Anioly sniegu - James Thompson.pdf

(3131 KB) Pobierz
1036098094.001.png
PRZEKŁAD
MACIEJ NOWAK-KREYER
1036098094.002.png
Rozdział 1
Jestem w Hullu Poro, Szalonym Reniferze, największym
barze i restauracji po tej stronie kręgu polarnego. Całkiem
niedawno został odnowiony, jednak sosnowa boazeria na
ścianach i suficie sprawia, że przypomina stary dom na fińskiej
wsi. Ot, taki rustykalny styl.
Dopiero wczesne popołudnie, ale przyszło już z kilkaset
osób. W barze jest tłoczno i głośno. Na zewnątrz minus
czterdzieści stopni, za zimno na narty. Podmuch wiatru przy
zjeździe natychmiast odmraża chociażby najmniejszy skrawek
odsłoniętej skóry. Pozamykano wyciągi, a ludzie piją.
Moja żona, Kate, jest kierowniczką Levi Center, kompleksu
złożonego z restauracji, barów, hotelu z dwustoma pokojami
oraz różnych miejsc rozrywki, przeznaczonego dla prawie
tysiąca osób. Hullu Poro to tylko część tego ogromnego
przedsięwzięcia w największym fińskim kurorcie narciarskim.
A wszystkim zarządza Kate. Jestem z niej dumny.
Stoi właśnie za barem i rozmawia z Tuuli, kierowniczką
zmiany. Podsłuchuję ich rozmowę, bo jestem gliniarzem, a
Kate może chcieć, żebym dokonał aresztowania.
– Moim zdaniem, coś majstrujesz na komputerze ze stanem
magazynu – mówi Kate. – Przenosisz alkohol do innych
punktów sprzedaży, co wygląda, jakby znikał z innych barów,
ale naprawdę sprowadzasz butelki tutaj, sprzedajesz spod lady,
a pieniądze bierzesz do swojej kieszeni.
Tuuli uśmiecha się i odpowiada po fińsku. Spokojnym
głosem wypuszcza z siebie wartki strumień wulgarnych
przekleństw. Kate nie ma pojęcia, jak bardzo Tuuli właśnie ją
obraziła.
Kate ma sto siedemdziesiąt dwa centymetry wzrostu i jest
szczupła. Włożyła dżinsy levisy i kaszmirowy sweter. Długie
cynamonowe włosy zebrała w kok. Zerkają na nią mężczyźni
przy barze.
– Proszę, mów po angielsku, żebym mogła cię zrozumieć –
odpowiada. – Jeśli nie potrafisz wyjaśnić, co się dzieje z
alkoholem, to jesteś zwolniona. Zastanawiam się też nad
zgłoszeniem sprawy na policję.
Z twarzy Tuuli niczego nie da się wyczytać.
– Pani nie ma pojęcia, o czym pani mówi.
Kate jest specjalistką od zarządzania kurortami
narciarskimi. Właściciele Levi Center chcą je powiększyć,
dlatego półtora roku temu sprowadzili ją do Finlandii z Aspen,
żeby nadzorowała przebudowę.
– Sprawdziłam daty i godziny w systemie komputerowym –
mówi Kate. – Transfery z magazynu zgadzają się z twoimi
godzinami pracy. Nikt inny nie mógł tego zrobić. W ostatnim
miesiącu zniknął alkohol wart sześćset euro. Pracujesz tutaj od
trzech miesięcy. Chcesz, żebym sprawdziła pozostałe dwa?
Tuuli intensywnie się zastanawia.
– Jeśli da mi pani odprawę wysokości tygodniowej pensji i
list polecający – odpowiada – to odejdę z pracy, nie zgłaszając
protestu w związku zawodowym.
Kate krzyżuje ramiona.
– Żadnej odprawy i żadnego listu. Jeśli złożysz protest, to ja
składam oskarżenie.
Tuuli zaciska palce na butelce Johnny’ego Walkera, która
stoi na półce. Mętny poblask oczu zdradza, że nieco skradzionej
wódki przepłynęło też przez jej gardło. Znam się na pijakach –
kobieta właśnie się zastanawia, czy nie uderzyć Kate butelką.
Ta spogląda na mnie i daje znak ruchem głowy. Tuuli zdejmuje
dłoń z butelki, próbuje załagodzić sytuację.
– Usiądźmy i porozmawiajmy.
Kate daje znak ochroniarzowi stojącemu przy drzwiach,
który podchodzi teraz bliżej.
– Ta rozmowa już się skończyła – oznajmia. – Idź z Tuuli,
niech zabierze swoje rzeczy, a potem wyprowadź ją na
zewnątrz. Nie ma już wstępu do baru.
– Jesteś suką – stwierdza Tuuli.
Kate się uśmiecha.
– A ty bezrobotną. Nie masz też wstępu do żadnego innego
baru w Levi, który jest własnością tej firmy.
Czyli do większości. Tuuli właśnie dostała wilczy bilet.
Zaciska zęby i pięści.
– Vitun huora. – Pierdolona dziwka.
Kate zerka na ochroniarza.
– Zabierz ją stąd.
Mężczyzna kładzie dłoń na ramieniu Tuuli i ją wyprowadza.
Kate odwraca się do mnie, jest lodowato spokojna.
– Muszę załatwić jeszcze kilka spraw w biurze, będę za kilka
minut.
Czekam na nią oparty o bar. Jakiś turysta pyta Jaskę,
barmana:
– Jak daleko na północ jesteśmy?
Jaska przyjmuje uprzejmie znużony wyraz twarzy,
zarezerwowany dla zagranicznych turystów.
– Wy, Australijczycy, niezbyt dobrze znacie się na… – nie
potrafi znaleźć słowa i przechodzi na fiński – Maantiede. Jak
pan będzie jechał dzień w tę stronę, to dotrze nad Morze
Barentsa, na koniec świata.
Wskazuje na zachód.
– Niektórzy Finowie też nie znają się dobrze na geografii –
mówię. – To droga do Szwecji. – Obracam się o
dziewięćdziesiąt stopni. – Biegun północny jest w tamtą stronę.
– Potem wskazuję na wschód. – A tam jest Rosja. Jesteśmy sto
siedemdziesiąt kilometrów za kręgiem polarnym.
– Chodziłem do liceum z inspektorem Vaarą – mówi Jaska.
– Zawsze miał lepsze stopnie.
– Dziękuję za lekcję – odpowiada Australijczyk. – Ciężko
się połapać, kiedy ciągle jest tak ciemno. Pan jest policjantem?
– Tak.
– Postawię panu kolejkę, oficerze. Czego się pan napije?
– Lapin Kulta.
– Co to jest?
– Piwo. Tak trochę ponad sto lat temu mieliśmy w Arktyce
gorączkę złota i to jest nazwa marki piwa, oznacza „Złoto
Laponii”.
Jaska robi drinki dla turystów, rozmawia z nimi o
warunkach narciarskich. Jutro ma się ocieplić do minus
Zgłoś jeśli naruszono regulamin