Fiedler Arkady - Madagaskar okrutny czarodziej.pdf

(949 KB) Pobierz
Arkady Fiedler - Madagaskar okrutny czarodziej
Arkady Fiedler
Madagaskar okrutny czarodziej
CZ ĦĺĘ PIERWSZA
MADZUNGA: W Ļ ród Sakalawów Północy
1. Zmieniło si ħ na Oceanie Indyjskim
T o ju Ň nie to, co było dawniej. Jak ogromnie Ļ wiat si ħ zmienił w rejonie
Oceanu Indyjskiego, doznałem na własnej skórze na francuskim statku. Miałem
niezł Ģ zabaw ħ .
Z Dar es-Salam płyn Ģ łem do Madzungi w klasie turystycznej. Dawniej
pasa Ň erowie tej klasy mieli si ħ dobrze, czuli si ħ jak u Pana Boga za piecem,
otaczano ich wygod Ģ i szacunkiem. Dzi Ļ linia okr ħ towa, „Messageries Maritimes",
pobierała stosunkowo nie mniejsz Ģ ni Ň dawniej opłat ħ , ale po Ļ wi ħ cała tych
pasa Ň erów duchowi nowych czasów. Rzucała ich na Ň er ambicjom Trzeciego
ĺ wiata. Ratowała jakie Ļ dywidendy czy racje stanu.
Wi ħ c wygod ħ i szacunek dla klasy turystycznej diabli wzi ħ li w Moroni,
porcie wysp Komoryjskich. Podniecona chmara dwustu czy ilu Ļ Ļ wie Ň ych
pasa Ň erów trzeciej i czwartej klasy wpadła tu na statek, by jecha ę z nami na
Madagaskar. Byli ciemnoskórzy, rozkrzyczani, spoceni, nami ħ tnie ruchliwi i
zaborczy. Z bezwzgl ħ dno Ļ ci Ģ nowych zdobywców wdarli si ħ na pokład klasy
turystycznej i okupowali jej teren do ko ı ca podró Ň y. Włóczyli si ħ po naszych
korytarzach, natarczywie otwierali drzwi do kabin, zazierali do Ļ rodka i budzili
pasa Ň erów z poobiedniej drzemki. Nikt ich nie przeganiał, wszyscy ich znosili.
Załoga statku nie mieszała si ħ .
Dotychczasowi podró Ň ni klasy turystycznej oburzali si ħ , ale niewiele im to
pomagało. Byli to Francuzi o Ļ rednich zarobkach i dziwili si ħ pobła Ň liwo Ļ ci
załogi.
Ja si ħ nie dziwiłem: przecie Ň słu Ň yli Ļ my do tego, Ň eby ludzie z Komorów,
wysp nale ŇĢ cych wci ĢŇ niezmiennie do Francji, czuli si ħ nam równi, i Ň eby
jednocze Ļ nie ludzie uprzywilejowani, pasa Ň erowie pierwszej klasy, tuzy i szyszki,
zaznawali wci ĢŇ jeszcze wygody i spokoju. Spokoju tu na statku i potem tam na
l Ģ dzie.
Nast ħ pnego dnia pod wieczór dopłyn ħ li Ļ my do Madzungi. Port,
malowniczy o tej porze dnia, czarował nas powiewn Ģ lini Ģ białych budynków i
wdzi ħ kiem wysmukłych palm, ale na statku mieli Ļ my piekiełko i czaru nie
odczuwali Ļ my.
Kto z klasy turystycznej chciał si ħ dosta ę na l Ģ d, musiał przej Ļę na statku
przez kontrol ħ paszportów, lecz do tej kontroli tłoczyło si ħ ju Ň dwustu
niepohamowanych pasa Ň erów z trzeciej i czwartej klasy. Panował okropny bezład,
kolejki nie było, wszystkie krzepkie ciemne ciała pchały co sił do przodu, srogo
ugniataj Ģ c siebie, a jeszcze sro Ň ej białych pasa Ň erów z klasy turystycznej.
Dostałem si ħ w taki Ļ cisk, Ň e nie mogłem r ħ kami rusza ę i ledwo oddychałem.
Byłem uwi ħ ziony ciałami ludzkimi.
Po zawzi ħ tych minach otaczaj Ģ cych mnie Komoryjczyków miarkowałem,
Ň e dusili mnie z rozmysłem. Oto dostali białych ludzi mi ħ dzy siebie i odgrywali
si ħ na nich. O kilka kroków ode mnie tak samo m ħ czyli młodego misjonarza,
wracaj Ģ cego z urlopu na Madagaskar. Poczciwy pere usiłował w tłoku si ħ
u Ļ miecha ę , ale bł ħ dne oczy wychodziły mu z orbit. Za kilka wieków poniewierki i
Ň yłowania kolorowy człowiek odpłacał si ħ białemu i jako Ļ nie miałem mu tego za
złe, Ň e mi mia Ň d Ň ył klatk ħ piersiow Ģ . Pokutowałem za winy popełniane do
niedawna przez ludzi białych jak ja.
Ale mój ciemny s Ģ siad z prawego boku miał zakazan Ģ g ħ b ħ i niew Ģ tpliwie
nadu Ň ywał słusznego prawa zemsty. W ci Ň bie było duszno i gor Ģ co, pocili Ļ my si ħ
wszyscy i pocił si ħ mój s Ģ siad. Wi ħ c kapi Ģ cy mu z czoła, z nosa i z brody pot
ocierał o moje rami ħ , a robił to rzetelnie, z pasj Ģ .
Niestety miałem na sobie jasnopopielat Ģ marynark ħ , w której chciałem
przedstawia ę si ħ w ministerstwach w Tananariwie, tote Ň smutkiem napełniała
mnie rosn Ģ ca na ramieniu plama potu i brudu od nie mytej twarzy. I nie było od
tego ucieczki: nie mogłem odsun Ģę si ħ ani o cal od s Ģ siada, a prosi ę go, Ň eby mnie
nie brudził, byłoby prowokacyjnym dolewaniem oliwy do ognia.
Naraz przyszło mi parskn Ģę wesołym Ļ miechem i spojrze ę na s Ģ siada
inaczej, przyja Ņ nie: z tym wycieraniem zroszonego czoła kosztem białego
człowieka cudacznie wyrastał szelma na jaki Ļ zgry Ņ liwy symbol, głupi, bo głupi,
ale symbol, i ju Ň nawet nie widziałem u niego niezdarzonej g ħ by, a okropny Ļ cisk
w tym tłumie wydawał si ħ słusznym pokłosiem dawnych grzechów. Biały
pokutnik musiał przepycha ę si ħ przez czy Ļ ciec, by wej Ļę do raju.
2. Bajdy Marka Pola
D o raju?... Niech i tak b ħ dzie.
Przypomniało mi to Marka Pola. Ów wenecja ı ski zuch, najwi ħ kszy w
Ļ redniowieczu podró Ň nik, w drugiej połowie XIII wieku odbywaj Ģ cy podró Ň na
Daleki Wschód, skrz ħ tnie rejestrował wszystko, co widział i słyszał po drodze.
Tak powstało jego wiekopomne dzieło Opisanie Ļ wiata, najbardziej porywaj Ģ ca
ʧ według słów J.L. Bakera w ksi ĢŇ ce Odkrycia i wyprawy geograficzne ʧ
opowie Ļę podró Ň nicza, która nie ma sobie równej w całej literaturze Ļ wiatowej i
nigdy nie straci warto Ļ ci. A chocia Ň Marko Polo Madagaskaru sam nie zwiedził,
dał o wyspie, nazwanej przez niego Mogelasio, ciekawy, a szumny opis:
„Jest wysp Ģ le ŇĢ c Ģ na południe i na południowy zachód w odległo Ļ ci około
tysi Ģ ca mil od Sokotry. Mieszka ı cy s Ģ Saracenami i czcz Ģ Mahometa... Wiedzcie,
Ň e ta wyspa jest jedn Ģ z najwa Ň niejszych i najwi ħ kszych na Ļ wiecie. Obwodu
bowiem liczy około cztery tysi Ģ ce mil. Mieszka ı cy Ň yj Ģ z handlu i r ħ kodzieła.
Powiadam wam, Ň e na tej wyspie Ň yje wi ħ cej zwierz Ģ t ni Ň w innych okolicach. I
wiedzcie, Ň e w całym Ļ wiecie nie sprzedaje si ħ i nie kupuje tyle kłów słoniowych
co na tej wyspie i na wyspie Zanzibar. I wiedzcie, Ň e na wyspie tej jedz Ģ jedynie
mi ħ so wielbł Ģ dzie. I wiedzcie, Ň e dziennie tyle tam ich zabijaj Ģ , Ň e nikt nie
uwierzy, kto usłyszy o tym, a nie widział... Wiedzcie te Ň , Ň e na wyspie tej znajduj Ģ
si ħ drzewa sandałowe czerwone, tak wielkie jak drzewa naszych krajów. Te
drzewa miałyby wielk Ģ warto Ļę w innych krajach, lecz oni u Ň ywaj Ģ ich na opał,
jak my naszych drzew le Ļ nych...
„Maj Ģ wiele ambry, gdy Ň na morzach tych jest wielka obfito Ļę waleni i
kaszalotów. I z połowu owych waleni i kaszalotów uzyskuj Ģ ambr ħ w znacznej
ilo Ļ ci. Wiedzcie bowiem, Ň e wieloryby daj Ģ ambr ħ ...
ņ yj Ģ tam lamparty i rysie, lwów jest tam niezmierzona liczba. Innych
zwierz Ģ t jest tam pod dostatkiem, jak kozłów, jeleni, danieli oraz im podobnych.
Bogate s Ģ polowania na ptactwo. ņ yj Ģ tam bardzo wielkie strusie...
„Przybijaj Ģ tu okr ħ ty z przeró Ň nymi towarami ʧ a s Ģ tam złotogłowy i
jedwabne tkaniny rozmaitego gatunku, i wielorakie inne rzeczy ʧ i wszystkie tu
sprzedaj Ģ lub wymieniaj Ģ na płody owej wyspy... Powiadam wam, Ň e kupcy tam
zyski maj Ģ i zdobywaj Ģ wielkie maj Ģ tki...
„I wiedzcie, Ň e zaiste na owych rozlicznych wyspach, le ŇĢ cych na
południu, Ň yje ʧ jak opowiadaj Ģ ludzie ʧ ptak Ruk... Nieprawd Ģ jest, jakoby był
na poły lwem, a na poły ptakiem, lecz mówi Ģ ci, którzy go ogl Ģ dali, Ň e jest
całkiem taki jak orzeł, lecz ponad miar ħ olbrzymi... Opowiadaj Ģ , Ň e jest tak wielki
i tak pot ħŇ ny, Ň e w szponach swoich uniesie słonia i porywa go wysoko w
powietrze, nast ħ pnie opuszcza go na ziemi ħ , tak Ň e si ħ całkiem gruchoce.
Wówczas ptaki rozdziobuj Ģ go, po Ň eraj Ģ i Ň ywi Ģ si ħ nim... Skrzydła ich maj Ģ
trzydzie Ļ ci kroków rozpi ħ to Ļ ci... Wysła ı cy wracaj Ģ c, przynie Ļ li Wielkiemu
Chanowi jedno pióro ze skrzydła owego ptaka, które ja, Marko Polo, zmierzyłem i
przekonałem si ħ , Ň e jest długie na dziewi ħę dziesi Ģ t pi ħ dzi; trzon za Ļ owego pióra
miał obwodu dwie pi ħĻ ci mojej r ħ ki... Mieszka ı cy wyspy ptaka zowi Ģ skał Ģ ʧ
Ruk...
„Opowiadali te Ň , Ň e dziki s Ģ tam wielko Ļ ci bawołu i Ň yj Ģ tam Ň yrafy oraz
dzikie osły... Dziwnie o tym słucha ę , a jeszcze dziwniej patrze ę na to..."
Opisanie Ļ wiata zdobyło sobie wielk Ģ sław ħ . Przez dwa bite wieki nie było
w Europie innego dzieła tak wzi ħ tego, które by tak urzekaj Ģ co prawiło o dalekich
krajach na wschodzie. Ludzie, rzecz prosta, ulegali urokowi. Królowie i
giermkowie, zbrodniarze i Ļ wi ħ ci, awanturnicy i pionierzy, zaborcy i misjonarze,
mistycy i ludzie czynu wpadali w Europie w zachwyt, snuli plany, roili. Przyszłe
wieki zdzierały zasłon ħ tajemnic, ujawniały bzdury w opisach Marka Polo, kłam
zadawały mrzonkom, ale rzecz dziwna i znamienna, Madagaskar najdłu Ň ej
zachował rozgłos „jednej z najwa Ň niejszych wysp na Ļ wiecie" i nie chciał traci ę
tego miana.
Nie chciał odsłania ę prawdziwego oblicza ʧ i to chyba do dnia
dzisiejszego. Chciał pozosta ę wci ĢŇ wabi Ģ cym rajem.
3. Madzunga, miasto krokodyla i baobabu
W i ħ c z tłocznego czy Ļę ca na francuskim statku przepchałem si ħ poprzez
malgaskie cło do miasta Madzungi niby do raju. Chocia Ň to jeszcze pytanie, czy
do raju.
W Madzundze zamieszkałem w „Nouvel Hotel" niedaleko portu, a w hotelu
i w jego okolicy w pewnych godzinach dnia straszny roznosił si ħ odór. Miły
wła Ļ ciciel, Pagoulatos, wyja Ļ nił mi, Ň e to tylko przypływ morza wpychał z
powrotem do miejskich kanałów fekalia spływaj Ģ ce z miasta do zatoki ʧ i tym
mnie uspokoił. Ostatecznie dostojne kroniki nie wspominały, jak w raju pachniało,
wi ħ c mógł to by ę i raj.
Madzunga, le ŇĢ ca na północno-zachodnim wybrze Ň u wyspy, u uj Ļ cia
pot ħŇ nej Betsiboki, drugi na wyspie port po Tamatawie ʧ była punktem wyj Ļ cia
w 1895 roku francuskiej wyprawy wojennej, która podbiła Madagaskar. St Ģ d
Ň ne o tym mie Ļ cie powstawały zdania w Ļ ród Francuzów, zale Ň ne od nastroju
ducha, stanu w Ģ troby i przekona ı politycznych tego, który zdania owe wygłaszał.
Wi ħ c niektórzy chwalili wniebogłosy, Ň e to siedlisko szcz ħĻ cia i kwiatów, Ň e tonie
w u Ļ miechach, Ň e do marze ı usposabia; inni, Ň e tu nuda, kurz, smród, skwar i
najpaskudniejsza na Ļ wiecie dziura.
Mnie Madzunga si ħ podobała, bo dwadzie Ļ cia osiem lat temu na podwórzu
u pewnego hinduskiego kupca zobaczyłem tu wypchanego krokodyla-giganta,
siedmiometrowego potwora. Bestia miała oble Ļ nie błogi grymas na wrednym
pysku, n ħ kaj Ģ cy mnie długo potem w ró Ň nych snach, i makabrycznych, i
nieprzyzwoitych.
Inn Ģ imponuj Ģ c Ģ osobliwo Ļ ci Ģ Madzungi był jej słynny na Ocean Indyjski
baobab. Najpot ħŇ niejszy na Madagaskarze i zapewne w całej Afryce, wi ħ c chyba
najwi ħ kszy na ziemi, miał pie ı o obwodzie kilkudziesi ħ ciu metrów i mo Ň na było
dopatrywa ę si ħ w nim wszystkiego, lecz najmniej drzewa. Porównywano go ju Ň z
przeró Ň nymi rzeczami i stworami, byleby były olbrzymie a kr ħ pe, wi ħ c najcz ħĻ ciej
z mamutem, ale to za mało: to był supermamut.
Baobab nic si ħ nie zmienił od dwudziestu o Ļ miu lat, stał znowu bez li Ļ ci,
napuszał si ħ w pobli Ň u oceanu u wylotu alei nosz Ģ cej chwalebnie (czy
politycznie?) t ħ sam Ģ co dawniej nazw ħ : Avenue de France, i przypominał mi
Fryderyka Schnacka. Ów niemiecki pisarz, jak zreszt Ģ ka Ň dy inny tu podró Ň nik
(nie wył Ģ czaj Ģ c A. F.), pisał o baobabie wzruszonym piórem, a Ň e Schnack był
uroczym wielbicielem motyli, kwiatów i niewinnych dziewic, bardzo go lubiłem.
Ów baobab stanowił niezawodnie symbol wieczno Ļ ci, ale musiał słu Ň y ę
tak Ň e doczesnym celom. Przybili mu do czcigodnej kory dwa plakaty: jeden
zapowiadał maj Ģ ce si ħ odby ę teatralne przedstawienie „Judasy", zapewne jakiego Ļ
zespołu amatorskiego, drugi plakat był jeszcze wa Ň niejszy, bo zapraszał na mecz
piłki no Ň nej, ój, Judasy, Judasy! Ale ci malgascy judasy przynajmniej nie wycinali
kory, jak to czynili obywatele rogali ı scy z tysi Ģ cletnimi d ħ bami nad Wart Ģ : raz
koło Wielkanocy ludzie z Rogalinka potrzebowali paliwa do w ħ dzenia szynek,
wi ħ c brali je ze sławnych d ħ bów.
Madzunga, licz Ģ ca blisko pi ħę dziesi Ģ t tysi ħ cy mieszka ı ców, była
uderzaj Ģ cym zbiorowiskiem wielu ludów, ras i odcieni skóry, ale główne pi ħ tno
nadawali jej nie Malgasze, lecz Hindusi, którzy opanowali handel i rzemiosło. Nie
zawsze tak było. Dawnymi czasy Arabowie z wysp Komoryjskich, z Zanzibaru i
nawet z Arabii Ļ ci Ģ gali licznie do uj Ļ cia rzeki Betsiboki, zakładali tu faktorie
handlowe i byli wa Ň nymi po Ļ rednikami mi ħ dzy szerokim Ļ wiatem a ludno Ļ ci Ģ
malgask Ģ . Gdy pod koniec siedemnastego wieku Sakalawowie, przybywaj Ģ cy jako
zdobywcy z południa, stwarzali tu swe rozległe królestwo Boina, kupcy arabscy
byli im wielk Ģ pomoc Ģ . Towary, które wojacy od Arabów dostawali, a zwłaszcza
strzelby i amunicja, dawały im przewag ħ nad innymi szczepami. Był okres, kiedy
nawet dalecy Merinowie, pó Ņ niej tak dumny i zwyci ħ ski naród, musieli składa ę
Sakalawom hołd i danin ħ .
Wi ħ c przypuszczalnie rzutkim Arabom zawdzi ħ czała Madzunga swe
powstanie, ale tradycja Sakalawów inne dawała wyja Ļ nienie tych pocz Ģ tków.
Mianowicie ich król Andriamandisoarivo w swym zwyci ħ skim pochodzie z
południa doszedłszy nad brzegi Betsiboki, ujrzał przed sob Ģ pot ħŇ n Ģ rzek ħ pełn Ģ
wirów i krokodyli, i w m ħŇ nym sercu nieco si ħ zatrwo Ň ył. Chc Ģ c si ħ przekona ę ,
czy Zanahary, najwy Ň sze bóstwo Malgaszów, wci ĢŇ sprzyjało jego wyprawie, król
postanowił po Ļ wi ħ ci ę sw Ģ najulubie ı sz Ģ córk ħ . Wi ħ c kazał zbudowa ę kruch Ģ
tratw ħ i na niej pu Ļ cił dziewczynk ħ na rzek ħ . Jego ludzie, zdj ħ ci miłosierdziem ʧ
Zgłoś jeśli naruszono regulamin