śpiewnik gitarowy cz. 2.doc

(544 KB) Pobierz
Mój śpiewnik I

 

10 w skali Bauforta

        a                          d

Kołysał nas zachodni wiatr,

       E7                                       a

Brzeg gdzieś za rufą został

      d                             a

I nagle ktoś jak papier zbladł.

      H7                                 E7

Sztorm idzie panie bosman.

 

        F     C                   F            C

A bosman tylko zapiął płaszcz

     F            E7                a

I zaklął: Ech do czorta!

            F      G           a     E7         a

Nie daję łajbie żadnych szans,

        F                  E7               a

Dziesięć w skali Bauforta.

 

Z zasłony ołowianych chmur

Ulewa spadła nagle,

Rzucało nami w górę, w dół

I fala zmyła żagle.

 

A bosman tylko zapiął płaszcz…

 

O pokład znów uderzył deszcz

I padał już do rana;

Diabelnie ciężki był to rejs,

Szczególnie dla bosmana.

 

A bosman tylko zapiął płaszcz

I zaklął: Ech do czorta!

Przedziwne czasem sny się ma,

Dziesięć w skali Bauforta.

Ale to już było

Z wielu pieców się jadło chleb              C G C              lub              D A D

Bo od lat przyglądam się światu              F G              G A

Nieraz rano zabolał łeb              C G C              D A D

I mówili zmiana klimatu              F G              G A

Czasem zdarzył się wielki raut              e d              fis e

Albo feta proletariatu              F G              G A

Czasem podróż najlepszym z aut              e d              fis e

Częściej szare drogi powiatu              F G              G A

 

Ale to już było              F              G

I nie wróci więcej              G C              A D

I choć tyle się zdarzyło              e              fis

To do przodu wciąż wyrywa głupie serce              F C              G D

Ale to już było              F              G

Znikło gdzieś za nami              G C              A D

Choć w papierach lat przybyło              e              fis

To naprawdę wciąż jesteśmy tacy sami              F C              G D

 

Na regale kolekcja płyt

I wywiadów pełne gazety

Za oknami kolejny świt

I w sypialni dzieci oddechy

One lecą drogą do gwiazd

Przez niebieski ocean nieba

Ale przecież za jakiś czas

Będą mogły same zaśpiewać

 

Ale to już było…

 

B.P.

Na ścianie masz kolekcję swoich barwnych wspomnień              D A e

Suszony kwiat, naszyjnik, wiersz i liść

Już tyle lat przypinasz szpilką na tej słomie

To wszystko co cenniejsze jest niż skarb

Pośrodku sam generał Robert Baden Powell

Rzeźbiony w drewnie lilijki smukły kształt

Jest krzyża znak i srebrny orzeł jest w koronie

A zaraz pod nim harcerskich dziesięć praw

 

Ramię pręż, słabość krusz              D A

I nie zawiedź w potrzebie              e h

Podaj swą pomocną dłoń

Tym co liczą na ciebie

Zmieniaj świat, zawsze bądź

Sprawiedliwy i odważny

Śmiało zwalczaj wszelkie zło

Niech twym bratem będzie każdy

 

Świeć przykładem, świeć              G A D

I leć w przestworza, leć

I nieś ze sobą wieść,

Że być harcerzem chcesz

 

Kiedy spyta cię ktoś

Skąd ten krzyż na twej piersi

Z dumą odpowiesz mu

Taki mają najdzielniejsi

I choć mało masz lat

W tym harcerskim mundurze

Bogu, ludziom i ojczyźnie

Na ich wieczną chwałę służę

 

Świeć przykładem świeć…

Balena

Dziś każdy wielorybnik wypłynąć chce z Dundee.              C d

Na odległe stąd łowiska będą wszyscy gnać co sił.              G F G

Na północnym Atlantyku będzie wielki wyścig trwał,              C d

A najszybszy z nich, chłopcy wierzcie mi,              F C

To „Balena” mówię wam.              F G C

 

Płyniemy pełnym wiatrem, maszyna równo gra,

Cała reszta hen za rufą już nie ma żadnych szans.

Wspaniała jest „Balena”, wszyscy jej dorównać chcą.

Wiele razy tak przetarliśmy szlak

Od Dundee do St. Johns

 

Zaczęło się we wtorek, w środę piekło było już.

Z naszej wachty nie wróciło dwóch, potem zmyło jedną łódź.

Gruchnęło o nadburcie, szlag trafił wręgi trzy.

Trzeba było to załatać

I sztormować parę dni.

 

Płyniemy pełnym wiatrem…

 

Dumny Jackman zmieniał szmaty, potem więcej pary dał.

Na „Erin Boy’u” kapitan Gray z żywiołem walczył sam.

A dzielna „Terra Nova” długo z nami szła łeb w łeb;

Na łowiskach było pewne znów,

Że „Balena” pierwsza jest.

 

Płyniemy pełnym wiatrem…

 

Wreszcie sezon się zakończył, ładownie pełne są

A bukszpryt już wskazuje kurs, gdzie został ciepły dom.

Gdy staniemy już na lądzie, beczki rumu będą tam

I starego zdrowie będziem pić.

Znowu się udało nam!

 

Płyniemy pełnym wiatrem…

Ballada Listopadowa

Jeden papieros za drugim              C e

Za oknem znowu deszcz pada              F G

Ten wieczór taki przydługi,              C e

Nie ma do kogo zagadać              F G

 

Bębnią o szyby krople sarabandą markotną              E A D G

A u mnie jak to jesienią - gości w sercu samotność              E7 a B A7 d

 

Jeden papieros za drugim…

 

Wiatr dyrygent i muzyk - snów symfonię układa

A mnie jesień się dłuży, łka gdzieś w duszy ballada

 

Jeden papieros za drugim…

 

Czekam, aż którejś nocy mróz pomaluje okno

Śnieg smutki zauroczy … może odejdzie samotność

wraz z jesienią

Ballada o arenie cyrkowej

Na koniec – rozwiązano teatr              G h C G

Więc cała w sztucznych ogniach teraz              D G

Kręci się arena cyrkowa              D e

Naszych czasów metafora              C D G

 

Nic tu na pewno wszystko na niby

Małpa jest cyrku idolem

Karzeł podkręca szatańską korbkę

Arena toczy się kołem

 

Niczym piłeczki w palcach żonglerów

Duszyczki nasze wirują wkoło

Życie przestało być sztuką

I stało się sztuczką cyrkową

 

Dwie siostry syjamskie: prawda kłamstwo

Wbiegają w zwinnych podskokach

Nikt nie odróżni jednej od drugiej

Są w jednakowych trykotach

 

Bóg gdyby nawet w krzaku ognistym

Pojawił się między nami

Mówilibyśmy że to magik

Kolejną sztuczką nas mami

 

Lecz dokąd można w cyrku żyć

Pytamy stojąc na głowie

Słyszymy drwiący błazna śmiech

I to jedyna odpowiedź

Ballada o krzyżowcu

Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia.              e

Dokąd pędzisz w stal odziany ?              A

Pewnie tam, gdzie błyszczą w dali              C

Jeruzalem białe ściany.              D

 

Pewnie myślisz, że w świątyni

Zniewolony Pan twój czeka,

Abyś przybył Go ocalić,

Abyś przybył doń z daleka

 

Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia.

Byłem dzisiaj w Jeruzalem,

Przemierzałem puste sale,

Pana twego nie widziałem.

 

Pan opuścił święte miasto

Przed minutą, przed godziną.

W chłodnym gaju na pustyni

Z Mahometem pije wino.

 

Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia.

Chcesz oblegać Jeruzalem.

Strzegą go wysokie wieże,

Bronią go mahometanie.

 

Pan opuścił święte miasto,

Na nic poświęcenie twoje.

Po cóż niszczyć białe ściany,

Po cóż ludzi niepokoić ?

 

Wolniej, wolniej, wstrzymaj konia.

Porzuć walkę niepotrzebną,

Porzuć miecz i włócznię swoją

I jedź ze mną i jedź ze mną.

 

Bo gdy szlakiem ku północy

Podążają hufce ludne,

Ja podnoszę dumnie głowę

I wyruszam na południe.

Ballada o Świętym Mikołaju

W rozstrzelanej chacie              a G E

Rozpaliłem ogień              a G a

Z rozwalonych pieców              a G E

Pieśń wyniosłem węglem              d E

Naciągnąłem na drzazgi gontów              a C

Błękitną płachtę nieba              G e

Będę malował od nowa              a d a E a

Wioskę w dolinie              d E a G

 

Święty Mikołaju              C G

Opowiedz jak tu było              C E7

Jakie pieśni śpiewano              a d a E a

Gdzie się pasły konie              d E a (G)

 

A on nie chce gadać

Ze mną po polsku

Z wypalonych źrenic

Tylko deszcze płyną

Hej ślepcze nauczę swoje

Dziecko po łemkowsku

Będziecie razem żebrać

W malowanych wioskach

 

Święty Mikołaju…

Bar w Beskidzie

Jeśli chcesz z gardła kurz wypłukać              G D

Tu każdy wskaże ci drogę              C D

W bok od przystanku PeKaeSu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin