John Cornwell - Papież Hitlera.pdf

(1879 KB) Pobierz
John.Cornwell - Papiez Hitlera
JOHN CORNWELL
Papież
Hitlera
Sekretna historia Piusa XII
Przełożył Andrzej Grabowski
Warszawa 2006
Tytuł oryginału: HITLER'S POPE THE SECRET HISTORY OF PIUS XII
Spis treści:
WSTĘP ................................................................................................................................................... 3
PROLOG ............................................................................................................................................... 4
I. RODZINA PACELLICH ................................................................................................................ 7
II. ŻYCIE UTAJONE ......................................................................................................................... 16
III. PAPIESKIE GRY O WŁADZĘ ................................................................................................... 21
IV. DO NIEMIEC ............................................................................................................................... 29
V. PACELLI I WEIMAR ................................................................................................................... 38
VI. BŁYSKOTLIWY DYPLOMATA ................................................................................................ 45
VII. HITLER I NIEMIECKI KATOLICYZM .................................................................................. 48
VIII. HITLER I PACELLI .................................................................................................................. 59
IX. KONKORDAT W PRAKTYCE .................................................................................................. 71
X. PIUS XI PRZERYWA MILCZENIE ............................................................................................ 80
XI. MROK NAD EUROPĄ ............................................................................................................... 86
XII. TRIUMF ....................................................................................................................................... 91
XIII. PACELLI, PAPIEŻ POKOJU ................................................................................................... 97
XIV. PRZYJACIEL CHORWACJI.................................................................................................. 107
XV. ŚWIĘTOŚĆ PIUSA XII............................................................................................................. 119
XVI. PACELLI A ZAGŁADA ŻYDÓW ........................................................................................ 124
XVII. RZYMSCY ŻYDZI ................................................................................................................. 132
XVII. ZBAWCA RZYMU ................................................................................................................ 141
XIX. KOŚCIÓŁ TRIUMFUJĄCY .................................................................................................... 149
XX. WŁADZA ABSOLUTNA ........................................................................................................ 154
XXI. PIUS XII REDIVIVUS ............................................................................................................. 159
ŹRÓDŁA, DYSKUSJA O „MILCZENIU”, ŚWIĘTOŚĆ .............................................................. 164
PODZIĘKOWANIA ........................................................................................................................ 170
WSTĘP
Kiedy przed kilku laty jadłem kolację w gronie magistrantów, wśród których byli katolicy,
poruszyliśmy temat papiestwa, co podzieliło zebranych. Jedna z dziewcząt wyznała, że trudno jej pojąć, jak
ktoś rozsądny może być katolikiem, skoro Kościół katolicki stanął po stronie Franco, Salazara, Mussoliniego i
Hitlera najbardziej niegodziwych prawicowych przywódców w tym stuleciu. Jej ojciec był Katalończykiem, a
dziadkowie ze strony ojca wiele wycierpieli z rąk caudilla podczas wojny domowej. A potem zajęliśmy się
Eugeniem Pacellim Piusem XII, papieżem czasów wojny i tym, że zrobił za mało, by uratować Żydów od
obozów śmierci.
Podobnie jak wielu katolikom z mojego pokolenia zarzut ten był mi aż za dobrze znany. Zaczęło się
od dramatu Rolfa Hochhuta Namiestnik (1963), przedstawiającego Pacellego — zdaniem większości katolików,
nieprawdziwie — jako bezwzględnego cynika, którego bardziej niż los Żydów interesował pakiet akcji
Watykanu. Sztuka ta rozpaliła spór wokół współwiny papiestwa i Kościoła katolickiego za hitlerowskie
„ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”, w którym każdy głos w dyskusji wywoływał ripostę strony
przeciwnej. Jego główni uczestnicy, których prace omawiam przy końcu tej książki, skupili się przede
wszystkim na wojennych latach Pacellego. A przecież swój rosnący przez blisko czterdzieści lat wpływ na
Watykan zaczął wywierać już w pierwszym dziesięcioleciu wieku, na długo przed wybraniem go w
przededniu drugiej wojny światowej na papieża. Doszedłem do wniosku, że sprawiedliwa ocena tego
człowieka, jego dokonań i zaniechań wymaga kroniki obszerniejszej od dotychczasowych. Takiej, która
objęłaby nie tylko jego wcześniejszą działalność dyplomatyczną, ale całe życie, włącznie z rozwojem
duchowości, tak widocznej u niego już w dzieciństwie. Byłem pewien, że dzięki przedstawieniu pełnego
życiorysu Piusa XII jego pontyfikat się obroni. Postanowiłem więc napisać książkę, która trafi do szerokiego
kręgu czytelników, starych i młodych, katolików i niekatolików, wciąż stawiających pytania o rolę papiestwa
w historii dwudziestego wieku. I wówczas dotarło do mnie, że nie może to być konwencjonalna biografia, bo
ogromny wpływ głowy Kościoła na sprawy świata zaciera różnice pomiędzy biografią i historią. W końcu
papież wraz z setkami milionów wiernych wierzy, iż jest namiestnikiem Boga na ziemi.
Zwracając się do osób kierujących stosownymi archiwami w Rzymie z prośbą o udostępnienie
ważnych materiałów, zapewniłem je, że jestem po stronie bohatera mych dociekań. Działając w dobrej wierze,
dwaj czołowi archiwiści udostępnili mi łaskawie nieznane teksty: zeznania pod przysięgą, zebrane trzydzieści
lat temu na poczet beatyfikacji Piusa XII, oraz dokumenty przechowywane w watykańskim Sekretariacie
Stanu. Jednocześnie zaś przystąpiłem do krytycznego gromadzenia bogatego zbioru — opublikowanych w
ubiegłych dwudziestu latach, lecz przeważnie trudno dostępnych dla czytelników — prac związanych z
poczynaniami Pacellego w latach dwudziestych i trzydziestych w Niemczech.
W połowie roku 1997, zbliżając się do końca badań, przeżyłem, trudno inaczej mi nazwać ów stan,
moralny wstrząs. Pragnąc spojrzeć na życie Pacellego z szerszej perspektywy, zebrałem materiał, który nie
tylko nie oczyścił go z zarzutów, lecz jeszcze bardziej obciążył. Z moich dociekań, obejmujących jego karierę
od początku wieku, wyłoniła się historia dążeń do utwierdzenia bezprzykładnej władzy papieży, które w
roku 1933 przywiodły Kościół katolicki do współdziałania z najciemniejszymi siłami epoki. Na dodatek zna
lazłem dowody, że od początków swej kariery Pacelli zdradzał niezaprzeczalną antypatię do Żydów i że jego
dyplomacja w Niemczech w latach trzydziestych zakończyła się zdradą katolickich organizacji politycznych,
które mogły przeciwstawić się rządom Hitlera i udaremnić „ostateczne rozwiązanie”.
Eugenio Pacelli nie był potworem. Jego przypadek jest o wiele bardziej skomplikowany i tragiczny.
Historia życia Piusa XII to zgubne połączenie pozostających w sprzeczności wysokich aspiracji duchowych i
wybujałej ambicji zdobycia potęgi i władzy. Nie jest on uosobieniem zła, ale zgubnej moralnej skazy
oddzielania władzy od chrześcijańskiej miłości bliźniego. Konsekwencją tego oddzielenia było milczące
przyzwolenie na tyranię, a zatem na przemoc.
Na zakończenie Soboru Watykańskiego I w roku 1870 arcybiskup Westminsteru Henry Manning
powitał doktrynę nieomylności i prymatu papieża jako „triumf dogmatu nad historią” W roku 1997 papież
Jan Paweł II w dokumencie poświęconym Zagładzie — nazwał Chrystusa Panem Historii. Z pewnością
nadszedł czas, by wyciągnąć lekcje z najnowszej historii papiestwa.
Jesus College, Cambridge Kwiecień 1999
PROLOG
W Roku Świętym 1950, w którym wiele milionów pielgrzymów przybyło do Rzymu, by
zademonstrować swoją wierność papiestwu, siedemdziesięcioczteroletni Eugenio Pacelli, papież Pius XII,
wciąż zachowywał wigor. Mierzący metr osiemdziesiąt, chudy jak patyk przy swoich 57 kilogramach wagi 1 ,
zwinny, stały w nawykach i zwyczajach, niewiele się zmienił od dnia koronacji sprzed jedenastu lat. Widzów
uderzała przede wszystkim bladość papieża. „Mocno opinająca jego wyraziste rysy, niemal popielatoszara
niezdrowa skóra przypominała stary pergamin — napisał jeden z nich — lecz zarazem była zadziwiająco
przejrzysta, jakby od spodu podświetlał ją zimny, biały płomień” 2 . Na osobach z zasady nieskłonnych do
wzruszeń też niekiedy robił duże wrażenie. „Emanował łagodnością, spokojem i świątobliwością, jakich
dotąd nie widziałem u nikogo napisał James LeesMilne. — Cały czas się uśmiechał tak miło i życzliwie, że
natychmiast się w nim zakochałem. Byłem tak wzruszony, iż mówiąc, nie mogłem powstrzymać łez i czułem,
że trzęsą mi się nogi” 3 .
Rok Święty przyniósł mnóstwo papieskich inicjatyw — kanonizacji, encyklik (publicznych przesłań
do wszystkich katolików na świecie), a nawet ogłoszenie niepodważalnego dogmatu (Wniebowzięcia Matki
Boskiej) Pius XII zaś tak zrósł się ze swoim pontyfikatem, jakby od zawsze był papieżem i na zawsze miał
nim pozostać. Dla pól miliarda katolików na świecie stanowił ucieleśnienie papieskiego ideału: świętości,
oddania wierze, danej od Boga najwyższej władzy oraz w niektórych przypadkach nieomylności w twier
dzeniach dotyczących moralności i wiary. Do dziś dnia Włosi starszej daty mówią o nim l'ultimo papa, ostatni
papież.
Pomimo upodobania do mnisiego życia, samotności i modlitwy, Pius XII spotykał się na audiencjach z
wieloma politykami, pisarzami, naukowcami, wojskowymi, aktorami, sportowcami, przywódcami i
koronowanymi głowami. Nie zauroczył i nie zrobił wrażenia na bardzo niewielu. Swoimi pięknymi wąskimi
dłońmi cały czas efektownie rozdawał błogosławieństwa. Oczy miał duże, ciemne, niemal gorączkowo
patrzące zza okularów w złotej oprawie. Głos wysoki, nieco płaczliwy, zdradzający zamiłowanie do
przesadnie starannej wymowy. Mszę odprawiał z kamienną twarzą, wytwornymi i opanowanymi gestami i
ruchami. Bardzo przystępny wobec gości, wprowadzał dobrą atmosferę, był zgodliwy i pełen dobrych chęci,
bez śladu pompatyczności i pozy. Skory do śmiechu, śmiał się cicho i serdecznie, szeroko otwierając usta. Ktoś
porównał kolor jego zębów do barwy starej kości słoniowej.
Niektórzy mówili o jego kociej wrażliwości, inni o inklinacjach do kobiecej próżności. Przed aparatem
fotograficznym i kamerą filmową zachowywał się trochę jak narcyz. A jednak większość osób była pod
wrażeniem jego cnotliwości, młodzieńczej niewinności, właściwej wiecznemu seminarzyście lub
nowicjuszowi w zakonie. Umiał postępować z dziećmi, a one lgnęły do niego. Nigdy nie plotkował ani nie
mówił źle o innych. Na przesadną familiarność i niedelikatne słowa reagował stawianiem oczu w słup, jak
zając. Był samotnikiem — w całkiem zwyczajnym i szlachetnym, wzniosłym sensie.
Jak wyrazić tę jedyną w swoim rodzaju samotność, tę egotystyczną papieską sublimację, w której
przyszło z wyboru żyć współczesnym papieżom?
Przytłoczony samotnością swej roli Paweł VI, który przewodził Kościołowi w latach sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych, napisał do siebie samego list, jaki równie dobrze mógłby napisać Eugenio Pacelli, któremu
(jako Giovanni Battista Montini) służył przez piętnaście lat:
„Już przedtem byłem samotny, lecz moja samotność nigdy nie była tak całkowita i przeraźliwa. Stąd
to oszołomienie, te zawroty głowy. Niczym figura na cokole — oto jak teraz żyję. Jezus też był samotny na
krzyżu. Nie wolno mi szukać pomocy z zewnątrz, która zwolniłaby mnie z obowiązku. A jest on nader prosty:
decydować, w pełni odpowiadać za kierowanie innymi, nawet gdy wydaje się to nielogiczne, a być może
absurdalne. I cierpieć samotnie (...) Ja i Bóg. Dialog ten musi być pełny i nieskończony” 4 .
Ta przyprawiająca o zawrót głowy świadomość bycia papieżem niewątpliwie odmienia człowieka, na
którego ramionach spoczywa brzemię papieskiej władzy. Jego samotności towarzyszą pewne
niebezpieczeństwa, jak choćby rosnący egotyzm i despotyzm. Im dłużej papież sprawuje władzę, tym wyższy
mur otacza jego świadomość. Oto jak druzgocąco ocenił miniony, nader długi pontyfikat Piusa IX
najsłynniejszy dziewiętnastowieczny brytyjski katolicki neofita, teolog John Henry Newman: „Nie jest dobrze,
jeśli papież żyje lat dwadzieścia. Nie wydaje to dobrych owoców, to anomalia. Papież staje się bogiem: nikt
mu się nie sprzeciwia, nie zna faktów i mimowolnie popełnia okrucieństwa” 5 . W ciągu pierwszych dziesięciu
lat swego pontyfikatu Pacelli wyniósł władzę papieską na bezprzykładne wyżyny. Z pewnością nikt mu się
nie sprzeciwiał, a on sam zaczął się zachowywać tak jakby pisana mu była kanonizacja.
W roku 1950 opublikowano bardzo znamienne zdjęcie, przedstawiające go u szczytu władzy.
Sfotografowany z góry i od tyłu, stojąc wysoko ponad placem św. Piotra, pozdrawia kłębiące się w dole
mrowie, niczym kolos biorący w ramiona całą ludzkość. Fotografia ta współgra doskonale ze śmiałym
zdaniem z początku artykułu: „Znana nam, jak sięgnąć pamięcią, ideologia prymatu papieskiego jest
wynalazkiem z przełomu wieku dziewiętnastego i dwudziestego”. Oznacza to, że przed nastaniem
nowoczesnych środków łączności był czas, kiedy hierarchiczny — oparty na jej ogromnie nierównym
podziale, czyli rządach jednego człowieka w białej sutannie model katolickiej władzy nie istniał. Że był czas,
kiedy Kościół rządził za pośrednictwem wielkich historycznych soborów i dysponujących swobodą decyzji
niezliczonych kościelnych ośrodków lokalnych. Tak jak w średniowiecznej katedrze, istniało wiele strzelistych
wież władzy. Najwyższą z nich było z pewnością papiestwo, ale prymat Rzymu przez większą część dwóch
tysiącleci polegał bardziej na roli ostatecznego trybunału apelacyjnego niż na autorytarnym sprawowaniu
rządów.
Ów charakterystyczny wizerunek Piusa XII — najwyższego, choć miłującego władcy, unoszącego się
nad placem św. Piotra — podsuwa kilka refleksji o zdecydowanych różnicach dzielących współczesnych
papieży od ich poprzedników. Im bardziej papież góruje nad wiernymi, tym mniejsi oni i podrzędni. Im
większa jego odpowiedzialność i władza, tym mniej niezależny Lud Boży, w tym następcy apostołów,
biskupi. Im większa jego świętość i oddalenie od świata, tym bardziej świat ten jest świecki i bezbożny.
W książce tej opisuję karierę Eugenia Pacellego, Piusa XII, człowieka, który od wczesnych lat
trzydziestych po schyłek pięćdziesiątych był najbardziej wpływowym duchownym na świecie. Chyba nikt z
watykańskich dostojników jego czasów nie położył większych od niego zasług w umocnieniu ideologii
papieskiej władzy — władzy, którą zdobył w przededniu drugiej wojny światowej, w roku 1939, i sprawował
aż do śmierci w październiku 1958 roku. Swoją działalność rozpoczął jednak trzydzieści lat przed tym, nim
został głową Kościoła. Wśród wielu inicjatyw w jego długiej karierze dyplomaty znalazł się też przygotowany
przezeń traktat z Serbią, który przyczynił się do międzynarodowych napięć, a te do wybuchu pierwszej wojny
światowej. Dwadzieścia lat później zaś Eugenio Pacelli zawarł układ z Hitlerem, który pomógł führerowi w
legalnym dojściu do dyktatury i pozbawił dwadzieścia trzy miliony niemieckich katolików (po Anschlussie
trzydzieści cztery) możliwości protestu i oporu.
Celów działań i wpływów Pacellego jako dyplomaty i papieża nie da się oddzielić od rangi i
wymogów sprawowanego urzędu, napędzającego jego wyjątkową ambicję. Ambicję nie mającą nic wspólnego
z żądzą władzy dla niej samej. Dwudziestowieczni papieże nie byli samolubami, chciwcami i pyszałkami,
rozsadzanymi ziemską dumą. Byli to ludzie bez wyjątku pobożni i sumienni, niosący na swych barkach ciężar
burzliwej historii starożytnej instytucji, którą uosabiali. Eugenio Pacelli nie stanowił wyjątku. Niemniej na
historię tego stulecia wywarł zgubny i naganny wpływ, i to właśnie jest tematem tej książki.
Urodził się w Rzymie w roku 1876 w rodzinie kościelnych prawników, którzy służyli papiestwu
niezadowolonemu z likwidacji państwa kościelnego przez nowe państwo włoskie. Utrata suwerenności
wywołała kryzys. Czyż papieże mogli się uważać za niezależnych od sytuacji politycznej Włoch, odkąd stali
się zwykłymi obywatelami tego parweniuszowskiego królestwa? Jakże mogli dalej przewodzić Kościołowi i
ochraniać go w konflikcie ze współczesnym światem?
Od czasów Odrodzenia papiestwo niechętnie przystosowywało się do realiów podzielonego
chrześcijaństwa, przeciwstawiając się ideom oświeceniowym i nowym sposobom widzenia świata. W reakcji
na polityczne i społeczne zmiany, które po rewolucji francuskiej nabrały tempa, w klimacie sprzyjającym
liberalizmowi, sekularyzmowi, nauce, uprzemysłowieniu i rozwojowi państw narodowych papiestwo podjęło
bój o przetrwanie i wpływy. Papieże musieli walczyć na dwa fronty — jako głowy atakowanego Kościoła i
monarchowie chwiejącego się papieskiego królestwa. Wplątane w szereg zaskakujących starć z nowymi
władcami Europy papiestwo próbowało ochronić Kościół powszechny, broniąc jednocześnie integralności
swojej kurczącej się władzy doczesnej.
Większość modernizujących się krajów europejskich skłaniała się do oddzielenia Kościoła od państwa
(bądź, w bardziej złożonych przypadkach, tronu od ołtarza, papiestwa od cesarstwa, duchowieństwa od
laikatu, świętego od świeckiego). W wieku dziewiętnastym Kościół katolicki w Europie stał się przedmiotem
szykan: jego dobra i majątek systematycznie grabiono, zakony religijne i duchownych pozbawiano
możliwości działania, a szkoły przejmowało albo zamykało państwo. Samo papiestwo po wielekroć poniżano
(Napoleon uwięził papieży Piusa VII i Piusa VIII), a jego ziemiom, wraz z rosnącą siłą dążących do scalenia i
unowocześnienia państewek włoskich, nieustannie zagrażał zabór lub rozbiór.
Pośród tych zmiennych kolei losu ówczesny Kościół dzieliła wewnętrzna kwestia, brzemienna w
skutki dla współczesnego papiestwa. Ogólnie mówiąc, walka pomiędzy dążącymi do absolutnego prymatu
papieża, rządzącego z ośrodka w Rzymie, i zwolennikami podzielenia się władzą z biskupami (nawet tymi,
którzy postulowali utworzenie Kościołów narodowych niezależnych od Watykanu). Obie te tendencje istniały
Zgłoś jeśli naruszono regulamin