Diana Palmer - Nieujarzmiony.pdf

(505 KB) Pobierz
1
1024487862.001.png
Diana Palmer
Nieujarzmiony
2
Doktor Bentley Rydel jest właścicielem kliniki
weterynaryjnej, w której odbywa się nieustanna rotacja
personelu. Szef kocha zwierzęta i jest gotów nosić je na
rękach, wobec ludzi jednak jest bezwzględny. Żyje według
własnych zasad, unika bliższych znajomości.
Pewnego dnia w jego uporządkowane życie
wkracza pełna temperamentu, młodziutka Cappie Drake.
Cappie próbuje dociec, dlaczego Bentley nieustannie
chodzi wściekły. Nieoczekiwanie budzi się w niej sympatia
do tego posępnego samotnika. On jednak uparcie
zachowuje dystans...
3
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Cappie Drake wsunęła głowę za drzwi i rozejrzała
się wokoło. Szukała szefa, doktora Bentleya Rydela, który
od kilku dni wyładowywał na niej złość. Czy dlatego, że
pracowała w klinice najkrócej?
– Wyszedł na lunch.
Cappie podskoczyła. Za nią stała uśmiechnięta
szeroko dziewiętnastoletnia Keely Welsh Sinclair, która
niedawno poślubiła bogatego przystojniaka, Boone’a
Sinclaira, lecz z powodu ogromnej miłości do zwierząt
postanowiła nie rezygnować z pracy.
– Zgubiłam kwit nadania leków. Wiem, że gdzieś tu
jest, ale szef zaczął na mnie krzyczeć i wszystko leciało mi
z rąk...
– Nastała jesień – oznajmiła filozoficznie Keely.
– Słucham?
– Jesień – powtórzyła Keely, a widząc oczy Cappie,
wyjaśniła: – Jesienią doktor Rydel szybciej się irytuje.
Czasem bez słowa wyjeżdża na tydzień. Kiedy wraca,
nikomu nie mówi, gdzie był.
– Doktor King wspomniała, że jestem piątym
technikiem weterynaryjnym, jakiego Rydel zatrudnił w tym
roku.
Poprzednich czterech długo nie wytrzymało.
– Kiedy szef się nakręca, trzeba się uśmiechnąć.
Albo warknąć.
– Nie umiem warczeć.
– Naucz się. Bo inaczej...
4
– Do jasnej cholery, gdzie mój płaszcz?
Na twarzy Cappie odmalowało się przerażenie.
– Mówiłaś, że poszedł na lunch!
– Najwyraźniej już wrócił – odparła Keely,
zaciskając zęby, gdy doktor Rydel wpadł jak burza do
poczekalni, w której siedziały dwie zgorszone staruszki.
Bentley Rydel miał co najmniej metr osiemdziesiąt
pięć wzrostu, niebieskie oczy, które wgniewie przybierały
odcień stali, gęste czarne włosy, zwykle potargane, bo
przeczesywał je palcami, duże stopy, wielkie dłonie i nos,
który na skutek złamania nadawał twarzy posępny wyraz.
Nie odznaczał się konwencjonalną urodą, ale wielu
kobietom się podobał. One jemu nie. W całym okręgu
Jacobs w stanie Teksas trudno byłoby znaleźć większego
mizogina od Bentleya Rydela.
– Gdziemój prochowiec? –Popatrzył z furią
naCappie, jakby to była jej wina, że wyszedł bez płaszcza
na deszcz.
Cappie wzięła głęboki oddech.
– Wszafie, panie doktorze. Tam go pan zostawił.
Korciło ją, by coś dodać, ale uznała, że lepiej
milczeć, bo a nuż straci pracę? Nagle zauważyła, że
Bentley dziwnie się jej przygląda. Zazwyczaj nosiła włosy
upięte lub związane, teraz kilka długich jasnych kosmyków
wysunęło się spod opaski.
Keely uśmiechnęła się do staruszek, które z
zafascynowaniem przyglądały się tej scenie.
– Pani Ross, zapraszam panią z Luvvy do
zabiegowego. Zrobimy kotce zastrzyk.
Drobna staruszka wstała z ociąganiem – nie chciała
tracić przedstawienia! – i ciągnąc za sobą transporter na
kółkach, oddaliła się korytarzem.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin