KRÓTKI KURS JASNOWIDZENIA
Benjamin Rowe
tłumaczyła Maja
copyright (c) 1997 Benjamin Rowe
(c) for the Polish version Maja
Wszystkich, którzy jakimś cudem przegapili ten fakt, informuję, że autorem tego tekstu i właścicielem wszelkich praw do niego jest Benajamin Rowe. Autor nie życzy sobie, żeby ktokolwiek wykorzystywał jego prace do celów komercyjnych. Za jakość tłumaczenia i wszelkie ewentualne przekłamania odpowiedzialna jestem ja, Maja (mjarczyk@omega.im.wsp.zgora.pl).
[Uwaga Mai: słowem "jasnowidzenie" oddaję używany przez autora termin scrying. Zwykle oznacza on metodę dywinacji polegającą na zaglądaniu w kryształ albo naczynie z wodą. Tu kontekst jest trochę inny - ale nie tak znów bardzo. Za to słowo pathworking zostawiłam na razie bez zmian.]
Od autora:
Po raz pierwszy prezentowałem ten tekst jako serię wiadomości wysyłanych na listy dyskusyjne enochian-l i Praxis. Od tego czasu jego treść właściwie się nie zmieniła.
Wstęp
Kilka osób przysłało mi listy z prośbą o podanie jakichś instrukcji, według których można by się nauczyć jasnowidzenia. Ponieważ rzetelne wywiązanie się z tego zadania sporo potrwa, będę to robił na raty, w miarę wolnego czasu. Oto ogólny zarys tematyki, którą należy moim zdaniem poruszyć:
Przygotowania
- relaksacja
- koncentracja
Stworzenie "uświęconego miejsca" czyli "magicznej przestrzeni"
zagadnienia ogólne
ustanowienie magicznej przestrzeni
ustanowienie w przestrzeni "ciała astralnego"
technika zaskoczenia ("wyprawa w nieznane")
"magiczne zwierciadło"
Pathworking
Poddawanie swoich wizji próbom
Zastosowanie tych umiejętności do magii enochiańskiej.
W niektórych punktach będę mógł zaadaptować do tego celu teksty, które już kiedyś napisałem w innych sytuacjach; w innych punktach będę zaczynał od zera i mogę potrzebować kilku prób, zanim dotrę do wersji, którą będę mógł z czystym sumieniem wysłać na listę. Należy się więc spodziewać, że poszczególne odcinki będą się pojawiać nieregularnie. Jeżeli coś będzie niejasne, każdy może bez wahania o to zapytać; wiem, że mój styl pisania robi się czasem przyciężkawy.
Dział podziękowań. Zgodnie z maksymą programisty - "Kradnij tylko od najlepszych" - wiele z tego, co napiszę w tej i w następnych częściach, zostało bezwstydnie zerżnięte z tego, co pamiętam z kursu, prowadzonego w drugiej połowie lat siedemdziesiątych przez Bractwo Wewnętrznego Światła (Fellowship of the Inner Light), grupę działającą w Virginia Beach w stanie Virginia. Założyciel tej grupy już nie żyje i nie mam pojęcia, czy organizacja ta jeszcze istnieje. Ale gdybyście mieli okazję wziąć udział w ich kursie "Świadomość Wewnętrznego Światła" czy choćby zdobyć podręczniki do niego, to zapewniam, że warto. Wprawdzie nie określa się tego kursu w ten sposób, ale jest to wprowadzenie do wszystkiego, co początkujący mag powinien wiedzieć, ale jakoś od nikogo się nie dowiaduje.
1. Przygotowanie
Na początek czytelnik powinien zrozumieć, że jasnowidzenie jest umiejętnością nabytą w tym samym stopniu co czytanie czy jazda na łyżwach. Nauczenie naszego układu nerwowego, jak się to robi, wymaga regularnej praktyki, nawet jeżeli mamy jakiś wrodzony talent. I jak inne umiejętności nabyte, tak i ta ma swoją "krzywą uczenia się". Najpierw nastąpi długi okres, kiedy będzie ci się wydawało, że nie robisz żadnych istotnych postępów. Potem elementy układanki zaczną same dopasowywać się do siebie, a twoje wyniki w krótkim czasie wyraźnie się poprawią, po czym krzywa znów opadnie do poziomu na wysokości zbliżonej do szczytu twoich możliwości.
Najlepiej jest oczekiwać, że uczenie się potrwa co najmniej kilka miesięcy; nie spodziewaj się szybkich rezultatów. Przypuszczalnie będą ci się zdarzać sesje, w czasie których wszystko zadziała lepiej niż zwykle. Nie pozwól, by jakoś szczególnie podsyciło to twoje oczekiwania, bo najprawdopodobniej następna sesja przyniesie powrót na niższy poziom. Kiedy poprawa potrwa tydzień lub dłużej, będziesz miał prawo uznać, że autentycznie posunąłeś się naprzód.
Zanim przejdę to technik samego jasnowidzenia, chciałbym omówić rzeczy, które mogą rozproszyć uwagę początkującego jasnowidza, i zaproponować rozwiązania tych problemów. Można je podzielić na trzy ogólne grupy:
zakłócenia fizyczne, np. swędzenie, ból lub mrowienie mięśni itp.
zakłócenia zewnętrzne - odgłosy domowe, hałasy z ulicy, obecność współmieszkańców itp.
zakłócenia myślowe - wewnętrzny "jazgot myśli", któremu wszyscy polegamy.
Zadaniem czterech spośród tradycyjnych praktyk jogicznych jest minimalizowanie i pozbywanie się takich "zakłóceń". Asana i (w małym stopniu) pranajama zajmują się zakłóceniami fizycznymi; pratjahara zewnętrznymi, a dharana - myślowymi. Praktyki te wiążą się z surową dyscypliną i dla większości osób okażą się aż nadto skuteczne dla naszych celów. Nie jest konieczne doskonałe skupienie, wystarczy "dobre". Jednak osoby, którym do osiągnięcia go nie wystarczą opisane przeze mnie proste sposoby, mogą zechcieć zapoznać się z tymi praktykami.
Tradycyjna praktyka asany dąży do wyeliminowania zakłóceń fizycznych drogą wyszkolenia ciała do pozostawania przez dłuższy czas w tej samej pozycji. Mięśnie szkoli się, by pozostały napięte, przez co ciało "zastyga" w wybranej pozycji. Bezruch zmniejsza przepływ sygnałów zmysłowych z ciała do mózgu - czy też raczej powtarzające się, niezmienne sygnały są w całości przetwarzane na poziomie przedświadomym i nie narzucają się uwadze świadomego umysłu. Niestety w swojej tradycyjnej postaci asana zwykle przez dłuższy czas sprawia bardzo duży ból, który mija dopiero po wyszkoleniu mięśni do danej pozycji.
Można osiągnąć ten sam efekt bez bolesnego stanu przejściowego poprzez wejście w stan głębokiego fizycznego odprężenia (relaksacji). Układ nerwowy nie dba o to, dlaczego ciało nadsyła mu powtarzające się sygnały, a tylko o sam fakt. Bezruch spowodowany rozluźnieniem mięśni wywołuje takie sygnały równie dobrze jak bezruch spowodowany usztywnieniem ich.
Praktykujący powinien zacząć od wybrania wygodnej pozycji, którą da się utrzymać bez napinania mięśni. Pozycja siedząca będzie lepsza od leżenia na wznak, ponieważ w tej ostatniej relaks łatwo sprowadza sen. Ja lubię siedzieć ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, opierając plecy o poduszkę i ścianę. Fotel na biegunach z wysokim oparciem będzie równie dobry. Ważne jest tylko, żebyś mógł się w tej pozycji zupełnie rozluźnić, nie przewracając się.
Jest taki sposób oddychania, który pomaga w relaksacji. Zaczerpnij głęboko ustami haust powietrza, angażując mięśnie brzucha (a nie klatki piersiowej); nie staraj się napełnić płuc do oporu. Wstrzymaj oddech na tak długo, jak będzie to wygodne (bezbolesne itp.), po czym wypuść powietrze, nie wypychając go, ale pozwalając, by zostało wypchnięte przez sam ciężar żeber i napięcie przepony. Przy końcu oddechu odpocznij chwilę. Powtarzaj to przez minutę - albo do pierwszego zawrotu głowy. Zauważysz, że kiedy wypuszczasz powietrze, wszystkie twoje mięśnie rozluźniają się. (Ten rodzaj oddychania jest identyczny ze sposobem, w jaki człowiek zaciąga się skrętem marihuany. Być może nie jest to przypadek.)
Kiedy już poczujesz, że siedzisz wygodnie, i skończysz ćwiczenie oddechowe, zacznij rozluźniać każdy mięsień z osobna. Zacznij od czaszki i twarzy, po czym posuwaj się w dół ciała, na każdym poziomie zaczynając od kręgosłupa i przechodząc do dalej położonych mięśni. Całkowitemu rozluźnieniu mięśnia będzie towarzyszyło przyjemne uczucie "roztapiania się". Postaraj się, żeby całe twoje ciało miało wrażenie, że roztapia się w kałużę ciepłego puddingu.
Pewnie zanim dojdziesz do stóp, poczujesz, że mięśnie czaszki masz znowu napięte, z samego skupienia się na ćwiczeniu. Zacznij jeszcze raz, z góry na dół. Powtarzaj to tyle razy, ile będzie trzeba, żebyś osiągnął stan całkowitej relaksacji. Kiedy już osiągniesz fizyczne odprężenie, postaraj się objąć nim także umysł - "wnętrze głowy" - tak, by twoja świadomość unosiła się w ciepłej wewnętrznej poświacie.
Chociaż nieskomplikowane i łatwe w opanowaniu, ćwiczenie to jest bardzo ważne. Większości pozostałych "zakłóceń" towarzyszy odruchowa reakcja polegająca na napięciu niektórych mięśni. Skrajny przykład to przestrach, reakcja, w której jakiś drobny dźwięk przełącza ciało w tryb podwyższonej gotowości, serce gwałtownie przyspiesza, a każdy mięsień nagle się napina. Obszary umysłu odpowiedzialne za te reakcje i zakłócenia często nie są bezpośrednio dostępne świadomości, ale że ciało i umysł mają na siebie wzajemny wpływ, można zacząć przeciwdziałać tym reakcjom, pozbywając się ich fizycznych przejawów.
Innym aspektem zapanowania nad tym, co rozprasza uwagę, jest zrozumienie natury ludzkiego umysłu. Żadne z nas nie jest pojedynczą istotą; każdy jest wielością. Nasze umysły składają się z wielu "podumysłów", z których każdy pełni właściwe sobie funkcje. Niektóre z nich (np. podumysły wzrokowe) są tak ściśle powiązane z naszą świadomością, że w ogóle nie zauważamy ich działania, chyba że zostanie ono poważnie zakłócone. Inne dysponują większą niezależnością.
Jednak zachodzi wzajemna komunikacja pomiędzy tymi zespołami a świadomym umysłem, mimo że nie są one dostępne w ten sam sposób co na przykład części umysłu odpowiadające za język. Świadome ja - część umysłu, która nazywa samą siebie "ja", "sobą", ma pełnić funkcję mediatora, sędziego, syntetyzatora i kierownika pozostałych aspektów naszej istoty. Jego zadaniem jest przyjmowanie efektów ich pracy, porównywanie i ocenianie ich, wykorzystywanie ich w działaniach podejmowanych w świecie rzeczywistym i kierowanie ich przyszłym funkcjonowaniem na podstawie uzyskanych w nim rezultatów. Kiedy dochodzi do konfliktu pomiędzy kilkoma podumysłami, świadome ja powinno "utrzymać pokój" drogą wypośrodkowania między ich potrzebami i punktami widzenia.
Niestety ewolucja człowieka nie doszła jeszcze do punktu, w którym świadomość automatycznie funkcjonowałaby w optymalny sposób. Ma ona po temu możliwości, ale wykształcenie prawidłowych zależności pomiędzy nią a innymi podumysłami wymaga wyszkolenia i doświadczenia. Ponieważ brakuje nam tego wyszkolenia, często wychodzi z nas raczej cenzor i tyran niż mediator: tłumimy kłopotliwe sygnały napływające z innych obszarów umysłu zamiast odpowiednio na nie reagować. A za każdym razem, gdy zostaną stłumione, sygnały te przesączają się na powierzchnię jakąś inną drogą, rozpraszając uwagę i powodując to, co Crowley nazywał "przerwami" w praktyce.
Kluczem do stałego zredukowania zarówno fizycznych jak i myślowych zakłóceń jest zajęcie się nimi we właściwy sposób natychmiast po tym, jak uświadomimy sobie, że właśnie się zjawiły. Musisz uwarunkować się na reagowanie w pożądany sposób, póki rozpraszające cię wrażenia lub myśli są obecne w twoim umyśle, a ciało nie wyszło jeszcze ze stanu napięcia. Podumysły niezbyt dobrze pojmują upływ czasu; znacznie lepiej rozumieją to, co dzieje się "w tej chwili" niż przeszłe czy przyszłe wydarzenia.
Osiągnąwszy stan fizycznego odprężenia, spróbuj po prostu posiedzieć w nim jakiś czas, nie skupiając się na niczym konkretnym i nie planując nic robić. Możemy się założyć, że po chwili któraś część twojego umysłu skorzysta z okazji i wyniesie na powierzchnię to, co ją gryzie, a ty wejdziesz w wewnętrzny dialog z sobą samym, rozprawiając o jej problemach.
Jak tylko zorientujesz się, że śledzisz jakąś myśl, przerwij to i oceń stan swego ciała. Powtarzaj ćwiczenia relaksacyjne, póki nie wrócisz do stanu całkowitego odprężenia. Potem wyobraź sobie, że rozprzestrzeniasz to odprężenie, tak, by objęło obszar umysłu, który podsunął ci tę myśl. Wyobraź sobie, że spowija go i przenika ciepła, roztapiająca wszystko poświata, przemawiając jednocześnie do tej części umysłu i mówiąc jej "Odpręż się, spokojnie, cicho, nie musisz się teraz niczym przejmować." Udana relaksacja podumysłu tą metodą da w efekcie wrażenie nagłego, umiarkowanie przyjemnego uwolnienia energii w jednym z obszarów mózgu, któremu może towarzyszyć wrażenie "jasności" czy "przejrzystości".
Prawdopodobnie kiedy już uciszysz jeden podumysł, a może jeszcze zanim ci się to uda, na wolne miejsce wskoczy inny, podsuwając ci następny ciąg myślowy. Zignoruj wtedy intruza, nie przerywając pracy nad pierwszym podumysłem. Nie przejmuj się, jeżeli nie dasz rady zająć się w tej praktyce wszystkimi niespokojnymi głosami; rzeczy, które pominąłeś, z pewnością pokażą się jeszcze przy innej okazji. Nie próbuj się rozerwać; rób wszystko po kolei, po jednej rzeczy naraz. Jeżeli gdzieś po drodze zapomnisz, czym się zajmowałeś, zacznij po prostu od początku, od ćwiczeń relaksacyjnych i zdekoncentrowania uwagi.
Tę samą technikę można zastosować do zakłóceń z zewnątrz. Jedyna różnica polega na tym, że mówiąc zaniepokojonemu podumysłowi, żeby się odprężył, powinieneś dodawać, że dany dźwięk czy inne zakłócenie jest nieważny i niewart uwagi.
Bractwo Wewnętrznego Światła naucza trochę odmiennego wariantu tej metody, który niektórym może bardziej odpowiadać. Przemawiając do podumysłów, członkowie tej organizacji używają konkretnego (chyba biblijnego?) zwrotu, który w ich wersji tej praktyki jest niemal mantrą. Mówią: "Ucisz się i wiedz, że Jam Jest Bóg." Celem tej wypowiedzi jest podkreślenie prawa świadomego ja do zajmowania miejsca podejmującego decyzje kierownika przy jednoczesnym daniu wyrazu istnieniu podumysłów jako niby-odrębnych istot.
Członkowie Bractwa wolą też, by praktykujący mantrował słowo "Eheje", co znaczy "jestem" i jest w kabale najwyższym imieniem Boga, niż siedział nie skupiając na niczym uwagi. Mantrę powinno się wymawiać w myślach, w sposób zrelaksowany i "przypadkowy" - to jest wtedy, kiedy praktykujący akurat o niej pomyśli, a nie miarowo i przez cały czas. Osobiście przekonałem się, że zastosowane mantry raczej wywołuje u mnie napięcia niż je usuwa, ale nie musi tak być u wszystkich.
Konsekwentne stosowanie tej praktyki po jakimś czasie bardzo wyraźnie zmniejszy ilość słownego "jazgotu" produkowanego przez umysł oraz znacznie ułatwi koncentrowanie się na obrazach magicznej przestrzeni, które opiszę w następnej części. Nie trzeba być bardzo dobrym w relaksacji, żeby przejść do stworzenia tej przestrzeni; można podjąć się tych dwóch zadań równolegle, a jedno będzie wspomagać drugie.
2. Stworzenie "magicznej przestrzeni"
Podstawą wszelkich działań magicznych jest wyobraźnia. Obszar umysłu, który tworzy obrazy (wyobrażenia), służy za miejsce spotkań świadomości, nieświadomym elementom naszej istoty i całemu magicznemu wszechświatowi. Symbole odbierane wzrokowo to w magicznych światach podstawowy sposób przekazywania znaczenia. Im bardziej elastyczna jest nasza wyobraźnia, tym większy potencjał skuteczności naszej praktyki magicznej.
Najlepsze ze znanych mi ćwiczeń służących rozwijaniu tej wyobraźni nazywa się tworzeniem samotni, schronienia, magicznej czy astralnej przestrzeni lub uświęconego miejsca. Weteran wojny w Wietnamie, od którego nauczyłem się tej techniki, powiedział, że nauczono jej go w siłach specjalnych armii amerykańskiej jako sposobu zachowania godności osobistej i prywatnej przestrzeni w warunkach, w których wróg mógłby mu ich umyślnie odmówić, na przykład w obozie jenieckim Wietkongu. W Bractwie Wewnętrznego Światła, z którym zetknąłem się parę lat później, uczono tej samej techniki jako narzędzia samowiedzy, władzy nad samym sobą i duchowego rozwoju.
Kiedy się już opanuje tę metodę, nie wymaga ona przebywania w żadnym szczególnym fizycznym miejscu; magiczna przestrzeń jest całkowicie "przenośna" i da się z niej korzystać wszędzie tam, gdzie można usiąść i odprężyć się na chwilę. Zdarzało mi się wykorzystywać ją z powodzeniem w bardzo "niemagicznych" okolicznościach, na przykład w zatłoczonym urzędzie, hotelu albo w samym środku targów komputerowych COMDEX w Las Vegas.
Podstawowa myśl jest bardzo prosta. Chodzi o wymyślenie świata, w którym przebywa się z przyjemnością, a potem wyobrażenie sobie, że się po tym świecie wędruje. W zasadzie nie różni się to zbytnio od tego, co robią ludzie w zwykłych marzeniach. Tutaj jednak chodzi o dążenie do spójności, tak, by wyobrażone miejsce było takie samo za każdym razem, gdy się do niego wchodzi, oraz o ciągłe wzbogacanie go o nowe szczegóły. W miarę, jak będziesz nabierać doświadczenia i zaznajamiać się z tym światem wyobraźni, zacznie on sprawiać wrażenie "realnego" miejsca; nie realnego w tym samym sensie co świat fizyczny, ale mimo to trwałego.
Jako przykład opiszę jedną z mich własnych magicznych przestrzeni, której już nie używam. Musisz zrozumieć, że na każdym etapie obrazy, którymi się posługujesz, powinny wydawać się właściwe tobie. Ma to być twoja własna samotnia i jej zawartość powinna koniecznie pochodzić od ciebie i dla ciebie mieć znaczenie. Twoja samotnia może pod pewnymi względami przypominać moją; jeśli tak będzie, to w porządku. Ale jest bardziej prawdopodobne, że nie będzie do niej podobna i to też jest jak najbardziej właściwe.
Opisane przeze mnie kroki należy wykonywać po kolei, ale nie jest konieczne osiągnięcie perfekcji na danym etapie przed przejściem do następnego. Możesz od razu, na samym początku przeprowadzić kilka kroków już w czasie pierwszej sesji. Poza tym niezależnie od tego, nad czym akurat pracujesz, podczas każdej sesji powinieneś poświęcić najwięcej uwagi pierwszym etapom tego zagadnienia. Kiedy się już z nimi oswoisz, osiągnięcie zadowalających wyników w nich będzie cię kosztowało mniej wysiłku i będziesz mógł w naturalny sposób zacząć poświęcać więcej uwagi następnym krokom.
2a. Ustanowienie granic
Póki nie umocnisz swojej przestrzeni, powinieneś rozpoczynać każdą sesję od upewnienia się, że jest ona bezpieczna. Wyobraź sobie, że twoja samotnia jest niewidzialna dla wszystkich istot prócz ciebie i że bez twojej wyraźnej, świadomej zgody żadna siła ani osoba nie może do niej przeniknąć. Wyobraź sobie granice swojej magicznej przestrzeni tak, by odzwierciedlały te właściwości. Ja wyobrażam sobie moje schronienia jako "kieszonkowe wszechświaty", które, oglądane z zewnątrz, są tak maleńkie, że nikną w ogromie naszego własnego wszechświata, a oglądane od środka mają taką wielkość, jakiej sobie życzę albo potrzebuję. Inne osoby, które znam, wyobrażają sobie swoje światy jako otoczone niezwykle twardą i nieprzenikliwą barierą albo polem siłowym rodem z fantastyki naukowej, które "zakrzywia" tor wszystkiego, co usiłuje je przebić, przez co intruz jakby się po nim ześlizguje.
Kiedy już ustanowisz granice samotni, wyobraź sobie siebie w jej wnętrzu. Przenosząc się do środka, poczuj, jak zostawiasz za sobą wszystkie napięcia i obciążenia codziennego życia, które teraz nie mogą już podążyć za tobą ani cię dosięgnąć. Wyobraź sobie, że z chwilą twego przeniesienia się do samotni zupełnie straciłeś z nimi wszystkimi kontakt. Nie próbują one przedostać się do środka; nie zdają sobie nawet sprawy z istnienia twojej samotni ani z twojej w niej obecności. Nie mając punktu zaczepienia, odpływają powoli, unosząc się bezwładnie w przestrzeni. Poczuj, że jesteś całkowicie bezpieczny i zupełnie wolny od jakichkolwiek związków ze zwykłym światem.
Kwestia poczucia bezpieczeństwa jest bardzo istotna. Podobnie jak w ćwiczeniach relaksacyjnych uczucia, które w sobie wywołujesz, są sposobem na przekazanie nieświadomym częściom ciebie - podumysłom - w co mają wierzyć i jak mają się zachowywać. Jeśli o nie chodzi, rzeczywiste jest to, co czujesz, a jeśli będziesz im wystarczająco często powtarzać, że coś jest prawdą, zaczną z tobą współpracować, przyczyniając się do faktycznego uczynienia tego czegoś prawdą - w stopniu, którego nie mógłbyś uzyskać, polegając na świadomości. Jeżeli będziesz się w swojej samotni czuł bezpieczny i wolny od napięć, to po krótkim czasie faktycznie będziesz w niej bezpieczny i wolny.
2b. Stworzenie krajobrazu
Zapewniwszy swojej samotni bezpieczeństwo, poświęć trochę czasu na obmyślenie ogólnego rozkładu swojego świata. Wybierz podstawowe elementy krajobrazu, budynki, takie rzeczy. Sporządź myślową mapę obszarów, które masz zamiar odwiedzać najczęściej. Kiedy już raz podejmiesz decyzję w kwestii tych najważniejszych cech, nie powinny one się więcej zmieniać.
Oto kilka podstawowych zasad, którymi rządzi się wymyślanie świata:
Zawartość twojego świata powinna pozostać twoją prywatną sprawą. Nie opowiadaj o niej nikomu i nigdzie jej nie zapisuj. Twój pierwszy świat to twoja samotnia, schronienie i miejsce pracy. Jego bezpieczeństwo wypływa przede wszystkim z faktu, że nikt prócz ciebie nie wie, jaki on jest. Kiedy już opanujesz tę technikę, będziesz mógł zbudować inne magiczne przestrzenie przeznaczone do celów publicznych.
Wymyśl świat o wiele większy niż obszar, który potrafiłbyś utrzymać, świadomie wykorzystując wyobraźnię. Stwórz sobie tyle szczegółowych obszarów, ile ci się spodoba, ale otocz je rejonami, w których tylko ogólnie orientujesz się w krajobrazie, nie będąc w stanie precyzyjnie określić ich zawartości. Da ci to pole manewru, umożliwiając ekspansję i ćwiczenie techniki zaskoczenia, o których napiszę później.
Uczyń swój świat miejscem, w którym będziesz się czuł dobrze i bezpiecznie, tak, by wzmocnić wrażenia wytworzone w poprzednim kroku. Niech będzie to także miejsce, w którym będziesz mógł się dobrze bawić.
Możesz zaludnić swój świat, jeśli chcesz, ale pod żadnym pozorem nie korzystaj w nim z wyobrażeń żywych ludzi. Przez jakiś czas wszystko w tym świecie będzie w ten czy inny sposób odzwierciedlało ciebie. Możliwe, że pewne nieświadome części twego umysłu "przejmą" wprowadzone przez ciebie postacie dla siebie jako środek wyrazu. Jeżeli użyjesz postaci prawdziwej osoby, zachowanie postaci może ze złym skutkiem wpłynąć na twoje stosunki z daną osobą w "rzeczywistym" świecie.
Zacznij budować swój świat od wybrania jednego punktu na jego "mapie" i wyobrażenia sobie, że stoisz w tym punkcie. Zorientuj się we wzajemnym położeniu różnych punktów orientacyjnych, po czym zobacz, jak cię otaczają, każdy pod właściwym kątem i w odpowiedniej odległości. Wypełnij krajobraz szczegółami w stopniu, jaki byłbyś w stanie rozróżnić znalazłszy się w podobnym miejscu w prawdziwym świecie.
Na przykład w jednej z moich magicznych przestrzeni krajobraz wypełniają wzgórza i wąwozy porośnięte gęstym lasem przywodzącym na myśl Amerykę z okresu przedkolonialnego. W centralnym obszarze znajduje się dość użytkowy zameczek stojący na niskiej skarpie nad dużą łąką. Wzdłuż skraju łąki wije się spokojny potok. Po polanach pobliskiego lasu rozrzucone są rozmaite zabudowania i obszary specjalnego przeznaczenia.
Zacząłem budować ten świat, wyobrażając sobie, że stoję na łące, zwrócony ku północy. Widzę zieloną trawę, drobne i barwne kwiaty polne, a tu i ówdzie krowi placek. Wokół wiją się ścieżki wydeptane przez zwierzęta, a jedna bardziej wyraźna, bo ludzka ścieżka prowadzi ze skarpy nad potok. Skarpa wygląda na zbudowaną z granitu płatkowego, a zameczek stoi na samym jej skraju; jeszcze kilka zim, a erozja może "podkopać się" pod najbliższą ścianę. Z tego miejsca widzę tylko jedną ścianę budynku w całości i część drugiej; nad murem dostrzegam sam szczyt wieży. Mury zrobione są z ciosanego szarego kamienia dopasowanego bez zaprawy. Pod zamkiem, na poziomie łąki, w skarpie widoczna jest brama czy może wejście do tunelu.
Obróciwszy się na wschód, widzę, że skarpa obniża się stopniowo, schodząc do poziomu łąki nieco na południe od miejsca, w którym się w tej chwili znajduję. Widzę koniec polnej drogi, wyłaniającej się łukiem zza skarpy i wbiegającej na łąkę. Za drogą widać las, sugerujący, że teren w tym miejscu znowu się podnosi. Z "mapy" wiem, że o milę lub dwie w tym kierunku zaczyna się trawiasty obszar otwartej przestrzeni - może prerii albo stepu.
Patrząc na południe, widzę płynący w tamtej stronie potok, a w odległości kilku mil - jego przełom między dwoma wzgórzami. Cała ta część potoku lśni w słońcu; mgiełka nie pozwala mi dostrzec, co jest za przełomem.
Spoglądając na zachód, spostrzegam, że w tym miejscu potok jest dosyć płytki; jego powierzchnię pokrywają drobne zmarszczki, jakby płynął w żwirowym korycie. Widoczny za nim las obramowany jest zaroślami, głównie krzewami suchodrzewu, w kilku miejscach stratowanymi przez zwierzęta idące do wodopoju. Wiodące w głąb lasu ścieżki szybko znikają w cieniu drzew.
Nie trzeba wypełniać wszystkich detali pejzażu świadomie; właściwie lepiej skłonić wyobraźnię, by sama zajęła się wieloma z nich. Daj jej tylko ogólny zarys i pozwól, żeby pokazała ci, co powinieneś zobaczyć w danym miejscu. Na przykład zamiast próbować wyobrażać sobie każde rosnące na łące źdźbło trawy i każdy kwiatek, pozwalałem mojej nieświadomości, by zrobiła to za mnie. Jeśli podobał mi się rezultat jej pracy, wysyłałem jej wrażenie aprobaty, a jeśli nie - mówiłem, żeby spróbowała jeszcze raz, po czym odwracałem się na chwilę, dając jej okazję do dokonania zmian.
Kiedy już w miarę nieźle dopracujesz widok z jednego miejsca, zacznij przenosić się do innych pobliskich miejsc - położonych, w przypadku miejsc na dworze, w odległości od dwudziestu do trzydziestu jardów - i wyobrażać sobie, jak wszystko by wyglądało oglądane z tego nowego punktu. Co takiego ujawniła zmiana perspektywy, co było wcześniej niewidoczne? (Zauważ, że perspektywa w magicznej przestrzeni nigdy nie jest dokładnie taka sama jak w świecie fizycznym, choć różnicę między nimi trudno określić ilościowo; nie uda ci się sprawić, by rzeczy wyglądały dokładnie tak jak prawdziwe przedmioty.)
Przenoś się do coraz to nowych miejsc, za każdym razem budując taki krajobraz, jaki powinieneś móc zobaczyć w każdym z nich, póki nie zaczniesz odbierać okolicy tak dobrze jak "prawdziwej". Ja w moim przykładzie poświęciłem trochę czasu przenoszeniu się do różnych punktów na łące, zauważając, że kiedy stoję bliżej skarpy, widoczny jest mniejszy fragment zamku, a kiedy w pewnej odległości od niej - większy, zwracając uwagę na kolorowy żwir w korycie potoku i utworzony przez niego bród itd. Potem przeszedłem do zamku i zacząłem oglądać okolicę z różnych punktów na jego murach, dostrzegając większy obszar, uzupełniając krajobraz o różne miejsca w lesie, których położenie znałem, decydując, jak daleko ciągnie się leżąca za zamkiem preria itp. Zrób coś takiego w swojej własnej magicznej przestrzeni.
Ustaliwszy widok okolicy oglądanej z kilku różnych miejsc, spróbuj zacząć przemieszczać się płynnie między nimi, tak, by otoczenie stale się przesuwało, podobnie jak się to dzieje, kiedy poruszasz się w fizycznym świecie.
Z początku zauważysz, że twoja wyobraźnia ma skłonność do wycofywania twego punktu widzenia ze scenerii; będzie usiłowała odmalować ją tak, jakbyś oglądał ją przez okno, na ekranie kinowym albo na kolorowej planszy w muzeum. Kiedy tylko spostrzeżesz, że właśnie się to stało, stanowczo umieść swój punkt widzenia z powrotem we wnętrzu krajobrazu i "przymocuj" go tam, obracając się i rozglądając dookoła.
Poza tym z początku twój świat będzie raczej nieruchomy, właśnie jak muzealna plansza albo filmowa stop-klatka. Kiedy jednak ustalisz już, jak wygląda okolica, spróbuj nanieść na nią trochę akcji. Spraw, by lekki wiatr zaczął kołysać źdźbłami traw i gałęziami drzew, i usłysz jego szum. Zobacz, jak płynie woda i usłysz jej odgłos. Dodaj do krajobrazu jakieś żywe stworzenia i pozwól, by poruszały się po okolicy zgodnie ze swoją naturą.
Ważne jest też, żebyś pozostał odprężony przez cały czas trwania ćwiczenia. Powinno ono przypominać raczej swobodne rozmarzenie czy sen na jawie; nie wymaga koncentracji ani czujności. Przed każdą sesją przeprowadź ćwiczenie relaksacyjne, powtarzaj je także w czasie sesji za każdym razem, kiedy poczujesz narastanie napięcia. Pozwól, by twój umysł wykonał jak najwięcej pracy bez odwoływania się do twoich świadomych decyzji, i zachęcaj go, by robił jeszcze więcej.
Powinieneś wykonywać to ćwiczenie przynajmniej przez kilka tygodni, tak długo i często, jak tylko będziesz miał ochotę. Nie spiesz się, odpręż się i poświęć na wypełnianie ważnych miejsc szczegółami tyle pracy, ile będzie trzeba. Przeznacz tyle samo czasu na wnętrza co na krajobraz na dworze. Im dokładniej przeprowadzisz te początkowe etapy, tym skuteczniejsza będzie później twoja praktyka jasnowidzenia.
2c. Ustanowienie ciała w magicznej przestrzeni
Ostatni krok na wstępnym etapie budowania schronienia to stworzenie w nim sobie ciała. Jak dotąd byłeś właściwie we wszystkich ćwiczeniach gołym obserwatorem, oglądającym świat ale niezdolnym do wejścia w żadne porządne wzajemne oddziaływanie z nim. Teraz powinieneś zbudować sobie w swojej samotni wyobrażenie ciała i nauczyć się nim posługiwać. Aby tego dokonać, będziesz musiał wykształcić w sobie świadomość powierzchni czuciowej ciała oraz jego kin estetyki, po czym powielić je na swoim ciele "astralnym". Sądząc z relacji osób uczących się w Bractwie Wewnętrznego Światła ta część zadania jest najtrudniejsza i różni ludzie osiągną w niej niejednakowe wyniki.
Zanim przeniesiesz się do samotni, stań i rozluźnij mięśnie, najlepiej nie mając na sobie żadnego ubrania ani biżuterii. Zamknij oczy i zwróć uwagę na swoją skórę. Nawet w sytuacji, gdy nic cię nie dotyka, powinieneś odebrać wrażenie aktywności, wrażliwości czy wyczulenia, pewną "gotowość skóry do odczuwania". Zauważ, jak te wrażenia dotykowe zarysowują kształt twojego ciała.
Zaplanuj teraz sekwencję poruszeń, która zaangażuje po kolei wszystkie części ciała, ale tak, żeby każda z nich przeszła przez prawie cały dostępny jej zakres swobody ruchów. Jeśli je znasz, dobre będą do tego ćwiczenia jogi albo tai chi. Wciąż z zamkniętymi oczami wprowadź tę sekwencję w życie, zwracając uwagę na to, jak odczuwasz każdą część ciała w różnych pozycjach i co mówi ci o ich położeniu zmysł kinestetyczny.
Wreszcie przeprowadź tę samą sekwencję ruchów z otwartymi oczami. Tym razem zwróć uwagę na to, jak wyglądają w ruchu te części ciała, które widzisz, zwłaszcza dłonie i całe ręce. Postaraj się świadomie powiązać widok swojego ciała w ruchu z towarzyszącym temu ruchowi wrażeniom dotykowym.
Każdy z tych trzech kroków skupia się na jednym z podstawowych aspektów wyobrażenia: odczuwaniu granic, w których zamyka się ciało, wrażeniach napływających z jego wnętrza raz jego wyglądowi podczas twojej interakcji z otoczeniem. Normalnie te wrażenia są tylko na wpół świadome i zawsze drugorzędne w stosunku do czynności, którą akurat wykonujesz. Żeby jednak stworzyć sobie drugie ciało w swojej magicznej przestrzeni, musisz odbierać te doznania na poziomie świadomości. Jeśli chcesz, to zanim będziesz gotów stworzyć sobie ciało astralne, możesz wykonywać te ćwiczenia osobno, nie łącząc ich ze swoją praktyką w magicznej przestrzeni.
Kiedy będziesz gotowy, usiądź i przeprowadź ćwiczenia relaksacyjne, po czym przenieś się w magiczną przestrzeń. Kiedy już się tam znajdziesz, postaraj się poczuć, że masz w niej ciało, którego doznajesz dokładnie tak samo jak swojego fizycznego ciała, ale które jest od tego fizycznego ciała zupełnie odrębne. Przejdź w wyobraźni przez trzy opisane powyżej kroki, starając się powtórzyć wszystkie wrażenia, które odczuwałeś, wykonując te kroki fizycznie. W ten sposób z czasem, stopniowo rozwiniesz percepcję swego "ciała astralnego" jako pewnego elementu twojej magicznej przestrzeni, znajdującego się w niej, ale wyraźnie odrębnego od jej pozostałych składników.
W czasie każdej sesji, po zakończeniu powyższej procedury poświęć trochę czasu po prostu na poruszanie się po twoim świecie, dotykanie przedmiotów i manipulowanie nimi, jakby były istniejącymi fizycznie obiektami. Dotykane przez ciebie rzeczy powinny wywoływać doznania odpowiadające ich naturze; cegły i kamienie powinny być twarde i szorstkie, metale - chłodne, drewno - ciepłe i poznaczone słojami itd.
Jeżeli są takie rytuały, które odprawiasz codziennie (a nie zacząłeś jeszcze przeprowadzać ich w swojej magicznej przestrzeni), stwórz w niej sobie samotnię - szczególne miejsce przeznaczone właśnie do pracy rytualnej - i zacznij je tam odprawiać w charakterze elementu tej praktyki. Regularne, powtarzające się ruchy i gesty rytuałów pomogą ci umocnić wyobrażenie ciała, a przeprowadzanie rytuałów zapoczątkuje przekształcenie twojej magicznej przestrzeni ze zwykłego schronienia w coś użytecznego w pracy magicznej. Zalecałbym szczególnie przeprowadzanie złotobrzaskowych rytuałów pentagramu i heksagramu, które później, kiedy zaczniesz zajmować się samym jasnowidzeniem, odegrają ważną rolę jako "testy" uzyskanych przez ciebie wizji.
Problemy
Najczęstszy problem, z jakim można się spotkać na tym etapie, to trudności z utrzymaniem konsekwentnego wyobrażenia własnego ciała. Wiele osób przekonuje się, że nawet po długiej praktyce zachowują wprawdzie przyzwoicie określone dłonie i resztę rąk, ale reszta ich wyobrażonego ciała ma skłonność do rozpływania się w bezkształtną masę. Odzwierciedla to różnice w gęstości sieci nerwowej w ciele fizycznym. Osiemdziesiąt procent naszych nerwów czuciowych znajduje się w głowie i dłoniach; połowa reszty - w górnej części klatki piersiowej, w rękach i ramionach. Resztę ciała odbieramy w o wiele bardziej rozmyty sposób, polegając na wzroku w tym samym stopniu co na dotyku. Kiedy próbujemy zbudować ciało astralne, umysł ma skłonność do nadawania każdej jego części rozmiaru wprost proporcjonalnego do zagęszczenia występujących w niej normalnie nerwów.
Co wcale nie jest takie złe. W magicznej przestrzeni nie potrzebujesz nóg, ponieważ poruszasz się siłą woli, a nie siłą mięśni. Owszem, potrzebujesz rąk do wykonywania gestów wchodzących w skład rytuałów magicznych, podobnie jak ust i szczęk - do wypowiadania słów. Jeśli okaże się, że po pewnym czasie praktyki nadal nie potrafisz utrzymać wyobrażenia całego ciała, nie przejmuj się tym; poprzestań na tym, co udało ci się uzyskać i wyobraź sobie, że resztę twojego ciała okrywają szaty rytualne albo inny luźny strój.
Drugi problem to poruszenia fizycznego ciała przy próbie wprawienia w ruch ciała magicznego. Wtedy człowiek nieświadomie napina mięśnie ciała fizycznego, usiłując je unieruchomić i w ten sposób powstrzymać przed naśladowaniem ciała astralnego. Jest to kwestia wieloletniego nawyku, który sprawia, że kojarzymy wrażenie ruchu z podlegającymi woli ruchami mięśni. Należy pozbyć się tego skojarzenia; pomoże w tym kolejne proste ćwiczenie.
Będąc w swojej magicznej przestrzeni, wyobraź sobie, że stoisz z wyciągniętymi przed siebie prosto rękami obróconymi wnętrzem dłoni do dołu. Teraz wyobraź sobie, że obracasz ręce dłońmi do góry i że robisz to "wyłącznie przy pomocy oczu" - to znaczy widzisz, jak się obracają i odczuwasz zmianę pozycji, ale nie angażujesz tego obszaru umysłu, który zawiaduje ruchami mięśni. Powinieneś zobaczyć, jak twoje ręce się obracają, mimo że nie wydałeś im takiego polecenia. (W rzeczywistości jak najbardziej wydałeś im takie polecenie, z tym, że zrobiłeś to poprzez ośrodek wzroku, a nie ośrodek motoryczny. Z początku jednak powinno ci się wydawać, że żadnego polecenia nie było.)
Przy pierwszych kilku próbach mięśnie twoich fizycznych rąk prawie na pewno stężeją. Kiedy zauważysz, że tak się stało, zrób przerwę i powtarzaj ćwiczenia relaksacyjne, póki ciało się z powrotem nie rozluźni. Potem wróć do prób obracania astralnych rąk.
Kiedy ci się to uda bez wywoływania napięcia fizycznych mięśni, powinieneś spróbować poruszyć każdym palcem z osobna. Zegnij każdy palec, dotykając nim wnętrza dłoni, po czym z powrotem go wyprostuj. Także tym razem posłuż się ćwiczeniem relaksacyjnym, ilekroć twoje mięśnie zaczną się napinać. Kiedy opanujesz również swobodne poruszanie palcami, przejdź do różnych ruchów skoordynowanych: zaciskania pięści, chwytania przedmiotów, ciosów karate, pozdrowień wulkańskich itp.
Dłonie to ta część ciała astralnego, którą najtrudniej oddzielić od ciała fizycznego, ponieważ kontrolowaniem ich ruchów zajmuje się bardzo duża część naszego układu nerwowego. Kiedy nauczysz się przezwyciężać opisane powyżej skojarzenie w przypadku dłoni, z resztą ciała pójdzie ci bardzo łatwo. Jeśli będzie to konieczne, możesz doprowadzić do tego podobnymi ćwiczeniami.
3. Praktyczne wykorzystanie magicznej przestrzeni
Po kilku miesiącach wykonywania opisanych powyżej ćwiczeń będziesz dysponować stabilnymi fundamentami pod całą swoją przyszłą pracę magiczną. Praktycznie każda technika magiczna lub medytacyjna, z jaką się kiedykolwiek zetkniesz, albo jest wariacją na temat umiejętności, które poznałeś, budując swoją magiczną przestrzeń, albo się na nich opiera.
Każda osoba będzie miała w tych praktykach swój własny szczyt możliwości. Tylko nieliczni potrafią bez reszty przenieść się do magicznej przestrzeni, całkowicie tracąc kontakt z ciałem fizycznym; dla nich końcowy rezultat tych praktyk nie daje się odróżnić od klasycznych opisów projekcji astralnej. Jednak u większości ludzi pewna cząstka świadomości pozostanie "na zewnątrz", a intensywność, jaskrawość i wyrazistość wrażeń nigdy nie osiągnie poziomu właściwego normalnej percepcji. Ja sam plasuję się w tej klasyfikacji gdzieś na szarym końcu; kolory w moich wizjach to raczej sugestia niż bezpośrednie doznanie i na ogół muszę się specjalnie koncentrować, żeby móc dostrzec subtelne szczegóły.
Umiejętność przeniesienia całej świadomości do magicznej przestrzeni niekoniecznie daje jakąś przewagę. Ważniejsze jest optymalne wykorzystanie tego poziomu umiejętności, którym się dysponuje. Najbardziej liczą się znaczenie, które potrafisz dostrzec w swoich doświadczeniach, lepsze zrozumienie siebie i świata oraz ich zastosowanie w praktyce. Barwne i wspaniałe wizje są nic niewarte, jeżeli (stopniowo, ale na stałe) nie poszerzają twojej świadomości i zrozumienia.
Skoro już omówiliśmy podstawy, w dalszych częściach przyjrzymy się różnym ćwiczeniom, z których wszystkie są pewną formą "jasnowidzenia". Zanim przejdziemy do szczegółów, powinniśmy rozważyć w ogólnym z...
Maggia