Śląskie
Gornik wpadł do szybu w kopalni, przerażeni koledzy nachylają się nad czeluścią...- Francik... żyjesz?!- Żyja - odpowiada Francik.- Mosz złomaną nogę?- Nii...- To może ręka?- Niii...- To dlaczego nie wychodzisz?!- Bo jeszcze lecaaa...
Przychodzi sprzątaczka na skargę do dyrektora kopalni i mówi:- Wiycie dyrektorze, jak żech wczoraj myła schody to na samiuśkim końcu, przy ostatnim schodku, jak byłach tak schylono, przilecioł jakiś górnik i tak mnie skrzywdził od zadku że szkoda godać!Na to dyrektor:- To czemu żeście nie uciekali?!A na to ona:- Kaj, na te pomyte?!
W świetlicy GS trwa spotkanie przedwyborcze. Kandydat na senatora mówi do zgromadzonych: - Chcę was uwolnić od komunizmu, anarchizmu, klerykalizmu... - A macie panocku coś na reumatyzm?
Siedzi se syneczek przi kałuży i pije ta woda. Na to przichodzi tako stareczka we plyjdzie i pado mu: - Synek, nie pij tyj wody, bo to je sam maras, puć sam ino do mie, dom ci szolka tyju... - Proszę, co pani mówiła? - A nic, nic, pij, pij goroliku, pij...
Antek, jak myślisz co jest bardziej ciężkie kilo pierza albo żelaza? - pyto Francek.- Ty głuptoku, przecież kilo jest kilo!- No to jakes taki mądry to spuść se kilo pierza a potem kilo żelaza na nogę a przekonosz się co jest cięższe!
Jeden chłop seblekoł sie i chcioł sie kąpać w Odrze. Naroz zjawio się milicjant i obserwuje go. Jak sie już chłop blank seblek to milicjant podchodzi bliżej i pado:- Tu nie wolno sie kąpać!- No to po jakiemu mi tego wcześniej nie pedzieli, przecę widzieli że sie seblekom?- Bo seblekać sie wolno!
Przyszli roz z powiotu tacy panowie i pytają gospodarza, wiela mu krowa dziennie mleka daje?- A będzie z 7 litrów!- A co z tym robicie?- 3 litry w doma zostają a 7 sprzedowomy spółdzielni.
Jeden pastuch siedzioł se na łące. Patrzy se tak na to piękne niebo i tak se myśli patrząc na te skowronki co po niebie furgają:Panie Boże, też mogłeś to i tak zrobić, coby i krowy furgać umiały. Byłoby też to pięknie widzieć jak se tak furgają niby te skowronki.Tak se myśloł i położył sie na trowie i patrzy i spoziero na niebo. Naroz jeden skowroneczek nie wytrzymoł i spuścił mu małą, miękką, mokrą rzecz prosto na gębę. Wtedy sie pastuch zerwoł, zaczął sie wycierać i głośno do nieba zawołoł:- Dyć Tyś to jednak dobrze wszystko obmyślił Panie Boże! Jakbych jo teraz wyglądoł jakby to krowa zamiast tego skowronka furgała!
Antek i Francek poszli roz do restauracji. Zjedli, wypili i wyszli. Jak byli już na dworze, Antek pyto Francka:- Ty, czyś ty zgłupioł? Po jakiemu dołeś portierowi aż 100zł?- A czys ty widzioł jaki on mi doł płaszcz?
Roz spotkały sie dwie furmanki. A byli ci chłopi znajomkami.- Kaj to jedziecie sąsiedzie? - pyto sie ten jeden.- A dyć spytejcie o to konia!- No ale chcieliście przecę na targ jechać? A to jest w drugą stronę!- Toć prowda prawicie, ale będę sie to z koniem wadził?
Antek i Francek wybrali sie do fryzjera. Antek pado po drodze:- Ty Francek, jakbyś mi tak gwóźdź wbił do głowy, to by se fryzjer zepsuł maszynkę, wyłomoł by zęby, zrobimy to?- Dobrze pado Francek, bierz i wal!Antek wziął gwóźdź i chce wbić, ale Francek coś sie zatrząsł.- Co to? Strach cie oblecioł!- Nie, ino tak myślę, żebyś tego gwoździa nie minął, bo bych wtedy pieronie prosto w łeb dostoł!
Roz Antek chcioł wypróbować swojego kamrata i pedzioł mu tak:- Wiesz Francek, jak jo umra, to bych bardzo chcioł, żebyś tak przy mie trzy noce wachowoł. Możesz mi to przysiąc?- Do ciebie wszystko - pado Francek. - moga i tydzien nawet.No i dobrze. Antek chcioł sie przekonać, czy to prowda i udowoł umrzyka. Leżoł w trumnie a okiem ukradkiem spozieroł czy Francek umowa dotrzymo. Francek jednak był szewcem i żol mu było tych trzech nocy to se trzewiki do zolowanio przyniósł i kołki wbijoł. Naroz Antek z trumny godo:- Przy trupie sie nie klupie!- A umarty mo pysk zawarty - pado Francek.
Antek z Franckiem robili roz we wsi. No i dobrze. Robią i robią. No ale naroz sie Antek stracił. Francek go poszoł szukać i patrzy, a Antek stoi nad wychodkiem i kijem tam mieszo a mieszo.- Antek! Coż ty tu robisz?- Adyć widzisz, że szukom. Żakiet mi tam wpodł i nie mogę go zność.- Smol go, przecież i tak go już nosić nie będziesz!- No prowda godosz, ino widzisz w kabzie mom śniadanie - pado Antek i dalej szuko i szuko.
monidlo