonej z rosyjskojęzycznymi dokumentami. Przewodnicy szkolnych wycieczek
omijają je szerokim łukiem. Komuś najwyraźniej zabrakło wyobraźni.
Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie jest placówką podległą Bogdanowi Klichowi, ministrowi obrony
narodowej. Na zaprezentowanej wystawie o dziejach polskich wojsk specjalnych znajduje się gablota
poświęcona Polskiemu Samodzielnemu Batalionowi Specjalnemu. Brak jednak tam jakiejkolwiek
informacji o tym, że funkcją tej formacji szkolonej przez oficerów NKWD było realizowanie przez
Związek Sowiecki zaplanowanego zniewolenia Polski i eliminowanie oddziałów polskiego podziemia.
Można jedynie przeczytać m.in., że przez PSBS "przewinęło się" około 2000 tys. ludzi. Wyeksponowani
są poszczególni dowódcy PSBS oraz osoby mające wpływ na jej powstanie: płk Sergiusz Prytycki -
"przedwojenny bardzo aktywny działacz komunistyczny Związku Młodzieży Polskiej", mjr Henryk
Toruńczyk "skierowany przez partię komunistyczną do walki w Hiszpanii", we wrześniu 1944 r. został
dowódcą brygady urzędu bezpieczeństwa". Nieco więcej o istocie zsowietyzowanej formacji można
dowiedzieć się dopiero z podpisu pod fotografią prezentującą jeden z oddziałów PSBS "Brygadę
Grunwald". "Szkolenie w Batalionie Specjalnym odbywało się w dwóch turnusach po 3 miesiące każdy.
Skoków i strzelań było mało, indoktrynacji politycznej dużo, po około 7-8 pogadanek w miesiącu" -
czytamy. Na szczęście przewodnicy oprowadzający wycieczki szkolne sami ratują sytuację. Jedna z
grup młodzieży wysłuchała obszernych informacji o oddziałach szturmowych Armii Krajowej, m.in. o
słynnym zamachu na Franza Kutscherę, szefa SS na dystrykt warszawski, 1 lutego 1944 roku.
Przewodnik, zauważając, że kolejna gablota jest poświęcona PSBS, skwitował krótko: "A tutaj mamy to,
co się działo na froncie wschodnim", i po zdawkowym opisie sowieckiego uzbrojenia poprosił uczniów
do dalszych części ekspozycji.
Gdy wchodzi się do muzeum, by obejrzeć wystawy czasowe, zaskakujące może się również wydawać,
że pierwsza z ekspozycji poświęcona jest historii Biura Ochrony Rządu. Jak ustalił "Nasz Dziennik", to
oddzielna prezentacja, niemająca nic wspólnego z NKWD-owskimi treściami obecnymi na wystawie o
wojskach specjalnych. Informuje o tym mjr Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR. - W Muzeum Wojska
Polskiego jest wystawa poświęcona oficerom BOR, ale nie ma ona nic wspólnego z wystawą o
wojskach specjalnych - wyjaśnia Aleksandrowicz. Potwierdza to Muzeum Wojska Polskiego. Jak nas
poinformowano w placówce, nie należy w żaden sposób łączyć tych dwóch wystaw, które "są
realizowane w ramach oddzielnych projektów i mają różnych sponsorów".
Podpułkownik Ryszard Jankowski, rzecznik Wojsk Specjalnych, nie chce komentować wystawy, której
1
448378819.001.png
nie widział. - Wybierałem się na nią, ale niestety, choroba pokrzyżowała moje plany - informuje ppłk
Jankowski. Zapewnia, że skontaktuje się z jednostką GROM, która uczestniczyła w organizowaniu
wystawy, i udzieli "Naszemu Dziennikowi" odpowiedzi. Janusz Sejmej, rzecznik MON, obiecuje
natomiast ustosunkować się do kwestii dotyczącej obecności gabloty prezentującej PSBS na wystawie
w MWP, ale po wysłaniu pytań e-mailem.
Michał Olton, komisarz i scenarzysta wystawy, przyznaje, że ma świadomość niechlubnej roli PSBS. -
Ale musiałem to pokazać. Musimy podawać wszystko. I te złe, i dobre strony - tłumaczy. Na pytanie, czy
nie powinno się zatem uwzględnić negatywnej roli tej jednostki, odpowiada, że ta informacja znajduje
się w albumie do wystawy, który można kupić. - Jest tam napisane, że większość członków tego
batalionu służyła później w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i zwalczała podziemie
niepodległościowe - informuje. Komisarz wystawy dodaje jednak, że na samej wystawie tych informacji
nie ma, bo "są tam same suche fakty".
Zszokowani sposobem prezentowania PSBS i tłumaczeniami komisarza są historycy. - Gdyby ktoś pisał
o Józefie Stalinie i ograniczył się do tego, że był on kandydatem to seminarium duchownego i zmarł w
1953 r., to nie jest to sucha faktografia - zwracają uwagę. Profesor Mieczysław Ryba, historyk z KUL,
zauważa, że trudno w ogóle traktować PSBS jako polską formację. - Pamiętajmy o tym, że mylnie w
historiografii, nawet współczesnej, określa się mianem wojny domowej to, co się działo od 1944 r. czy
1945 r. na ziemiach polskich. Czyli jakby chodziło o jakieś walki Polaków z Polakami. Tymczasem,
kiedy przyjrzymy się, kim owi jakoby Polacy walczący po sowieckiej stronie byli, to okaże się, że
świadomie lub nie służyli obcemu państwu i ideologii - podkreśla prof. Ryba.
Na sowiecką genezę batalionu zwraca uwagę dr Filip Musiał z Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej
Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. - PSBS był jedną z tych struktur, które stały się później
zalążkiem wojskowego, komunistycznego aparatu represji. Konkretnie na bazie tego właśnie batalionu
stworzono wojska bezpieczeństwa wewnętrznego, nazywane też Korpusem Bezpieczeństwa
Wewnętrznego. Były to jednostki wojskowe przeznaczone do pacyfikacji podziemia
niepodległościowego stworzone na wzór wojsk sowieckiego NKWD - konkluduje dr Musiał. Dlatego
pokazywanie tej formacji jako jednostki - protoplasty polskich sił specjalnych - jest nieuzasadnione.
Jacek Dytkowski
czwartek, 24 luty 2011
2
448378819.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin