Mackenzie Myrna - Flirt z przeznaczeniem.pdf

(360 KB) Pobierz
446158724 UNPDF
Myrna Mackenzie
Flirt z przeznaczeniem
446158724.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Czyjeś romantyczne szepty przyciągnęły uwagę Tylera.
Wzruszył ramionami. Nie każdego dnia był świadkiem
uniesień kochanków w księgarni, ale w końcu to nadmorski
kurort. Ludzie przyjeżdżają tu, by bawić się i cieszyć życiem,
zresztą on sam brał kobiety w ramiona w mniej intymnych
sytuacjach.
Tyler uśmiechnął się sam do siebie. Nie powinien oceniać
innych, poza tym miał teraz dużo spraw na głowie: trzeba był
zgromadzić informacje o budowli i rozpocząć remont, a
zostało niewiele czasu. Zerknął na zegarek, potem spróbował
się ponownie skupić na lekturze, ale rozmawiająca para
bardzo mu to utrudniała.
- Lilah, proszę cię - dobiegł go błagalny głos mężczyzny.
Oddzielające ich stoisko z książkami zatrzęsło się. Kobieta
krzyknęła.
- John, lubię cię, jesteś miłym facetem, ale... - mówiła
cichym, zdenerwowanym głosem.
Tyler zamknął książkę, którą trzymał w dłoniach. Uniósł
jedną brew, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
- Wiem, że mnie lubisz, Lilah. - Mężczyzna zdawał się
być bardzo pewny siebie. - Wszyscy mnie lubią. Taki już
jestem. Dlatego twój brat uznał, że będzie z nas dobrana para.
Wiele kobiet chciałoby się ze mną związać. Uwierz mi,
mogłabyś trafić dużo gorzej. Wszyscy tak uważają.
Tyler zaczął się zastanawiać, kim są ci „wszyscy",
ponieważ miał coraz większą ochotę przyłożyć nieznajomemu
pięścią w twarz.
- Przykro mi. Nie wiem, co powiedział ci mój brat, ale nie
zamierzam wychodzić za mąż. Bardzo doceniam twoją
propozycję, jednak nie mogę jej przyjąć. Proszę, nie rób tego!
Zastanów się! Nie!
446158724.003.png
W jednej chwili Tyler zapomniał, że postanowił się nie
wtrącać, odłożył książkę na półkę i ruszył do przodu. Scena,
którą ujrzał, zaskoczyła go.
Ładna kobieta z burzą blond loków przyparta była do
ściany. W ręku trzymała opasły tom, którym najwyraźniej
zamierzała zdzielić klęczącego przed nią mężczyznę, gdyby
zbliżył się chociaż o krok. Mężczyzna trzymał w dłoni bukiet
zwiędłych kwiatów, w drugiej ściskał dół spódnicy obiektu
swoich westchnień. Spojrzał w stronę Tylera. Na jego twarzy
widniał uśmiech pewnego siebie zdobywcy.
- Proszę sobie nie przeszkadzać - warknął. - Właśnie
oświadczałem się tej pięknej pani. Zamierzamy lepiej się
poznać.
Niebieskie oczy kobiety ciskały istne błyskawice. Długie,
blond włosy zafalowały, gdy stanowczo pokręciła głową.
- John, znam cię od dziecka. Zawsze byliśmy
przyjaciółmi, nie wiem, co w ciebie wstąpiło. Powinieneś
natychmiast opuścić mój sklep. Co pomyślą klienci? Proszę,
wstań! - Spojrzała na Tylera, a on zdał sobie sprawę, że zna
skądś jej niebieskie oczy. Może poznali się, gdy jako chłopiec
przyjeżdżał do Sloane's Cove. Było w niej coś takiego...
Kobieta zwróciła się w jego stronę. Miała zaróżowione z
przejęcia policzki, coraz mocniej przyciskała do piersi
książkę. Tyler postanowił jej pomóc. Gdy tak się jej
przyglądał, zarumieniła się i zawstydzona spuściła wzrok.
- Myślę, że skończyliśmy, John. Proszę, wypuść mnie -
zażądała, siląc się na spokój.
- Lilah, jesteś w wieku, w którym większość kobiet
zostaje matkami. Mam dwoje dzieci i potrzebuję kogoś, kto by
się nimi zajął. - Podciągnął trochę wyżej spódnicę kobiety.
Tyler starał się nie zwracać uwagi na zgrabne nogi
nieznajomej, ale daleko mu było do ideału... Przez chwilę
zrobiło mu się nawet szkoda mężczyzny, rozumiał jego
446158724.004.png
zafascynowanie, ale to nie zmieniało faktu, iż ten arogancki
palant narzucał się tej kobiecie, chociaż wyraźnie powiedziała
„nie".
- Jeszcze tu jesteś? Nie rozumiesz, że nie jesteś tu mile
widziany? - warknął nieznajomy.
Tyler zastanowił się przez chwilę. Mieszanie się w cudze
sprawy nie było w jego stylu. Jego własne związki, bez
wyjątku krótkie i burzliwe, opierały się w dużej mierze na
cielesnym pożądaniu. Jemu samemu można było wiele
zarzucić, nie miał więc prawa oceniać innych, ale... Wkoło
zaczynał gromadzić się tłum gapiów.
- Przykro mi, ale nigdzie się nie wybieram - zaczął
ostrożnie. - Na półce za twoimi plecami jest książka, której
pilnie potrzebuję.
Klęczący mężczyzna mruknął coś pod nosem i ponownie
skierował uwagę na długowłosą blondynkę, ona zaś zerknęła
na półkę, którą wskazał Tyler. Widniał tam duży, wyraźny
napis: „Haftowanie i szydełkowanie". Tyler z uśmiechem
wzruszył ramionami. Nie zamierzał się stąd ruszać.
Natrętny adorator przysunął się do kobiety, która jeszcze
bardziej wtuliła się w ścianę. Spojrzała na mężczyznę z
wyrazem smutku, a zarazem determinacji.
- Naprawdę bardzo mi przykro, John. Rozumiem, że
troszczysz się o dzieci, ale Hank rozminął się z prawdą. Nie
zamierzam na razie wychodzić za mąż!
Mężczyzna puścił spódnicę. Zamiast tego chwycił dłoń
kobiety i przycisnął ją do swojej twarzy.
- Sprawię, że zmienisz zdanie, Lilah. Polubisz mnie, i to
bardzo. Ale nie mogę ci zagwarantować, że ponownie ci się
oświadczę. Jeżeli będziesz tak postępować, nikt cię nie
zechce. - Pociągnął ją mocniej za rękę tak, że niemal straciła
równowagę.
Tyler chrząknął.
446158724.005.png
- Słuchaj, stary, przepraszam, że się wtrącam, ale
potrzebuję pomocy w znalezieniu pewnej książki i wydaje mi
się, że ta pani mogłaby mi jej udzielić. Następnym razem, gdy
będziesz chciał wyznać komuś swoje uczucia, zastanów się,
czy nie lepiej to zrobić w bardziej intymnej atmosferze -
zwrócił się do klęczącego mężczyzny. - Dobrze jest czasem
pomyśleć, zanim się przystąpi do działania.
- To sklep Lilah - poinformował go wyniośle nieznajomy.
- Świetnie, widzę zatem, że zwróciłem się do właściwej
osoby. Sądzę, że ta pani chciałaby odzyskać swoją rękę -
zauważył. - To nie najlepszy pomysł używać siły fizycznej
wobec kogoś słabszego, prawda, przyjacielu? - Ruszył w
stronę mężczyzny, ciesząc się w duchu, że natura obdarzyła go
słusznym wzrostem i szerokimi ramionami, a także parą
migocących, zielonych oczu, które w zestawieniu z ciemnymi
włosami sprawiały, że wyglądał jak kuzyn samego diabła. -
Na twoim miejscu zostawiłbym ją w spokoju. Na pewno uda
ci się znaleźć bardziej odpowiednie miejsce i czas na
oświadczyny. Może tego nie zauważyłeś, ale wokół
zgromadził się tłum gapiów. - Zawieszony przy drzwiach
dzwonek oznajmił przybycie kolejnych klientów.
Po krótkim namyśle mężczyzna puścił dłoń kobiety.
Powoli podniósł się z klęczek.
- Lilah lubi bawić się w kotka i myszkę - poskarżył się w
końcu.
- Więc chyba powinieneś sobie poszukać innej myszki -
stwierdził Tyler.
Gdy mężczyzna opuścił sklep, Tyler powiódł władczym
spojrzeniem po zgromadzonym tłumie, który rozpierzchł się
jak pod dotknięciem magicznej różdżki. Odwrócił się z
powrotem w stronę kobiety, której bronił.
- Czy wszystko w porządku?
Skinęła głową i uśmiechnęła się przepraszająco.
446158724.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin