Anna Vivi - Demon Dreamer.pdf

(421 KB) Pobierz
1157597189.001.png
Demon Dreamer – Vivi Anna
DEMON DREAMER
Vivi Anna
Tłumaczenie – Filipina_86
1157597189.002.png
1
a
tronS
Demon Dreamer – Vivi Anna
ROZDZIAŁ 1
Demon, z ciemnymi liniami, wijącymi się wzdłuż pleców i przechodzących na potężne ramiona, próbował zrzucić z siebie mężczyznę, który przyczepił mu się do pleców. Ale napastnik trzymał się mocno, zaplótł ramię wokół szyi ofiary,
zaciskając mocno rękę, wkładając to wiele siły. Jednak ofiara się nie poddawała, zaczęła szeptać słowa zaklęcia, niezrozumiałe i w dziwnym języku.
Twarz demona wykrzywiła się z bólu, gdy kontynuował wicie się i szarpanie, jednak ciężar przyduszającego go mężczyzny nie znikał. Z kącików zamkniętych oczu pociekły krwawe łzy..
Do pokoju wpadł potężny gargulec, w ślad za nim powiewały jego wielkie, czarne, skórzaste skrzydła, z oczy- biły płomienie.
- Zostaw go, Bacclum!- Jego dudniący głos odbił się od ścian pokoju.-
Wystarczy!
- Nie, dopóki nie da mi tego co chcę- Odpowiedział mężczyzna, nazywany Bacclumem.- Chcę to wszystko.
Na jego skronie wystąpiły żyły, gdy zacisnął jeszcze mocniej ramię wokół szyi przeciwnika- jego oczy wypełniała bezrozumna wściekłość. Przystojny gargulec uderzył skrzydłem w plecy Baccluma, próbując go zdekoncentrować.
Wtedy demon otworzył oczy- białka zabarwiła głęboka czerwień. Sięgnął za siebie i zerwał część skóry z twarzy swojego napastnika, używając do tego długi, ostry pazur.
Zszokowany Bacclum krzyknął i rozluźnił uścisk. Wtedy ten zaczął śpiewać, jego głos był głęboki i mroczny, pełen agonii i bólu.
- Puszczaj go, Bacclum!- Krzyknął ostatni raz gargulec, jakby wyczuwając że koniec walki jest bliski.
Jego ostrzeżenie przyszło za późno.
Okna biblioteki zadrżały, jak gdyby były żywe i przerażone. Meble przesuwały się w tą i z powrotem po podłodze z twardego drewna. Krzesła uderzyło w bok Baccluma, ale nie zepchnęło go z komfortowej pozycji na plecach jego ofiary.
Głos demona rósł, stał się huraganem władzy, zasysającym wszelkie rzeczy z pokoju do gwałtownie wirującego wiru energii. Szyby zaczęły jeszcze mocniej drżeć, silniej, aż eksplodowały, i szkło rozprysło się na tysiące fragmentów.
Lodowaty, ostry deszcz poleciał na gargulca, człowieka i demona, raniąc każdego.
Podłoga pod nimi zaczęła szumieć, pękać, aż wreszcie rozdarła się jak kartka papieru, tworząc wielką otchłań, otwartą i czarną, gotową pochłonąć cały dom i 2a
trójkę jego mieszkańców.
tronS
Demon Dreamer – Vivi Anna
Jakieś widmowe ręce oderwały Baccluma od demona i zaczęły wlec po podłodze. Inne niewidzialne dłonie pochwyciły gargulca jakby nic nie ważył i wyrzuciły go przez ostatnie całe okno, roztrzaskując szybę w drobny mak.
Mężczyzna, ciągnięty po podłodze jak worek śmieci, coraz bardziej był
odsuwany od ciała demona. Jego palce próbowały chwycić się czegoś, ale tylko ślizgał się paznokciami po gładkim drewnie. Gruba, ciężka księga unosiła się w powietrzu, wirując w dzikim tańcu, by w końcu wylądować nad ciałem mężczyzny.
Przez chwilę wisiała w powietrzu, jakby przytrzymywana niewidzialnymi sznurkami, grzbietem do góry. I nagle kartki zmieniły się w otwartą paszczę, gotową pożreć Baccluma.
- Nie!- Krzyknął mężczyzna, wijąc się, próbując uciec na bok. Jego ciało i dusza były zasysane w stronę paszczy książki, jaśniejącej bursztynowym światłem.
Gdy obcy zniknął cały w wielkim tomie, księga zatrzasnęła się.
Brakowało jeszcze demona, dyszał ciężko na ziemi, z licznych ran na ciele sączyła mu się krew. Jednak nawet on nie był odporny na moc tego domu. Wkrótce jedna ze ścian biblioteki rozsunęła się i wessała go do środka. Nie miał szans na
ucieczkę. Ściana zatrzasnęła się z głośnym stukiem, który rozszedł się echem po pokoju.
*
Kiara Brondie usiadła prosto na łóżku, ciężko dysząc. Długie blond włosy przykleiły się do spoconych policzków i czoła. Sen był taki intensywny, taki żywy…
Taki prawdziwy. Mogła nadal czuć zapach demona. Ciepłą woń potu i czegoś ostrego.
Odrzucając splątany koc na bok, zsunęła nogi z łóżka i głęboko odetchnęła.
Serce nadal biło jej mocno. Nie miała tego typu snu od bardzo dawna. Od śmierci brata. Zastanawiała się, czy to był jakiś omen, jak sen który miała o LIamie.
Przepowiednia zdarzenia, które miało nadejść.
Takie było życie Jasnowidza.
Kiara podniosła się i nerwowo złapała błękitny szlafroczek, rzucony na krzesło, zawiązała go mocno w pasie. Na nogi nałożyła kapcie, i przeniosła się z małej sypialni do kuchni, która z kolei była dość duszna.
Postawiła na piecu czajnik i włączyła palnik. Może filiżanka ziołowej herbatki pomoże jej otrząsnąć się ze snu, którego lepkie macki nadal przywierały do niej jak nici pajęczyny. Pocierając twarz, odsunęła zasłonki i spojrzała na dwór. Było
nadal wcześnie, jakoś przed piątą, sugerując się żółto- różową łuną na niebie. Nikt z karawany jeszcze się nie obudził. Większość nie podniesie się jeszcze przez wiele godzin.
3a
Takie było życie wędrowca.
tronS
Demon Dreamer – Vivi Anna
Kiara nienawidziła każdej jego sekundy. Ale była do niego urodzona, z powodu swego daru i przekleństwa, nie miała żadnej szansy by coś zmienić.
Zrobiwszy herbatę, wzięła kubek i wyszła przed drzwi przyczepy. Zajęła miejsce na ulubionym krześle ocienionym markizą. Kochała wszystkie poranki.
Wokół nie było nikogo, kto by czegoś od niej chciał, żadnych proszących o postawienie tarota czy czytanie z dłoni. Żadnych ludzi, którzy śledziliby ją ostrożnie kątem oka. Ponieważ wiedziała, że to robią, nawet jeśli nie mieli takiego zamiaru.
Była częścią taboru, urodziła się w Irlandii i mieszkała z tymi ludźmi całe swoje dwadzieścia trzy lata, jednak nie była w pełni jedną z nich. Z powodu swojego przekleństwa, zawsze była na uboczu.
Wiedziała, że niektórzy boją się jej i tego, co mogła zobaczyć swoim kozim okiem. Ponieważ Kiara urodziła się z prawą źrenicą w kształcie elipsy, jak u kozy, była jednocześnie wyrzucana ze społeczności, jak i czczona niczym święta.
Naznaczono ją i powołano do starszyzny karawany. Naznaczona jako ktoś specjalny, naznaczona jako ktoś kogo się bali.
Było to dziwne miejsce, by tu być. I jedno z tych, które ciągną cię na dno.
Dziewczyna była już zmęczona bycia tą „jedyną”. Chciała być zwyczajną Kiarą Brodie, młodą Irlandką z wielką tęsknotą w sercu.
Tęsknotą za kimś innym, za czymś innym. Za kimś jeszcze.
Ze względu na jej miejsce w społeczności, miejscowi mężczyźni nie zbliżali się do niej. Mimo, że była piękna i godna pożądania, żaden z nich nie miał dość jaj by ją wziąć. Większość się jej bało. A pozostali brzydzili się.
Była złakniona mężczyzny, który uznałby odmienność za seksowną, i chciałby być z nią w dzień i nocy. Zwłaszcza w nocy. Wypełniały ją dzikie i szalone fantazje, ale musiała jeszcze znaleźć faceta, który by je spełnił.
Co kazało jej znów pomyśleć o wcześniejszym śnie. Było coś w demonie co budziło w niej ogień. Był dziwnie piękny i bardzo silny, a jego moc przyciągała ją nie mniej, niż dwie poprzednie cechy. Jeśli samą swoją obecnością rozerwał pokój
na pół i uwięził dwie inne potężne istoty, jakie to musiało być uczucie gdy jego siła i moc znalazłyby się nad nią? Jak to byłoby mieć go w sobie? Jakie to uczucie, gdy jego moc rośnie z każdym posuwistym ruchem w twoim ciele?
Zadrżała na tą myśl. Otulając dłońmi kubek z herbatą, wzięła łyk i uśmiechnęła się. Może to był znak, że idealny dla niej partner był tuż za rogiem.
Wkrótce się z nim spotka i pozna dreszcz gorąca, dzikości i męską namiętność.
Drzwi pobliskiej przyczepy uchyliły się, i wyszła z nich, opatulona szlafrokiem starsza kobieta, również trzymająca kubek z parująca herbatą.
Przeszła przez brudne podwórze i usiadła na innym krześle pod markizą Kairy.
- Dobry, Ma.
- Dobry, Ki- Matka dziewczyny wzięła łyk herbaty i westchnęła z 4a
satysfakcji.
tronS
Demon Dreamer – Vivi Anna
- Spałaś dobrze?
Ta przytaknęła.- Nie tak źle. A ty?
- Sny miałam.
Oczy starszej kobity spojrzały ostrożnie znad filiżanki.- Wiem coś o nich?
Kiara skinęła potakująco głowa.- Dziwne sny, jak wtedy nim umarł Liam.
- Burza nadchodzi, zgaduję.
- Taa, może- Jasnowidząca spojrzała na odległą linię horyzontu. Słońce właśnie wstawało, żółte i lśniące.
Jej matka westchnęła ciężko, odwracając wzrok.
- Masz coś na sumieniu do zdradzenia, Ma?
Kobieta wyjęła z kieszeni szaty białą, złożoną kopertę. Postawiła ją na plastikowym stole i zaczęła przesuwać w stronę córki, jednak nie puściła przesyłki nawet gdy palce Kiary się na niej zacisnęły.
- Powinnam wcześniej ci to dać, ale bałam się.
- Co cię lękało?
- Co ty zdecydujesz się zrobić.
Starsza Irlandka zabrała w końcu palce z koperty i wzięła duży łyk herbaty.
Jej córka niepewnie podniosła list i rozłożyła go. Zobaczyła swoje dane i adres. Potem przeniosła spojrzenie w lewy róg, by zobaczyć nazwisko nadawcy.
Jean-Paul Durant. Nowy Orlean.
- Kim jest Jean-Paul Durant?
- Twoim ojcem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin