Quick Amanda - Zjawa (Vanza 03).pdf

(1203 KB) Pobierz
Microsoft Word - Quick Amanda - Zjawa _Vanza 03_
AMANDA QUICK
ZJAWA
Margaret Gordon,
Bibliotekarce Uniwersytetu Kalifornijskiego
w Santa Cruz, z podzi ħ kowaniami
PROLOG PIERWSZY
Senny koszmar...
Po Ň ar si ħ rozprzestrzeniał. Płomienie z sykiem przedzierały si ħ tylnymi schodami w
dół. Ogie ı o Ļ wietlał hol piekielnym blaskiem. Nie było czasu do stracenia. Podniosła klucz,
który wypadł jej z dr ŇĢ cych palców, i jeszcze raz spróbowała wsun Ģę go w zamek w drzwiach
sypialni.
Martwy m ħŇ czyzna, le ŇĢ cy obok niej w kału Ň y krwi, roze Ļ miał si ħ . Znów upu Ļ ciła
klucz.
DRUGI PROLOG
Zemsta...
Artemis Hunt wsun Ģ ł ostatni z trzech breloczków od dewizki do trzeciej koperty i
poło Ň ył j Ģ obok dwóch le ŇĢ cych ju Ň na biurku. Przez dłu Ň szy czas przygl Ģ dał si ħ kopertom
opatrzonym adresami trzech m ħŇ czyzn.
Od dłu Ň szego ju Ň czasu realizował plan zemsty, ale dopiero teraz przygotował
wszystkie jego elementy. Pierwszym krokiem było wysłanie listów do trzech m ħŇ czyzn,
listów, które pozwol Ģ im pozna ę smak strachu; sprawi Ģ , by noc Ģ , w ciemno Ļ ci i mgle, z
l ħ kiem ogl Ģ dali si ħ za siebie. Drugi krok miał polega ę na uruchomieniu zmy Ļ lnej finansowej
operacji, w wyniku której wszyscy trzej - znajd Ģ si ħ na kraw ħ dzi materialnej ruiny.
Pro Ļ ciej byłoby ich zabi ę . Zasłu Ň yli na to, a Artemisowi, z jego wyj Ģ tkowymi
umiej ħ tno Ļ ciami, nie sprawiłoby to trudno Ļ ci. Niczego nie ryzykował. Był w ko ı cu mistrzem.
Chodziło mu jednak o to, by ci trzej m ħŇ czy Ņ ni odcierpieli za to, co zrobili. Chciał, by
najpierw dr ħ czyła ich niepewno Ļę , a potem strach. Chciał pozbawi ę ich pewno Ļ ci siebie i
poczucia bezpiecze ı stwa, jakie gwarantowała im przynale Ň no Ļę do wy Ň szych sfer. Na koniec
pragn Ģ ł pozbawi ę ich materialnych Ļ rodków, umo Ň liwiaj Ģ cych im lekcewa Ň enie tych, którzy
zrz Ģ dzeniem losu urodzili si ħ w mniej szcz ħĻ liwych okoliczno Ļ ciach.
Zanim zemsta si ħ dokona, musz ħ mie ę do Ļę okazji, by si ħ przekona ę , Ň e zostali
całkowicie skompromitowani w oczach Ļ wiata, rozmy Ļ lał. B ħ d Ģ zmuszeni do opuszczenia
Londynu, i to nie tylko po to, by umkn Ģę przed wierzycielami, ale by unikn Ģę bezlitosnych
szyderstw towarzystwa. Zostan Ģ wykluczeni z klubów. Nie tylko strac Ģ mo Ň liwo Ļę
korzystania z przyjemno Ļ ci i przywilejów swojej sfery, ale i szans ħ uratowania zagro Ň onej
pozycji przez korzystne mał Ň e ı stwo.
Na koniec, by ę mo Ň e, dojd Ģ do takiego stanu, Ň e zaczn Ģ wierzy ę w duchy.
Od Ļ mierci Catherine min ħ ło pi ħę lat. To dostatecznie wiele czasu, by ci trzej
rozpustnicy poczuli si ħ całkowicie bezpieczni. Zapomnieli ju Ň zapewne o wydarzeniach
tamtej nocy.
Listy zawieraj Ģ ce breloczki zachwiej Ģ ich pewno Ļ ci Ģ , Ň e przeszło Ļę jest równie
martwa jak młoda kobieta, któr Ģ doprowadzili do zguby.
Postanowił da ę im kilka miesi ħ cy na to, by przywykli do nieustannego ogl Ģ dania si ħ
za siebie. Potem wykona nast ħ pny krok. Postara si ħ , by osłabła ich czujno Ļę , a wówczas znów
uderzy.
Artemis wstał, podszedł do stołu, na którym stała kryształowa karafka. Napełnił
kieliszek brandy i wzniósł w my Ļ lach toast dla uczczenia pami ħ ci Catherine.
- Ju Ň niedługo - obiecał nawiedzaj Ģ cej go zjawie. - Zawiodłem ci ħ za Ň ycia, ale
przysi ħ gam, Ň e teraz tego nie powtórz ħ . Długo czekała Ļ na akt zemsty. Dopełni ħ go. Tylko to
mog ħ dla ciebie zrobi ę . Wierz ħ , Ň e kiedy nadejdzie ta chwila, oboje b ħ dziemy wolni.
Wypił brandy i odstawił kieliszek. Czekał przez chwil ħ , ale nic si ħ w nim nie
zmieniło.
Nadal czuł w sobie chłód i pustk ħ , te same uczucia, które dr ħ czyły go przez minione
pi ħę lat. Od dawna ju Ň przestał wierzy ę , Ň e kiedykolwiek b ħ dzie szcz ħĻ liwy. Nabrał nawet
przekonania, Ň e m ħŇ czyzna o jego usposobieniu nie mo Ň e osi Ģ gn Ģę tego rodzaju błogiego
stanu. Nieraz przekonał si ħ z własnego do Ļ wiadczenia, Ň e szcz ħĻ cie jest iluzj Ģ , podobnie jak
wszelkie inne silne uczucia. Miał jednak nadziej ħ , Ň e zemsta przyniesie mu pewien rodzaj
satysfakcji, a by ę mo Ň e równie Ň zapewni spokój.
Na razie nie odczuwał niczego poza nieodpartym pragnieniem, by Ļ ledzi ę rezultaty
swoich działa ı .
Zacz Ģ ł podejrzewa ę , Ň e si ħ w tym zatracił.
Tak czy inaczej musiał zako ı czy ę to, co rozpocz Ģ ł tymi trzema listami. Nie miał
wyboru. Wtajemniczeni nazywali go Sprzedawc Ģ Marze ı . Postanowił udowodni ę tym trzem
rozpustnikom, którzy zamordowali Catherine, Ň e mo Ň e równie Ň sprzedawa ę koszmary.
1
Kr ĢŇ yły pogłoski, i Ň zamordowała m ħŇ a tylko dlatego, Ň e jej nie odpowiadał.
Mówiono, Ň e podpaliła dom, by zatrze ę Ļ lady swej zbrodni.
Mówiono, Ň e chyba jest obł Ģ kana.
We wszystkich klubach St. James Street przyjmowano zakłady. Oferowano tysi Ģ c
funtów m ħŇ czy Ņ nie, który odwa Ň y si ħ sp ħ dzi ę noc z Niebezpieczn Ģ Wdow Ģ i prze Ň yje, by
potem wszystko opowiedzie ę .
Wiele kr ĢŇ yło opowie Ļ ci o tej damie. Artemis Hunt znał je, gdy Ň zawsze starał si ħ by ę
o wszystkim dobrze poinformowany. W całym Londynie miał swoich informatorów i
szpiegów, którzy przekazywali mu plotki i domysły zawieraj Ģ ce okruchy prawdy.
Niektóre raporty, spływaj Ģ ce na jego biurko, opierały si ħ na faktach, niektóre
okazywały si ħ wysoce prawdopodobne, inne były całkiem fałszywe. Precyzyjne ich
przeanalizowanie wymagałoby wiele czasu i wysiłku, nie weryfikował ich wi ħ c zbyt
dokładnie. Wi ħ kszo Ļę po prostu ignorował, gdy Ň nie miały zwi Ģ zku z jego osobistymi
sprawami.
Do dzisiejszego wieczoru nie miał powodu, by bli Ň ej interesowa ę si ħ plotkami
kr ĢŇĢ cymi wokół Madeline Deveridge. Nie obchodziło go, czy ta dama wyprawiła m ħŇ a na
tamten Ļ wiat. Był zaj ħ ty innymi sprawami.
A Ň do dzi Ļ nie zajmował si ħ niczym, co dotyczyło Niebezpiecznej Wdowy. Teraz
jednak okazało si ħ , Ň e to ona zainteresowała si ħ nim. Niemal ka Ň dy uznałby to za wyj Ģ tkowo
zły omen. On jednak wydawał si ħ ubawiony odkryciem, Ň e ten fakt go zaintrygował. Było to
jedno z najbardziej interesuj Ģ cych zdarze ı , jakie spotkało go od bardzo dawna. Pomy Ļ lał, Ň e
Ļ wiadczy to o tym, jak mało urozmaicone prowadził ostatnio Ň ycie.
Stał na ciemnej ulicy i z zainteresowaniem patrzył na mały, majacz Ģ cy opodal we
mgle, elegancki powozik. Lampy pojazdu tajemniczo l Ļ niły w kł ħ bi Ģ cej si ħ wokół mgle.
Zaci Ģ gni ħ te zasłony skrywały jego wn ħ trze. Konie stały spokojnie. Na ko Ņ le siedział pot ħŇ ny
wo Ņ nica.
Artemis przypomniał sobie powiedzenie zasłyszane od mnicha, w Ļ wi Ģ tyni na wyspie
Vanzagara, który uczył go dawnej filozofii i sztuki walki Vanza: „ ņ ycie przypomina
nieustaj Ģ c Ģ uczt ħ , na której daniami s Ģ rozliczne okazje. M Ģ dro Ļę polega na tym, by oceni ę ,
które s Ģ smaczne, a które truj Ģ ce”.
Usłyszał zza pleców odgłos otwieranych drzwi klubu. Cofn Ģ ł si ħ ħ biej w cie ı i
Zgłoś jeśli naruszono regulamin