Lod12.txt

(4 KB) Pobierz
116






























      Dzieci�ca paplanina
  
      W mieszkaniu kupca zebra�o si� liczne dzieci�ce towarzystwo: by�y to dzieci 
      ludzi bogatych i znacznych; kupcowi dobrze si� powodzi�o. By� cz�owiekiem 
      uczonym, chodzi� nawet na uniwersytet, co stanowi�o zas�ug� jego ojca, 
      dzielnego cz�owieka; ten pocz�tkowo by� tylko handlarzem byd�a, ale 
      uczciwo�ci� i prac� zdoby� maj�tek, kt�ry kupiec jeszcze pomno�y�. Posiada� 
      rozum i nawet serce, ale mniej o tym m�wiono ani�eli o jego pieni�dzach.
      Bywali u niego ludzie wytworni, arystokracja krwi i arystokracja ducha, 
      bywali te� ludzie posiadaj�cy jedno i drugie - szlachetn� krew i rozum, albo 
      tacy, kt�rzy nie mogli si� pochwali� ani jednym, ani drugim. Teraz zebra�o 
      si� tam towarzystwo dzieci, dzieci rozmawia�y ze sob�, a dzieci rozmawiaj� 
      szczerze. By�a w�r�d nich �liczna, ma�a dziewczynka, ale bardzo zarozumia�a: 
      to s�u�ba zepsu�a j� pochlebstwami, rodzice bowiem byli na to zbyt rozs�dni. 
      Ojciec jej by� szambelanem - dziewczynka wiedzia�a, �e to strasznie du�o 
      znaczy.
      - Jestem dzieckiem szambelana - m�wi�a. Mog�aby r�wnie dobrze by� dzieckiem 
      z sutereny, bo na to, aby by� jednym lub drugim, nie ma si� �adnego wp�ywu; 
      i opowiedzia�a innym dzieciom, �e jest dobrze urodzona, i doda�a, �e je�eli 
      si� nie jest "urodzonym" - pozostaje si� niczym; wtedy nie pomaga �adna 
      nauka ani pilno��, o ile si� nie jest "urodzonym", nie mo�na nic osi�gn��.
      A ci, kt�rych nazwisko ko�czy si� na "sen"* - m�wi�a - z tych nic ju� w 
      �wiecie nie b�dzie, trzeba si� wzi�� pod boki i z daleka trzyma� od tych 
      "sen, sen" - i to m�wi�c podpar�a si� swymi �licznymi r�czkami pod boki; 
      chcia�a pokaza�, jak si� to powinno robi�. Jej r�czki by�y prze�liczne, by�a 
      doprawdy zachwycaj�ca.
      C�reczka kupca rozgniewa�a si� bardzo; jej ojciec nazywa� si� Madsen, 
      wiedzia�a, �e jego nazwisko ko�czy�o si� na "sen", odpowiedzia�a jej wi�c, 
      jak tylko mog�a najdumniej:
      - M�j ojciec mo�e kupi� karmelk�w za sto talar�w i wyrzuci� je przez okno. 
      Czy tw�j ojciec to potrafi?
      - A m�j - powiedzia�a c�reczka literata - mo�e twego ojca i twego ojca, i 
      wszystkich ojc�w opisa� w gazecie. Moja matka m�wi, �e wszyscy ludzie boj� 
      si� go, bo ojciec rz�dzi ca�ym pismem.
      I dziewczynka podnios�a g�ow� do g�ry, jak gdyby by�a prawdziw� ksi�niczk�, 
      kt�ra mo�e zadziera� g�ow� do g�ry.
      Ale za uchylonymi drzwiami sta� biedny ch�opiec i zagl�da� przez szpar� do 
      �rodka. Nie wolno mu by�o nawet wej�� do pokoju, gdy� by� biedny. Kr�ci� 
      kucharce ro�en, a za to pozwoli�a mu zajrze� do dzieci, kt�re tak weso�o si� 
      zabawia�y. By�a to dla niego wielka przyjemno��.
      "Gdybym to ja m�g� by� jednym z nich!" - my�la�, a potem us�ysza� to, co tam 
      m�wiono, i sprawi�o mu to du�� przykro��. Rodzice ch�opca nie mieli ani 
      jednego grosza schowanego na dnie kuferka i gazety te� nie mogli 
      prenumerowa�, nie m�wi�c ju� o tym, aby w niej pisa�, ale najgorsze by�o to, 
      �e nazwisko jego ojca, tak jak jego w�asne nazwisko, ko�czy�o si� na "sen". 
      A wi�c nic ju� z niego nie b�dzie w �yciu. By�o to bardzo smutne. Ale 
      wiedzia� przynajmniej jedno, �e by� urodzony. To by�o zupe�nie pewne.
      Wszystko to dzia�o si� jednego wieczora. Potem przesz�o wiele lat i dzieci 
      wyros�y na ludzi. W mie�cie wznosi� si� wspania�y dom, w kt�rym znajdowa�y 
      si� cudne rzeczy, wszyscy ludzie chcieli ten dom ogl�da�, nawet ci, kt�rzy 
      mieszkali za miastem, przybywali do miasta, aby obejrze� ten dom.
      Kt�re z tych dzieci, o kt�rych opowiadali�my, mog�o nazwa� ten dom swoim 
      domem? My�licie, �e to �atwo zgadn��? Okazuje si�, �e wcale nie�atwo. Dom 
      nale�a� do tego biednego ch�opca; pomimo �e nazwisko jego ko�czy�o si� na 
      "sen", jednak co� z niego wyros�o, nazywa� si� bowiem - Thorvaldsen.
      A troje innych dzieci - dzieci szlachetnej krwi, i te dumne ze swego 
      maj�tku, i dzieci arystokrat�w ducha? �adne z nich nie wyr�ni�o si� niczym 
      zas�uguj�cym na uwag�. Wyros�y wszystkie na przyzwoitych ludzi, gdy� w 
      istocie by�y to dobre dzieci; to, o czym niegdy� my�la�y i m�wi�y, by�o 
      przecie� jedynie dzieci�c� paplanin�.
      * Wi�kszo�� nieszlacheckich nazwisk du�skich ko�czy si� na "sen".

                                       KONIEC KSI��KI
Zgłoś jeśli naruszono regulamin