Nekroskop_08_-_Krwawe_Wojny.pdf

(2731 KB) Pobierz
Nekroskop VIII - „wiat Wampirów 03 - Krwawe Wojny
NEKROSKOP 8
Brian Lumley
Świat wampirów 3: krwawe wojny
Tytuł oryginału: The Vampire World III: Bloodwars
Tłumaczenie: Robert Palusiński
 
Dla Steve'a Jonesa. Z podziękowaniami za magiczne słowa.
Zobaczysz, Ŝe oddałem je... Zek!
CZĘŚĆ PIERWSZA:
Ziemia
I
Na zewnątrz, wewnątrz
W centrum Londynu. Ben Trask wracał z wczesnego lunchu spoŜytego w indyjskiej
restauracji, znajdującej się w odległości pięciu minut marszu od kwatery głównej Wydziału E.
Pocił się zarówno od wewnątrz, jak i na zewnątrz. Od środka, w ustach i w gardle paliło go curry,
na zewnątrz pocił się z powodu niezwykle ciepłego, majowego dnia. Królujące na bezchmurnym
niebie południowe słońce przypiekało tak samo, jak nad Morzem Jońskim. Trask nie był tym
zachwycony, lecz miał nadzieję, Ŝe jego gość, przybysz z innego świata, jest zadowolony z takiej
pogody. Od czasu, gdy przed kilku dniami Zek Föener i Nathan Kiklu (albo Nathan „Keogh” -
jak wolał być nazywany Nekroskop) pojechali na greckie wyspy, Trask dochodził do ładu z
samym sobą oraz starał się uporządkować swoją tajną organizację wywiadu paranormalnego.
Martwił się o los tych dwojga z róŜnych jednakŜe przyczyn. Nathan był prawdopodobnie
najbardziej wartościowym i z pewnością najbardziej, hm -jak to określić? - wyjątkowym
człowiekiem na świecie; a nawet w dwóch światach. Z kolei Zek była jego miłością. W końcu,
mając juŜ swoje lata (Trask pociągnął nosem), zakochał się! Nie, Ŝeby był starcem, co to to nie,
ale... to komplikowało sprawy. Wyjazd Zek na greckie wyspy dodatkowo skomplikował sytuację.
Przypomniało mu się głupie, stare przysłowie: „co z oczu, to z serca”. Fakt faktem, z oczu
zniknęła, ale w sercu jeszcze nigdy nie zagościła tak mocno, jak teraz.
W chwili, kiedy o tym pomyślał, stwierdzenie zadziałało niczym przywołanie: Głęboka
woda... słone morze... wodorosty i muł zasnuły wzrok Traska - nie, wzrok Zek! Ból w jego/jej
klatce piersiowej... bicie serca, zamglony wzrok, płuca krzyczące o haust powietrza! Słodki Jezu,
ona tonie! I daje mu znać o tym w jedyny sposób, w jaki potrafi... poniewaŜ Zek była jedną z
najlepszych telepatek na świecie.
BEN! Eksplodowało w jego głowie jak bomba. Spróbuj sobie... z tym jakoś... poradzić.
- Zek! - Zawołał, czując zarazem smak wody wlewającej się do jego/jej ust.
śegnaj... Ben...!
14662874.002.png
Trask zachwiał się, obrócił dookoła własnej osi, upadł i poczuł jak uderza kolanami o
zakurzony chodnik. To akurat nie bolało. Nic go nie bolało, bo waŜniejszy był fakt, Ŝe głos Zek
zamarł. Czy Zek teŜ umarła?
Przyglądali mu się przechodzący obok ludzie. Zatrąbił samochód, a zdumiony kierowca
patrzył na Traska, który na klęczkach znalazł się częściowo na jezdni. Później samochód ominął
go, a do Traska podbiegli ludzie, zadając pytania. Ktoś pytał, czy wpadł pod samochód. Pokręcił
głową, podniósł się i ponownie zatoczył. Para młodych ludzi podtrzymała go, pomogła się
wyprostować, dziewczyna zaś spytała: - Dobrze się pan czuje?
Trask pokiwał głową bez słowa. Czuł się dobrze, ale co z Zek?
Była połowa maja 2006 roku. Pomimo palącego słońca, Traskowi było zimno. Pot
spływał mu po twarzy i przyklejał koszulę do pleców, jednak odczuwał chłód. Czuł w sobie
zimno spowodowane poczuciem i smakiem wody z morskiej głębi. Ale znacznie zimniejsze było
wspomnienie telepatycznego głosu Zek, krzyczącego i zamierającego w jego umyśle. Zimno
spowodowane nagłą pustką.
- Zek!
Odepchnął parę młodych ludzi i otaczające go osoby i zaczął iść chodnikiem, a potem
pobiegł. Wstrząsany dreszczami i zlany potem dobiegł na tyły hotelu, którego ostatnie piętro
zajmowała kwatera główna Wydziału E. Odnalazł drzwi; w porównaniu do słonecznego dnia, w
środku było ciemno jak w nocy. Rozjaśniło się dopiero, gdy skorzystał z zakodowanej karty
przywołującej windę, oświetloną Ŝarówkami umieszczonymi w suficie. Ale nawet wówczas było
ciemno. Ta ciemność panowała jego umyśle. Wiedział, Ŝe było to spowodowane nieobecnością
Zek. Mogło tak juŜ zostać na zawsze.
Winda zatrzęsła się i zatrzymała. Drzwi otworzyły się z sykiem i Trask stanął na
korytarzu, który... Co? Był zalany .
Do windy wlały się dwa centymetry wody! Co to jest, do jasnej...?
Na korytarzu stali esperzy. Trask ze zdziwieniem patrzył na ich twarze. Na kaŜdej z nich
widać było ulgę, moŜe triumf, radość? Czuć było zapach oceanu, wodorostów, soli. Zapach
przypomniał Traskowi smak Zek. Ponownie zapytał sam siebie, co to jest, do jasnej...?
W zasięgu wzroku pojawiła się szczupła, trupia, zazwyczaj melancholijna postać
prekognity Iana Goodly'ego. Tym razem jego oczy błyszczały w uniesieniu. Złapał Traska za
ramię i zachrypiał: - Ben, on to zrobił! Nathan to zrobił!
14662874.003.png
- Co zrobił? - Odrzekł Trask z trudem zbierając myśli i starając się skoncentrować.
Goodly był mokry i pachniał morzem tak samo, jak cały korytarz. Jego spodnie były mokre od
kolan w dół i przykleiły się do cienkich łydek. W tej samej chwili podszedł lokalizator David
Chung. Podobnie jak Goodly był cały mokry i szczerzył zęby niczym orientalny lunatyk.
- Co zrobił? - Dopytywał się Trask i patrzył kolejno na kaŜdego z nich. Co takiego zrobił
Nathan? PrzecieŜ jest gdzieś na Morzu Jońskim z... z Zek. - W końcu nie wytrzymał i wypalił: -
Niech mi kurwa ktoś w końcu powie, co tu się dzieje!?
- Byli w Grecji na wyspach - Goodly w końcu zorientował się, Ŝe Trask jest bliski szoku.
Wiedział takŜe jak trudno jest zszokować kogoś, kto zawsze wyczuwał prawdę, wykrywacza
kłamstw i szefa Wydziału E. Patrząc na Traska, Goodly pomyślał: Z wiekiem staje się coraz
twardszy. Jasne, Ŝe Ben ma nadal ludzkie cechy, łagodność, ale wewnątrz - jego umysł, dusza i
osobowość, itd. - mają twardość diamentu.
Trask miał prawie pięćdziesiąt jeden lat, moŜe kilogram nadwagi, szare włosy i zielone
oczy. Jego szerokie ramiona lekko opadały, ręce zwisały luźno, zaś cała postać miała wyraz nieco
ponury. A moŜe był to wpływ jego talentu? W świecie, w którym tak trudno trafić na prawdę,
niełatwo jest funkcjonować z umysłem, który nie akceptuje kłamstwa. Był to rok wyborów i
Trask zajmował się głównie politykami. Oglądając programy telewizyjne z udziałem polityków,
często wyrzucał z siebie stwierdzenie: - Kłopot z tymi ludźmi polega na tym, Ŝe nigdy nie
kłamią! Ale takŜe nigdy nie mówią prawdy!
Teraz wpatrywał się w Goodly'ego, pytając: - Co powiedziałeś? Byli nad Morzem
Jońskim? Co to, do cholery, ma znaczyć?
Goodly wiedział, Ŝe mógł odpowiedzieć tylko w jeden sposób: - Tak, Ben, byli tam. Ale
kilka minut temu wrócili tutaj, razem z Nathanem.
Traskowi opadła szczęka. Z trudem ją zamknął. - Razem z Nathanem?
- Tak, Nathan ją tu sprowadził - potwierdził Goodly. - Przez Kontinuum Möbiusa.
Tym razem szczęka Traska opuściła się do granic moŜliwości. Znowu musiał ją zamknąć,
Ŝeby sapnąć: - Kontinuum? - W końcu dotarło do niego. Jeśli nie z powodu Nathana, to na pewno
za przyczyną Zek. Dotarło do niego, Ŝe Zek Ŝyje! Oczywiście wiedział, Ŝe to prawda juŜ w
chwili, gdy Goodly o tym mówił, ale wydawało się na tyle nieprawdopodobne, Ŝe nawet Trask z
trudem był w stanie to zaakceptować. Przed chwilą dowiedział się, Ŝe Zek Föener umarła -
dokładnie słyszał i czuł jak umiera - ale teraz...
14662874.004.png
Kiedy juŜ doszedł do siebie, zapytał: - Gdzie oni są? Jak się czują? Czy Zek nic nie jest?
Odpowiedział mu David Chung: - Dostali środki uspokajające. PołoŜyliśmy ich do łóŜek
w centrum dowodzenia. Ale niewiele brakowało. Byli pod wodą. A kiedy dostali się do nas...
myślałem, Ŝe zalewa nas Morze Śródziemne!
Trask chwycił go i spytał: - Jak to się stało? Co o tym wiemy? Jezu, wychodzę na lunch i
wszystko wywraca się do góry nogami!
- Nathan coś tam wspomniał, zanim nie wpakowaliśmy go do łóŜka - odpowiedział
Chung. - Ale musieliśmy go na jakiś czas uśpić. Byli wyczerpani i zszokowani - zwłaszcza Zek -
mogło się to znacznie gorzej skończyć.
- Co takiego powiedział Nathan? - Trask skierował się do centrum dowodzenia.
- Zdaje się, Ŝe to była banda rzezimieszków Tzonova -kontynuował opowieść Goodly. -
Ochroniarze Nathana zostali zaskoczeni - i zamordowani! Nathan i Zek wskoczyli do wody. Ale
tam czekali juŜ na nich ludzie Tzonova; byli w piankach do nurkowania i mieli ze sobą kusze.
Jak nam wiadomo, zaatakowano ich od strony morza. Kiedy jednak zaczęli iść na dno i nie było
innego wyjścia, Nathan to zrobił. Zapewne zdarzyło się jeszcze o wiele więcej.
Trask spojrzał na niego i wszedł do centrum dowodzenia, gdzie niewielka grupka esperów
zebrała się wokół dwóch sześciostopowych stołów.
Goodly poszedł za nim, kiwając głową. - Tutaj działy się bardzo dziwne rzeczy. Dzięki
temu wiedzieliśmy, Ŝe Nathan i Zek mają kłopoty. - Wzruszył ramionami. - No to zrobiliśmy, co
było w naszej mocy. - Goodly był znany ze swojej brytyjskiej flegmy. Ale jego stwierdzenie o
„bardzo dziwnych rzeczach” miało ogromne znaczenie dla Traska: nie dowiedział się jeszcze o
bardzo wielu rzeczach.
- I to wszystko w ciągu jednej godziny? - Powiedział w chwili, gdy zgromadzeni dookoła
stołów esperzy robili miejsce dla szefa Wydziału. Trask zatrzymał się pomiędzy dwiema
postaciami, śpiącymi w starannie zasłanych łóŜkach.
- W o wiele krótszym czasie - wtrącił Chung. - MoŜe ci o tym opowiem...
- Ja, Ian, Geoff Smart, wszyscy w tym samym czasie zauwaŜyliśmy, Ŝe coś jest nie tak.
JeŜeli chodzi o mnie, dotyczyło to kolczyka Nathana. Po prostu oŜył mi w dłoniach! Nie wiem,
jak było ze Smartem, ale on jest empatą i wiele pracował razem z Nathanem; moŜe nawet z takiej
odległości wyczuł, Ŝe mają kłopoty. Oczywiście Ian odczytując przyszłość najwyraźniej
„dostrzegł”, jak włączam komputer w pokoju Harry'ego. No to poszliśmy tam i włączyłem
14662874.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin