Lilian Jackson Braun - Kot, który. . . 10 - Kot, który rozmawiał z duchami.pdf

(1050 KB) Pobierz
Braun_L._J._-_Kot_ktory...10_-_Kot,_ktory_rozmawial_z_duchami
Kot który
rozmawiał z
duchami
Lilian Jackson Braun
GTW
 
tom 10.
Kot, który rozmawiał z
duchami
Przełożyła
Anna Gren
253420062.001.png
Tytuł oryginalny serii: The Cat Who... Series!
Tytuł oryginału: The Cat Who Talked To Ghosts
Tłumaczenie z oryginału: Anna Gren
Projekt okładki: Aleksandra Mikulska
Korekta: Maciej Korbasiński
Skład: Elipsa Sp. z o.o.
Copyright © 1966 by Lilian Jackson Braun
Copyright © for this edition by Elipsa Sp. z o.o.
ISBN 978-83-61226-50-5
Elipsa Sp. z o.o.
01-673 Warszawa, ul. Podleśna 37
tel./fax +48 (22) 833 38 22
Printed in EU
INFORMACJE (0 22) 624 16 07
(od pn. do pt. w godz. 9.00-17.00)
253420062.002.png
Rozdział pierwszy
Jim Qwilleran jest teraz bogatym człowiekiem. Ściśle rzecz biorąc, jest najbogatszym
obywatelem Moose County. Okręg ten, jak powszechnie wiadomo, znajduje się czterysta mil
na północ od Wszelkich zamieszkanych terenów. Jest on odizolowanym skalistym zakątkiem
położonym w bezpiecznej odległości od zbrodni, korków ulicznych i zanieczyszczeń
powietrza, występujących na gęsto zaludnionych terenach na południe od okręgu. Tubylcy z
szowinistyczną pogardą patrzą na mieszczuchów, a ich ojczyznę nazywają Nizinami.
Zanim Qwilleran odziedziczył swój wielki majątek, pracował na Nizinach jako
dziennikarz. Przez dwadzieścia pięć lat jego teksty na temat świeżo popełnionych zbrodni
pojawiały się w rubrykach kryminalnych najważniejszych dzienników. Miliony ludzi znały
jego nazwisko (pisane w sposób nietypowy przez „Qw”) i fotografię (tu zwracały uwagę jego
bujne wąsy). Aż wreszcie, w niełatwym okresie życia, po pięćdziesiątce, odziedziczył fortunę
Klingenschoenów, przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Moose County.
Obecnie żyje skromnie w Pickax City, stolicy okręgu (trzy tysiące mieszkańców),
dzieląc niewielkie mieszkanko z dwoma syjamskimi kotami. Chociaż należy do niego połowa
Moose County i spora część New Jersey, pisuje felietony w lokalnej gazecie, jeździ
małolitrażowym samochodem i spotyka się z pracownicą miejscowej biblioteki. W Pickax
można często spotkać wysokiego, silnie zbudowanego mężczyznę z wydatnym wąsem.
Czasem jeździ na rowerze, czasem je obiad w restauracji albo odwiedza księgarnię z
używanymi książkami. Nadal dużo czyta. Chociaż zatroskane oczy oraz opadające wąsy
nadają jego obliczu wyraz smutku, trzeba stwierdzić, że Qwilleran jest zadowolony z życia.
Nic dziwnego, że interesuje się przestępstwami. Tkwią w nim przecież tak
charakterystyczne dla dziennikarzy: naturalna ciekawość świata i cynizm. Potrafi wyczuć
zbrodnię, dokładnie tak samo jak kot umie wywęszyć mysz. W ostatnim czasie nie dawały mu
spokoju podejrzenia, dotyczące incydentu, który wszyscy uznali za wypadek. O początku tej
historii najlepiej opowie sam Qwilleran. Oto słowa, które dziennikarz zarejestrował na taśmie
magnetofonowej wkrótce po tym, gdy w środku nocy musiał wyruszyć do North Middle
Hummock:
Czułem, że telefon zaraz zadzwoni. Wiedziałem o tym całe dziesięć sekund wcześniej.
Wiedziałem, zanim jeszcze jego dźwięk przerwał pierwszy akt Otella. Był niedzielny wieczór
na początku października. Siedziałem ubrany w pidżamę i spokojnie słuchałem opery. Kasetę
z nagraniem przywiozła mi z Anglii Polly Duncan. Koty też były spokojne, chociaż
niekoniecznie słuchały muzyki. Koko siedział dumnie wyprostowany na stoliku do kawy i
lekko się kołysał. Jego skośne, niebieskie oczy błyszczały. Muzyka operowa wprawia go
zawsze w trans. Yum Yum leżała zwinięta w kłębek na moich kolanach z łapkami
przyciśniętymi do uszu. A była to bez wątpienia kocia ocena muzyki Verdiego. Ja sam nie
należę do wielkich miłośników opery, ale Polly usiłuje mnie nawrócić. Muszę jednak
przyznać, że Otello Verdiego to kawałek dobrej muzyki.
Na operowej scenie właśnie rosło napięcie związane z wybuchem pijackiej burdy, gdy
Yum Yum zesztywniała i podkurczyła pazurki. W tej samej chwili Koko szeroko otworzył
oczy i zastrzygł uszami w kierunku telefonu. A w dziesięć sekund później rozległ się dźwięk
dzwonka.
Spojrzałem na zegarek. Niewiele osób w Pickax ma odwagę, by telefonować po
północy.
- Słucham - powiedziałem ze złością, oczekując, że usłyszę pijacki głos, który pyta o
Nadine, Doreen czy Chloreen, przekrzykując nocny gwar w barze. Telefonujący mógłby też
zapytać krótko: „Chtomówwii?” W takim przypadku odpowiedziałbym z chłodną dystynkcją:
„A do kogo szanowny pan dzwoni?” Wtedy on natychmiast odłożyłby słuchawkę, nawet nie
próbując przeklinać. Ze wszystkich znanych mi krótkich zwrotów najskuteczniej w takich
okolicznościach odstrasza rozmówcę pytanie zaczynające się od słów „A do kogo...?”
Tym razem na linii nie było jednak żadnego bywalca barów. Głos, który usłyszałem,
brzmiał tak, jakby należał do Iris Cobb. Chociaż, zamiast radości, brzmiała w nim teraz jakaś
niepokojąca, łzawa nuta - Bardzo przepraszam, panie Q, że dzwonię tak późno. Ale strasznie
jestem zdenerwowana.
- Co panią martwi? - zapytałem szybko.
- Słyszę jakieś dziwne hałasy - odpowiedziała, pochlipując.
Pani Cobb mieszka samotnie na starej farmie, daleko na wsi, gdzie nieczęsto zdarzają
się hałasy, a każdy najcichszy nawet dźwięk brzmi szczególnie donośnie w nocy. W takich
okolicznościach stukotanie i zgrzytanie pieca czy elektrycznej pompy może być co najmniej
denerwujące, a obluzowana okiennica uderzająca o ścianę budynku może doprowadzić do
szaleństwa.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin