Tadeusz Pieńkowski.doc

(51 KB) Pobierz
Tadeusz Pieńkowski, „Droga polskich żołnierzy do Katynia, Miednoje, Piatichotek”

Malwina Miazga

 

Tadeusz Pieńkowski, „Droga polskich żołnierzy do Katynia, Miednoje, Piatichotek i…?

 

Ostatnimi czasy o zbrodniach w Katyniu mówi się bardzo wiele, chociaż jeszcze stosunkowo do niedawna temat ten był pomijany i nie powstawało o nim zbyt wiele publikacji. Tadeusz Pieńkowski, urodzony w 1924, przeżył czasy II wojny światowej, jego ojciec zginął w katyńskich lasach, sam w 1939 był aresztowany przez NKWD. W 1988 roku po raz pierwszy był z pielgrzymką w Katyniu, wiedział, że w 1940 roku ginęli tam żołnierze, jego pobyt w tym miejscu zaowocował licznymi badaniami sprawy katyńskiej, książka jest zaś uwieńczeniem stanu jego badań. W Przedmowie, prof. zw. Wojciech Materski tak pisze o Tadeuszu Pieńkowskim: „Zna on świetnie dokumentację, memuarystykę i literaturę przedmiotu, ba – przedmiot sam, bowiem jako młody chłopak znalazł się w trybach złowrogiej maszynerii NKWD i niewiele brakowało, by podzielił los tych setek tysięcy, co na zawsze pozostali na Wschodzie, na obcej ziemi. Gdy pisze o więzieniach i łagrach, NKWDzistach i politrukach, to pisze o nich z autopsji. Zna mentalność tych ludzi, nie przywiązywanie wartości do jednostkowego życia ludzkiego, zaślepienie ideologią rozumianą jako kilka prostackich haseł. (…) Znając to wszystko, głęboko współczując ofiarom ludobójstwa dokonanego na podstawie decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 r. potrafi Autor utrzymać się w ryzach narracji wyważonej, bazującej na faktach i dokumentach, nie ulega emocji ich interpretacji”. Sam autor zaś, tak odnosi się do swojego dzieła: „Opisałem przeżycia polskich jeńców wojennych ZSRR, jakich doświadczali od września 1939 roku do śmierci wiosną w 1940 roku. (…) Funkcjonariusze NKWD, starali się pozbawić ich czci, obrażali uczucia narodowe, szydzili z ich godności i honoru oficera, drwili z uczuć patriotycznych i religijnych (…).” Następnie Pieńkowski wymienia tych, którzy udostępnili mu dokumentację związaną ze zbrodnią katyńską, dziękuję współpracy Rosjan, podkreśla, jak bardzo wielu z nich również zależało na odkryciu prawdy.

Tadeusz Pieńkowski opisuje od początku losy wojska polskiego. Pierwszy rozdział nosi tytuł „Tak się zaczęło…” – zaczyna od 1 września 1939, wybuchu II Wojny Światowej. 17 września Polska została zaatakowana przez Związek Sowiecki. Ostatnia walka miała miejsce 2 października, wtedy to żołnierze zostali wywiezieni do Niemiec i Związku Sowieckiego, jako jeńcy wojenni; nielicznym udało się zbiec do Węgier, Rumunii lub Francji.

Pieńkowski szczegółowo przedstawia charakter i działalność NKWD (Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych) oraz kolejne szczeble jemu podlegające. „Opracowanie zawarte w tym rozdziale jest próbą przedstawienia w sposób usystematyzowany struktury i działalności organów NKWD, od chwili osadzenia polskich jeńców wojennych w obozach Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa oraz polskich obywateli w więzieniach Zachodniej Ukrainy i Białorusi, do zakończenia operacji skrytą egzekucją tych ludzi”. Źródłem władzy było Biuro Polityczne KC WKP(b) z sekretarzem, Józefem Stalinem na czele. 19 września 1939 roku powstał Zarząd do Spraw Jeńców i organizacji obozów z  polecenia Ł. Berii, kierownika Biura Politycznego. W ramach Zarządu powstawał Wydział Specjalny. Autor wspomina również o Obwodowych Zarządach UNKWD, których funkcjonariusze podlegali bezpośrednio Berii. Na poszczególnych obwodach znajdowały się obozy przeznaczone dla jeńców lub więzienia. Pieńkowski skupia się na trzech obozach specjalnych w Kozielsku, Starobielsku, Ostaszkowie i dokonuje ich charakterystyki: Starobielsk przeznaczony był dla generałów, pułkowników, wysokich urzędników państwowych, wojskowych i oficerów; Ostaszków dla funkcjonariuszy wywiadu i kontrwywiadu, żandarmów, policjantów, strażników więziennych. Od 23 października Starobielsk i Kozielsk przeznaczony był jedynie dla oficerów. Autor na chwilę zatrzymuje się przy czwartym obozie specjalnym w Juchnowie, gdzie trafiali jeńcy, następnie podlegali selekcji i zostali wywożeni do pozostałych obozów. Do stycznie 1940 obóz w Juchnowie był już pusty.

19 września 1939 roku powstały z rozkazu Berii Oddziały Specjalne, mające na celu zbierania dokumentów i donosów na każdego z jeńców, szczegółowo badano życie jeńca i jego rodziny. Oddziały werbowały również agentów spośród więźniów, którzy mieli wnikać do organizacji tworzonych bez wiedzy NKWD. Istniał również „urząd sądowniczy” – Kolegium Specjalne (OSO), w którego skład wchodziła „trójka” ustalana przez Biuro Polityczne. W rzeczywistości był to organ pozasądowy, działający w ramach NKWD, odbywający tajne posiedzenia bez oskarżonego i obrońcy. Wyrok był nieodwołalny, realizowany w ciągu 24 godzin od aktu wydania.

Pierwsza selekcja odbyła się pod hasłem wywozu szeregowców do domu, w rzeczywistości zostali wywiezieni do Niemiec.

Pieńkowski opisuje szczegółowo warunki życia jeńców, nieraz wstrząsające, opierając się na największej zebranej dokumentacji obozu w Starobielsku. Prawa jeńców, określone nawet przez sam Związek Sowiecki, w ogóle nie były respektowane. Ci ludzie byli tylko przedmiotami, które można było więzić tak długo, jak podobało się to NKWD, torturami wymuszać zeznania, w każdej chwili wykonać wyrok śmierci. Do 1 listopada jeńcy mogli jeszcze legalnie uczestniczyć we mszach odprawianych przez więzionych razem z nimi kapelanów, tworzyć koła zainteresować. Nad listopada został wprowadzony rygor – zakaz modlitw, tworzenia kół, rozmów, zbierania się w grupy powyżej dwóch ludzi. Karą był karcer. Dokonano także rewizji i odebrania wszelkich kosztowności oraz dokumentów. 11 listopada jeńcy chcieli uczcić rocznicę niepodległości, enkawudziści zgotowali im dzień pełen pracy, pozostali, którzy nie mieli nic do roboty musieli „spacerować” cały dzień wokół obozu.

Po wywózce szeregowców, przystąpiono do „drugiej selekcji” kierując się trzema zasadami: eliminacji osób posiadających cechy przywódcze, dobrych organizatorów oraz duchownych; pozbawienia jeńców nadziei na odzyskanie niepodległości przez Polskę, wywołując załamanie psychiczne lub przejście jeńca do obozu wroga; szczegółowe badanie życia każdego z jeńców, jego rodziny. Powstał regulamin organizowania obozów, obrano Starszych oficerów i pomocników. Zakazano niemal wszystkiego: mszy, śpiewu, modlitw, zebrań, czytania książek, pisania notatek, dzienników, grania w karty (jako, że jest to kapitalistyczna gra), palenia. Nakazano zaś salutowania każdemu enkawudziście, bez względu na to czy jest się mu wyższym stopniem. Za niedostosowanie się do regulaminu skazywano na karcer. Do pierwszego punktu planu selekcyjnego przystąpiono formując Komisję Kulturalno-Oświatową. Najbardziej aktywnych wywieziono do więzienia UNKWD w Kijowie, skazano na 8 lat pracy w łagrach za działalność antysowiecką. W 1989 sowieci przyznali się do tego, że nie było dowodów dokumentujących ową działalność. Jeńcy byli wywożeni z różnych nieznanych bliżej przyczyn, do nieznanych miejsc, co wiemy z notatek znalezionych przy ofiarach katyńskich. Pieńkowski dzieli ich na 4 grupy: przewożonych z jednego obozu do drugiego; duchownych wszystkich wyznań; wywożeni i represjonowani żołnierze uznani za szczególnie niebezpiecznych; represjonowani za działalność w obozach uznawanych przez sowietów za kontrrewolucyjne.

Drugim punktem selekcji była propaganda nadawano audycje radiowe z Moskwy, które opiewały cudowne życie w Związku Sowieckim, gardziły „drugą wojną imperialistyczną”, szkalowały „byłą Polskę” i „byłe Wojsko Polskie”. Rozdawano również gazety. Urządzano kluby dla jeńców z bibliotekami, w których można było zapoznać się z ideologią sowiecką. Wszelkie działania były nie tylko „pouczające”, ale również prowokujące. Polscy oficerowie konspirowali w ukryciu i ustalali własny przebieg wydarzeń, wiedząc, że sowieckie źródło jest wątpliwej wartości. Autor podaje przykłady konspiracyjnej działalności: organizowanie chóru, „Mówionego Dziennika”, utworzenie nielegalnej biblioteki.

Trzecie zadanie – śledztwo; Oddziały Specjalne zostały do tego stworzone. Pieńkowski dzieli zwartość aktów śledczych na podstawowe dane osobowe, opinie wynikające z obserwacji jeńców przez władze obozowe, zeznania jeńca, opinie wnioskowe szefa OS obozu. Nie ma jasno określonych celów, dla których NKWD zbierało szczegółowe informacje o jeńcach; Beria za główny cel podał badanie nastrojów, wykrywanie działań kontrrewolucyjnych, werbowanie szpiegów.

Jeńcy byli przetrzymywani w niewyobrażalnie ubogich warunkach, budynki były zatłoczone piętrowymi pryczami, wokół roiło się od wszy i pluskiew (brakowało wody i mydła, nawet bielizny), posiłki były wątpliwej wartości odżywczej, w spleśniałym już chlebie można było znaleźć przypieczone karaluchy. Zmniejszone ilości produktów żywnościowych wynikały między innymi z tego, że były podbieranie przez personel. W kuchniach odbywały się dyżury, najlepiej powodziło się jeńcom starobielskim – Antoni Anioł potrafił „wyczarować” w miarę jadalne jedzenie z resztek, które miał do dyspozycji. Zamiast wspólnych modlitw jeńcy urządzali chwilę ciszy, w której modlili się w duszy.

Po 23 listopadzie weszło zezwolenie na pisanie listów, dopiero wówczas w Polsce dowiedziano się o istnieniu obozów. Były one cenzurowane, mogły zostać spalone i nie dostarczone bez wiedzy nadawców. Listy od rodzin podnosiły na duchu tych, którzy byli już bliscy załamania. W listopadzie zaczęły również przyjeżdżać sklepiki, płacono rublami, niestety, artykułów było na 200 osób, w obozie starobielskim jeńców było 4 tysiące. Towar był skrycie kupowany również przez „opiekunów”, robili to wbrew prawu. Pieńkowski przedstawia szczegóły bytowania żołnierzy polskich, zaznacza: „Być może dla wielu czytających te słowa poruszone wydadzą się błahe i nie warte opisów. Jednak trzeba sobie wyobrazić, wziąć pod uwagę warunki, okoliczności, gdzie przyszycie guzika było problemem. Sytuację w jakiej nagle znaleźli się ci wszyscy uwięzieni w obozach, aby zdać sobie sprawę jak ważną rzeczą była żyletka, igła i nici, nie mówiąc już o kaloszach”. Brakowało pieniędzy na zakup towarów, rozpoczął się handel wymienny, tępiony przez „opiekunów”. Stalin wspaniałomyślnie zorganizował skup drogocennych przedmiotów. Z czasem wykupywano cały towar za jednym zamachem, następnie dzielono go między siebie po równo.

Jeńcy zajmowali się ulepszaniem „domów”, wyrabianiem z drewna potrzebnych przedmiotów, trumien dla zmarłych w ciężkich warunkach – pogrzeby były utrudniane, nie zapewniano należytego pochówku ani grobów, na trumnach nie można było nawet wyryć ozdób. Pieńkowski cytuje „Kto umarł, jak umarł, gdzie pochowany – to sprawa wyłącznie władz sowieckich”.

Pieńkowski zajmuje się również wykazem duchownych, kapelanów, którzy zostali zgładzeni lub przewiezieni z obozów – odnotowuje ich liczbę na podstawie różnych badań.

Po przedstawieniu sytuacji obozowej jeńców, warunków w jakich żyli, oddziałów, które wydawały rozkazy, autor przechodzi w końcu do tytułowej „drogi” do miejsc, gdzie żołnierze zakończyli swój żywot, do końca wierząc, że jadą do domu – taką propagandę siano w obozach w marcu 1940 roku. Odgórnie została ustalona liczba ludzi, którzy mają przeżyć - kierowano się zaleceniami, jakie otrzymał Beria – miała to być grupa oficerów wysokich stopni, tych, którzy chcą działać na rzecz Armii Czerwonej, grupy jeńców, którzy deklarują, że są Niemcami, oraz tych, którzy buntują się i manifestują swój patriotyzm. Nie wiedziano, co zrobić z jeńcami i więźniami, obawiano się, że będą chcieli przyłączyć się do Rządu Polskiego na emigracji (Rządu tego nie uznało kilka państw; Związek Sowiecki twierdził, że nic takiego nie istnieje), a przecież celem ZSRR i Niemiec była zagłada narodu polskiego. Wydano wyrok śmierci, podpisywano „listy wywozowe”, wykopano doły śmierci  w Katyniu, Miednojach, Piatichatkach. Podjęto się akcji dezinformacji by nie ryzykować buntem. Jeńcy jako najgorszego, spodziewali się osadzenia w innych obozach, o jeszcze gorszych warunkach, jednak patrzyli optymistycznie w swoją przyszłość, czuli, że w Moskwie podjęto bardzo ważną decyzję na ich temat. Nawet nie spodziewali się, jaki los im zgotowano. Wywozów oczekiwano z nadzieją i podekscytowaniem.

Wyjazdy z obozów trwały niemal jednocześnie: 3 kwietnia z Kozielska, 4 kwietnia z Ostaszkowa, 5 kwietnia ze Starobielska. Jeńców przewożono w tragicznych warunkach pociągami, starannie dobierając „skład” – tak by nikt się nie znał, by rozdzielić grupy przyjaciół czy krewnych. „Wszystko zostało zorganizowane i przygotowane według dokładnych instrukcji naczelnych władz NKWD. Tu nie było miejsca na żadną improwizacji, wszystko zostało przewidziane i przygotowane do zastrzelenia około 15 tysięcy ludzi. We wszystkich trzech więzieniach UNKWD, Charkowie, Kalininie i Smoleńsku działał ten sam mechanizm”. W więzieniach, wywoływano pojedynczo więźniów, sprawdzano tożsamość, „odhaczano” z listy i związywano sznurem, prawdopodobnie, nawet nie wygłaszając wyroku śmierci. Następnie wprowadzano do pomieszczenia bez okien i strzelano w tył głowy, ciała wywożono do odpowiednio pobliskich lasów. Pieńkowski przywołuje różne bohaterskie przykłady zachowań więźniów. Podaje też szokującą informację: „Egzekucje w więzieniach wykonywano tylko w nocy. W kwietniu noce stawały się coraz krótsze i Tokariew skarżył się, że w ciągu jednej nocy mogą zdążyć zastrzelić tylko 250 ludzi.” Do połowy maja 1940 wymordowano wszystkich więźniów i jeńców z trzech obozów specjalnych. Po zakończeniu „specjalnej operacji” świętowano. Zatarto też wszelkie ślady. Wszystkie dokumenty były tajne, ukryte - dostęp do niej miał tylko I Sekretarz, każdy następny „władca” musiał się z nimi zapoznać. Śledztwo w sprawie Zbrodni Katyńskiej zostało rozpoczęte dopiero na przełomie 1990/91 roku. Do tej pory rząd sowiecki zatajał szczegóły, obwiniając o masowe morderstwa Niemców. Autor Posłowiem kończy swoją książkę, pisząc „Mimo ujawnienia przez władze Rosji niektórych dokumentów, brak jednak wielu ważnych mogących wypełnić luki w wiedzy o tej zbrodni. (…) Osobiście jestem głęboko przeświadczony, że wszystkie dokumenty mające jakiś związek ze „zbrodnią katyńską” są nadal pieczołowicie przechowywane w tajnych archiwach NKWD – nie ma znaczenia jak obecnie nazywają się te archiwa, gdzie na pewno panuje wzorowy porządek. Mam nawet pewne osobiste doświadczenia w tej sprawie – tam nic nie ginie i każdy dokument, jak tylko władze zechcą, archiwiści odnajdą bez trudu. Nie wierzę, aby jakieś dokumenty zostały zniszczone”. Wyraża też wiarę w to, że pozostałe dokumenty zostaną kiedyś ujawnione.

„Droga polskich żołnierzy do Katynia, Miednoje, Piatichotek i…?” jest tylko jedną z książek o sprawie katyńskiej Tadeusza Pieńkowskiego. „Droga”, a więc nie sam akt morderstwa jest w niej centralną kwestią, ale wszystko to, czego jeńcy wojenni musieli doświadczyć w obozach specjalnych – nieludzkiego życia, upokorzeń, pozbawiania nadziei, traktowania jak rzecz. Chora ideologia jaką kierowały się władze Związku Sowieckiego, niewiele różniąca się w swych skutkach od zbrodni hitlerowskich. Książkę oceniam bardzo wysoko, polecam tym, którzy pragną zagłębić się w system aparatu władzy, odpowiedzialnego za masowe ludobójstwo, oraz tym, którzy chcą przybliżyć sobie ostatnie miesiące jeńców wojennych podczas drugiej wojny światowej.

 

 

 

 

 

 

 

 

T. Pieńkowski, Droga polskich żołnierzy do Katynia, Miednoje, Piatichotek i…?, Warszawa 2000.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin