Robin Schone - Zbudź się kochanie.pdf

(1341 KB) Pobierz
Microsoft Word - Robin Schone - Zbudź się kochanie.rtf
ROBIN SCHONE
Zbudź się,
kochanie
To specjalne wydanie powieści Zbudź się, kochanie
dedykuję Wam, Drodzy Czytelnicy.
To Wam wszystko zawdzięczam.
Dziękuję
Od Autorki
Druidyzm jest starożytnym kultem religijnym, w którym
istotną rolę odgrywają obrzędy i czary. Książka Lewisa
Spence'a: Magic Arts in Celtic Britain (Sztuki magiczne w
celtyckiej Anglii) pozwoliła mi poznać i zrozumieć tajemnice
druidyzmu. Szczególnie wdzięczna jestem panu Spence'owi za
dwa czarodziejskie zaklęcia: pierwsze dotyczy
nadprzyrodzonej zdolności przybierania innej postaci, drugie
umiejętności stawania się niewidzialnym; oba wykorzystałam
w swojej powieści.
Miłość również sprowadza się do magii i rytuałów. The
Encyclopedia of Erotic Wisdom (Encyklopedia wiedzy
erotycznej) Rufusa C. Camphausena (Inner Traditions
International, 1991) jest bezcennym źródłem informacji dla
wszystkich interesujących się sprawami seksualizmu w
kulturze "Wschodu i Zachodu, zarówno w aspekcie
historycznym, jak i w czasach współczesnych. Panu
Camphausenowi pragnę podziękować za to, że zajął się
badaniem sanskryckich dzieł religijnych traktujących o magii i
zechciał się podzielić z nami ogromną wiedzą dotyczącą
związanych z tym tematem zwyczajów i terminologii.
ONA
Namiętna. Rozpalona.
Wilgotna.
Każdą cząstką ciała pragnęła spełnienia.
Matthew spał obok niej w ich mieszkaniu w Chicago.
Przespał tak siedemnaście lat jej zmysłowego rozpalenia,
zmuszając żonę do samozaspokajania pożądania, jakie w niej
wzbudzał. Jakie dawniej wzbudzał. Ciągle odsuwał ją od
siebie, mówiąc: „Idź spać, kochanie; nadrobimy to jutro”, albo:
„Śpij, kochanie; jutro czeka nas trudny dzień”, lub po prostu:
„Śpij, jestem wykończony”.
Biodra mimowolnie unosiła i wyginała się w łuk, palce
drżały i wilgotniały z pożądania. Pragnęła męża. Pragnęła
mężczyzny. Jakiegokolwiek, gdziekolwiek. Mój Boże, co za
marnotrawstwo. To nie była jego wina, nie Matthew. Przez te
wszystkie lata pragnęła czegoś, co nie mogło się zdarzyć, co
nie stanie się nigdy. Nie chciała sama się zaspokajać,
ukradkowo przeżywać krótkich chwil zmysłowej rozkoszy,
pragnęła... tak bardzo pragnęła...
Na chwilę straciła oddech, poczuła orgazm, samotny, z
nikim niedzielony wybuch fizycznego spełnienia. W takich
momentach najboleśniej uświadamiała sobie, jak bardzo jest
samotna. Przestała myśleć, z wdzięcznością pogrążyła się w
samotnym przeżywaniu rozkoszy.
ON
Zimna.
Obojętna.
Sztywniała na jego widok.
Morrigan odwróciła głowę i zagryzła wargi, by znieść to,
czego dotychczas zawsze odmawiała mężowi, chociaż dziś
właśnie minął już rok od ich ślubu. Zacisnął zęby. Cieszył się
reputacją największego rozpustnika w całej Anglii, a jednak
nie udało się inaczej i musiał zaspokoić płonącą w nim żądzę,
kochając się z kobietą, która powinna z radością witać i
odwzajemniać jego namiętne pieszczoty.
Wygiął się w łuk, wsunął prącie głęboko w pochwę żony.
Ogarniało go coraz większe podniecenie, poczuł mrowienie w
krzyżu. Mój Boże, co za marnotrawstwo! To nie była jej wina,
nie Morrigan. Nie czuł nic poza swoim pożądaniem. Tylko on
pragnął, tylko on płonął. A przecież pragnął... z całej duszy
pragnął czegoś więcej. Znacznie więcej. Nie chodziło mu o to,
żeby tylko spełniała małżeński obowiązek, pragnął, by łączyła
się z nim w chwilach najwyższej rozkoszy, pragnął...
Na chwilę stracił oddech, poczuł orgazm. W tym momencie
zrozumiał, jak bardzo czuje się osamotniony. Uświadomił
sobie, że takie chwile jak ta zawsze będzie przeżywał sam.
Przestał myśleć, z wdzięcznością pogrążył się w samotnym
przeżywaniu fizycznego spełnienia.
1
Dorset, Anglia, 1883
Harap unosił się i opadał - raz, drugi, cicho wybijał rytm.
Pokój usiany był wijącymi się cieniami geometrycznych
wzorów. Łóżko tworzyło achromatyczny sześcian, nocny stolik
wyglądał jak ciemny walec, krzesło jak czarny czworobok. Na
łóżku nieruchomo leżała kobieta, blada twarz o szlachetnych
rysach tworzyła jaśniejszą plamę. Na głowie miała
śnieżnobiały czepek - surowy w formie, niewdzięczny,
odstraszający.
Charles Lucien Villiers Mortimer, dwunasty baron Arlcotte,
zacisnął dłoń na krótkiej rękojeści opadającego bicza.
Miał trzydzieści trzy lata. Tę śpiącą królewnę poślubił w
dniu jej dwudziestych urodzin. Do ubiegłej nocy była dziewicą.
Wczoraj skończyła dwadzieścia jeden lat. A on... on cały długi,
niepotrzebnie stracony rok żył w celibacie. Łudził się nadzieją,
że zdoła tchnąć życie w to oziębłe ciało.
W mroku dostrzegł błysk złota.
Z okazji rocznicy ślubu ofiarował Morrigan pierścień ze
szczerego złota. Miał zastąpić ślubną obrączkę, którą zgubiła
prawie natychmiast po tym, jak rok temu wsunął ją jej na
palec. Chciał zacząć wszystko od nowa. Pierścień jest
symbolem nowego startu, zapewniał, wsuwając szeroką
obrączkę żonie na palec. Delikatnie całując w usta,
przekonywał, że nie ma nic wstydliwego w tym, co mąż robi z
żoną.
Odwróciła głowę, nie chciała jego pocałunków. Ciało
pozostało zimne i nieczułe, odrzucało jego nasienie.
Pierścień leżał na nocnym stoliku.
Zagotował się ze złości. Na pewno już nie śpi; ze szczeliny
między kotarami przy łóżku wyraźnie słyszał jej oddech w
ciszy poranka.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin