Od melodramatu po baśń historyczną.pdf

(524 KB) Pobierz
346640595 UNPDF
OD MELODRAMATU PO BAŚŃ HISTORYCZNĄ
- PRZEGLĄD NAJPOPULARNIEJSZYCH FILMÓW MIĘDZYWOJNIA
(na podstawie „Historii filmu polskiego”, red. B. Armatys, L. Armatys, W. Stradomski)
Zastanawiając się, co nas razi w filmach polskich Janusz
Markowicz wywodził w 1937 roku: „Były dwa naprawdę dobre:
»Barbara Radziwiłłówna«, »Młody las« ,było kilka udanych,
lecz te miały zawsze jakieś »ale« i tak np.: wesoła i pogodna
komedia »Jaśnie pan szofer« z Eugeniuszem Bodo, była przecież
niczym więcej jak kopią niemieckiego scenariusza. »Bezimienni
bohaterowie« - namiastką starych, jedynych w swoim rodzaju
»serialów« amerykańskich, a znów całego »Znachora« trzymał
wyłącznie świetny Junosza-Stępowski, a trzymał tak dobrze, że
ogólne wrażenie wypadło dodatnio".
Wśród artystów starszego pokolenia, którzy stworzyli po
kilka świetnych kreacji, wspomnieć trzeba Stanisławę Wysocką,
Michała Znicza i Kazimierza Junoszę-Stępowskiego. Ten ostatni
był prawdziwą gwiazdą przedwojennego polskiego kina.
Posiadał on, co się rzadko w praktyce zdarzało, umiejętność
cieniowania roli, niedogrywania jej, tak jak wymagała tego
technika filmowa, podczas gdy inni jego koledzy przenosili z
teatru sztuczność gestu i skłonność do deklamowania.
*
Kazimierz Junosza-Stępowski
FILM Z RUMIEŃCAMI
Atrakcjami wielkomiejskiego świata przestępczego wabiły widza w okresie międzywojnia
filmy takie, jak: „Uwiedziona”, „Rycerze mroku”, „Biała trucizna” oraz „Dzieje grzechu”. Reklamy,
jak i tytuły brukowców zapowiadały uchylenie kulisów prostytucji, deprawacji więziennej,
narkomanii.
Premiera „Uwiedzionej” (1931) odbyła się 47 dni po rozpoczęciu zdjęć. Efemeryczna spółka
Muzyka-Film zamówiła scenariusz u Anatola Sterna i Leo Belmonta, a reżyserię powierzyła
Michałowi Waszyńskiemu, który po sukcesie „Niebezpiecznego romansu” zaczął być w branży
poszukiwany. W niecałe 7 tygodni gotowy produkt dotarł do widza. Było to przedsięwzięcie bardzo
charakterystyczne dla ówczesnego wyrobnictwa filmowego. Podtytuł filmu, „Białe niewolnice”, kusił
dodatkowo wtajemniczeniem w sprawy, o których rozmawiano z wypiekami na twarzy.
Popołudniówki bowiem niemal codziennie donosiły o uwodzeniu, porywaniu i sprzedawaniu naiwnych
dziewcząt, które za swoją łatwowierność płaciły najczęściej wędrówką do domów publicznych
Ameryki Południowej.
Tytułowa bohaterka filmu Lena Karska (Maria Malicka) przybywa do stolicy w poszukiwaniu
pracy i pada ofiarą uwodziciela, który sprowadza ją do domu schadzek. Przypadkowo poznany
młodzieniec (Zbyszko Sawan) zapewnia Lenie pracę i utrzymanie. Ale oto w domu jego ojca -
prokuratora Rawicza (Kazimierz Junosza-Stępowski) - dziewczyna spotyka owego uwodziciela, który
zaczyna ją szantażować, nakazując przyjść do siebie pod groźbą ujawnienia nieszczęsnej przygody. W
czasie spotkania szantażysta ginie od kuli rewolwerowej, a Lena zostaje oskarżona o zabójstwo.
346640595.004.png
 
*
TWÓRCZY DUET:
WASZYŃSKI – DOŁĘGA-MOSTOWICZ
Spośród reżyserów międzywojnia twórcą
najpłodniejszym (40 filmów w ciągu 10 sezonów, tzn.
przeciętnie co 10 tygodni premiera!) był Michał Waszyński ,
najpłodniejszym scenarzystą – pisarz Tadeusz Dołęga-
Mostowicz . Spotkanie tych dwóch potentatów pop-kultury
było nieuniknione. W rezultacie Waszyński przeniósł na
ekran 5 spośród 7 adaptowanych powieści Dołęgi-
Mostówicza, wśród nich „Znachora” (1937), „Profesora
Wilczura” (1938) i „Trzy serca” (1939). Pierwotny tekst
scenariusza „Znachora” pióra Dołęgi-Mostowicza powstał na
zamówienie jednej z warszawskich wytwórni, która jednak
gotowy materiał zdyskwalifikowała jako pozbawiony
odpowiedniej dozy dramatyzmu. Wówczas pisarz przerobił
scenariusz na powieść, którą opublikował w odcinkach
gazetowych. Już po paru dniach kilku producentów zgłosiło
chęć sfilmowania przygód profesora Wilczura. Autorem
nowego scenariusza był mistrz w swoim fachu, scenarzysta
Anatol Stern (współautor 30 filmów nakręconych w ciągu
jedenastu lat!).
Wybitny chirurg Rafał Wilczur (Kazimierz Junosza-
Stępowski), zdradzony przez żonę (Elżbieta Barszczewska) i
podczas wędrówki po mieście ogłuszony przez zbira (Michał
Halicz), traci pamięć. Przez 12 lat błąka się po wsiach i
miasteczkach, karany za włóczęgostwo i żyjący z łaski
dobrych ludzi. Dopiero podarowane przez innego włóczęgę papiery zmarłego Antoniego Kosiby
stwarzają szansę stabilizacji. Wilczur zamieszkuje na wsi u młynarza i zaczyna leczyć okolicznych
chorych, zyskując wkrótce sławę doskonałego znachora. I oto los sprawia, że jedną z jego pacjentek
jest ranna w wypadku córka (znów Barszczewska). Wilczur kradnie narzędzia i operuje, oczywiście
nie będąc świadomym, kto jest jego pacjentem. Postawiony przed sądem i wybroniony przez
wdzięcznych okolicznych chłopów zostaje uwolniony od kary. Towarzysząc uratowanej córce Marysi
na cmentarz, nagle, przy grobie jej matki (a jego żony), odzyskuje pamięć, a następnie dawną pozycję
społeczną i zawodową.
Michał Waszyński zrealizował „Znachora” wyjątkowo starannie. Za najwybitniejszy walor
filmu uznano próbę poruszenia na ekranie poważnego problemu etyki lekarskiej oraz tytułową kreację
doskonałego aktora teatralnego i filmowego Kazimierza Junoszy-Stępowskiego. Kinematografia
polska lat trzydziestych stworzyła niewiele tak wyrazistych postaci jak prof. Wilczur. Być może -
tej rangi - była to postać jedyna. Ta sugestywność postaci była zasługą Junoszy-Stępowskiego.
Dał jej swoje charakterystyczne rysy człowieka mądrego, doświadczonego, pogodzonego z losem, ale
nie uznającego kompromisów w sprawach podstawowych — w tym wypadku w stosunku do etyki
lekarskiej i posłannictwa lekarza. Tak wielka rutyna, zarówno autora scenariusza, jak i reżysera oraz
głównego aktora, musiała wydać owoce. Znachor stał się filmem stanowiącym pod wielu względami
pozycję wzorcową, kwintesencją polskiego dramatu filmowego lat trzydziestych.
Sukces filmu zarówno u publiczności, jak i krytyki sprawił, iż jego autorzy postanowili rzecz
ciągnąć dalej. W 1938 roku powstał „Profesor Wilczur”, opowiadający o dalszych losach wybitnego
chirurga. Profesor Wilczur, na skutek intryg kolegi po fachu (Józef Węgrzyn) oraz zmartwień
spowodowanych kłopotami małżeńskimi córki, powoduje nieumyślną śmierć pacjenta i wycofuje się
Michał Waszyński
346640595.005.png
 
ze stanowiska dyrektora szpitala, osiadając na
wsi wśród ludzi prostych i życzliwych. Mimo
choroby śpieszy, aby zoperować swego
zawistnego kolegę i po spełnieniu obowiązku
umiera.
W recenzjach omawiających „Profesora
Wilczura” najobszerniej - jak zwykle - zajęto
się oceną gry poszczególnych aktorów. Ale nie
Junosza-Stępowski przyciągnął tym razem
uwagę widza kinowego i krytyki filmowej.
Jako nowa gwiazda zabłysnął Jacek
Woszczerowicz, grający w filmie dopiero po
raz trzeci. Wystąpił tu w roli Jemioła,
człowieka o ciemnej przeszłości, oddanego
całym sercem swemu dobroczyńcy. Poza
Woszczerowiczem najwięcej pochwał zebrał Michał Waszyński. Niektórzy krytycy uznali „Profesora
Wilczura” za jego najlepszy film pod względem warsztatowym. Chwalono umiar w przeprowadzeniu
tematu. Za słaby punkt filmu uznano naiwne i nieistotne przyczyny przerwania kariery wielkiego
chirurga.
Gorące przyjęcie roli Woszczerowicza skłoniło Dołęgę-Mostowicza oraz ośrodek produkcyjny
Polonia-Film do nakręcenia dalszych losów Jemioła w filmie „Testament profesora Wilczura”.
Zrealizowany w 1939 roku nie doczekał się premiery i był wyświetlany dopiero podczas okupacji.
Trzeci ze zrealizowanych przez Waszyńskiego filmów według powieści Dołęgi-Mostowicza,
„Trzy serca”, okazał się pozycją najsłabszą. Scenariusz stanowił mechaniczny konspekt słabego
utworu literackiego. W majątku tynieckim rodzi się jednocześnie dwóch chłopców: syn hrabiny i syn
jej pokojówki. Pokojówka, chcąc zapewnić swemu dziecku szczęśliwą przyszłość, zamienia dzieci. Do
swego czynu przyznaje się dopiero przed śmiercią, gdy chłopcy są już dorośli.
Recenzent „Dziennika Ludowego" pisał, iż w filmie tym zawarte zostaje ,,mało przekonywająca
idea, że arystokracja jest jakimś lepszym, wyższym gatunkiem człowieka, chłop jednak chłopem
zostanie, a z niskim jego pochodzeniem wiążą się ujemne cechy: prostactwo, wybuchowość, egoizm,
ciasny horyzont umysłowy i (o dziwo!) skłonność do nieróbstwa". Surowej ocenie poddane zostały
zarówno nonsensy scenariusza, jak i techniczny prymitywizm warsztatu filmowego.
*
MELODRAMAT WYCHOWAWCZY
Obok powieści Mniszkówny i Dołęgi-Mostowicza dużym powodzeniem u polskich
filmowców cieszyła się twórczość Marii Rodziewiczówny , dostarczająca tak cenionych wówczas
wątków melodramatycznych. W 1938 roku weszły na ekran dwie adaptacje jej bardzo poczytnych
książek, noszące te same tytuły: „Florian” w reżyserii Leonarda Buczkowskiego i „Wrzos”
zrealizowany przez Juliusza Gardana. W obu filmach główne kobiece role grała Stanisława Angel-
Engelówna.
Akcja „Floriana” rozgrywa się podczas I wojny światowej w środowisku ziemiańskim. Rodzina
Wereszczyńskich ukrywa przed cofającą sięarmią rosyjską pamiątkowy dzwon „Florian'', ratując go w
ten sposób od rekwizycji. Zakochany bez wzajemności w Bronce Wereszczyńskiej (Stanisława Angel-
Engelówna) aferzysta, denuncjuje ich. Wereszczyńskim przybywają w odsiecz legioniści.
346640595.001.png
Film nie wykraczał swoim poziomem
ponad przeciętność. Opisaną przez
Rodziewiczównę romantyczną historię
potraktowano banalnie, zatracając jej główny
sens i przesuwając na plan dalszy właściwy
temat powieści. Krytyka uznała, iż była to
wina scenarzysty, „wina tym cięższa, że
temat był ładny, obsada dobra, reżyser
kulturalny".
Treścią „Wrzosu” są dramatyczne
przeżycia syna znanego adwokata Andrzeja
Sanickiego (Franciszek Brodniewicz), który
musi ożenić się z narzuconą mu przez ojca
(Kazimierz Junosza-Stępowski) kandydatką (Stanisława Angel-Engelówna), w przeciwnym razie
bowiem pozbawiony zostanie rodzinnego majątku. Wkrótce zakochuje się w swej żonie, która jednak
nie odwzajemnia mu uczucia, nie mogąc zapomnieć swego pierwszego narzeczonego (Mieczysław
Cybulski). Żona Andrzeja, opiekując się biednymi, zaraża się tyfusem i umiera.
„Wrzos” chwalono głównie za walory wychowawcze, które wprowadzała postać „dziewczyny
ze wsi, tchnącej urokiem leśnego kwiatu", a jej zdrowie moralne „skontrastowane było z chorobliwą
zgnilizną wielkiego miasta". Film zaliczony został do „uczciwie wykonanych dzieł popularnych,
przeznaczonych dla najszerszych mas".
Po optymistycznych prognozach formułowanych na podstawie serii adaptacji
realistycznych utworów literackich („Dziewczęta z Nowolipek”, „Ludzie Wisły”, „Granica”,
„Strachy”), od listopada 1938 roku na ekranach zaczęły pojawiać się wyłącznie miałkie, banalne
melodramaty zrealizowane ze znanym swojskim pośpiechem - byle jak, w konwencji bliskiej
brukowym powieściom odcinkowym. Przez następne pół roku od premiery „Strachów” ogłoszenia
zapraszały kolejno na łzawe melodramaty: „Rena” i „Serce matki” (Michał Waszyński), „Moi rodzice
rozwodzą się” (Mieczysław Krawicz), „Sygnały” (Józef Lejtes), „Za winy niepopełnione” (Eugeniusz
Bodo), „Kłamstwo Krystyny” (Henryk Szaro), „Biały murzyn” (Leonard Buczkowski), „O czym się
nie mówi” (Mieczysław Krawicz), „Doktor Murek” (Juliusz Gardan), „U kresu drogi” (Michał
Waszyński). Już same tytuły zawierały charakterystykę konfliktów spreparowanych z myślą o
poruszeniu widzów skłonnych do sentymentalizmu.
*
„Pan Twardowski” w reżyserii Henryka Szaro był drugą polską wersją legendy ludowej
(pierwszą nakręcił Witold Biegański w 1921 roku).
Kraków, wiek XVI. Szlachcic Twardowski (Franciszek Brodniewicz), człowiek uczciwy i dobry
dla swych poddanych, marzy o uszczęśliwieniu świata. Pewnej nocy, podczas burzy, przybywa do
niego wysłannik piekieł (Kazimierz Junosza-Stępowski) i roztacza przed nim uroki światowego życia.
Wysyła Twardowskiego do alchemika Marcina (Stefan Jaracz), który pomoże mu zgłębić tajemnicę
życia i śmierci oraz da moc panowania nad światem. Twardowski udaje się do Krakowa, gdzie poznaje
żądną pieniędzy szlachciankę Netę (Elżbieta Barszczewska) i zakochuje się w niej. Neta zgadza się
zerwać zaręczyny i poślubić Twardowskiego pod warunkiem, że ten obsypie ją złotem. Aby sprostać
życzeniom ukochanej, Twardowski podpisuje cyrograf, w którym zaprzedaje duszę diabłu. Żeni się z
Netą i otacza ją luksusem. Posiadając zdolność czynienia czarów, spełnia życzenia i marzenia ludzi
przybywających do niego z różnych stron świata. Na życzenie Zygmunta Augusta wyczarowuje ducha
zmarłej królowej Barbary. Król przypłaca to ciężką chorobą, a Twardowski zostaje wtrącony do lochu.
346640595.002.png
Na wieść o zdradzie żony, zrzuca
kajdany. Wyrzuca wiarołomną
Netę z domu, a sam oddaje się
pijaństwu. Od zupełnego upadku
chroni go wiernie kochająca Kasia
(Maria Bogda). Żyje z nią
szczęśliwie do dnia, w którym
diabeł przybywa po jego duszę.
Dzięki żarliwej modlitwie
Twardowski wyrywa się z jego
szponów i kieruje w stronę
księżyca.
Film zaplanowany jako
przedsięwzięcie na dużą skalę
produkcyjną przerósł możliwości
finansowe producenta i trzeba
było poczynić wiele oszczędności (m. in. wprowadzono makiety Krakowa zamiast plenerów) znacznie
zubożające stronę widowiskową filmu. Mimo to twierdzono, iż jest to pierwszy film polski, w którym
sceny zbiorowe są lepsze od kameralnych. Krakowski lajkonik, pełne ruchu i wigoru sceny, na targu i
w karczmie, zaczarowania wesela, spotkały się z uznaniem krytyki. „Można było z tej świetnej,
bogatej, polskiej legendy zrobić albo dramat faustowski na serio, albo też groteskę, pozornie arealną, w
istocie aktualną, mięsistą i krwistą – pisała Stefania Zahorska. – Tu sfilmowano po prostu anegdotę w
sposób realistyczny, w tonie pogodnym, na ogół żywym i nie najgorszym". „Za dużo tu Mefista, a za
mało polskiego diaska. Trzeba było potraktować to jako krotochwilę, facecję, oczywiście nie farsę
(Mickiewicz dał w tym względzie dobre wskazówki)" - pisał Kandyd .
Najsłabiej film wypadł pod względem aktorskim. Brodniewicz prezentował się okazale w
kontuszu, ale grał fatalnie. Junosza-Stępowski i Jaracz czuli się źle w swoich rolach, a stosunkowo
najlepiej potraktował swój występ Kurnakowicz, tworząc prawdopodobną postać z owych czasów i
wnosząc do filmu dużo ożywienia.
346640595.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin