VD- SS_r35 - 36.doc

(151 KB) Pobierz

Vampire Diaries: Shadow Souls

Vampire Diaries:

Shadow Souls

Tłumaczenie: sandra1615

 

 

Rozdział 35

 

 

„Niemniej jednak,” oczy Damona nabrały stalowego błysku. „bez amuletu moja asystentka i ja nie wystąpimy.”

„Ale- z nim to zrobicie? Chcę powiedzieć, mówisz, że zgubiłeś swój amulet tutaj?”

„Właściwie to tak. Tylko na czas przyjęcia, zawrzyjmy układ.” Damon błysnął pięknym, niepokojącym uśmiechem na młodego wampira i potem nagle wygasił go. „Nie mam żadnego pojęcia jak mogę wam pomóc, starałem się znaleźć sposób, aby uzyskać zaproszenie. Więc rozejrzę się wokoło, by zobaczyć w którym miejscu mógł zostać odłożony.”

„Nie mów mi, że to było zanim trawa została zwalcowana,” ktoś powiedział z obawą.

„Niestety tak. Dostałem psychiczną wiadomość, która mówiła, że k- amulet jest zakopany gdzieś tutaj.”

Z tłumu słychać było chór jęków.

Potem podniosły się pojedyncze głosy, wskazujące na trudności: zwalcowana trawa była twarda jak kamień, wiele sal balowych z wieloma motywami kwiatowymi w glebie, ogród warzywny i ogród kwiatowy (którego jeszcze nie widzieliśmy, pomyślała Elena).

„Zdaję sobie sprawę z rzeczywistego braku możliwości znalezienia tego,” powiedział Damon, biorąc z powrotem połówkę lisiego klucza w dłoń i sprawiając, że sprawnie zniknął, przekazując go blisko w stronę dłoni Eleny, która była gotowa do odebrania go.

Miała teraz specjalne miejsce na niego- Lady Ulma przewidziała to.

Damon mówił, „To dlatego na początku powiedziałem po prostu 'nie'. Ale nalegaliście na mnie, a teraz daję wam pełna odpowiedź.”

Było trochę więcej szemrania, ale ludzie zaczęli wychodzić pojedynczo, dwójkami, trójkami, mówiąc o najlepszym miejscu do rozpoczęcia poszukiwań.

Damon, oni zamierzają zniszczyć ziemie Bloddeuweddów, Elena protestowała w milczeniu.

Dobrze. Będziemy oferować wszystkie klejnoty do wyboru, które trzy dziewczyny mają przy sobie, będzie dobre, oraz złoto, które mam na sobie, będzie rekompensatą. Ale co cztery osoby nie mogą zrobić, może tysiąc może.

Elena westchnęła. Nadal mam nadzieję, że będziemy mieli szansę na porozmawianie z Bloddeuwedd. Nie tylko słuchać jej przemowy, ale zadać jej kilka pytań. Chodzi mi o to dlaczego to piękny kwiat jak ona ma na celu ochronę Shinichi i Misao?

Telepatyczna odpowiedź Damona była krótka.  Chodźmy sprawdzić górne pokoje. Przynajmniej, kierowała się w tamtą stronę.

Znaleźli się przypadkiem na kryształowych schodach- dość trudne do zlokalizowania, gdy wszystkie ściany są przeźroczyste, i przerażająco wzniesione. Raz z drugiego piętra spojrzeli na innych. Ostatecznie Elena znalazła je, przez potknięcie się na pierwszym stopniu.

„Oh,” powiedziała, patrząc ze schodka, który teraz pokazał przez czerwoną poprzeczną linię przedniej krawędzi, na jej goleń, który pokazywał ten sam defekt. „Może są niewidzialne, a my nie.”

„To nie jest całkiem niewidoczne,” wiedziała, że Damon przekierował Moc do swoich oczu. Zrobiła to samo- w tych dniach zastanawiała się, które z nich ma więcej jej krwi: ona czy on?

„Nie wysilaj się, ja widzę stopnie” powiedział. ”Po prostu zamknij oczy.”

„Moje oczy-” zanim zapytała, wiedziała dlaczego, zanim zaczęła krzyczeć on ją podniósł, jego ciepłe ciało, twarde, i było jedyną stałą rzeczą wokół niej. Ruszył po schodach trzymając ja tak, że jej sukienka oddalała się od kropel krwi, które spadały swobodnie w przestrzeń.

Dla kogoś kto boi się wysokości, to była dzika, straszna jazda: choć nawet wiedziała, że Damon jest w doskonałej formie, nie puści jej i choć była pewna, że widzi dokąd idzie. Ciągle, wychodziła z siebie i z własnej woli, nigdy nie pozwoliłaby na to dalej niż na pierwszym schodku. Jak to było, nawet nie próbowała poruszać się zbytnio w przypadku gdyby wyprowadziła Damona z równowagi. Mogła tylko piszczeć i próbować przetrwać.

Wtedy, wieczność później, dotarli na górę, Elena zastanawiała się,  czy ktoś ją zaniesie na dół, czy zostanie tu do końca jej życia.

Stanęli w obliczu Bloddeuwedd, najbardziej uroczej nieludzkiej istoty, jaką Elena widziała. Urocza... ale dziwna. To nie było w niewielki wzorek w pierwiosnki na jej włosach z tyłu i po bokach? Czy jej twarz nie miała kształtu płatka kwiatu jabłoni jak również płateku ze słabego drzewa?

„Jesteście w mojej prywatnej bibliotece,” powiedziała.

Gdyby pękło lustro, Elena napotkałaby po raz ostatni uwalniający się urok Bloddeuwedd.

Bogowie stworzyli ją z kwiatów...  ale kwiaty nie mówią. Głos Bloddeuwedd był bezbarwny i płytki. To całkowicie zrujnowało wizerunek kwiatowej dziewczyny.

„Przepraszamy,” powiedział Damon- oczywiście nie wszystko na jednym oddechu. „Ale chcieliśmy zadać ci kilka pytań.”

„Jeśli myślisz, że wam pomogę, to nie zrobię tego,” dziewczyna płatka kwiatu powiedziała, tym samym nosowym głosem. „Nienawidzę ludzi.”

„Ale ja jestem wampirem, jak pewnie już dostrzegłaś,” zaczął Damon, kładąc swój mocny urok, kiedy Bloddeuwedd przerwała mu. „Raz człowiek, zawsze pozostanie człowiekiem.”

Przepraszam?”

Utrata kontroli przez Damona, mogłaby być najlepszą rzeczą jaka mogłaby się wydarzyć, pomyślała Elena, starając się trzymać za nim. Był tak dobitnie szczery w swojej pogardzie do ludzi, że Bloddeuwedd zmiękła trochę.

„O co przyszedłeś zapytać?”

„Tylko czy wcześniej widziałaś jednego z dwóch kitsune- są bratem i siostrą i nazywają się Shinichi i Misao.”

„Tak.”

„Czy oni może-przepraszam? Tak?”

„Złodzieje przyszli do mojego domu w nocy. Byłam na przyjęciu. Przyleciałam z powrotem z przyjęcia i prawie ich złapałam. Bądź co bądź, ale kitsune są trudne do złapania.”

„Gdzie...” Damon przełknął ślinę. „Gdzie oni byli?”

„Zbiegli po głównych schodach.”

„A pamiętasz datę kiedy to się stało?”

„To było w nocy, kiedy gleby były przygotowywane na to przyjęcie. Kamienne walce jeździły po trawie. Budowano zadaszenie.”

Dziwne rzeczy zdarzyły się w nocy, pomyślała Elena, ale potem znowu sobie przypomniała. Światło było ciągle takie samo.

Jej serce zaczęło bić szybciej. Shinichi i Misao mogliby być tutaj tylko z jednego powodu: żeby zostawić połowę lisiego klucza.

A może upuścili go w Wielkiej Sali Balowej, pomyślała Elena. Patrzyła tępo jak całe wnętrze biblioteki wiruje, prawie jak w olbrzymim planetarium, więc tak Bloddeuwedd może dostrzec ziemie i umieściła przyrządy, z których muzyka musi grać w różnych pokojach.

„Wybacz mi,” powiedział Damon.

„To jest moja prywatna biblioteka,” Bloddeuwedd powiedziała chłodno w stosunku do potęgującego się wspaniałego zakończenia Ognistego ptaka.

„To znaczy, że teraz musimy wyjść.”

„To znaczy, że teraz mam zamiar cię zabić.”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rozdział 36

 

„Co?” krzyknął Damon przez muzykę, dodając: Uciekaj! telepatycznie do Eleny.

Gdyby jedynie chodziło o życie Eleny, byłaby dość zadowolona, że umiera tutaj w piorunującym pięknie Ognistego ptaka wokół niej, bardziej niż stojąc sama w obliczu tych stromych, niewidzialnych schodów.

Ale to nie było tylko jej życie. To było też życie Stefano. Nadal kwiatowa dziewczyna nie wyglądała szczególnie groźnie, Elena nie mogła zebrać wystarczająco dużo adrenaliny, by spróbować zejść na dół po potwornych schodach.

Damon, chodźmy oboje. Musimy przeszukać na zewnątrz Wielką Salę Balową. Tylko ty jesteś dość silny...

Niezdecydowanie. Damon wolałby raczej walczyć niż stawić czoła ogromnemu, niemożliwemu polu trawy na zewnątrz, pomyślała Elena.

Ale Bloddeuwedd, mimo swych słów, kręciła się teraz znowu wokół pokoju, więc tak ona, po krawędzi jakiegoś niewidzialnego chodnika, mogłaby wynaleźć koło, gdyby chciała.

Damon podniósł Elenę w ramionach i powiedział: Zamknij oczy.

Elena nie tylko zamknęła oczy, jak również położyła na nich dłonie. Jeśli Damon miałby zamiar upuścić ją, nie pomogłaby mu w tej sprawie krzycząc „Uważaj!” gdyby to zrobił.

Same odczucia były dość obrzydliwe. Damon skakał ze stopnia na stopień jak koziorożec. Zdawał się ledwo dotykać stopni schodząc na dół i Elena zastanawiała się- nagle- czy coś było za nimi.

Jeśli tak, to była informacja, o której musiała wiedzieć. Zaczęła podnosić ręce i usłyszała szepczące warczenie Damona „Trzymaj je zamknięte!” głosem, którym kilkoro ludzi lubiło się spierać.

Elena wyjrzała między rękoma, spotkała zirytowane oczy Damona, i zauważyła, że nikt za nimi nie podąża. Złożyła ręce z powrotem i modliła się.

Wiesz, że jeśli jesteś naprawdę niewolnikiem, nie chciałabyś być tutaj ostatni dzień, poinformował ją Damon, biorąc ostatni skok w przestrzeń i stawiając ją na niewidocznej- na najniższym stopniu-podłodze.

Nie chciałabym, Elena wysłała chłodno. Przysięgam. Raczej był umarła.

Bądź ostrożna z obietnicami, nieoczekiwanie Damon błysnął do niej swoim wspaniałym uśmiechem. Możesz skończyć w innych wymiarach próbując spełnić swoje słowa.

Elena nawet nie próbowała wgłębiać się w to z nim. Wydostali się, byli wolni, ścigali się przez szklany dom na dół schodami na niższe piętro- trochę skomplikowany stan jej umysłu, ale znośny- i wreszcie wyszli. Na trawniku Wielkiej Sali Balowej znaleźli Meredith, Bonnie... i Sage'a.

Istotnie miał na sobie biały krawat, jak również, chociaż napiętą na ramionach, marynarkę. Ponadto, Szpon siedział na jednym- więc problemem może być dopilnowanie dość szybko, gdyby podarła materiał i toczyła krew. Sage nie zdawał się nie być świadomym tego. Saber był przy boku swojego pana, patrząc na Elenę oczami zbyt troskliwymi jak na oczy zwierzęcia, ale bez napastliwości.

„Dzięki Bogu, wróciliście!” płakała Bonnie, biegnąc do nich. „Przyszedł Sage i ma wspaniały pomysł.”

Nawet Meredith była podekscytowana. „Pamiętasz jak Damon powiedział, że powinniśmy zabrać różdżkarza? Więc mamy teraz dwóch.” Odwróciła się do Sage'a. „Powiedz im.”

„Zwykle, nie zabieram tych dwoje na przyjęcia.” Sage sięgnął do gardła Saber, by go pogłaskać. „Ale ptaszek powiedział mi, że możecie być w tarapatach.” Jego ręka przeniosła się, by pogłaskać Szpona, mierzwiąc lekko pióra sokoła. „Więc, powiedzcie mi, proszę: Jak bardzo wy dwoje uporaliście się ze zdobyciem połowy klucza?”

„Dotykałam go dzisiaj i na początku, znaleźliśmy go,” powiedziała Elena. „Ale Lady Ulma zajęła się nim a Lucen zrobił pudełko dla niego i my wszyscy trzymaliśmy go w rękach.”

„Ale poza pudełkiem?”

„Miałem go i spojrzałem na niego ze dwa razy,” powiedział Damon.

„Eh dobrze! Zapach kitsune powinien być mocniejszy na nim. A kitsune mają bardzo charakterystyczny zapach.”

„Więc to znaczy, że Saber-” głos Eleny wydawał się być bliski omdlenia.

„Może wywąchać wszystko z zapachem kitsune na nim. Tymczasem, Szpon ma bardzo dobry wzrok. Może latać w górze i szukać błysku złota w przypadku, gdy jest to gdzieś na widoku. A teraz pokażcie im czego będą szukać.”

Elena wyciągnął usłużnie pół klucza w kształcie półksiężyca do Saber aby powąchał.

Voilà! I Szpon, dobrze się przyjrzyj.” Sage cofnął się, przypuszczała Elena, na optymalną odległość widzenia Szpona. Potem, kiedy wrócił, powiedział: „Commençons!” i czarny pies gwałtownie ruszył, z nosem przy ziemi, natomiast sokół wystartował w dużych, wysoko, omiatających kołach.

Więc myślisz, że kitsune byli na trawniku?” Elena zapytała Sage'a, kiedy Saber z powrotem rozpoczął wyścig i dalej, ciągle z nosem przy ziemi- a potem nagle zmienił kierunek na środek marmurowych schodków.

„Zapewne, byli tam. Widzisz jak Saber biegnie, jak czarna pantera, z głową nisko i prostym ogonem? Wziął sprawy we własne ręce! Jest na gorącym tropie.”

Wiem, jeśli ktoś odwzajemnia to samo uczucie, pomyślała Elena kiedy spojrzała z powrotem na Damona, który stał z założonymi rękami, bez ruchu, zwinięty jak sprężyna, czekający na jakiekolwiek wieści przyniesione przez zwierzęta.

W tym samym czasie spojrzała na Sage'a, i zobaczyła wyraz na jego twarzy, którą- no cóż, to był prawdopodobnie ten sam wyraz twarzy jaki ona miała przed chwilą. Spojrzał na nią i się zarumieniła.

Pardonnez-moi, Monsieur(Przepraszam pana),” powiedziała, szybko spoglądając w dal.

Parlez-vous français, Madame? (Mówisz po francusku?)”

Un peu (trochę),” Elena powiedziała skromnie, co było niezwykłym dla niej stanem. „Naprawdę nie potrafię nadążyć za poważną rozmową. Ale z chęcią pojadę do Francji.” Chciała jeszcze coś powiedzieć, kiedy Saber zaszczekał raz, ostro, by zwrócić na siebie uwagę, i potem usiadł wyprostowany jak struna przy krawężniku.

„Przyszli lub wyszli z powozu lub lektyki,” tłumaczył Sage.

„Ale co oni robili w domu? Potrzebuję śladów idących w drugą stronę,” powiedział Damon, patrząc na Sage'a z czymś jak bolesna desperacja.

„Dobrze, dobrze. Saber! Contremarche!

Czarny pies błyskawicznie obrócił się, przykładając nos do ziemi jakby dostarczało to mu największej rozkoszy, z powrotem zaczął biec i dalej przez schody  i trawnik, który tworzył „Wielką Salę Balową”- teraz stawał się podziurawiony, od kiedy ludzie wzięli łopaty, kilofy, a także duże łyżki do tego.

Kitsune są trudne do złapania,” Elena szepnęła do ucha Damona.

Kiwnął, spoglądając na swój zegarek. „Mam nadzieję, że my też,” odszepnął jej.

Saber gwałtownie szczeknęła. Serce Eleny podskoczyło w piersi.

„Co?” płakała. „Co to jest?” Damon przepuścił ją, złapał ją za rękę i przyciągnął ją do swego boku.

„Co znalazł?” Elena dyszała, gdy wszyscy doszli do tego samego punktu jednocześnie.

„Nie wiem. To nie jest część Wielkiej Sali Balowej,” odpowiedziała Meredith. Saber siedział dumny przed grządką wysokich, skupionych jasno lawendowych hortensji.

„Nie wyglądają jakby zrobili to zbyt dobrze,” powiedziała Bonnie.

„I nie jest to pod żadną z powyższych sali balowych,” powiedziała Meredith, zniżyła się do wysokości Saber, a potem spojrzała. „To jest tylko biblioteka.”

„Wiem jedno bez pytania,” powiedział Damon. „Musimy wykopać tą kwiatową grządkę i nie będę fantazyjnie pytał Panią Ostróżko-oką-Teraz-muszę-cię- zabić o jej zgodę.”

„Oh, uważasz, że jej oczy są jak ostróżki? Bo myślałam, że raczej jak dzwoneczki.” powiedział gość stojący za Bonnie.

„Czy naprawdę powiedziała, że musi cię zabić? Ale dlaczego?” inny gość bliżej Eleny zapytał nerwowo.

Elena zignorowała ich. Postawmy to w ten sposób, na pewno jej się to nie spodoba. Ale to jest jedyna wskazówka jaką mamy.” Z wyjątkiem, jak przypuszczam, jeśli kitsune zostawiło to tutaj, odjechali powozem, dodała bezgłośnie do Damona.

„Więc to znaczy, że można zacząć pokaz,” płakał młody wampir jeden z fanów, zbliżając się do Eleny.

„Ale nie odzyskałem swojego amuletu,” powiedział stanowczo Damon, przesuwając się przed Elenę jak nieprzenikniony mur.

„Ale z pewnością zaraz będziesz go miał. Spójrz, nie mogłoby kilku kumpli wrócić z psem tam skąd przyszły złe typy- pójść do posiadłości, dasz się przekonać? A tymczasem my możemy kontynuować pokaz.”

„Czy Saber może to zrobić?” zapytał Damon. „Podążać za powozem?”

„Z lisem w nim? Ale oczywiście. Istotnie, mogę iść z nimi.” powiedział Sage cicho. „Mógłbym mieć pewność, że tych dwoje wrogów zostanie złapanych jeśli są na drugim końcu szlaku. Pokaże mi ich.”

„Wiem, że to jest tylko model,” Damon dosięgnął dwoma palcami i dotknął do skroni Sage'a. „Ale oczywiście, oni mają wiele form, być może nieskończone.”

„Przyjmuję, że oni nie są naszym priorytetem. Jest nim amulet.”

„Tak,” powiedział Damon. „Nawet jeśli nie dowalisz im, weź połowę klucza i biegnij z powrotem.”

„Więc? Nawet ważniejsze od zemsty.” powiedział Sage delikatnie, trzęsąc głową w zdumieniu. Wtedy dodał szybko. „Będę wam życzył powodzenia. Żadnych podróżniczych typów, którzy chcą iść ze mną? Ah. Dobrze, czterech- bardzo dobrze, pięć, Madame- wystarczy.”

I odszedł.

Elena patrzyła na Damona, patrzył wstecz z pustymi, czarnymi oczami. „Naprawdę oczekujesz ode mnie, że zrobię to jeszcze raz?”

„Wszystko co musisz zrobić to stać tam. Zapewniam cię, że stracisz tak mało krwi jak to możliwe. A jeśli będziesz chciała przestać to możemy mieć znak.”

„Tak, teraz rozumiem. I nie mogę się z tym uporać.”

Nagle jego twarz zrobiła się chłodna. Zamykając ją.

„Nie wymaga się od ciebie uporania się z tym. Zresztą, czy nie wystarczy, jeśli powiem, że to jest zgodne z interesem dla Stefano?”

Stefano! Przez ciało Eleny przeszła całkowita zmiana. „Pozwól mi wziąć w tym udział,” prosiła, wiedziała, że będzie prosić i wiedziała, co Damon powie.

„Stefano będzie cię potrzebował kiedy się wydostaniemy. Tylko pamiętaj, żeby sobie z tym poradzić.”

Stop. Myśl. Nie walnij go w głowę, mówił jej jej umysł. Przyciska twoje guziczki. Wie jak to robić. Nie pozwól mu wciskać swoich przycisków.

„Poradzę sobie z obiema,” powiedziała. „Proszę, Damon. Nie traktuj mnie jakbym była- jedną z twoich jedno nocnych dziewczyn, lub nawet twoją Księżniczką Ciemności. Rozmawiaj ze mną jakbym była Sage'em.”

„Sage? Sage jest najbardziej frustrującym, chytrym-”

„Wiem. Ale rozmawiasz z nim. Kiedyś ze mną rozmawiałeś, a teraz nie. Posłuchaj mnie. Nie zniosę, przejścia znowu przez ten scenariusz. Będę krzyczeć.”

„Teraz grozisz-”

„Nie! Mówię co się zdarzy. Jeżeli mnie nie zakneblujesz, będę krzyczeć. I krzyczeć. Jak będę krzyczeć na Stefano. Nie będę mogła mu pomóc. Może się załamuję...”

„Ale nie widzisz tego?” Nagle on odwrócił się i złapał ją za ręce. „Jesteśmy prawie na końcu. Ty, byłaś najsilniejsza przez cały czas- nie możesz się teraz załamać.”

„Najsilniejsza...” Elena potrząsała głową. „Myślałam, że będziemy tam, na skraju wzajemnego zrozumienia.

„Dobrze,” Jego słowa przyszły teraz twarde jak odłamki marmuru. „Co jeśli zrobimy pięć?”

„Pięć?”

„Pięć uderzeń zamiast dziesięć. Obiecujemy zrobić pięć inaczej, kiedy 'amulet' się znajdzie, ale uciekniemy kiedy my go znajdziemy.”

„Musiałbyś złamać słowo.”

„Jeśli tak to bierzesz-”

„Nie,” powiedziała stanowczo. „Nic nie powiesz. Ja im to powiem. Jestem kłamcą i oszustką i zawsze bawiłam się ludźmi. Zobaczymy, czy nie mogę wreszcie dobrze użyć mojego talentu. I nie ma sensu próbować żadnej z innych dziewczyn,” dodała, spoglądając w górę. „Bonnie i Meredith maja na sobie suknie, które mogłyby spaść gdybyś je chłostał. Tylko ja mam gołe plecy.” Wykonała piruet w miejscu, by pokazać jak jej sukienka łączy się bardzo wysoko wiązanie na szyi i bardzo nisko na plecach tworząc literę V.

„Wtedy się zgodzimy.” Damon dał niewolnikowi napełnić puchar i Elena pomyślała: zamierzamy wykonać najbardziej nietrzeźwy czyn w historii, jeśli nic więcej.

Nie mogła pomóc, ale trzęsła się. Ostatni raz czuła wewnętrzne drżenie, kiedy ciepła ręka Damona była na jej nagich plecach, kiedy tańczyli. Teraz czuła coś o wiele bardziej lodowatego, może tylko powiew zimnego powietrza. Ale to zwróciło jej uwagę na czucie własnej krwi płynących po jej bokach.

Nagle Bonnie i Meredith były tam przy niej, tworząc barykadę między nią a coraz bardziej ciekawym, podekscytowanym tłumem.

„Elena, co się stało? Oni mówią, że barbarzyńska ludzka dziewczyna ma być wychłostana-” zaczęła Meredith.

„I po prostu wiedziałaś, że to mam być ja,” uzupełniła Elena. „To prawda. I nie wiem jak mogę się z tego wyplątać.”

„Ale co ty zrobiłaś?” Bonnie zapytała wściekle.

„Byłem idiotą. Niech niektóre typy bractwa wampirzych chłopców myślą, że czyn to była pewnego rodzaju magia.” wtrącił się Damon. Wyraz jego twarzy ciągle był ponury.

„To jest trochę niesprawiedliwe, nieprawdaż?” zapytała Meredith. „Elena opowiedziała nam o pierwszym razie. To brzmi tak jakby mieli skoczyć na wniosek, żeby był ten czyn cały dla siebie.”

„Powinniśmy odmówić wtedy. Teraz, jesteśmy na to skazani,” powiedział Damon bez emocji. Potem jakby podejmował wysiłek, „Oh, więc, może dostaniemy to po co i tak przyszliśmy.”

„To było czego się dowiedzieliśmy- jacyś idioci zbiegli po schodach krzycząc coś o amulecie z dwoma zielonymi kamieniami.

”To mogłoby być to o czym myślimy,” Elena ciężko wytłumaczyła. „To jest zasługa Damona i zrobię to jeśli znajdziemy drugą połówkę klucza.”

„Nie musisz tego robić,” powiedziała Meredith. „Możemy po prostu wyjść.”

Bonnie patrzyła się na nią. „Bez lisiego klucza?”

Elena potrząsnęła głową. „Musimy przejść przez to wszystko. Jednomyślna decyzja była tym co zrobiliśmy w tej sytuacji.” Spojrzała wokoło. „Gdzie są faceci, którzy tak bardzo chcieli to zobaczyć?”

„Spójrz na pole- to kiedyś była sala balowa,” odpowiedziała Bonnie. „Lub wzięli łopaty- dużo- z kompleksu ogrodnictwa Bloddeuweddów. Ał! Dlaczego mnie uszczypnęłaś, Meredith?”

„Oh, to było uszczypnięcie? Zamierzałam zrobić to-”

Ale Elena już odchodziła, tak teraz ochoczo, jakby Damon skończył to. Ponad połowę za. Mam nadzieję, że pamięta, by przebrać się w skórzaną kurtkę i czarne dżinsy, pomyślała Elena. Na białym krawacie- krew-

Nie pozwolę, aby była tam jakakolwiek krew.

Myśl była niespodziewana i Elena nie wiedziała skąd dochodzi. Jednak w najgłębszych zakamarkach jej istoty, pomyślała: on był już wystarczająco ukarany. Drżał w lektyce. Z minuty na minutę myślał o dobrobycie innej osoby. Już dość. Stefano nie chciałby, by się bardziej ranił.

Spojrzała w górę, by zobaczyć jeden z  małych, zniekształconych księżyców Ciemnego Wymiaru przemieszczający się wyraźnie nad nią. Tym razem poddała się, zrobiła się jasno czerwona, pióra błyszczały ponurym purpurowym światłem. Ale poddała się temu w pełni, ciałem i duszą, to co opierało się na święcie wiosny wiecznej krwi, to była jej kobiecość. I wtedy wiedziała co musiała zrobić.

„Bonnie, Meredith, spójrzcie: Jesteśmy triumwiratem (zgromadzenie złożone z trzech osób). Musimy spróbować wziąć w tym udział z Damonem.”

Nikt nie patrzał entuzjastycznie.

Elena, której duma została całkowicie złamana od momentu kiedy, pierwszy raz zobaczyła Stefano w celi, uklękła przed nimi na twardym, marmurowym schodku. „Błagam was-”

„Elena! Przestań!” wysapała Meredith.

„Proszę wstań! Oh, Elena-” Bonnie traciła oddech od płaczu.

To była mała, o miękkim sercu Bonnie, która zmieniła falę uczuć. „Spróbuje nauczyć Meredith jak. Ale i tak, przynajmniej podzielimy to między nas trzy.”

Uścisk. Pocałunek. Szepnięcie w jej truskawkowe włosy, „Wiem co widzisz w ciemności. Jesteś najdzielniejszą osobą jaką znam,”

I potem, zostawiając oszołomioną Bonnie za sobą, Elena podeszła do zgromadzenia widzów na jej własną chłostę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin