Róża Luksemburg Zgromadzenie Narodowe.pdf

(448 KB) Pobierz
Zgromadzenie Narodowe
Róża Luksemburg
Zgromadzenie 
Narodowe
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2007
Róża Luksemburg – Zgromadzenie Narodowe (1918 rok)
Artykuł   Róży   Luksemburg   „Zgromadzenie 
Narodowe”   został   opublikowany   w   piśmie   „Die 
Rote Fahne” z 20 listopada 1918.
Podstawa niniejszego wydania: Róża Luksemburg, 
„Wybór   pism”,   tom   2,   wyd.   Książka   i   Wiedza, 
Warszawa 1959.
– 2 –
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm­uw.w.pl
 
Róża Luksemburg – Zgromadzenie Narodowe (1918 rok)
Od „Deutsche Tageszeitung”, poprzez „Vossische” i „Vorwärts”, aż do niezależnej „Freiheit”, od 
Reventlowa, Erzbergera, Scheidemanna, aż do Haasego i Kautskiego rozlega się jednobrzmiące wołanie o 
Zgromadzenie   Narodowe   i   równie   jednobrzmiący   krzyk   strachu   przed   ideą:   władza   w   ręce   klasy 
robotniczej.
Cały   „lud”,   cały   „naród”   ma   być  powołany   do   rozstrzygania   o   dalszych   losach   rewolucji   za 
pomocą uchwały większości.
Jeśli chodzi o jawnych i zamaskowanych agentów klas panujących, hasło to jest zrozumiałe samo 
przez   się.   Ze   stróżami   kapitalistycznych   kas   pancernych   nie   dyskutujemy   ani  w   s a m y m 
Zgromadzeniu Narodowym, ani też  n a   t e m a t  Zgromadzenia Narodowego.
Jednakże również niezależni przywódcy stają w tej decydującej sprawie we wspólnym szeregu ze 
stróżami kapitału.
Chcą oni – jak to objaśnia Hilferding w „Freiheit” – zaoszczędzić w ten sposób rewolucji użycia 
przemocy   i   wojny   domowej   z   całą  jej   grozą.   Drobnomieszczańskie   złudzenia!   Wyobrażają  oni   sobie 
przebieg   najpotężniejszej   rewolucji   socjalnej   w   dziejach   ludzkości   w   postaci   spotkania   różnych   klas 
społecznych,   które   przeprowadzą  grzeczną,   spokojną  i   „godną”   dyskusję,   następnie   zaś  zorganizują 
głosowanie,   może   nawet   z   owym   osławionym   „baranim   skokiem” 1 .   Jeśli   wtedy   klasa   kapitalistów 
przekona   się,  że   jest   w   mniejszości,   oświadczy   jako   zdyscyplinowana   partia   parlamentarna   z 
westchnieniem:   trudno,   nic   nie   poradzimy!   Widzimy,  że   zostaliśmy   przegłosowani,   a   zatem 
podporządkowujemy   się  i   przekazujemy   robotnikom   wszystkie   nasze   posiadłości,   fabryki,   kopalnie, 
wszystkie nasze kasy ogniotrwałe i piękne zyski...
Zaprawdę  nie   wymarło   pokolenie   Lamartine'ów,   Garnier­Pagèsów,   Ledru­Rollinów,   owych 
przedstawicieli   drobnomieszczańskich   złudzeń  i   gadułów   anno   1848:   zmartwychwstaje   ono   –   już  bez 
blasku,   talentu   i   wdzięku   nowości   –   w   nudziarsko­pedantyczno­uczonym   niemieckim   wydaniu   w 
postaciach Kautskiego, Hilferdinga i Haasego.
Ci głębocy znawcy marksizmu zapomnieli o ABC socjalizmu.
Zapomnieli, że burżuazja nie jest partią parlamentarną, ale panującą klasą, posiadającą wszelkie 
ekonomiczne i socjalne środki władzy.
Panowie junkrzy i kapitaliści zachowują spokój tylko dopóty, dopóki rząd rewolucyjny zadowala 
się  przyklejaniem  upiększających  plasterków   na  kapitalistyczne   stosunki  najmu.  Są grzeczni   tylko  tak 
długo,   jak   długo   rewolucja   jest   grzeczna,   tj.   dopóki   nie   naruszony   pozostaje   nerw  życiowy,   tętnica 
burżuazyjnego panowania klasowego – kapitalistyczna własność prywatna, stosunki najmu, zysk.
Jeśli   jednak   zysk   zostanie   zagrożony,   jeśli   własność  prywatna   znajdzie   się  pod   nożem,   wtedy 
koniec z dobrodusznością!
Dzisiejsza   idylla,   w   której   jak   w   arce   Noego   przebywają  obok   siebie   spokojnie   wilki   i   owce, 
tygrysy i jagnięta, nie przetrwa nawet chwili, gdy socjalizm zacznie się na serio.
Gdy   tylko   przesławne   Zgromadzenie   Narodowe   postanowi   naprawdę  urzeczywistnić  w   pełni 
socjalizm, wytępić do cna władztwo kapitalistów, rozpocznie się walka. Gdy burżuazja zostanie ugodzona 
w serce – a serce jej bije w kasie pancernej – będzie walczyła na śmierć i życie o swoją władzę, spiętrzy 
tysiące jawnych i ukrytych przeszkód przeciwko socjalistycznym przedsięwzięciom.
Wszystko   to   jest   nieuniknione.   Wszystko   to   trzeba   wywalczyć,   obronić,   powalić  –   ze 
Zgromadzeniem   Narodowym   czy  też  bez  niego.   „Wojna   domowa”,   którą  z  bojaźliwą  troską  chce   się 
wyeliminować z rewolucji,  nie daje się wygnać.  Albowiem  wojna domowa  to tylko inna nazwa walki 
1   Hammelsprung  – jeden ze sposobów głosowania w parlamencie, polegający na tym, że wszyscy deputowani opuszczają salę 
obrad, a następnie wracają różnymi drzwiami: jednymi ci, którzy głosują za, a drugimi ci, którzy głosują przeciw.  – Red.
– 3 –
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm­uw.w.pl
279599175.001.png
 
Róża Luksemburg – Zgromadzenie Narodowe (1918 rok)
klas, a myśl o tym, że socjalizm można wprowadzić bez walki klas, za pomocą uchwały parlamentarnej 
większości, jest śmieszną drobnomieszczańską iluzją.
Cóż więc zyskuje się przez tę tchórzliwą krętą drogę Zgromadzenia Narodowego? Wzmacnia się 
pozycja burżuazji, osłabia się i zwodzi proletariat czczymi złudzeniami, traci się czas i siły na „dyskusje” 
między wilkiem a jagnięciem,  słowem – idzie się na rękę tym wszystkim elementom,  których celem i 
zamiarem jest wyjałowienie rewolucji proletariackiej z jej socjalistycznych celów i przekształcenie jej w 
rewolucję burżuazyjno­demokratyczną.
Ale kwestia Zgromadzenia Narodowego nie jest kwestią lepszej okazji, większej „wygody”. Jest 
to kwestia zasad, problem socjalistycznej świadomości rewolucji.
W Wielkiej Rewolucji Francuskiej pierwszy decydujący krok został dokonany wówczas, gdy w 
lipcu   1789   r.   trzy   podzielone   stany   zjednoczyły   się  w   jedno   wspólne   Zgromadzenie   Narodowe.   Ta 
decyzja wycisnęła swoje piętno na całym późniejszym przebiegu wydarzeń, była symbolem zwycięstwa 
nowego,   burżuazyjnego   systemu   społecznego   nad  średniowiecznym,   feudalnym   społeczeństwem 
stanowym.
Tak   samo   symbolem   nowego,   socjalistycznego   ustroju   społecznego,   którego   nosicielką  jest 
obecna rewolucja proletariacka, symbolem klasowego charakteru jej właściwego zadania – jest klasowy 
charakter organu politycznego, który ma to zadanie wykonać: parlament robotniczy, przedstawicielstwo 
proletariatu miast i wsi.
Zgromadzenie   Narodowe   jest   przeżytym   dziedzictwem   rewolucji   burżuazyjnych,   powłoką  bez 
treści,   rekwizytem   z   czasów   drobnomieszczańskich   złudzeń  o   „zjednoczonym   narodzie”,   „wolności, 
równości i braterstwie” państwa burżuazyjnego.
Kto   dzisiaj   chwyta   się  Zgromadzenia   Narodowego,   ten   cofa   rewolucję  –  świadomie   czy 
nieświadomie   –   do   historycznego   stadium   rewolucji   burżuazyjnych,   ten   jest   zamaskowanym   agentem 
burżuazji lub nieświadomym ideologiem drobnomieszczaństwa.
Pod   bojowym   okrzykiem   „Demokracja   albo   dyktatura!”   prowadzi   się  walkę  o   Zgromadzenie 
Narodowe.   Również  i   to   kontrrewolucyjne   demagogiczne   hasło   przejmują  posłusznie   przywódcy 
socjalistyczni, nie dostrzegając, że alternatywa ta jest demagogicznym oszustwem.
Nie  o  to dzisiaj  chodzi   –  demokracja   czy dyktatura.   Historia   postawiła  na  porządku  dziennym 
pytanie,   które   brzmi:   demokracja  b u rżu a z y j n a   czy   też  demokracja  s o c j a l i s t y c z n a . 
Albowiem dyktatura proletariatu jest demokracją w sensie socjalistycznym.  Dyktatura proletariatu – to 
nie bomby,  pucze, burdy, „anarchia”, jak to świadomie fałszują agenci kapitalistycznych  zysków,  lecz 
wykorzystanie   wszelkich   politycznych  środków   władzy   do   urzeczywistnienia   socjalizmu,   do 
wywłaszczenia  klasy  kapitalistów  – w duchu  i w wyniku  woli  rewolucyjnej  większości  proletariatu,  a 
zatem w duchu demokracji socjalistycznej.
Bez świadomej woli i świadomego działania większości proletariatu nie ma socjalizmu. Po to, by 
wyostrzyć tę świadomość, zahartować tę wolę, organizować to działanie, konieczny jest organ klasowy – 
parlament proletariuszy miast i wsi.
Powołanie   takiego   przedstawicielstwa   robotniczego   na   miejsce   tradycyjnego   Zgromadzenia 
Narodowego   rewolucji   burżuazyjnych   jest   już  samo   przez   się  aktem   walki   klasowej,   zerwaniem   z 
historyczną przeszłością społeczeństwa burżuazyjnego, potężnym środkiem wstrząśnięcia proletariackimi 
masami ludowymi, pierwszym otwartym, bezkompromisowym wypowiedzeniem wojny kapitalizmowi.
Żadnych   wykrętów,  żadnych   dwuznaczności   –   kości   muszą  być  rzucone.   Kretynizm 
parlamentarny był wczoraj słabością, dziś jest dwuznacznością, a jutro stanie się zdradą socjalizmu.
– 4 –
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm­uw.w.pl
Zgłoś jeśli naruszono regulamin