BONES - Strzelec.doc

(41 KB) Pobierz

Fanfiction

Weredka

 

”Siedzieli na werandzie małego, białego domku. Przed nimi był mały stolik, nakryty haftowaną serwetką, w wazonie stały kwiaty, paliły się świece. Wyglądało to bardzo romantycznie. Na stole stało pyszne tajskie jedzenie. „To jak spełnienie moich marzeń” – pomyślała.
-Dziękuję ci – nachyliła się, by pocałować go w policzek. Booth jednak w tej chwili obrócił głowę i jej usta wylądowały na jego ustach. Pocałował ją. Nie zastanawiając się dłużej, oddała pocałunek. Przez głowę przemknęła jej myśl o linii, którą sobie wyznaczyli. „Raz się żyje, co będzie potem, to się okaże”. Ręka Bootha zsunęła się na jej włosy i rozpięła spinkę. Po chwili ręka zsunęła się, pieszcząc jej szyję. „ Chcę poczuć jego ciało” – pomyślała i wsunęła ręce pod jego koszulkę. Spojrzała w dół i zobaczyła dwa rozpięte guziki swojej bluzki...”
Do snu Brennan wdarł się uporczywy dźwięk dzwoniącej komórki. Wygrzebała się spod kołdry i odnalazła telefon.
- Brennan, słucham.
- Bones, zbieraj się. Mamy to, co lubisz najbardziej, czyli dużo kości.
Głos partnera podziałał jak zimny prysznic. Jeszcze przed chwilą o nim śniła. „Weź się w garść” pomyślała. Spojrzała na zegarek.
- Booth, jest trzecia nad ranem. Zasnęłam dwie godziny temu.
- Czyżbym ci przeszkodził, ekm, w randce ze śniadaniem?
- Pracowałam do późna. Powiedz, gdzie mam jechać. Będę w ciągu pół godziny.
Booth podyktował jej adres i rozłączył się. Temperance wstała i poszła do łazienki. Po spojrzeniu w lustro stwierdziła:
- Gorzej już być nie może. Ale w końcu Booth widział mnie już w gorszym stanie.
Ubrała się szybko, zebrała najpotrzebniejsze rzeczy i pojechała pod wskazany adres. Na miejscu stała już furgonetka Instytutu i kręcili się Zack i Cam. Widząc ją, Booth podszedł. Wyglądał świeżo jak zawsze.
-Cześć, Bones.
Partnerka spojrzała na niego krzywo.
- Oj, ktoś wstał lewą nogą z łóżka. Musisz wcześniej chodzić spać.
- Ty za to wyglądasz kwitnąco. – sarkastycznie odpowiedziała Temperance.
Na twarzy Bootha widniał cień jednodniowego zarostu. Brennan pomyślała o swoim śnie i zrobiło jej się ciepło.
- Gdzie nasze ofiary? – zapytała, chcąc przerwać swoje myśli.
- W dole, nad którym stoją Cam i Zack. Robotnik niedawno dopiero zadzwonił na policję, choć dół został wykopany wczoraj. Gdy zobaczył ludzką czaszkę, uciekł do pierwszego lepszego baru i się schlał. Musimy go później przesłuchać.
Brennan podeszła do dołu, nad którym stali jej współpracownicy.
- Co my tu mamy?
- Jak na razie wypatrzyłem pięć ciał. Przyczyną śmierci jest strzał w tył głowy. – powiedział Zack.
- Egzekucja?
- Być może. Ręce mieli związane z tyłu.
Cam z niepokojem przyglądała się budynkowi, majaczącemu się w cieniach nocy.
- Doktor Brennan, czy ... – nie dokończyła pytania, bo rozległy się strzały. Pierwszy z nich trafił Zacka, który właśnie pochylił się nad dołem, by zrobić zdjęcie szkieletom. Zachwiał się i wpadł do dołu. Drugi trafił Cam, która zatoczyła się na Brennan. Booth wyciągnął pistolet i pobiegł w stronę strzelającego.
- Bones, schowajcie się. Widać was jak na dłoni.
-Doktor Brennan? Doktor Saroyan?? Żyjecie? – z dołu rozległ się głos Zacka.
- Cam została trafiona. Co z twoimi obrażeniami? – odpowiedziała Brennan.
- Strzał w ramię. Poza tym chyba skręciłem kostkę. Ale nie jest najgorzej.
- Zack, dzwoń w tej chwili na pogotowie. Cam jest ciężko ranna.
Brennan spojrzała na Cam, którą nadal trzymała na rękach. Za wszelką cenę usiłowała powstrzymać krwotok. Nagle Cam otworzyła oczy:
- Wszystko będzie dobrze, Cam. Trzymaj się! Karetka już jedzie.
- Temperance – z trudem wyszeptała jej przełożona – lubię cię. Choć na początku...
- Nie męcz się. Oszczędzaj siły.
- Tempe, ja chciałam cię zwolnić. I Booth powiedział, że zawsze jest z tobą... Nawet wtedy, gdy byliśmy razem... Pasujecie do siebie... Nie zepsuj tego... – głos słabł jej z każdym wypowiedzianym słowem. Brennan miała w oczach łzy. – On cię kocha, choć tego nie mówi...
- Nie mów nic. Już słychać karetkę.
- Pewnie mam nie iść w kierunku światła...
Cam uśmiechnęła się z wysiłkiem, zamknęła oczy i osunęła się. Brennan nie wypuszczała jej z objęć, dopóki nie zjawili się sanitariusze. Zabrali Cam i Zacka. Siedziała na zimnej, mokrej ziemi, czekając na Bootha.
- Bones, nic ci nie jest – jej partner przybiegł zdyszany po nieudanym pościgu.
- Zack jest tylko lekko ranny, a Cam – głos jej się załamał.
- Temperance, ty też jesteś ranna. – powiedział patrząc na jej zalaną krwią kurtkę.
- To krew Cam. Ona... - Brennan zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie silne ramiona Bootha.
- Jedźmy do szpitala. Dowiemy się, co z Zackiem i Cam.

 

Wsiedli do SUVa i pojechali. Na izbie przyjęć spotkali Zacka, który siedział już z ręką na temblaku.
- Doktor Brennan! – zawołał.
- Co z tobą, Zack? Jak się czujesz?
- Dobrze. Gorzej z doktor Saroyan. Nie powiedzieli mi zbyt dużo, bo nie należę do rodziny.
- Booth, będziesz udawał narzeczonego Cam. Raczej nie uwierzą, że jestem jej siostrą.
Przeszli na oddział i tam zapytali pielęgniarki dyżurnej, co się dzieje z Cam. Jak przewidziała Brennan, dopiero, gdy Booth powiedział, że jest jej narzeczonym, niechętnie udzieliła podstawowych informacji.
- Proszę tu poczekać. Gdy pójdzie doktor, to poproszę, żeby państwa dokładniej poinformował.
Pół godziny upłynęło nieznośnie wolno. Gdy wreszcie pojawił się doktor, Booth i Brennan zerwali się z twardych, szpitalnych krzeseł.
- Panie doktorze – odezwała się pielęgniarka. – To narzeczony tej kobiety z raną postrzałową.
- Booth, gratuluję ci pięknej narzeczonej.
- Grey, to ty? Myślałem, że dalej leczysz dzieci w Afryce.
- Wróciłem dwa miesiące temu. Mam dla ciebie niezbyt pomyślne wieści. Twoja narzeczona straciła dużo krwi. Gdyby nie osoba, która częściowo zatamowała krwawienie, to już by nie żyła.
- Cam nie jest moją dziewczyną. Pozwól, że ci przedstawię osobę, która ją uratowała. Doktor Temperance Brennan, moja partnerka.
- A więc to jest twoja dziewczyna, tak? Gratuluję ponownie.
- Nie, jesteśmy tylko partnerami. – wtrąciła się Brennan.
- Czy może nam pan powiedzieć, jak poważne są obrażenia Cam?
- Jak już mówiłem, nie jest dobrze. Jeśli ocknie się w ciągu najbliższej godziny, to myślę, że wszystko pójdzie dobrze. Musicie więc poczekać.
Brennan i Booth znów zasiedli na twardych krzesłach. Czas wlókł się jeszcze wolniej.
-Przepraszam państwa, Camille Saroyan odzyskała przytomność i chce państwa widzieć.
Poderwali się szybko z krzeseł i poszli za pielęgniarką. Cam, blada od utraty krwi, leżała na łóżku.
- Zack... – wyszeptała.
- Z Zackiem wszystko w porządku. Jego rana okazała się niegroźna. – odpowiedziała Temperance.
- Kto strzelał?
- Jeszcze nie wiemy. Czekaliśmy na informacje o Tobie. – odparł Booth
- Co chcecie zrobić?
- Cam, myślę, że najbezpieczniej dla ciebie będzie upozorować Twoją śmierć. Nie wiemy, czy byłaś tylko przypadkowym celem czy też snajper mierzył do ciebie. Lekarz, który się tobą opiekuje, jest moim przyjacielem. przekonam go do tego planu. Przewieziemy cię do Instytutu pod pretekstem zrobienia sekcji zwłok. Tam będziesz bezpieczna.
- Czarny humor: patolog wywieziony w czarnym worku. – Cam uśmiechnęła sie lekko.
- Tylko nie dopuście do pogrzebu, nie chcę od kogoś oberwać, tak jak ty, Booth. Poinformujecie moją rodzinę?
- Dopiero, gdy będziesz bezpieczna w Instytucie. Poza tym ich reakcja będzie bardziej przekonująca, na wypadek gdyby snajper nas obserwował.
- Patricia wydrapie mi oczy, gdy się o tym dowie.
Brennan przysłuchiwała się tej rozmowie. Plan był dobry, jednak przypomniał jej chwile, które przeżyła, gdy dowiedziała się o śmierci Bootha. Szok, niedowierzanie, zatracenie w pracy. I wszechogarniający ból.
- Bones!... Bones! – odezwał się Booth, widząc, że partnerka zatopiła się we własnych myślach.
- Idę porozmawiać z Grey’em. Zostań z Cam.
Brennan zbliżyła się do łóżka dr Saroyan. W głowie wciąż brzmiały jej słowa, które usłyszała z ust Cam chwilę po strzale. Tempe, ja chciałam cię zwolnić. I Booth powiedział, że zawsze jest z tobą... Nawet wtedy, gdy byliśmy razem... Pasujecie do siebie... Nie zepsuj tego... On cię kocha, choć tego nie mówi...
- Temperance, pielęgniarka powiedziała, że uratowałaś mi życie. Gdyby nie ty, to...
- Oszczędzaj siły, Cam. Musisz wrócić do zdrowia, bo inaczej w laboratorium zapanuje chaos. Hodgins i Zack rozwalą wszystko swoimi eksperymentami.
Cam uśmiechnęła się, lecz po chwili w jej oczach ukazały się łzy.
-Tempe, ja mam prośbę. Spotykam się z kimś i to chyba coś poważnego. Nie chcę, by Trevor dowiedział się w ten sposób. Proszę, poinformuj go osobiście.
- Oczywiście, rozumiem cię. – przed oczyma Brennan stanął dziennikarz telewizyjny, informujący o śmierci Bootha.
W drzwiach stanął Seeley z lekarzem.
-Wszystko załatwione. Za chwilę Grey poda ci lek usypiający, potem stwierdzi zgon. Gdy się obudzisz, będziesz już w Instytucie.
- Jest tylko jeden problem – stwierdził Grey.
- Doktor Saroyan wymaga opieki lekarskiej. Muszę więc przychodzić do Instytutu bez wzbudzania podejrzeń.
- To mamy problem.
- Ale ja mam rozwiązanie – z uśmiechem stwierdził Grey.
- Jeśli doktor Brennan się zgodzi, to będę udawał jej nowego partnera.
- Partnera? Ja jestem jej partnerem – stwierdził Booth.
- Kochanka, Booth, chłopaka, towarzysza, narzeczonego – nazwij to sobie jak chcesz. Zgadzam się dl dobra Cam.
Booth skrzywił się, a Grey uśmiechnął się radośnie, z triumfem.
- Aby zacząć realizację tego plany, zapraszam cię dziś na kolację. Będę pocieszał cię po stracie współpracownicy.
- Szczegóły omówicie później. Jedźmy już. A ty zajmij się Cam. – powiedział Booth ze zniecierpliwieniem.
Gdy wychodzili ze szpitala, natknęli się na ojca i siostrę Cam oraz dziennikarzy.
- Bardzo nam przykro, ale Camille nie żyje.
Rodzina rozpłakała się, a ekipy z kamerami natrętnie prosiły o oświadczenie w tej sprawie.
- Booth, zabierz ich do środka, a ja porozmawiam z dziennikarzami.
Brennan stanęła przed kamerą i do trzymanego przez dziennikarza mikrofonu powiedziała:
- Nazywam się Temperance Brennan. Dzisiaj rano doktor Camille Saroyan została postrzelona przez nieznanego sprawcę. Pół godziny temu zmarła na skutek zbyt dużej utraty krwi i wstrząsu, który nastąpił. Ciało zostanie wydane rodzinie po sekcji zwłok w Instytucie Jeffersonian.
Ciemnowłosy mężczyzna, siedzący w mieszkaniu przed telewizorem, patrzył na jej bladą twarz, potargane włosy i plamy krwi na spodniach, których nie zdążyła zmienić.
- Ty będziesz następna, skarbie. Gdyby nie to, że pochyliłaś się do swojej torby, byłabyś na jej miejscu. Jeszcze cię dopadnę i wtedy wyrównam rachunki.

 

 

5

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin