86 Krasnoludek u kupca By� sobie pewnego razu prawdziwy student, mieszka� na strychu i nie mia� nic; by� sobie pewnego razu prawdziwy kupiec, mieszka� na parterze i by� w�a�cicielem ca�ego domu. Krasnoludek zamieszka� u kupca, gdy� co rok na Gwiazdk� dostawa� od niego talerz kaszy z du�ym kawa�em mas�a w �rodku: kupiec m�g� sobie na to pozwoli�. Krasnoludek pozosta� w jego sklepie i mo�ecie sobie z tego wyci�gn�� nauk�. Pewnego wieczoru student wszed� drzwiami od ty�u, aby kupi� sobie �wiec� i ser, nie mia� kogo pos�a�, wi�c poszed� sam; otrzyma�, czego za��da�, zap�aci�, kupiec kiwn�� mu g�ow� na dobranoc, �ona kupca r�wnie� mu si� uk�oni�a, a by�a to kobieta, kt�ra potrafi�a nie tylko k�ania� si�, ale posiada�a jeszcze dar wymowy. Student uk�oni� im si� tak�e; zatrzyma� si� na �rodku sklepu, z oczami wlepionymi w papier, kt�rym by� owini�ty ser. By�a to kartka wyrwana ze starej ksi��ki, kt�ra nie zas�ugiwa�a na podarcie; stara ksi��ka by�a pe�na poezji. - Mam tu wi�cej tego! - powiedzia� kupiec. - Da�em za to jednej staruszce par� ziarenek kawy; niech mi pan da osiem szyling�w, to dostanie pan reszt� tego papieru. - Dzi�kuj�! - odrzek� student. - Prosz� mi to da� zamiast sera, mog� je�� sam chleb bez sera: by�oby grzechem, gdyby taka ksi��ka zosta�a podarta w strz�py. Jest pan wspania�ym cz�owiekiem, praktycznym cz�owiekiem, ale na poezji zna si� pan nie wi�cej ni� ta beczka! By�o to niegrzeczne, zw�aszcza w stosunku do beczki, ale kupiec roze�mia� si� i student si� �mia�, bo to by�y tylko �arty. Ale krasnoludek rozgniewa� si�, �e student odwa�y� si� tak m�wi� do kupca, kt�ry by� w�a�cicielem domu i sprzedawa� najlepsze mas�o. Gdy zapad�a noc, zamkni�to sklep i wszyscy pr�cz studenta poszli spa�. Krasnoludek poszed� do mieszkania i zabra� pani kupcowej jej dar wymowy (w czasie snu nie by� jej przecie� potrzebny); na jakikolwiek przedmiot w pokoju go po�o�y�, przedmiot ten zaczyna� m�wi� i potrafi� wypowiada� swoje my�li i uczucia zupe�nie jak pani kupcowa; nie mo�na jednak by�o obdarzy� t� wymow� wszystkich przedmiot�w naraz i mia�o to dobr� stron�, bo inaczej wszyscy m�wiliby jeden przez drugiego. Krasnoludek u�yczy� wymowy beczce kupca, w kt�rej le�a�y stare gazety. - Czy to prawda - zapyta� - �e pani nie wie, co to jest poezja? - Wiem doskonale! - powiedzia�a beczka. - To jest co�, co znajduje si� w dole gazety i co ludzie wycinaj� no�yczkami, wydaje mi si�, �e mam tego wi�cej w sobie ni� student, a jednak w por�wnaniu z kupcem jestem tylko mizern� beczk�. Potem krasnoludek obdarzy� mow� m�ynek do kawy - jak�e zacz�� mle�! Obdarzy� te� darem wymowy beczu�k� z mas�em i kas�; wszyscy byli tego samego zdania co beczka, a nale�y szanowa� s�dy wi�kszo�ci. Teraz poka�emy studentowi! - I krasnoludek poszed� cichutko kuchennymi schodami na g�r�, na poddasze, gdzie mieszka� student. W pokoju pali�o si� jeszcze �wiat�o, krasnoludek zajrza� przez dziurk� od klucza i zobaczy� studenta siedz�cego i czytaj�cego podart� ksi��k� przyniesion� ze sklepu. Jak�e jasno by�o w pokoju! Z ksi��ki wydobywa� si� promie�, kt�ry przemieni� si� w pot�ne, wysoko wznosz�ce si� drzewo, rozpo�cieraj�ce swe ga��zie szeroko nad studentem. Listki by�y �wie�utkie, a ka�dy kwiat by� prze�liczn� dziewcz�c� g��wk�, niekt�re z tych g��wek mia�y oczy ciemne i promienne, inne zn�w jasne i przejrzyste. Ka�dy owoc by� b�yszcz�c� gwiazd�, w powietrzu unosi� si� przepi�kny �piew i muzyka. Krasnoludek nigdy nie wyobra�a� sobie, nie widzia� ani nie s�ysza� takich wspania�o�ci. Sta� na paluszkach i patrza�, patrza�, dop�ki nie zgas�o �wiat�o. Student zdmuchn�� lamp� i poszed� do ��ka, ale ma�y krasnoludek sta� mimo to wci�� jeszcze, bo ci�gle s�ysza� cichy, �liczny �piew; by�a to ko�ysanka, �piewana studentowi do snu. - Jak�e tu pi�knie! - powiedzia� ma�y krasnoludek. - Czego� podobnego nie spodziewa�em si� wcale. My�l�, �e chyba zostan� na zawsze u studenta! - My�la� i my�la�, zastanawia� si� rozs�dnie i westchn��: - Student nie ma kaszy! - Wi�c zszed� z powrotem na d� do kupca i dobrze zrobi�, bo beczka zu�y�a ju� prawie ca�� wymow�, pani kupcowej, wypowiedzia�a ju� jednym bokiem wszystko, co mia�a do powiedzenia, a teraz mia�a si� w�a�nie obr�ci� na drug� stron�, aby wyczerpa� swoj� drug� po�ow�. Ale w tej chwili krasnoludek wr�ci� i zabra� dla pani kupcowej jej dar wymowy. W ca�ym sklepie, pocz�wszy od kasy, a sko�czywszy na �uczywie, wszyscy zacz�li my�le� tak jak beczka, powa�ali j� do tego stopnia i ufali jej tak bardzo, �e kiedy kupiec czyta� "Kronik� sztuki i teatru" co wieczora w swoim kurierku, my�leli, �e wszystko to pochodzi od beczki. Lecz ma�y krasnoludek nie siedzia� ju� tak spokojnie jak dawniej, nie s�ucha� ju� tutejszej m�dro�ci i tutejszego rozs�dku; gdy tylko zab�ys�o �wiat�o na poddaszu, wydawa�o mu si�, �e to �wiat�o przemienia si� w mocne okr�towe liny, kt�re go wyci�gaj� w g�r�: musia� ucieka� i zagl�da� przez dziurk� od klucza i wtedy ogarnia�o go takie pot�ne uczucie, jak nas, kiedy patrzymy na faluj�ce morze, nad kt�rym B�g rozp�ta� burz�. Wtedy wybucha� p�aczem, sam nie wiedzia� dlaczego, ale w p�aczu tym by�o co� b�ogiego. Jak�e rozkosznie by�oby usi��� wraz ze studentem pod drzewem, ale to si� nie mog�o sta� - wi�c pozostawa�o mu tylko patrzenie przez dziurk� od klucza. Sta� tam w zimnym przedpokoju, a jesienny wicher wia� przez szczeliny w dachu: by�o zimno, tak bardzo zimno, ale male�ki krasnoludek czu� to dopiero wtedy, kiedy gas�o �wiat�o w pokoiku na poddaszu i d�wi�ki zamiera�y, zag�uszone �wistem wiatru. Brr, jak�e mu by�o wtedy zimno! Wsuwa� si� znowu w sw�j ciep�y k�cik, by�o tam tak przytulnie i bezpiecznie. Kiedy nadesz�o Bo�e Narodzenie i zjawi�a si� kasza z wielkim kawa�kiem mas�a, kupiec zwyci�y� stanowczo. Lecz po�r�d nocy obudzi� krasnoludka jaki� straszny ha�as, rozlegaj�cy si� za okiennicami sklepu. Krzyczeli ludzie, walili w okiennice, str� nocny tr�bi�: wybuch� wielki po�ar. Ca�a ulica stan�a w jasnym blasku. Czy pali�o si� tu, w domu, czy u s�siada? Gdzie? Wszystkich ogarn�o przera�enie! Pani kupcowa do tego stopnia straci�a g�ow�, �e wyj�a sobie z uszu z�ote kolczyki i w�o�y�a je do kieszeni, aby co�kolwiek uratowa�, kupiec pobieg� do swoich warto�ciowych papier�w, a s�u��ca - po jedwabn� mantylk�, kupion� za zarobione pieni�dze. Ka�dy chcia� ratowa� to, co mia� najmilszego, i krasnoludek tak samo: w paru podskokach pobieg� na schody i wpad� do pokoju studenta, kt�ry sta� spokojnie przy otwartym oknie patrz�c na po�ar szalej�cy w s�siednim podw�rzu. Krasnoludek chwyci� ze sto�u cudown� ksi��k�, w�o�y� j� do swojej czerwonej czapeczki i mocno zacisn�� j� obiema r�kami. Najwi�kszy skarb domu zosta� uratowany. Potem ruszy�, skoczy� na dach, wysoko na komin i tam usiad�, o�wietlony p�omieniami s�siedniego po�aru: obiema r�kami trzyma� czerwon� czapeczk�, w kt�rej le�a� skarb. Teraz pozna� ju� swoje uczucia, wiedzia�, do kogo w�a�ciwie nale�y jego serce; ale gdy ugaszono po�ar i krasnoludek opami�ta� si�, powiedzia�: - Podziel� si� pomi�dzy ich obu, nie mog� wyrzec si� tak zupe�nie kupca ze wzgl�du na kasz�. By�o to ca�kiem ludzkie uczucie. My wszyscy chodzimy przecie� do kupca - po kasz�. KONIEC ROZDZIA�U
aniona