Wyspa i imperium #2 Blask plomienia - WYLIE JONATHAN.txt

(728 KB) Pobierz
WYLIE JONATHAN





Wyspa i imperium #2 Blaskplomienia





(Echoes of Flame)





JONATHAN WYLIE





Przelozyl Pawel Czajczynski

Prolog





Admiral Iayn Barvick obudzil sie i pomyslal o klopotach, w jakie sie wpakowal. Nie przypuszczal, ze jest to ostatni dzien jego zycia. Obecnie, majac piecdziesiat lat, wyzbyl sie juz wszelkich ambicji. Coz wiecej mogl osiagnac? Czemu opuscil swoj wygodny dom w Brighthaven i zdecydowal sie objac dowodztwo wyprawy?Naszly go wspomnienia i chociaz nie chcial ulec nostalgii, poddal sie urokowi naplywajacych mysli. Jako mlody zeglarz oplynal polowe swiata, wiodac zycie pelne przygod. Wielokrotnie zawijal do portow na wyspie Zalys, lecz ani ta kraina, ani jej mieszkancy nie wywarli na nim wiekszego wrazenia. Pelnila role wysunietej placowki kolosalnego Imperium xantyjskiego, a jej strategiczne znaczenie znane bylo kazdemu uczniowi. Odlegle polozenie wyspy, znajdujacej sie prawie na srodku morza Larenian, czynilo zen miejsce krzyzowania sie wielu waznych szlakow handlowych, laczacych Imperium z zachodnimi ladami - co rowniez mialo niebagatelne znaczenie militarne. Najwazniejszym jednak byl fakt, iz stanowila nieprzebrane zrodlo bursztynowych krysztalow. Dzieki tajemniczym kamieniom wyjatkowo uzdolnieni telepaci potrafili przekazywac wiadomosci w mgnieniu oka, czasami na olbrzymie dystanse. Nikt nie potrafil zrozumiec dzialania drogocennych bursztynow, lecz mimo to poslugiwano sie nimi na calym obszarze Imperium.

We flocie Barvicka znajdowalo sie trzech telepatow - jeden na okrecie flagowym o nazwie "Poludniowy Plomien", a dwaj pozostali na jednostkach dowodcow eskadr. Wykorzystywano ich do odbierania wiadomosci z kwatery glownej i przekazywania tam raportow z misji Barvicka. Zapotrzebowanie na telepatyczne zdolnosci wzroslo bardziej niz kiedykolwiek. Coraz czesciej wykorzystywano nowe, rodzace sie dopiero talenty, co wiazalo sie z koniecznoscia zdobywania coraz wiekszych ilosci bursztynowych krysztalow. Bez rozleglej sieci telepatycznej Xantium znalazloby sie w oplakanym polozeniu. Barvick, podobnie jak wiekszosc inteligentnych ludzi, zdawal sobie sprawe, ze Imperium przechodzilo powazny kryzys i zachowywalo swoje rozlegle wplywy jedynie dzieki czujnosci i obecnosci swoich wojsk w podbitych krainach. Telepaci stali sie niezbedni dla wlasciwego funkcjonowania Imperium. To oni przekazali wiadomosci o wybuchu powstania na Zalys. Instrukcje przeslane osobiscie przez kanclerza Verkho dla admirala potwierdzaly powage sytuacji. Przywodcy powstania oraz wszyscy aktywni uczestnicy mieli zostac straceni. Nie wspomniano natomiast nic o tym czy rebelianci zwyciezyli, czy poniesli kleske. Kontakt z Zalys zostal przerwany i Barvick spodziewal sie najgorszego. Wyruszyl z dwiema pelnymi eskadrami Floty Poludniowej, liczacymi okolo piecdziesieciu okretow, z ktorych wiele przeladowano wrecz wojskiem. Admiral mial pod dowodztwem tysiace ludzi, duzo wiecej niz potrzeba do odzyskania wyspy - jesli rzeczywiscie zostala opanowana przez wrogow - i ukarania jej mieszkancow. Verkho nie wyznaczyl jednak dowodcy floty, wiec Barvick sam podjal decyzje, ktorej teraz zalowal. Przy sprzyjajacych wiatrach podroz z Brighthaven do Zalys mogla potrwac okolo siedmiu, osmiu dni, lecz jak zwykle o tej porze roku - tuz po pelni lata - wial delikatny, ale miarowy wiatr z zachodu, co utrudnialo zegluge. Musieli plynac halsem pod wiatr i po pieciu dniach od opuszczenia portu nie przebyli nawet polowy drogi. Admiral stawal sie coraz bardziej niespokojny i chociaz poruszal sie po rozkolysanych pokladach, caly czas utrzymujac rownowage jak przystalo na doswiadczonego zeglarza, to jego nogi zdawaly sie z kazdym dniem slabsze. Ponadto nie spal zbyt dobrze. Budzil sie wczesnie i jeszcze przed wschodem slonca pojawial sie na pokladzie. Nie mogl zniesc ciasnoty kabiny, ktora wydawala mu sie wiezieniem. Zdazyl sie juz odzwyczaic.

Dlaczego podjal sie tego zadania? Ta akcja byla wazna, lecz w przeszlosci wyznaczal innych, zeby zajmowali sie rownie donioslymi misjami. Wielu z jego mlodszych oficerow potrafiloby przeprowadzic z powodzeniem to zadanie.

Zastanawial sie, czy z jakiegos nieznanego powodu staral sie zadowolic Verkho? Kanclerza uwazano za najpotezniejszego czlowieka w Imperium i bardziej sie obawiano jego niz samego cesarza Southana. Jednak Barvick nie odczuwal strachu przed kims, kto nigdy nawet nie opuscil stolicy. Admiral byl weteranem niezliczonych bitew i chociaz podniesienie do obecnej rangi sprawilo, ze wiedza o mrocznym swiecie polityki stala sie nieunikniona, to jednak mial zbyt malo czasu na knucie intryg czy spiskow. Poza tym, zrealizowal juz wszystkie swoje marzenia i ambicje.

Ostatnie czterdziesci lat zycia spedzil w sluzbie cesarskiej marynarki. Rozpoczynal jako nizszy majtek aby konsekwentnie, dzieki inteligencji, uporowi i szczesciu, awansowac szczebel po szczeblu. W koncu piec lat temu zostal dowodca jednej z trzech wielkich flot Imperium. Osiadl w Brighthaven, porcie lezacym w zachodniej prowincji Nadal, krainie, ktora graniczyla z Xantium od poludniowego zachodu. Miasto sprawialo wrazenie ponurego i szarego, co zadawalo klam jego nazwie. Barvick znalazl tam jednak wspanialy dom z przylegajacym duzym terenem i rozstal sie z morzem na dobre, a przynajmniej tak myslal. Od tego czasu staczal batalie innego rodzaju. Walczyl o utrzymanie Floty Poludniowej w ciaglej gotowosci. Staral sie wiec zdobyc jak najwiecej ludzi i funduszy. Gdy byl mlodszy, Imperium tetnilo zyciem, poszerzajac swoje terytoria, a marynarke uwazano za kluczowa sile w prowadzonych kampaniach. Obecnie Xantium z wielkim trudem bronilo granic przed najazdami barbarzynskich ludow. W oczach Barvicka jego ukochana Flota Poludniowa rowniez nieublaganie chylila sie ku upadkowi.

Byc moze zbliza sie nieuchronny koniec, zastanawial sie pelen zadumy. Chce zobaczyc ich w akcji, dopoki jest jeszcze cos, z czego mozna byc dumnym.

Rozejrzal sie po okrecie i stwierdzil, ze nadal robi na nim wrazenie szybkosc i skutecznosc, z jaka marynarze potrafili walczyc, nawet jesli ich przeciwnikami okazaliby sie zle wycwiczeni chlopi. Ta misja jest jego ostatnim dzielem, kwintesencja wojennego kunsztu.

Barvick stanal na dziobie okretu flagowego i serce starego wojownika zaczelo bic troche szybciej. Zanim umre, na moim mieczu ponownie pojawi sie krew, przyrzekl sobie cicho. I nie mylil sie.

Pierwsza zapowiedzia nadchodzacego nieszczescia byl potezny grzmot, ktory zdawal sie narastac wprost z otchlani morza. Nikt ze znajdujacych sie na pokladzie nie slyszal wczesniej podobnego dzwieku i kiedy przerazajace odglosy oddalily sie, groze potegowala zlowieszcza cisza. Ustal plusk fal, skrzypienie wreg i lopot rozwinietych zagli, a wszyscy ludzie zastygli w bezruchu, oczekujac na rozwoj wypadkow. Na spokojnym, blekitnym niebie wciaz swiecilo poludniowe slonce. Morze wydawalo sie nie zmienione. Cos jednak wisialo w powietrzu. Ochlodzilo sie znacznie. Oficerowie stojacy na mostku kapitanskim "Poludniowego Plomienia" wymienili miedzy soba zaniepokojone spojrzenia. Nawet Barvick nie potrafil znalezc odpowiednich slow, ktore rozproszylyby watpliwosci jego porucznikow. Krzyk dochodzacy z dolnych pokladow wskazywal, ze telepata odebral wiadomosc. Admiral rozkazal przyprowadzic go na poklad. Mlodszy oficer pomogl dziewczynie o imieniu Sunflower wejsc na gore. Podobnie jak wielu telepatow uzywala nektaru, ktory zwiekszal naturalne zdolnosci. Jednak narkotyk nieslychanie oslabial organizm. Od przeszlo trzech lat Sunflower byla osobista asystentka Barvicka, lecz nigdy wczesniej nie plywala na statkach i choroba morska dodatkowo ja wycienczyla. Admiral doznal wstrzasu na widok fatalnego wygladu Sunflower. Na czole miala przepaske z bialego plotna, w ktorego faldy wszyto bursztynowy krysztal. Twarz dziewczyny wydawala sie bardziej kredowa od tkaniny, a w oczach mlodej kobiety czail sie strach.

-Co masz do przekazania? - zapytal rozkazujacym tonem Barvick.

-Otrzymalismy wiadomosc z "Lamacza Fal", panie - odpowiedzial mlodszy oficer, podajac nazwe okretu prowadzacego eskadre, ktory rownoczesnie plynal na czele armady - lecz slowa Sunflower wydaja sie bezsensowne.

-Powtorz wiadomosc, Sunflower - powiedzial Barvick uprzejmie, ale stanowczo.

Usta telepatki rozchylily sie, ukazujac zaplamiony jezyk, lecz dziewczyna nie wydala zadnego dzwieku. Admiral zaczal sie niecierpliwic, jednak natarczywe wolanie z bocianiego gniazda przeszkodzilo mu w kontynuowaniu wywiadu. Dopiero po kilku chwilach zrozumieli znaczenie docierajacych z wysoka slow. Twarze marynarzy zastygly w przerazeniu, wszystkie oczy zwrocily sie w kierunku morza.

"Lamacz Fal" wywrocil sie do gory dnem.

Barvick spojrzal ponownie na Sunflower.

-Zlap kontakt z "Lamaczem Fal" - szczeknal. - Zapytaj, co sie dzieje.

W duzych, brazowych oczach dziewczyny pojawil sie bezradny strach, a jej usta rozwarly sie w rozpaczliwym krzyku. Zakryla uszy, trzesac sie jak w febrze. Barvicka ogarnelo przerazenie. Nigdy wczesniej nie widzial u niej takiej reakcji, ale zdawal sobie sprawe, ze dalsze pytania nie maja sensu. Spojrzal na morze. Jak to mozliwe, zeby sprawny statek wywrocil sie na spokojnych wodach? Nie mogl uwierzyc wlasnym oczom. Niemal namacalne uczucie strachu wypelnilo powietrze. Najgorsze mialo jednak dopiero nadejsc.

Ujrzeli, jak nastepne trzy okrety wywracaja sie kolejno w krotkich odstepach czasu. Dwa lezaly na prawej burcie, a jeden na lewej. Spojrzeli na czyste niebo, niczego nie rozumiejac. Morze wydawalo sie spokojne i nie dostrzegli nigdzie wzburzonych fal czy wirow - to tlumaczyloby katastrofe.

Jeden z bystrookich marynarzy ujrzal cos, co poruszalo sie dookola wywroconych okretow. Wciagnal powietrze gleboko w pluca, nie kwapiac sie z zabraniem glosu na temat tak absurdalnego wyobrazenia.

-Co ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin