Zee Karen van der - Muzyka nocy.pdf

(635 KB) Pobierz
524827338 UNPDF
Zee Karen van der
Muzyka nocy
Przyjaciele zostawili Samancie pod opiekę na czas wakacji swój piękny dom.
Pewnego wieczoru zobaczyła przy basenie mężczyznę, który wyglądał niczym
ożywiony posąg dawida dłuta Michała Anioła. Okazało się, że naprawdę ma na
imię Dawid i również został zaproszony do rezydencji....
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Samanta zamarła. Na skraju basenu stał mężczyzna, nagi jak go Pan Bóg stworzył. Jasny blask
księżyca oblewał srebrną poświatą jego ciało.
- Ja chyba bzikuję - mruknęła do siebie. - Mam halucynacje.
Pasek od torby z książkami wpijał się jej boleśnie w ramię. Szła już ponad kilometr od miejsca,
gdzie zostawiła samochód, w którym skończyła się benzyna. Była po prostu półżywa. Przez ostatnie
dwa tygodnie spała po pięć godzin na dobę, nic więc dziwnego, że miała przywidzenia.
Zamknęła oczy i otworzyła je ponownie. Nagi mężczyzna zniknął.
Odetchnęła głęboko. Teraz tylko wejść do domu, wziąć prysznic i do łóżka. W holu cisnęła torbę na
podłogę i dowlokła się do sypialni. Zrzuciła z nóg pantofle, padła na łóżko, sięgnęła po telefon i
wystukała szpitalny numer swojej przyjaciółki Giny, pielęgniarki, która właśnie miała nocny dyżur.
- Słuchaj, dostaję kota - oznajmiła bez wstępów. - Jeszcze trochę i zwariuję do reszty.
- Czy znów zalecał się do ciebie ten łysy wykładowca?
- Owszem, ale nie o to chodzi. Z nim sobie poradziłam. Wiesz, coś się dzieje z moją głową. Mam
zwidy. Tak bywa, kiedy człowiek nie dosypia, zgłębiając tajniki prawa handlowego.
- Jakie zwidy?
- Skończyła mi się benzyna i wracałam do domu piechotą. Dochodząc do podjazdu, zobaczyłam
przy basenie mężczyznę.
- Mężczyznę?
- Tak. Na dodatek kompletnie gołego! Wszystko widoczne było jak na dłoni, bo księżyc jest w pełni.
Wyglądał jak antyczny posąg albo Dawid Michała Anioła. Był po prostu cudowny. Jako dzieło
sztuki, oczywiście - dodała szybko.
- Oczywiście - przytaknęła Gina.
- I bardzo tam pasował, pośród tych wielkich drzew, z okrągłym księżycem nad głową. Zupełnie jak
prawdziwa rzeźba. Och, już wiem, czemu mi się to przywidziało - ożywiła się. - Wczoraj koleżanka
pokazywała zdjęcia z wakacji we Włoszech. Między innymi były na nich posągi w ogrodach z
fontannami.
- Rozumiem - westchnęła Gina. - Naprawdę mi ulżyło. Bałam się już, że naprawdę bzikujesz, i to
pod wpływem tego, co ci wczoraj nagadałam.
- Och, nie przejmuj się.
Rzeczywiście, przyjaciółka przekonywała ją, że powinna pomyśleć o jakimś romansie, a jeszcze
lepiej znaleźć sobie kogoś i zakochać się.
Fakt, za długo już jest bez mężczyzny. Cóż, poczciwa Gina na pewno dobrze jej życzy, ale Samanta
nie miała ochoty na romansowanie. W przyszłym roku będzie miała trzydziestkę i do tego czasu
musi skończyć studia.
- Jeśli czegoś mi teraz trzeba - powiedziała zmęczonym głosem - to nie mężczyzny, ale prysznica i
dobrze przespanej nocy. Jutro rano nie muszę się uczyć i pośpię sobie do siódmej.
- Aż do siódmej! Jestem pod wrażeniem. A co z twoim autem?
- O rany! Zupełnie wyleciało mi to z głowy. W takim razie pojadę na stację benzynową wozem
Susan, napełnię kanister, naleję benzyny do baku mojego wozu, odstawię auto Susan i wrócę pieszo
do swojego. Ta kombinacja zajmie mi dobrą godzinę, ale nie ma innej rady. Boże, co za cholerny
dzień! Klimatyzacja w biurze wysiadła, musiałam zostać dłużej w pracy, ledwie zdążyłam na
wykłady i jeszcze musiałam ganiać piechotą po szosie. Nie jadłam kolacji, ale nawet nie czuję głodu.
To przez ten upał. Mamy czerwiec, a skwar jak w sierpniu i duszno jak w łaźni.
Podniosła się z łóżka i z telefonem w ręku, zrzucając z siebie po drodze przepocone ubranie,
dobrnęła do łazienki. Zaledwie spojrzała na swoje odbicie w lustrze, już wiedziała, że popełniła błąd.
Wyblakła twarz, ani
śladu po szmince i makijażu, po prostu wyglądała jak wymoczek. A może to tylko sprawa
oświetlenia?
Akurat, pomyślała z grymasem, odwracając się od ' lustra.
- Powiedz lepiej, co u ciebie? - wróciła do rozmowy z Giną, odkręcając krany.
- Po staremu. Co tam szumi?
- Prysznic. Lepiej opłuczę się od razu, zanim padnę. Zdzwonimy się później, dobra?
- Jasne. I nie przejmuj się - powiedziała Gina. - Potraktuj zjawy nagich facetów jako sygnał
ostrzegawczy. Twoja kobiecość stara się o czymś cię zawiadomić.
Samanta od razu poczuła się trochę lepiej - wciąż wyczerpana, ale czysta. Wysuszyła włosy,
związała je w luźny węzeł na karku i poszła do kuchni, żeby coś zjeść.
Przyjemnie było czuć pod stopami chłód gładkiej, drewnianej podłogi. Dom był piękny i cieszyła
się, że Susan i Andrew McMillan pozwolili jej w nim zamieszkać na czas ich półrocznego wyjazdu
na południe Europy, gdzie kręcili filmy dokumentalne. Propozycja przyszła w samą porę, bo
Samanta musiała się właśnie wyprowadzić z dotychczasowego mieszkania.
Siedziba McMillanów stała na zalesionym terenie, niezbyt daleko od cywilizowanego świata
stołecznego okręgu waszyngtońskiego. Było to jednopiętrowe domostwo, wkomponowane w
naturalne otoczenie, z du-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin