Moreland Peggy - Miłość i medycyna.pdf
(
615 KB
)
Pobierz
117443055 UNPDF
PEGGY MORELAND
Miłość i medycyna
Tytuł oryginału: The Baby Doctor
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Cecile dzielnie ściskała Malindę za rękę, choć tak
naprawdę miała ochotę uciec ze szpitala.
- Oddychaj, nie przyj teraz! - nakazała surowo, tłumiąc
zdenerwowanie.
Malinda opadła do tyłu, wspierając się na łokciach.
- Sama oddychaj! - sapnęła, usiłując wyrwać dłoń z
uścisku Cecile. - Ja wolę przeć.
Zgrzytnęła zębami i znów pochyliła się do przodu. Cecile
otarła pot z czoła, z braku wolnej ręki uŜywając do tego
łokcia. Miała troje dzieci, ale Ŝaden z jej porodów nie
przebiegał w takim tempie. Siedziała tu od dwóch godzin i nie
była pewna, jak długo jeszcze wytrzyma. Malinda była jej
najlepszą przyjaciółką i nikt, moŜe oprócz Jacka, nie kochał
jej bardziej niŜ Cecile.
Gdzie właściwie podziewa się Jack Brannan? To on
powinien tu być, a nie ja, pomyślała Cecile ze złością. Otarła
przyjaciółce pot z czoła, pragnąc choćby w ten sposób ulŜyć
jej w cierpieniu. Twarz Malindy ściągnęła się i
poczerwieniała.
- Nie przyj! Oddychaj! - wykrzyknęła Cecile histerycznie.
- Nienawidzę cię - warknęła Melinda.
- Proszę cię bardzo - odcięła się Cecile równie
nieuprzejmym tonem. Dopóki Melinda mówiła, nie parła,
tylko oddychała. O to właśnie chodziło. - MoŜesz mnie
nienawidzić, nie mam nic przeciwko temu. ChociaŜ właściwie
powinnaś nienawidzić Jacka. To przez niego się tu znalazłaś.
Korzystając z tego, Ŝe udało jej się odwrócić uwagę
Malindy, połoŜyła ręce na jej brzuchu, sprawdzając siłę
skurczów. Gdzie się podziewa lekarz? myślała w popłochu.
Na litość boską, przecieŜ ta kobieta rodzi!
Fala skurczów powoli opadła. Cecile cofnęła dłoń.
Wyczerpana Malinda znów osunęła się na poduszkę i
wpatrzyła w sufit. Naraz zaśmiała się lekko.
- Co cię tak bawi? - prychnęła Cecile z irytacją.
- Ty - uśmiechnęła się Malinda, odgarniając z czoła
wilgotne włosy. - Wyglądasz okropnie. Jesteś cała
roztrzęsiona.
Cecile wiedziała, Ŝe teraz przez kilka minut będzie spokój.
Puściła dłoń przyjaciółki i usiadła na krześle obok łóŜka.
- Tak wygląda ludzka wdzięczność - wymamrotała,
wyciągając przed siebie nogi.
- AleŜ jestem ci wdzięczna.
- Mhm - mruknęła Cecile, nie odrywając wzroku od
zamkniętych drzwi. Gdzie się podział cały personel tego
szpitala? PrzecieŜ powinni być tutaj, biegać dokoła łóŜka i
dokonywać cudów!
- Nie krzyw się tak, Cecile, bo zrobią ci się zmarszczki.
Te słowa, zwaŜywszy na sytuację, były zupełnie
niedorzeczne, a poza tym brzmiały tak, jakby wyszły z ust
ciotki Hattie. Cecile wbrew sobie musiała się roześmiać.
- BoŜe, mówisz jak twoja ciotka Hattie.
- Mogło być gorzej.
- MoŜliwe - mruknęła Cecile, myśląc o Agacie Prim. Jej
zdaniem ta staroświecka stara panna miała tylko jedną zaletę,
a mianowicie, to ona wychowała Malindę.
Cecile i Malinda przyjaźniły się od czasu, gdy obie miały
po dwanaście lat. Malinda i jej ciotka przeprowadziły się
wówczas w sąsiedztwo Cecile i dziewczynki, choć zupełnie
róŜne od siebie, szybko stały się nierozłączne. Cecile
uśmiechnęła się lekko, przypominając sobie ich pierwsze
spotkanie. Siedziała skryta między gałęziami wielkiego wiązu,
który rósł między domem jej rodziców a domem Hattie Prim.
Malinda wyszła przez tylne drzwi, ubrana w białą sukienkę z
koronkową lamówką, białe skarpetki i białe lakierki. Cecile
miała na sobie zwykły letni strój - odziedziczone po bracie
dŜinsy z obciętymi nogawkami, wyciągniętą koszulkę i bose
stopy. Kontrast nie mógł być większy. Pomimo tego ich
przyjaźń, zawarta owego dnia, przetrwała dwadzieścia lat, a
od sześciu prowadziły wspólnie sklep z ubrankami dla dzieci.
Malinda była druhną na ślubie Cecile i matką chrzestną jej
trojga dzieci. Teraz nadeszła kolej Cecile, by się odwdzięczyć.
Przed półtora roku była druhną na ślubie Malindy, a dziś
asystowała przy narodzinach jej pierwszego dziecka, którego
miała równieŜ trzymać do chrztu. - Oj, oj - jęknęła Malinda i
Cecile natychmiast poderwała się z krzesła.
- Znowu skurcz? Malinda skinęła głową, mocno
przygryzając dolną wargę. Po jej policzku potoczyła się łza.
Cecile zerknęła na zegarek. Dwie minuty! BoŜe drogi, gdzie
ten lekarz?
- Oddychaj - powtarzała gorączkowo, odgarniając włosy z
twarzy przyjaciółki. - Otwórz oczy i skup na czymś wzrok.
Nie walcz z bólem, współpracuj z nim.
Spod powieki Malindy wymknęła się jeszcze jedna łza, ale
dziewczyna dzielnie otworzyła oczy i skupiła wzrok na
suficie. Jej oddech powoli się wyrównał.
Drzwi za plecami Cecile otworzyły się cicho. Obejrzała
się przez ramię i zobaczyła męŜczyznę w zielonym fartuchu,
który podszedł do łóŜka od drugiej strony i otoczył palcami
przegub Malindy.
- Jak tam nasza pacjentka? - zapytał pogodnie. Malinda
otworzyła usta, ale wydobył się z nich tylko przeciągły jęk.
- Oddychaj, Malindo, oddychaj! - upomniała ją Cecile,
obrzucając lekarza wrogim spojrzeniem. On jednak nie
zwracał na nią uwagi. Patrzył na zegarek; widziała tylko
czubek jego głowy pokryty gęstymi, jasnobrązowymi
włosami. Wyglądał na playboya. Krótko przystrzyŜone włosy,
wypielęgnowane dłonie. Pod paskiem zegarka widać było
skrawek jaśniejszej skóry. Cecile ciekawa była, gdzie się tak
opalił. MoŜe na korcie tenisowym albo na polu golfowym?
PrzecieŜ to właśnie tam lekarze spędzali wolny czas, a w
kaŜdym razie tak brzmiała wersja oficjalna, podawana Ŝonom.
Patrzyła ze złością, jak lekarz bada puls Malindy i notuje
coś na karcie szpitalnej. W końcu podniósł głowę i napotkał
jej wzrok. Zdaniem Cecile, poruszał się wolno jak Ŝółw i
wziąwszy pod uwagę sytuację, wydawał się stanowczo zbyt
zrelaksowany.
Cecile przez całe Ŝycie starała się chronić Melindę, która
była od niej słabsza i delikatniejsza. W dzieciństwie
niejednokrotnie wdawała się w bójki w obronie przyjaciółki i
teraz równieŜ poczuła, Ŝe jeśli lekarz nie zrobi czegoś, by
ulŜyć cierpieniu Malindy, to za chwilę da mu w szczękę.
- Czy pani naleŜy do rodziny? - zapytał lekarz, odkładając
kartę na miejsce.
- Nie, ale...
- W takim razie będzie pani musiała wyjść z sali na czas
badania.
- Ale ja... Malinda zacisnęła palce na dłoni Cecile. Jej
twarz ściągnęła się z bólu. Cecile bez namysłu pochyliła się
nad łóŜkiem i szarpnęła poły zielonego lekarskiego fartucha.
- Niech jej pan coś natychmiast da! - syknęła przez
zaciśnięte zęby. - Bo jak nie, to...
- To co? - zapytał lekarz spokojnie, choć w jego oczach
widać było narastającą złość.
- To... to... - zacięła się Cecile, szukając w myślach
najodpowiedniejszej groźby, ale Malinda pociągnęła ją za
rękę.
- Cecile, wszystko w porządku. Idź, napij się kawy. Mnie
się nic nie stanie.
- Jesteś pewna? - zapytała Cecile niechętnie.
Plik z chomika:
akacja08
Inne pliki z tego folderu:
Moreland Peggy - Dom dla Laury.pdf
(477 KB)
Moreland Peggy - Testament Neda Parkera.pdf
(663 KB)
Moreland Peggy - Ożeń się ze mną, proszę.pdf
(543 KB)
Moreland Peggy - Obudź się królewno.pdf
(548 KB)
Moreland Peggy - Miłość i medycyna.pdf
(615 KB)
Inne foldery tego chomika:
A
Abercrombie Joe
Adler Elizabeth
Adornetto Alexandra
Adrian Lara p
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin